Marek Kondrat, Viva! maj 2007
Fot. Rafał Milach/AF Photo
NOWY NUMER „URODY ŻYCIA”

„Jestem z rodziny aktorskiej, znam ten zawód od strony kosztów. Bywają demolujące”. Marek Kondrat w „Urodzie Życia”

Weronika Bruździak-Gębura 12 grudnia 2016 09:15
Marek Kondrat, Viva! maj 2007
Fot. Rafał Milach/AF Photo

W najnowszym numerze „Urody życia” w rozmowie z Magdaleną Felis Marek Kondrat opowiada o dzieciństwie, wypadku ojca i podglądaniu zawodu aktora od kuchni.

 

Marek Kondrat: Urodziłem się w rodzinie aktorskiej i oglądałem ten zawód także od strony kosztów. Patrzyłem na ojca, który tragicznie rozstawał się z zawodem: przeżył bardzo ciężki wypadek u szczytu swoich możliwości. To go odsunęło praktycznie na zawsze od życia zawodowego. I widziałem, ile go to kosztuje. Widziałem też, jak moja matka się nim zajmuje – jak mu jest pocieszeniem, a jednocześnie skupia na sobie całe nieszczęście tego, co się stało. I pamiętam, jak po wypadku ojciec dostał rolę w filmie Wojciecha Hasa „Sanatorium pod Klepsydrą” na podstawie prozy Schulza, gdzie grał tego mitycznego Schulzowskiego ojca. Zobaczyłem później ten film, zobaczyłem swojego ojca i stwierdziłem, że ja nie znam tego człowieka… Wychowałem się z nim, obok niego, miał różne nastroje, humory, ale jak zobaczyłem tę postać, to, co w niej „sprzedał”, kim jest, jaką ma wrażliwość, przeżyłem szok.

 

Magdalena Felis: Tak bardzo zmienił się do tej roli, czy to rola wyciągnęła z niego coś, czego pan nie znał?

Marek Kondrat: To jest najtrudniejsze pytanie dla aktora. Trzeba wielu lat zmian kostiumów, żeby zadać sobie pytanie, kim naprawdę jestem. Czasem mówią nam o tym najbliżsi, jeżeli nam mówią. Bo dla nich jesteśmy trochę rozwikłani, obnażeni w sytuacjach domowych, ale wciąż z ogromną tajemnicą. Niewielu z nas zostaje poddanych takim próbom, żeby nagle grać kogoś zupełnie innego, ale jak ktoś bardzo celnie powiedział: aktorami jesteśmy wszyscy z wyjątkiem paru dobrych komediantów. Każdego roku pod szkołami teatralnymi ustawiają się kolejki ludzi, którzy chcą zostać aktorami, czyli chcą stawać się kimś, kim nie są. To jest wielka zagadka.

 

Magdalena Felis: Pan teraz woli być tym, kim jest – dobrze rozumiem?

Marek Kondrat: O tak! Opuszczając swój zawód na rzecz wina, nie wyobrażałem sobie, że będę poszukiwał smaków, bukietów, zmysłów. Chodziło mi raczej o ten styl życia, o powtarzalność, o to, że o tej samej porze coś się robi. Stale! Nie miałem tego nigdy poza tym, że kurtyna szła o 19 w górę, nigdy nie miałem poczucia powtarzalności zdarzeń. Zwykle robiło się wszystko w pędzie, a pęd jest rzeczą straszną. Nasza ojczyzna jest złożona z pędu, a mnie jest potrzebny spokój, bo go od dziecka nie miałem. Zawsze był skurcz żołądka ze strachu, z tremy, z tego, czy ojciec będzie zadowolony, czy wróci nietrzeźwy. To są skurcze.

 

Więcej przeczytacie w najnowszym numerze magazynu „Uroda życia”. W kioskach od 9 grudnia.

 

Zuza Krajewska/LAP AM
Fot. Maria Sadowska, Uroda Życia, styczeń 2016

 

Polecamy też: Robert Biedroń o swoim ślubie: Będzie hucznie! Piętrowy tort, przyjaciele, muzyka i koniecznie drag queen i ABBA!​

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…