Tomasz Lis kierował Newsweekiem od dekady, lecz wraz z końcówką maja jego kadencja jako redaktora naczelnego dobiegła końca. Czym dziennikarz zajmie się teraz? Kilka lat temu media obiegły informacje o jego poważnych problemach ze zdrowiem, a pomimo przebytych udarów zdecydował się przebiec maraton w Londynie, i na tym nie planuje poprzestać. Dodatkowo nadal pracuje nad swoimi prywatnymi projektami.
Tomasz Lis odchodzi z Newsweeka. Pożegnanie dziennikarza
Stanowisko redaktora naczelnego Newsweeka objął 26 marca 2012 roku. Tomasz Lis pełnił tą funkcję przez ponad dekadę, lecz jego kadencja dobiegła końca wraz z 24 maja 2022. Dziennikarz nie będzie też prowadził dłużej podcastu „Świat_PL”.
Były redaktor naczelny osobiście zabrał głos i opublikował pożegnanie. „Jest czas powitań i czas pożegnań. Serdecznie dziękuję moim koleżankom i kolegom z »Newsweeka« za dziesięcioletnią wspólną pracę, fascynującą przygodę w niezwykłych czasach. »Newsweek« jest w doskonałych rękach i ma przed sobą świetną przyszłość. Powodzenia” - napisał Tomasz Lis na Twitterze.
Jest czas powitań i czas pożegnań. Serdecznie dziękuję moim koleżankom i kolegom z Newsweeka za dziesięcioletnią wspólną pracę, fascynującą przygodę w niezwykłych czasach. Newsweek jest w doskonałych rękach i ma przed sobą świetną przyszłość. Powodzenia.💪👍
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) May 24, 2022
Rezygnacja z funkcji redaktora naczelnego nie oznacza jednak, że Tomasz Lis całkowicie zniknie z mediów i opuści dziennikarskie środowisko. Przypomnijmy, że w 2012 roku założył serwis internetowy NaTemat, którego obecnie jest współwłaścicielem. Stało się to jeszcze przed objęciem najwyższego stanowiska w Newsweeku. Projekt w tym roku obchodził swoje 10. urodziny.
Czytaj także: Joanna Chmielewska kochała papierosy, alkohol i hazard. I oczywiście pisanie
Tomasz Lis. Przebiegł maraton 22. miesiące po udarze
Nie sposób nie wspomnieć o problemach zdrowotnych Tomasza Lisa, z którymi dziennikarz jednak odważnie walczy i wielokrotnie udowodnił, że nie są w stanie stanąć mu na przeszkodzie. Dziennikarz od zawsze bardzo dbał o zdrową dietę i aktywność fizyczną, lecz w przeszłości przeszedł aż trzy udary mózgu. Wszystko zaczęło się w 2015 roku w Rotterdamie. „W ręce miałem bilet, który mi wyleciał, i ta ręka zaczęła wykonywać jakieś przedziwne ruchy. Jak mi lewa ręka zaczęła klepać w prawe ramię, a potem sięgać do prawej kieszeni spodni, to nie wiedziałem, czy zwariowałem, czy mi się to śni, czy może zasłabłem i to są jakieś omamy. Nie byłem w stanie w żaden sposób tego zinterpretować” - opowiadał Michałowi Figurskiemu. Wówczas przeszedł pierwszy udar.
Najgorsze jednak miało nastąpić cztery lata później. Dziennikarz źle poczuł się w trakcie wyjazdu służbowego. Będąc na stacji benzynowej z kolegą, nagle stracił kontrolę nad swoim ciałem i mową. Tak Tomasz Lis wspominał ten dzień w Radiu Zet: „Dzień był zwykły. Jechaliśmy do Olsztyna, miałem zrobić wywiad z sędzią Juszczyszynem. Powiedziałem: żebyśmy nie zaczynali od próśb, to chodźcie, jeszcze się kawy napijemy. Był 10 grudnia. To zawsze się pamięta (...) Udar jest specyficznym doznaniem, bo nie boli. Człowiek czuje jakby ciało się od niego oddzielało.”
Były redaktor naczelny Newsweeka musiał przejść długą rehabilitację. Kolejny udar przyniósł za sobą poważniejsze skutki, m.in. zaburzenia mowy. Według lekarzy mógł być to nawet trzeci raz. Tomasz Lis jednak wspomina pierwszy udar jako ten bardziej traumatyczny, choć medycznie stanowił dużo mniejsze niebezpieczeństwo.
Sprawdź również: Ojciec Meghan Markle trafił do szpitala. „Prawdopodobnie doznał rozległego udaru mózgu”
Tomasz Lis, VIVA! 2007
Pomimo problemów dziennikarz nie zrezygnował ze swojej ogromnej pasji, jaką są maratony. Godnym podziwu jest jego start w Maratonie Londyńskim, zaledwie 22 miesiące po przebytym udarze. „Sześć i pół roku po moim pierwszym udarze, przebiegłem swój pierwszy wielki maraton. Wygrałem maraton w Londynie w kategorii 55+ trzy udary. Serio - po prostu skończyłem. Czas - ciut krócej niż wieczność. Prawdziwy maraton to były ostatnie 22 miesiące. Dziś był tylko finał” - pisał wówczas w mediach społecznościowych.
6,5 roku po moim pierwszym udarze, przebieglem swoj pierwszy wielki maraton. Wygrałem Maraton w Londynie w kategorii 55+ trzy udary. Serio - po prostu skończyłem. Czas- ciut krócej niż wieczność. Prawdziwy maraton to były ostatnie 22 miesiące. Dziś był tylko finał. pic.twitter.com/uFaRXAiiPm
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) October 3, 2021
„Oczywiście, miałem pewne obawy o swoje zdrowie, ale bardziej obawiałem się niezrobienia tego, niż zrobienia. Chodziło o to, żeby zmusić się, zmobilizować, przełamać pewną traumę i dzięki temu biegowi to się udało. Dużą część tego bagażu mogłem w końcu z siebie zrzucić” - mówił Tomasz Lis w rozmowie z Faktem, wyznając również, że jego lekarze nie byli zachwyceni pomysłem startu w maratonie. Sugerowano mu, aby nie próbował ścigać się z innymi uczestnikami.
On sam odczuwał niepokój związany z możliwymi scenariuszami… „Po udarze człowiek ma nieustanne obawy. To nie jest już ta sama sprawność, co kiedyś. Lewą rękę mam niesprawną, słabszą o piętnaście procent. Zachowałem w niej siłę, ale jest coś takiego jak mała motoryka. (...) Życie przypomina codziennie, na różne sposoby, że nie jest tak jak było, ale tym bardziej miałem potrzebę, aby w ramach swoich możliwości, pokonać ten dystans. Puenta, która się nasuwa mówi, że człowiek nie jest wszechmocny, ponieważ są siły natury, z którymi się zderzamy jak z tsunami i nie mamy na nie wpływu.”
Na tym Tomasz Lis nie ma jednak zamiaru poprzestać. Dziennikarz ma w planach wzięcie udziału w maratonie w Chicago w październiku bieżącego roku. Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za kolejne życiowe wyzwania!
Sprawdź również: Ozzy Osbourne zmaga się z chorobą Parkinsona: „Moje nogi odmawiają posłuszeństwa"
Tomasz Lis, VIVA! 2007