Reklama

Gdyby nie fakt, że wchodzący do kin film (Nie)znajomi jest polską adaptacją włoskiego Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, można by mówić o filmie niemal pozbawionym wad. A tak? Zawsze ktoś będzie kręcił nosem.

Reklama

„(Nie)znajomi”. Opis fabuły

Ewa (Kasia Smutniak) i Tomek (Tomasz Kot) zapraszają najbliższych znajomych na kolację z okazji ukończenia remontu. Wśród gości są Grzegorz (Łukasz Simlat) i siostra Ewy, Anna (Maja Ostaszewska), Czarek (Michał Żurawski) z niedawno poznaną Olą (Aleksandra Domańska) oraz Wojtek (Wojciech Żołądkowicz), który pojawia się sam, choć zapowiedział, że wpadnie razem z nową dziewczyną. Wszyscy znają się od lat i dobrze czują się w swoim towarzystwie. Wydaje się też, że wszystko o sobie wiedzą. Nowa w towarzystwie Ola proponuje niewinną zabawę. Wpada na pomysł, by wszyscy obecni podczas kolacji wyłożyli na stół swoje telefony komórkowe. Od tej pory uczestnicy przemiłego wieczoru będą mieli wgląd w przychodzące tam wiadomości, a wszelkie rozmowy telefoniczne realizowane będą przez głośnik. Nie wszystkim podoba się taka zabawa, ale nie wypada protestować. Wkrótce zaczynają przychodzić pierwsze wiadomości…

Recenzja filmu „(Nie)znajomi)

Trudno pisać o (Nie)znajomych bez wspomnienia choćby słowem o oryginalnym filmie wyreżyserowanym przez Paolo Genovese’a. Nakręcony w 2016 roku komediodramat Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie podbił rekordy popularności na całym świecie, a oryginalnym pomysłem na fabułę zainteresowano się nie tylko w Polsce. Dość powiedzieć, że według serwisu IMDb (Nie)znajomi to już jedenasty „krajowy” remake tego filmu. I trudno się dziwić. W świecie zdominowanym przez „niewiarygodne prawdziwe historie” oraz ekranizacje komiksów, oryginalne pomysły takie jak ten z filmu Genovese’a są na wagę złota. Nie bez znaczenia jest również fakt, że do jego realizacji wystarczy właściwie kilku zdolnych aktorów i jedno pomieszczenie. Stąd zapewne taka popularność, by użyć terminologii telewizyjnej, włoskiego formatu i można chyba zaryzykować stwierdzenie, że w kolejnych latach czeka nas wysyp podobnych produkcji. Zresztą już teraz w Indiach to właściwie norma, a w Hollywood amerykańskie remaki europejskich hitów to wykorzystywany od lat standard.

(Nie)znajomi to wierna adaptacja włoskiego filmu, a wprowadzone do niej zmiany trzeba określić kosmetycznymi. Dopasowanie do polskich realiów oraz niewielkie zmiany fabularne nie wpływają nijak na to, by można było mówić o filmie wyreżyserowanym przez Tadeusza Śliwę w oderwaniu od pierwowzoru. Wśród widzów z pewnością znajdzie się sporo malkontentów, którzy już tylko z tego powodu odrzucą pomysł seansu kinowego i do końca nawet trudno im się dziwić. Spróbujmy jednak na chwilę zapomnieć o Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie i ocenić (Nie)znajomych bez spoglądania się na film Genovese’a.

Zwiastun filmu „(Nie)znajomi”

Film Tadeusza Śliwy ogląda się świetnie. Po trochę niemrawym początku, który może wzbudzić wątpliwości co do dalszego ciągu, wraz z nadejściem pierwszych gości rozpoczyna się filmowa uczta. Dosłownie i w przenośni. Na stół wjeżdżają pierwsze dania, a my szybko i sprawnie poznajemy głównych bohaterów tej opowieści. Tomek i Anna tworzą związek na odległość. On muzyk, ona często w rozjazdach. Co ich łączy to kłopoty wychowawcze z wchodzącą w dorosłość córką Zosią (Natalia Jędruś). Z kolei Anna to typowa kura domowa, której mąż Grzegorz (Łukasz Simlat) to twardy przedstawiciel starej szkoły prowadzenia gospodarstwa domowego. Ja zarabiam, ty nie masz nic do roboty, tylko opiekujesz się dziećmi. Czarek to wolny duch bez skrystalizowanych planów na przyszłość, ale z głową pełną pomysłów. Ola to jego nie-wiadomo-już-która dziewczyna, w której, jak twierdzi, naprawdę się zakochał. Natomiast Wojtka niedawno zwolniono z pracy wuefisty i aktualnie rozgląda się za nowym zajęciem.

Ten sprytnie pomyślany przekrój przez najpopularniejsze rodzaje związków daje spore pole do popisu w temacie systematycznego wyciągania szkieletów, które każdy z bohaterów chowa w swojej szafie. A w tym przypadku, w telefonie komórkowym. Możliwość wglądu w nadchodzące tam wiadomości otwiera puszkę Pandory, która zdaje się nie mieć końca. Tutaj trzeba wybaczyć filmowi oczywistą konwencję, w myśl której tak się akurat składa, że właśnie tej nocy do wszystkich z bohaterów postanawiają odezwać się te najmniej pożądane osoby. Jest to oczywiście naciągane, ale wszystko mieści się w granicach zawieszenia filmowej niewiary. Zupełnie nie przeszkadza to w oglądaniu.

Ten prosty i świetny pomysł na fabułę otwiera szereg możliwości. Poruszane tu problemy stanowią bardzo szerokie spektrum od kłopotów w związku, przez temat homoseksualizmu, aż po opiekę nad schorowanym seniorem. Co ważne, są to problemy, z którymi każdy z widzów z łatwością będzie mógł się utożsamić. A co jeszcze ważniejsze, reżyserowi udało się znaleźć odpowiedni balans pomiędzy filmowym dramatyzmem, a humorem, którego (Nie)znajomi są pełni. Największe nawet emocje rozładowywane są raz za razem celnym żartem, który rozluźnia atmosferę i nie pozwala się a). nudzić; b). popaść w depresję.

Aktorsko (Nie)znajomi wypadają bez zarzutu. Swój wielki moment ma Maja Ostaszewska, a jej duet z Łukaszem Simlatem to jeden z wielu atutów (Nie)znajomych. To zgrabny komediodramat, który naładowany został konkretami, przez co nie znalazło się w nim miejsce na niepotrzebne dłużyzny. Świetny pomysł na fabułę został wykorzystany jak należy, w efekcie powstał film, który nie tylko daje do myślenia, ale i gwarantuje dobrą zabawę. 8/10.

(Nie)znajomi w kinach od 27 września.

Reklama

Plakat filmu (Nie)znajomi:

Mówi Serwis/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama