Leszek Kowalewski
Fot. INPLUS/East News
WSPOMNIENIE

Tajemnica zabójstwa Leszka Kowalewskiego. Jak zginął poeta z „Rejsu”?

Jego śmierć wstrząsnęła Polską

Konrad Szczęsny 9 marca 2022 13:41
Leszek Kowalewski
Fot. INPLUS/East News

Mimo że miał na koncie zaledwie kilka znaczących ról, jego śmierć wstrząsnęła Polską. Leszek Kowalewski, aktor „Rejsu”, został 10 sierpnia 1990 roku znaleziony martwy w Lesie Kabackim w Warszawie. Sprawców makabrycznej zbrodni do dziś nie udało się ująć. Jaką zagadkę skrywa jego odejście? Z biegiem lat wokół morderstwa narosło wiele pytań bez odpowiedzi...

Leszek Kowalewski: rola w Rejsie, życie prywatne, kompleksy

Rzeźbiarz z pasji i aktor naturszczyk, któremu rozpoznawalność przyniosła rola poety (podobno za niego również się uważał i na planie cały czas zapisywał w kajecie wiersze) i donosiciela z francuskim „r” w kultowym już dzisiaj „Rejsie” Marka Piwowskiego z 1970 roku. Leszek Kowalewski, urodzony w październiku 1946 roku, na koncie miał zaledwie kilka ról, ale był bardzo charakterystyczny: raczej niski, drobnej postury, z grubymi denkami okularów (miał poważną wadę wzroku). Prywatnie miał ponoć wiele kompleksów i trudno było mu się pogodzić z takim a nie innym wyglądem. Nie pomagało to, że był na rencie: w dzieciństwie przeszedł zapalenie opon mózgowych. Miał II grupę inwalidzką.

Pieniędzy nigdy nie posiadał, za kołnierz nie wylewał. Lubił przebywać wśród ludzi, miał rozrywkowy styl bycia. Był m.in. stałym bywalcem baru „Miodek” w Warszawie. Znał tam wszystkich, zresztą z wzajemnością. Cieszył się dużą sympatią, był duszą towarzystwa.

„Zjawiał się w różnych miejscach, zawsze ze zwitkiem zapisanych wierszami kartek, wszędzie ciepło przyjmowany, pił chętnie, a i bywał gościnny, kiedy mógł, czyli stawiał. Słuchaliśmy jego opowieści z planu przeplatanych grafomańskimi strofami jego poezji. A wszystko to szeptane tym brzmieniem głosu, jakby mówił, wciągając powietrze”, wspominał kolegę w „Newsweeku” Zbigniew Hołdys.

Prywatnie Leszek Kowalewski był kawalerem, mieszkał z rodzicami przy ulicy Koszykowej. Imał się różnych zajęć, ale jego największą pasją było rzeźbiarstwo: miał nawet w komórce przy domu warsztat, w którym pracował. W ostatnich latach życia podobno w nim zresztą pomieszkiwał – klucz do niego znaleziono przy jego zwłokach. Nie miał regularnej, dobrze płatnej pracy, od czasu do czasu wykonywał natomiast skórzane skrzynki dla znajomego plastyka i dorabiał w warsztacie czapkarskim.

Leszek Kowalewski
Fot. INPLUS/East News
Stanisław Tym i Leszek Kowalewski w „Rejsie”

Do filmu trafił dzięki castingowi. Pasował z wyglądu i zachowania (dosyć cicho mówił) do osobliwego zbioru postaci „Rejsu”. Koledzy z planu wspominają, że był uwielbiany przez całą ekipę, głównie dzięki energii, którą w sobie miał. Nazywali go Missisipi na cześć piosenki o tym tytule (choć właściwie to „Ol’ Man River” autorstwa Oscara Hammersteina II i Jerome’a Kerna, napisana do musicalu „Show Boat” z 1927 r.. Wersja Robesona, z roku 1936, jest do dziś najbardziej znana - red., za Onet.pl).

„Pani Niedbalska, drugi reżyser filmu, zajmowała się w dużej mierze castingiem i między innymi pojawił się pan Kowalewski, który był wtedy prawdopodobnie konserwatorem stacji telefonicznych. Pani Niedbalska zapytała go, co potrafi i czym mógłby się pochwalić. On powiedział, że właściwie nic nie potrafi, ale mógłby zaśpiewać. I zaśpiewał "Missisipi" Paula Robesona”, wspominał Krzysztof Bogdanowicz, kierownik produkcji "Rejsu":

Zofia Czerwińska wskazywała również na jego naturalność, którą świetnie potrafiło uchwycić oko kamery.

„Mało kto wiedział, że nazywa się Kowalewski, ja się dopiero potem dowiedziałam. Był to Missisipi i koniec. On był w całym "Rejsie" bardzo lubianą postacią , wyróżniającą się, rozumiejącą, co to jest aktorstwo. Ja nie mówię, że umiał grać, ale umiał się zachować tak jak trzeba, kiedy mu powiedzieli, co ma zrobić”, podkreślała.

Później na koncie miał role mniejsze i... epizodyczne. Często jednak bardzo charakterystyczne. Do tych najbardziej znanych należą ta BHP-owca w FSO w „Trzeba zabić tę miłość” z 1972 roku, Henia w Szklanej kuli z tego samego roku, ministranta w „Pełni nad głowami” z 1974 czy Wacka w „Pewnego letniego dnia”  z 1987 roku, jak również bezdomnego w barze mlecznym we „W klatce” Barbary Sass.

Te trzy najbardziej charakterystyczne, którymi zaskarbił sobie sympatię widzów (zagrał je już po „Rejsie”), to mężczyzna u fryzjera w „Przepraszam, czy tu biją?” z 1976, stawiający się sprzątaczce mężczyzna w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” z 1978 – nieodżałowanego Stanisława Barei i młodzieniec z panoptikum w „Sanatorium pod Klepsydrą” z 1973 roku Wojciecha Jerzego Hasa. „Ostatni raz przed kamerą stanął w 1989 r., grając w dwóch odcinkach serialu Jakuba Rucińskiego „Odbicia” – przypomina Paweł Piotrowicz w swoim artykule dla Onet.pl.

Zginął, gdy miał niespełna 44 lata. Ta śmierć do dziś owiana jest tajemnicą... Dlaczego?

Leszek Kowalewski: tajemnica śmierci. Jak wyglądały jego ostatnie dni życia?

Nie wiadomo, co tak naprawdę wydarzyło się 9 sierpnia 1990 roku – bo to wtedy Leszek Kowalewski był widziany po raz ostatni. Pewne jest, że wraz ze znajomymi brał udział w libacji. Potwierdziła to zresztą sekcja zwłok: w jego ciele wykryto 2,5 promila alkoholu! Niestety, wszyscy uczestnicy tej osobliwej biesiady nie potrafili odtworzyć przebiegu zdarzeń...

Rano tego dnia zjawił się we wspomnianym barze „Miodek”. Wypił podobno butelkę wina lub kilka szklanek czegoś mocniejszego z tajemniczym mężczyzną, którego tożsamości nie udało się nigdy ustalić. Co ciekawe, kompan miał zechcieć przed śmiercią przepisać na Leszka Kowalewskiego swój majątek! 

Gdy się rozstali, 43-latek poszedł do mieszkania swoich znajomych: młodszej od niego Małgorzaty i jej męża. Związek tych dwojga był otwarty. Kobieta sypiała, według wszelkiego prawdopodobieństwa, zarówno z Leszkiem, jak i niejakim Remkiem – kompanem do libacji. Jedna z nich miała miejsce właśnie 9 sierpnia. Aktor był wówczas świeżo po odebraniu renty inwalidzkiej, którą – według zeznań świadków – najczęściej przepijał właśnie ze znajomymi. 

Śledczy domniemywali, że mógł nakryć kochankę mężatkę z innym. Miało dojść do awantury, na skutek której około godziny 19.00 opuścił mieszkanie lub został z niego wyrzucony przez wspominanego Remka. Ten także opuścił je około pół godziny później. „Nie lubiłem Leszka, ponieważ był moim rywalem do Małgośki”, zeznał w trakcie śledztwa. Stąd wniosek, że obaj z Małgorzatą sypiali.

Co dokładnie się stało i jak przebiegała awantura? Tego nie wiadomo. Policja bezradnie rozkładała ręce wobec chaotycznych, niespójnych i pełnych białych plam zeznań uczestników libacji. 

„Wszyscy przesłuchiwani zasłaniali się tym, że byli pijani, a ich zeznania były niespójne. Małgorzata twierdziła, że w ogóle nie pamięta tych ostatnich odwiedzin, gdyż wypiła zbyt dużo wina, które musiało jej zaszkodzić. Kowalewski również nie był trzeźwy, sekcja zwłok wykazała, że ma w organizmie 2,5 promila we krwi. Bufetowa z "Miodka" stwierdziła natomiast, że kiedy ostatni raz widziała aktora w barze, miał on przy sobie pistolet gazowy i nóż sprężynowy. „Lubiłam go, bo był bardzo dobrym człowiekiem. Był uczynny i ciekawy wielu rzeczy, dodała”, czytamy w publikacji Pawła Piotrowicza.

Leszek Kowalewski
Fot. INPLUS/East News

Leszek Kowalewski w „Rejsie”

Leszek Kowalewski: tajemnica śmierci. Odnalezienie ciała

10 sierpnia ciało Leszka Kowalewskiego odnalazło trzech przypadkowych młodzieńców. Wczesnym popołudniem 16-letni Grzegorz, jego 13-letni brat Robert i ich kuzyn jechali rowerami przez Nowoursynowską w Warszawie. W końcu znaleźli się w Lesie Kabackim. Zamierzali pograć w siatkówkę w Parku Kultury w Powsinie, więc wybrali najkrótszą drogę, by tam dotrzeć.

W pewnym momencie - około 10 metrów od drogi w głąb lasu – zauważyli między drzewami mężczyznę. Zignorowali go i pojechali dalej – byli przekonani, że jest pijany i śpi. Gdy jednak wracali tą samą drogą wieczorem, zaniepokoili się. Podeszli bliżej. To zobaczyli, zmroziło im krew w żyłach.

„Dochodząc do niego, widziałem, że ma zakrwawione ręce do łokci oraz ściągniętą bluzę z lewego obojczyka. Na obojczyku miał przecięcie, odniosłem wrażenie, że mógł być skaleczony nożem. Po podejściu bliżej widziałem na jego głowie trzy przecięcia oraz wiszący płat skóry. Twarzy nie widziałem, widziałem tylko jego brodę [Leszek zapuszczał ją do nowej roli w filmie - red.] . Głowę miał jakby schyloną do dołu tułowia. Na brodzie oraz na bluzie na klatce piersiowej widziałem krew”, zeznał później jeden z nich.

Chłopcy zawiadomili swojego wujka. Ten początkowo sądził, że blefują. Gdy jednak zabrali go na miejsce, w którym spoczywało ciało, z miejsca udał się na komisariat, by powiadomić organy ścigania. 

Jak umarł filmowy poeta z „Rejsu”? Zadano mu ponad 40 (według niektórych źródeł nawet 50) ran kłutych – w głównej mierze płytkich nacięć. Największa rana znajdowała się na czole - ktoś jednym zamachem ściął płat skóry wraz z kością czaszki. Jak ustalili śledczy, użyto do tego przynajmniej trzech ostrych narzędzi, w tym dwóch noży oraz siekiery/dłuta rzeźbiarskiego/tasaka.

Początkowo policja nie wiedziała, że ciało należy do znanego aktora. Pozwoliło to ustalić dopiero po kilku dniach badanie śladów daktyloskopijnych. 

„Zbadano ślady daktyloskopijne i okazało się, że są takie ślady w bazie, bo w młodości Kowalewski był oskarżony o kradzież i skazany na karę ośmiu miesięcy więzienia”, mówił emerytowany nadinspektor Bolesław Rokosz z Komendy Stołecznej Policji w odcinku poświęconym Kowalewskiemu emitowanego w TVP w latach 2011-2012 serialu dokumentalnego „Listy gończe”.

Chodziło o kradzież 500 złotych z torebki pozostawionej w sali tanecznej, której Leszek Kowalewski miał dopuścić się w 1974 roku. Wiadomość o tożsamości denata przekazał policjantom Naczelnik Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Zidentyfikowała je również matka zamordowanego, mimo że było to bardzo trudne zadanie ze względu na liczne rady oraz długą, zasłaniającą twarz brodę.

„Ustalono, że do zabójstwa doszło w nocy z 9 na 10 sierpnia, mniej więcej 16 godzin przez znalezieniem ciała w Lesie Kabackim [...] Liczne ślady nacięć na rękach dowodziły, że ofiara próbowała się bronić. Policjanci z KSP w Warszawie ustalili też, że do zabójstwa doszło w innym miejscu, a ciało zostało podrzucone – świadczył o tym fakt, że na ściółce leśnej wokół ofiary nie znaleziono żadnych śladów krwi. Przyjęto hipotezę, że w zbrodni wzięło udział co najmniej dwóch sprawców”, czytamy w artykule Onetu.

Zabójstwo Leszka Kowalewskiego: umorzenie śledztwa

Mimo śledztwa, nie udało się ustalić, kto dokonał makabrycznego mordu. Czy z zabójstwem mieli cokolwiek wspólnego kompani z alkoholowej libacji? W zeznaniach twierdzili, że po raz ostatni widzieli Leszka Kowalewskiego 9 sierpnia około godziny 19.00. Śledztwo zostało umorzone po 10 miesiącach, w 1991 roku, z powodu nie wykrycia sprawców. „Nie zdołano ustalić, co robił i z kim się spotykał po wyjściu z ich mieszkania”, zaznaczono w uzasadnieniu.

Od tych makabrycznych zdarzeń minęło ponad 30 lat... Czy zagadka morderstwa poety z „Rejsu” zostanie kiedykolwiek wyjaśniona? Nadzieja istnieje: musiałoby się jednak tego zadania podjąć tzw. „Z Archiwum X”, specjalny wydział kryminalny policji, który ma na koncie liczne sukcesy, jednak i nierozwiązanych spraw, którymi mogliby się zająć, są setki, jeśli nie tysiące...  

Leszek Kowalewski
Fot. INPLUS/East News

Leszek Kowalewski
Fot. INPLUS/East News

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…