Beata Tyszkiewicz 2001, Andriej Konczałowski, Camerimage 2005Beata Tyszkiewicz 2001, Andriej Konczałowski, Camerimage 2005
Fot. Prończyk/AKPA, Rafal Maciaga / Forum
NIEZWYKŁE HISTORIE

Imponował jej, widziała w nim przyjaciela. Ich relacja do dziś owiana jest tajemnicą

Co łączyło Beatę Tyszkiewicz i Andrieja Konczałowskiego?

Olga Figaszewska 28 lipca 2023 19:46
Beata Tyszkiewicz 2001, Andriej Konczałowski, Camerimage 2005Beata Tyszkiewicz 2001, Andriej Konczałowski, Camerimage 2005
Fot. Prończyk/AKPA, Rafal Maciaga / Forum

Trudno przejść obok niej obojętnie. Wielka dama polskiego kina - to pierwsze skojarzenie, gdy ktoś myśli o Beatę Tyszkiewicz. Stworzyła niezapomniane kreacje! To wyjątkowa kobieta i wspaniała aktorka. Elegancka, dystyngowana postawa, wyjątkowa uroda i talent. Była zjawiskowa. Tym wszystkim potrafiła czarować i łamała serca adoratorów. Prasa wielokrotnie rozpisywała się na temat jej życia uczuciowego. Mówiło się, że wyjątkowa relacja łączyła ją z reżyserem Andriejem Konczałowskim. Ona sama o artystyczną współpracę wspominała z sentymentem.

Ostatnia aktualizacja tekstu na VUŻ 18.01.2024 r. 

Beata Tyszkiewicz o małżeństwach i miłości

W dorobku ma ponad sto filmowych i telewizyjnych ról. Artystka podbijała także zachodnie kino i współpracowała z największymi reżyserami: Wajdą, Hasem, Machulskim, Meszaros, Konwickim. „Beata to jest osobowość, która otwiera serca ludzi, a jej sława sięga daleko poza Polskę”, mówił o niej Daniel Olbrychski. Obok niej trudno przejść obojętnie i nikogo nie dziwi, że zyskała miano „pierwszej damy polskiego kina" czy „Catherine Deneuve Wschodu". Od początku było wiadomo, że należy do grona wybrańców, którzy posiadają dar „nasycenia sobą ekranu, tworzenia atmosfery szczególnie intymnej, oddziaływania na widza wprost”. Ujmowała talentem, urodą, wydawała się być niedostępna, a wręcz uwodzicielska.

Oprócz osiągnięć artystycznych wielkim zainteresowaniem cieszyło się także życie prywatne artystki. Beata Tyszkiewicz trzykrotnie wychodziła za mąż. Żadna z relacji nie przetrwała. „Jedne kobiety miewają romanse, a inne, zakochawszy, się wychodzą za mąż. Ja jestem w tej drugiej grupie. Moje romanse zamieniały się w małżeństwa”, zwierzała się w rozmowie z Faktem.

Czytaj też: Wystąpił w filmie Wajdy, romansował z hollywoodzkim aktorem. Władysław Sheybal twierdził, że miał fascynujące życie

Polska 16.08.1968.  Beata Tyszkiewicz
Fot. PAP/Eugeniusz Wołoszczuk

Polska 16.08.1968.  Beata Tyszkiewicz

Beata Tyszkiewicz o współpracy z Andriejem Konczałowskim. Co ich łączyło?

Po raz pierwszy na ślubnym kobiercu stanęła u boku Andrzeja Wajdy, z którym doczekała się córki, Karoliny. Oboje rozwijali swoje kariery, wciąż się mijali. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Po latach Beata Tyszkiewicz zwierzyła się, że czuła się samotna, aż w końcu dopadła ich bezsilność. Zrozumiała, że w tamtym momencie nie wiedziała, czego oczekuje od życia i nie potrafiła docenić dobroci reżysera. Drugim mężem był Witold Orzechowski. Jednak i to małżeństwo nie przyniosło jej szczęścia. Po raz trzeci wyszła za architekta, Jacka Padlewskiego. To była jej młodzieńcza miłość. Aktorka miała nadzieję, że tym razem, po wielu doświadczeniach z poprzednich małżeństw uda im się stworzyć kochający dom. Wspólnie doczekali się córki, Wiktorii. Rodzina zamieszkała w Marsylii, ale Beata Tyszkiewicz tęskniła za Polską. W końcu zaczęła grać we francuskich filmach. Rzadko się widywali, a to przełożyło się na relacje między małżonkami. Ta relacja również się rozpadła.

Zawsze z moimi mężami było tak samo: wielki wybuch miłości, euforia, a później wszystko zmieniało się w zwykłą codzienność. Małżeństwo powinno otwierać ludzi na świat, a nie uzależniać ich od siebie…”, komentowała.

Beata Tyszkiewicz i Andriej Konczałowski, plan filmu "Szlacheckie gniazdo"

Beatę Tyszkiewicz łączono z Andrzejem Łapickim, Karlem Tesslerem, Walerym Płotnikowem czy reżyserem Andriejem Konczałowskim. Z tym ostatnim miała okazję współpracować przy filmie „Szlacheckie gniazdo” według prozy Iwana Turgieniewa. Obsadził ją w roli Warwary Ławreckiej. Łączyły ich przyjacielskie relacje. W jednym z felietonów Beata Tyszkiewicz z sentymentem wspomina ich współprace. Przy produkcji obrazu współpracowali  Nikita Michałkow oraz Irina Kupczenko, a operatorem był Georgi Rerberg.

„Był rok 1969 kiedy Andriej zaprosił mnie do zagrania Warwary Ławreckiej, żony głównego bohatera „Szlacheckiego gniazda“, Fiodora Ławreckiego. Fiodor nie kocha jej i zostawia w Paryżu, a sam powraca do kraju. W ojczyźnie pragnie zapomnieć o nieudanym małżeństwie. Warwara wraca jednak do Rosji…",  czytamy.

Sprawdź też: Jerzy Turek i jego żona Lisia przeżyli razem blisko 50 lat. Nigdy się sobą nie znudzili 

Gwiazda podkreśla, że miała wiele szczęścia. Polska aktorka nie mogła tak łatwo otrzymać roli Rosjanki w radzieckim filmie. To było dla niej fascynujące przeżycie. „Nie było to proste, aby w radzieckim filmie rolę Rosjanki zagrała polska aktorka [...] Atmosfera była niezapomniana. Sceny wielkich przyjęć kręciliśmy w cudownych pałacach carskich pod Petersburgiem, które były oświetlone tysiącami świec”, opowiadała.

Aktorka miała okazję odwiedzać dom Konczałowskich, który położony był niedaleko Moskwy. „Pachniały jaśminy i bzy… Bywałam tam częstym gościem. To wspaniale, że te cudowne chwile są utrwalone na taśmie filmowej i można oddać się wspomnieniom. […] Tak to było w tym niezwykłym domu, to były naprawdę niezapomniane chwile…”, pisała w felietonie.

Czy łączyło ich coś więcej niż przyjaźń?  

Źródło: Plejada  Kultura Onet, Felieton Beaty Tyszkiewicz 

Beata Tyszkiewicz, 2001 rok
Fot. Krzysztof Jarosz / Forum

Andriej Konczałowski, Camerimage 2005
Fot. Rafal Maciaga / Forum

Andriej Konczałowski, Camerimage 2005

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale szybko zamieszkali razem. Teraz czeka ich wielka zmiana!

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARYLA RODOWICZ o poczuciu zawodowego niedocenienia, związkach – tych „gorszych, lepszych, bardziej udanych” i swoim azylu. KAROLINA GILON I MATEUSZ ŚWIERCZYŃSKI: ona pojechała do pracy na planie telewizyjnego show, on miał przeżyć przygodę życia jako uczestnik programu… MAREK TORZEWSKI mówi: „W miłości, która niejedno ma imię, są dwa kolory. Albo biel, albo czerń. A ja mam tę biel, a to wielkie szczęście…”.