Monica Lewinsky Bill Clinton
Fot. Getty Images / Handout
ARCHIWUM VIVY!

Monica Lewinsky wciąż walczy z traumą. Zapłaciła wysoką cenę za romans z Billem Clintonem

Jak potoczyło się jej życie po opuszczeniu Białego Domu?

Jakub Biskupski 8 grudnia 2021 18:00
Monica Lewinsky Bill Clinton
Fot. Getty Images / Handout

Ponad dwadzieścia lat temu nazwisko Moniki Lewinsky stało się synonimem skandalu. O romansie Billa Clintona ze stażystką z Białego Domu mówił cały świat. Byłego prezydenta USA szybko oczyszczono z zarzutów, więc zachował silną pozycję w polityce, ale Lewinsky do dziś zmaga się z traumą i zespołem stresu pourazowego. W 2019 roku przyznała, że ta relacja na zawsze zmieniła jej życie. Dziś chce, aby jej historia była ostrzeżeniem dla innych kobiet. „Czułam się okropnie. Bałam się. Byłam tym wszystkim upokorzona. Bałam się o swoją rodzinę. Nadal kochałam się w Billu i miałam poczucie odpowiedzialności”, mówiła. Przypominamy kulisy jednego z najgłośniejszych skandali w historii Stanów Zjednoczonych! Teksty Jakuba Biskupskiego ukazały się w magazynach VIVA! w maju 2014 roku oraz w kwietniu 2018 roku.

Monica Lewinsky i Bill Clinton. Skandaliczny romans

„Nadszedł czas, by spalić beret i pogrzebać błękitną sukienkę” – tak Monica Lewinsky zaczęła swoje zwierzenia na łamach „Vanity Fair” w 2014 roku. „Głęboko żałuję tego, co wydarzyło się pomiędzy mną a prezydentem Clintonem. Powtórzę to: Głęboko. Żałuję. Tego. Co. Się. Wydarzyło”, dodała. Materiał „Wstyd i przetrwanie” reklamowany był jako jej ostateczne rozliczenie się z przeszłością. W napisanym w pierwszej osobie tekście bohaterka słynnej „afery rozporkowej” tłumaczy, jak naprawdę wyglądały jej relacje z ówczesnym prezydentem USA Billem Clintonem, co skłoniło ją do kolejnych medialnych zwierzeń i jak potoczyło się jej życie po opuszczeniu Białego Domu. 

Mimo, że ten jeden z najgłośniejszych skandali erotyczno-politycznych naszych czasów wybuchł w 1998 roku, okazuje się, że to wciąż bardzo nośny temat. Wydawcy „Vanity Fair” szacują, że sprzedaż czerwcowego wydania – wersji papierowej i cyfrowej magazynu – zwiększy się o przynajmniej 20 procent. O tym, jak duży wydźwięk miał esej Moniki Lewinsky, świadczy też fakt, że wszystkie liczące się media zabrały głos w tej sprawie. Zmienił się tylko sposób postrzegania byłej stażystki.

Wtedy nazywali ją „kobietą fatalną”, „nimfomanką”, która zniszczyła życie i karierę żonatego mężczyzny. Dziś, po lekturze tekstu w „Vanity Fair”, w większości materiałów jest przedstawiana jako ofiara. Najpierw opętanego żądzą polityka, później jego bezlitosnej administracji. 

Monica Lewinsky
Fot. DOD / Handout

„Niewłaściwe relacje”

Szczegóły pożycia Clintona i Lewinsky poznaliśmy dzięki wnikliwemu śledztwu prokuratora Kennetha Starra. Wiadomo, że między 1995 a 1997 rokiem, kiedy Monica była na stażu w Białym Domu, doszło między nimi do dziewięciu zbliżeń. Chodziło o seks oralny. Jednym z dowodów w sprawie była słynna już niebieska sukienka marki GAP pobrudzona nasieniem polityka – to ją chciała symbolicznie pogrzebać, godząc się na materiał w „Vanity Fair”. A teraz dzięki temu tekstowi wiemy też, jak wyglądały ich „pozałóżkowe” relacje.

„Tak, mój przełożony wykorzystał swoją przewagę nade mną. Ale zawsze, przy każdej okazji powtarzam i będę powtarzała, że to był świadomy związek”, pisała. Flirtowali ze sobą, wręczali sobie prezenty. Oboje zdawali sobie sprawę z konsekwencji tego romansu. „Sugestie, że to ja go wykorzystałam, pojawiły się dopiero wtedy, kiedy jego administracja zrzuciła całą winę na mnie, by chronić prezydenta”, dodała. 

Lewinsky na romansie z Billem Clintonem mogła zarobić fortunę. Przyznała, że nawet teraz wciąż zgłaszają się do niej ludzie, którzy proponują olbrzymie pieniądze za ujawnienie nowych szczegółów ich znajomości. Są to kwoty sięgające 10 milionów dolarów. Monica zawsze jednak mówi „nie”. „To nie byłoby w porządku”, tłumaczy. Do tej pory publicznie mówiła o ich relacji tylko kilka razy.

W 1999 roku napisała razem z Andrew Mortonem książkę, w której próbowała przedstawić swoją wersję wydarzeń z Białego Domu. Zainkasowała za nią około pół miliona dolarów. Za dwa razy większą gażę przyjęła też zaproszenie Barbary Walters do jej programu. Talk-show obejrzało 70 milionów Amerykanów! Lewinsky została prawdziwą gwiazdą. „To paradoks. Jestem znana z robienia rzeczy, z których nie chciałam być znana”, przyznała wtedy. Mimo to próbowała wykorzystać swoje pięć minut sławy.

Czytaj także: „Tak bardzo bolało. Nie mogłam uwierzyć, że mnie okłamał”, ujawnia Hillary Clinton

Monica Lewinsky
Fot. Getty Images

Życie po skandalu

We wrześniu 1999 roku pod szyldem The Real Monica zaczęła sprzedawać zaprojektowane przez siebie torebki. Kilka miesięcy później została twarzą firmy produkującej środki odchudzające. Umowa opiewała na milion dolarów, ale ostatecznie Lewinsky zainkasowała „tylko” 300 tysięcy. Po przeprowadzce do Nowego Jorku często można ją było spotkać na bankietach dla tamtejszej socjety. Zaczęła też współpracę z brytyjskim kanałem Channel 5. Dostała nawet własny program – „Monica’s Postcards”, w którym prezentowała amerykańskie trendy. 

W 2002 roku wystąpiła w jednym odcinku serii „American Undercover” w HBO. Wtedy, podczas rozmowy z osobami siedzącymi na widowni, Lewinsky dowiedziała się, że wciąż jest postrzegana przez pryzmat swoich seksualnych dokonań. „Jedna z osób zapytała ją, jak to jest być królową »loda«. Monica była zdruzgotana”, wspominał jej znajomy. Przez kolejne dwa lata próbowała jeszcze walczyć z tą łatką, tłumacząc, że w chwili nawiązania romansu była bardzo młoda, a Clinton naprawdę ją pociągał i fascynował. Niestety, te starania nie przyniosły żadnego rezultatu. W 2005 roku uciekła przed medialnym szumem do Londynu. 

Wytrwała tam raptem dwa lata. Po skończonych studiach na wydziale psychologii społecznej prestiżowej London School of Economics, bez zbędnego rozgłosu wróciła do Nowego Jorku. Jej agentka mówiła, że w tamtych czasach Monica wręcz obsesyjnie unikała towarzystwa. Zamieszkała z matką w jej apartamencie na Manhattanie. Nie chodziła na imprezy, nie paradowała po centrach handlowych. Paparazzi najczęściej spotykali ją podczas samotnych spacerów po mieście. Czasami towarzyszył jej przyjaciel, aktor Alan Cumming.

„Lewinsky marzy o przeprowadzce na wieś. O stałej pracy. O mężczyźnie, z którym mogłaby założyć rodzinę. O świętym spokoju”, pisał „Daily Mail”. Niestety, po raz kolejny z jej planów nic nie wyszło. Ostatnie jej stałe zajęcie? Etat w Pentagonie, który dostała w 1997 roku. Związki? Poznawała różnych mężczyzn. Znajomi umawiali ją na randki w ciemno, szukała miłości w Internecie. Ale żadna z tych znajomości nie okazała się poważna. Najdłuższy związek – z filmowcem Mickiem Reedem – przetrwał według znajomych Moniki tylko kilka miesięcy. „Niepoprawna romantyczka. Tak, to cała ja. Jestem bardzo, bardzo do wzięcia”, żartowała w wywiadzie dla „New York Magazine”.

Jedyna ofiara?

Po publikacji eseju Lewinsky nie tylko liberalni komentatorzy są zgodni, że wydarzenia z 1998 roku obnażyły obłudę obywateli USA. „Demokraci poświęcili Monicę, próbując wybielić prezydenta. Zrobili z niego marionetkę w jej rękach. A może ustach?”, pisał jeden z blogerów. „Lewinsky nie tylko uwiodła prezydenta kraju, ale chciała też zniszczyć jego idealne małżeństwo. Wszystko po to, by zaspokoić swoje chore żądze”, taki jej wizerunek stworzyli doradcy Clintona. Media dotarły też do korespondencji Hillary Clinton z przyjaciółką, w której żona polityka pisała o Monice, że jest „narcystyczna i obłąkana”.

„Kiedy się o tym dowiedziałam, moją pierwszą myślą było to, że mam szczęście”, tak Lewinsky odniosła się do tych słów. Hillary, znana z mocnego charakteru, potraktowała kochankę męża bardzo łagodnie. „Może wynika to z tego, że sama czuła się winna jego zdrady?”, spekuluje dalej Monica. Dziennikarze też zwrócili uwagę na ten fragment. „Publicznie zganiła męża za »obrzydliwe zachowanie«. Ale nie odeszła od niego. Tak było za każdym razem, gdy był oskarżany o zdradę”, przypomina Joanna

Weiss z „Boston Globe”

Dostało się także czołowym amerykańskim feministkom. Kilka godzin po tym, jak romans Clintona z Lewinsky wyszedł na jaw, wzięły w obronę... prezydenta i ostrze krytyki skierowały przeciwko jego młodej stażystce. Pisarki Erica Jong i Katie Roiphe nazwały ją „niezbyt bystrą kobietą”, a nawet „niezbyt ładną”. Inna pisarka, Nancy Friday, zasugerowała, że następnym szczeblem w karierze Lewinsky powinno być „wynajmowanie swoich ust na godziny”. „Po tym całym zamieszaniu, które wywołała, może liczyć na wielomilionowe kontrakty i status „najbardziej poszukiwanej kobiety na świecie”. Nieźle jak na kogoś, kto ledwie umie pisać”, ironizowała Susan Estrich odpowiedzialna za kampanie wyborcze demokratów.

To tylko niektóre z bardzo dosadnych wypowiedzi na temat Moniki. „Dziwi mnie, że wtedy tak niewiele osób widziało w niej ofiarę. Przecież to prezydent był seksualnym drapieżnikiem. Wykorzystał swój status, naiwność młodej podwładnej, jej zauroczenie jego osobą. Fakt, że był pasywny w ich fizycznej relacji, niczego nie tłumaczy”, grzmiał republikański senator Rand Paul. 

Pokuta za grzechy

W swoich zwierzeniach Lewinsky dużo pisała o publicznym upokorzeniu, społecznym wykluczeniu i niezdrowych emocjach, jakie wciąż wzbudza. „Ludzie myślą, że dostaję pieniądze od prezydenta Clintona. Że to dlatego zniknęłam na 10 lat z życia publicznego. To nieprawda. Nie dostałam od niego ani centa”, tłumaczyła. Miliony, które zarobiła po ujawnieniu romansu, wydała na spłatę kosztów sądowych i prawników – za krzywoprzysięstwo groziło jej nawet 30 lat odsiadki.

Kiedy chciała rozpocząć normalne życie, nikt nie chciał jej zatrudnić. „Zawsze okazywało się, że nie jestem odpowiednią kandydatką na dane stanowisko”, mówiła. Oczywiście chodziło o ryzyko nadmiernego zainteresowania ze strony mediów. Na pytanie, z czego żyje, odpowiada, że z doraźnych projektów. Finansowo pomaga jej też rodzina. Czy teraz, po publikacji materiału w „Vanity Fair”, jej życie się zmieni? Po latach walki z wiatrakami Monica wciąż w to wierzy. Chce odzyskać swoje nazwisko, które przez te wszystkie lata najczęściej kojarzyło się ludziom z seksem oralnym.

Co więcej, Lewinsky była nawet sprawczynią minirewolucji seksualnej pod koniec lat 90. Wtedy fellatio, czyli potocznie „laska”, stało się nagle czymś złym, wstydliwym. Kobieta, która tak zaspokaja mężczyznę, jest zła i podstępna, a on w jej ustach staje się ubezwłasnowolniony! W butikach sprzedawano koszulki, na których było jej zdjęcie z białą plamą nad ustami. Podpis: „To nie mleko!” odwoływał się do słynnej kampanii społecznej „Masz mleko?” zachęcającej młodzież do jego picia. „Myślę, że Monica mimowolnie stała się gwiazdą popkultury. Jak Andy Warhol czy Che Guevara. Czas, by w końcu odzyskała kontrolę nad swoim wizerunkiem”, pisał Mike Lupica z „New York Daily News”. 

Czytaj także: „Romans z Moniką Lewinsky nie był nadużyciem władzy”

Monica Lewinsky
Fot. Rex Features/East News

Monica Lewinsky. Co robi 20 lat po skandalu?

W ciągu dwudziestu lat często myślała o tym, co by było, gdyby „to” wydarzyło się teraz, w erze akcji #metoo. Czy zwolennicy Clintona mieliby tyle odwagi, by oskarżać ją o całe zło? Czy organizacje kobiece stanęłyby w jej obronie? Mimo że od „afery rozporkowej”, czyli romansu stażystki z prezydentem USA, minęło wiele lat, Monica Lewinsky wciąż walczy z traumą. I zastanawia się, dlaczego tylko ona zapłaciła za romans tak wysoką cenę.

Nie ma w sobie żalu. Nie chce się też na nikim mścić, zresztą nigdy nie chciała. Nawet teraz, gdy taką popularnością cieszy się akcja #metoo, Monica Lewinsky nie zamierza się wybielać ani stawiać tylko w roli ofiary. A mogłaby! Bo to przecież szczegóły jej intymnego życia śledczy zdecydowali się opublikować w internecie. To ją przetrzymywali agenci FBI i, grożąc prawie 30-letnim wyrokiem, wymuszali kolejne zeznania. Nie pozwolili jej nawet zadzwonić do adwokata! Prezydent Bill Clinton, jej były kochanek, mówił o niej publicznie „ta kobieta”, a jego żona Hillary, która podkreśla, że walczy o prawa kobiet, w rozmowach ze znajomymi nazywała Lewinsky „mitomanką” i określiła jako osobowość narcystyczną. Sugerowała też, że to młoda stażystka na siłę uwiodła polityka, wręcz zmusiła go do seksualnych kontaktów.

„Dotknęło to też wszystkich moich bliskich. Moja mama szantażowana przez służby, musiała opowiadać o wszystkich moich sekretach. Mój tata przeżył szok, gdy funkcjonariusze, w jego obecności pobierali moje odciski palców. Traktowali mnie jak przestępczynię!”, wspominała Lewinsky. Jeszcze gorzej było po przesłuchaniach. Cały świat dyskutował, oceniał zachowanie młodej stażystki.

Gdziekolwiek się pojawiła, ludzie mieli już wyrobione zdanie na jej temat. „Teksty w stylu: »to ta, która zaspokajała prezydenta« były tymi łagodniejszymi. Kiedyś, podczas nagrania, ktoś z widowni nazwał mnie królową seksu oralnego… Trudno było to wszystko wytrzymać”, opowiadała. To całe zamieszanie mocno odbiło się na jej zdrowiu. Przez lata pozostawała pod stałą opieką psychologów i psychiatrów.

Nie zasługiwała na #metoo

„Przeszłam kilkanaście terapii. Mam stwierdzony zespół stresu pourazowego”, napisała Lewinsky w tekście, który opublikował magazyn „Vanity Fair” w 2018 roku. Wszystko dlatego, że poza najbliższymi nie mogła liczyć na żadne inne wsparcie. Przyznała, że co prawda dostawała listy od osób z całego świata, nikt jednak nie wystąpił w jej obronie publicznie. Działające wtedy organizacje feministyczne były zachwycone polityką Clintona, więc po ujawnionym skandalu albo decydowały się nie komentować tej sytuacji, albo stawały po stronie prezydenta.

Pisały, że Lewinsky „miała cel i było nim uwiedzenie prezydenta”, podczas śledztwa oceniały, że „to siły wrogie Clintonowi uknuły ten spisek”, a po wszystkim zastanawiały się, czy „ta afera nie zaszkodzi demokratom”. W ogóle nie zauważały w tej całej sytuacji dramatu Moniki! I ignorowały głosy pozostałych ofiar Clintona – Pauli Jones, którą wykorzystywał, gdy był jeszcze gubernatorem stanu Arkansas, czy Kathleen Willey, która oskarżyła go o molestowanie podczas jego pierwszej prezydenckiej kadencji. Na szczęście teraz ta sytuacja się zmieniła. Niedawno jedna ze znanych aktywistek działających na rzecz ruchu #metoo przyznała, że w 1998 roku kobiety nie stanęły na wysokości zadania. „Przeprosiła mnie, że nie mogłam na nie liczyć”, zdradziła Lewinsky.

Fatalne zauroczenie i zdrada przyjaciółki

Samego romansu Clintona z Lewinsky nikomu nie trzeba chyba przypominać. Młoda stażystka zakochała się w „przełożonym”. Pech chciał, że był to prezydent USA, czyli najpotężniejszy człowiek na świecie. Kiedy prawda o ich relacji wyszła na jaw, polityk publicznie stwierdził, że nie utrzymywał stosunków seksualnych z „tą kobietą”. Przyłapany na kłamstwie – dowodem była między innymi plama z jego nasienia na słynnej niebieskiej sukience Moniki – zasłaniał się tłumaczeniem, że miłość francuska nie może być przecież nazywana stosunkiem seksualnym. 

„Przez te wszystkie lata na każdym kroku podkreślałam, że nie byłam ofiarą. Zakochałam się w dużo starszym od siebie mężczyźnie, ale czułam, że ze wzajemnością. Obdarowywaliśmy się prezentami, dużo rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, mieliśmy jakieś plany”, opowiadała. Kiedy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, wystraszony Clinton próbował odseparować od siebie kochankę. A to wywołało jeszcze większą panikę u Moniki. Zdesperowana, bojąca się odrzucenia, opowiedziała o wszystkim koleżance, z którą pracowała w Pentagonie. 

Bliską powierniczką Lewinsky w Białym Domu była Linda Tripp. Pomimo że Panie dzieliło 20 lat różnicy szybko złapały ze sobą przyjacielski kontakt. Młoda stażystka na tyle zaufała starszej koleżance iż pewnego razu zwierzyła się jej, że romansuje z prezydentem USA, Billem Clintonem. Linda stwierdziła, że nie jest to zwykły romans, który da się przemilczeć, tylko poważna sprawa państwowa. W efekcie zaczęła nagrywać wszelkie rozmowy telefoniczne z kochanką prezydenta, oczywiście robiła to w tajemnicy przed Lewinsky. To właśnie Linda przekonała Monicę Lewinsky, aby nie prała słynnej niebieskiej sukienki, którą miała na sobie podczas zbliżeń z Billem Clintonem, tylko zachowała ją z plamą po spermie prezydenta USA.

Na początku 1998 roku, gdy już miała nagrane wystarczająco dużo materiału (22 godziny), przekazała taśmy prawnikowi i członkowi Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych, Kennethowi „Kenowi" Starrowi. W ten sposób przyczyniła się do wybuchu największego skandalu obyczajowego w USA. Kenneth z kolei dzięki zajęciu się sprawą zdobył międzynarodowy rozgłos oraz awansował po szczeblach kariery. W końcu raport, który przygotował doprowadził do wszczęcia procedury impeachmentu (z ang. "postawienia w stan oskarżenia") Billa Clintona. Co ciekawe, początkowo Linda Tripp miała inny plan na upublicznienie romansu przyjaciółki z prezydentem USA. Otóż zamierzała napisać książkę o tym, co działo się w Białym Domu.

Po opublikowaniu kontrowersyjnego raportu przez Kennetha, agenci FBI natychmiast rozpoczęli śledztwo. Jako dowody w sprawie posłużyły nagrania Lindy Tripp i poplamiona, niebieska sukienka. Impeachmentu niestety nie udało się przeprowadzić do końca. Linda Tripp nie poniosła żadnych konsekwencji za potajemne nagrywanie. A wszystko dzięki współpracy ze służbami. Później oświadczyła, że zrobiła to dla dobra kraju, a z Moniką tak naprawdę nigdy się nie przyjaźniła. Lewinsky nie pozostała jej dłużna i przyznała, że od tamtego czasu nienawidzi Lindy Tripp. 

„Bardzo żałuję tego, co wydarzyło się między mną a prezydentem. Byłam za młoda, by zrozumieć konsekwencje naszych zachowań. Nie zdawałam sobie też sprawy, że ktoś, komu ufałam, będzie w stanie poświęcić mnie dla politycznej korzyści. Co sobie wtedy myślałam? Co myśleliśmy? Oddałabym wszystko, gdybym mogła cofnąć czas!”, pisała w „Vanity Fair” w 2014 roku. W kolejnym tekście, który magazyn opublikował niedawno, na 20. rocznicę tamtych wydarzeń, Lewinsky przyznała, że powoli zmienia swoje myślenie. Wcześniej tłumaczyła, że nie czuła się wykorzystana przez Clintona. Teraz jednak zaczyna zauważać, że prezydent, jako jej szef, nie był wobec niej uczciwy. Użył swojego stanowiska, by ją uwieść. 

„Był ode mnie 27 lat starszy, miał rodzinę. Myślę, że dużo lepiej rozumiał, w co się pakuje, niż ja w wieku 22 lat”, pisała. Dodała także, że ta zmiana to efekt kolejnej terapii, ale także większej świadomości wśród kobiet, o którą walczą aktywistki #metoo. 

Odzyskiwanie siebie

Błędy młodości kosztowały ją bardzo wiele. Wciąż za nie płaci. Była chyba pierwszą osobą w historii internetu, która doznała globalnego upokorzenia. Wszystko dlatego, że Starr zdecydował się upublicznić swój raport z jej dokładnymi zeznaniami. Nie jest prawdą, że na „aferze rozporkowej” zarobiła miliony. „Dostałam kilka naprawdę intratnych propozycji, by napisać wspomnienia. Za gigantyczne pieniądze, powyżej 10 milionów dolarów, ale czułam, że nie powinnam tego robić”, przyznała.

Zawodowo też nie mogła rozwinąć skrzydeł. Chodziła na rozmowy kwalifikacyjne, ale większość kończyła się w chwili, gdy ludzie rozpoznawali, kim jest. „Miałam wrażenie, że często zapraszali mnie tylko po to, by się upewnić, że to na pewno ja”, zdradziła. „Na jednym z takich spotkań poproszono mnie o załatwienie pisma od Clintonów, w którym stwierdzą, że nie mam wobec nich żadnych zobowiązań. Ten pracodawca był uzależniony od państwowych funduszy, a przecież Hillary Clinton mogła wygrać wybory prezydenckie”, dodała.

Współpracowała z kilkoma start-upami, sama też próbowała rozkręcić własne firmy. Sprzedawała między innymi zaprojektowane przez siebie torby, reklamowała środek na odchudzanie, a dla brytyjskiego kanału telewizyjnego Chanel 5 przygotowała cykl reportaży „Pocztówki Moniki”. W 2003 roku prowadziła „Randkę w ciemno” dla Fox Television Network. Wścibscy paparazzi i niezdrowe zainteresowanie mediów nie pozwoliły jej jednak zagrzać nigdzie miejsca na dłużej. Żyje na walizkach, kursując między Los Angeles, Nowym Jorkiem, Portland i Londynem. I to właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii skończyła studia na wydziale psychologii. 

O swoich związkach z mężczyznami Lewinsky nie chce nic mówić. W jednym z tekstów napisała tylko, że chodzi na randki, ale przez „aferę rozporkową” jest szalenie uważna na punkcie swojej prywatności. „Kiedyś, niecałe dwa lata po przesłuchaniach, poszłam z partnerem na mecz bejsbola. Mieliśmy miejsca przy samym boisku. I nagle dotarło do mnie, że sama wystawiam się wszystkim fotoreporterom na stadionie. Mężczyzna, z którym byłam, miał żonę, byli co prawda w separacji, ale oczami wyobraźni widziałam już całą tę medialną lawinę... Po prostu uciekłam stamtąd”, zdradziła. Oczywiście spotykała też facetów, którzy chcieli ją tylko wykorzystać. Potraktować jak trofeum. „Na szczęście nie było ich wielu. A ci pozostali, każdy z nich pomógł mi odnaleźć jakąś część siebie po tym, jak rozsypałam się na kawałeczki w 1998 roku. Zawsze będę im wdzięczna!”, pisała.

Czytaj także: Hillary i Bill Clinton: wybaczyła mu zdradę, o której mówił cały świat 

Monica Lewinsky
Fot. East News

Ku przestrodze

Przez te 20 lat bardzo się zmieniła. Dojrzała, bo nie dość że na własnej skórze doświadczyła, jak brutalny jest świat polityki i mediów, to jeszcze wyszła z wojny zwycięska. I mimo że nie chciała zarobić na swojej historii, postanowiła ją wykorzystać, by przestrzec innych. Lewinsky nie unika publicznych wystąpień.

Podczas konferencji TED, na której wystąpiła w 2015 roku, przyznała, że wtedy, w styczniu 1998 roku, straciła reputację i godność. „Ale nie tylko. Byłam blisko tego, by stracić i życie. W wieku 22 lat zakochałam się w swoim szefie. Dwa lata później spotkały mnie przerażające konsekwencje tego kroku”, przyznała. Kiedy cały świat dyskutował o jej moralności, ona poważnie myślała o samobójstwie. „Ludzie mówili, że jestem puszczalską szmatą, dziwką. W internecie określali mnie najgorszymi epitetami. Tak jakby wszyscy zapomnieli, że ta dziewczyna, o której piszą, to człowiek z krwi i kości, ktoś, kto ma też duszę”, opowiadała ze sceny. 

Takim momentem przełomowym była tragiczna śmierć studenta Tylera Clementiego w 2010 roku. Chłopak skoczył z mostu po tym, jak jego współlokator z akademika nagrał i rozpowszechnił w internecie nagrania, na których widać Tylera całującego się z innym mężczyzną. „Doskonale wiedziałam, co czuł. Zalała go fala hejtu, a nikt nie stanął w jego obronie. Dzisiejszy świat jest tak skonstruowany, że najlepiej klikają się najbardziej paskudne, upokarzające historie. A upokorzenie ma swoją cenę. Najczęściej tę tragiczną”, przestrzegała. Od tego czasu aktywnie działa na rzecz osób dyskryminowanych czy szykanowanych w sieci. 

Monica wie, że świat nigdy o niej nie zapomni. Pogodziła się już z tym. Zawsze, czy to w politycznym, czy prywatnym kontekście, jej nazwisko będzie związane z Clintonami. Nawet teraz republikanie regularnie przywołują „aferę rozporkową”, by obnażać hipokryzję demokratów. Zdaje sobie też sprawę, że przejdzie do historii jako osoba, która na nowo „wypromowała” seks oralny. „Kiedy moje przesłuchania zostały upublicznione, w setkach tysięcy domów rodzice musieli odbyć ze swoimi pociechami poważną rozmowę na te tematy. Często szybciej, niż zakładali”.

Czy czuje się winna? „Nie, bo moje uczucia i zamierzenia były szczere, w przeciwieństwie do tego, co mówili później ludzie”, tłumaczyła. Jest żywym przykładem na to, że żadnego człowieka nie można określać przez pojedynczy błąd, który popełnił. I że, ferując wyroki, zawsze trzeba pamiętać, kto jest winny, a kto jest ofiarą.

Historia Moniki Lewinsky właśnie została przeniesiona na szklany ekran. Serial pt. „American Crime Story: Impeachment” opowiada o burzliwej relacji jaka łączyła ówczesnego prezydenta USA, Billa Clintona z młodą stażystką. W postać 22-letniej Lewinsky wcieliła się aktorka Beanie Feldstein, zaś Monica pełniła w serialu rolę producentki. Serial jest do obejrzenia na platformie Netflix.  

Czytaj także: Bill Clinton walczy z nowotworem? Niepokojące doniesienia mediów obiegły świat

Hillary Clinton, Bill Clinton
Fot. Getty Images

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…