Joanna Kurowska, Viva! marzec 2011
Fot. Mateusz Stankiewicz/AF Photo
O TYM SIĘ MÓWI

Joanna Kurowska: „Przyszło mi rodzić martwe dziecko” 

Aktorka o dramatycznych doświadczeniach i decyzji TK

Olga Figaszewska 29 października 2020 09:46
Joanna Kurowska, Viva! marzec 2011
Fot. Mateusz Stankiewicz/AF Photo

Joanna Kurowska w poruszającym wpisie odpowiedziała o dramacie, który przeżyła przed laty. Aktorka zdobyła się na tak szczere wyznanie po decyzji TK w sprawie aborcji. Swoim wpisem, gwiazda wyraziła solidarność z kobietami. Jej wpis chwyta za serce... „Nic nie jest w stanie równać się bólem, upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam, że nie będzie żyło”, napisał Joanna Kurowska.

Joanna Kurowska o stracie dziecka i wsparciu dla Strajku Kobiet

Po raz pierwszy zdecydowała się podzielić bolesnym wspomnieniem. W mediach społecznościowych Joanna Kurowska opisała swoją osobistą tragedię. Przeszła przez piekło. Aktorka straciła dziecko.

„Groza. To jedyne słowo, jakim mogę określić stan, w którym przyszło mi rodzić martwe dziecko. Jeszcze dzisiaj trudno mi o tym mówić. W piątym miesiącu odeszły mi wody płodowe. Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu, szprycowana antybiotykami, wciąż modląc się, aby napłynęły. Ale one nie napływały. Niczego mi nie oszczędzono. Młody lekarz stwierdził, żrąc bułkę z szynką, i patrząc beznamiętnie w monitor USG, że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury, jeśli chcę następne urodzić zdrowe ”, napisała Joanna Kurowska.

Ostatnie wydarzenia w kraju skłoniły aktorkę do tego, by odważyła się na takie wyznanie. Traumatyczne wspomnienia powróciły. Joanna Kurowska wyznała, że jest w niej gniew kobiet, które codziennie wychodzą na ulicę, by zawalczyć o swoją wolność.

„Dzisiaj wyrwałabym mu tę bułę wraz z jęzorem, bo jest we mnie gniew kobiet, co to wyszły na ulice. Jest we mnie wielki gniew. Ale wtedy umierałam po kawałku, tak, że nic ze mnie nie zostało. Nie oszczędzono mi niczego. Wróciłam na salę, gdzie matki szczebiotały do nowonarodzonych dzieci, a ja przerażona patrzyłam na swoje piersi nabrzmiałe od mleka, które czekały na dziecko, co to pewnie spłynęło gdzieś w prądach rzeki, której nazwy znać nie chcę”, podkreśliła.

Joanna Kurowska wyznała, że straciła córeczkę, której dała na imię Kasia.  „Za to znałam płeć dziecka. To była dziewczynka. Nie wiedziałam, co mogę dla niej zrobić. Pobłogosławiłam ją cicho i dałam jej imię. Miała na imię Kasia ”, mówiła.

Los nie oszczędzał aktorki. Gwiazda przeżyła śmierć męża, mamy, taty, kuzyna, przyjaciela, a niedawno pożegnała ukochaną siostrę.

„Ale nic, ale to nic nie jest w stanie równać się z bólem, utratą nadziei, upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam, że nie będzie żyło. Tym bardziej nie pojmuję, jak można świadomie skazywać na to inne kobiety. Jak inne kobiety, ubrane na biało, mogą w majestacie prawa, powołując się na wartość miłości do tych nienarodzonych odmawiać prawa miłosierdzia do żyjących Matek. Panowie w sukienkach, nie straszcie nas piekłem. Ja w nim byłam. Niczego się już dziś nie boję. Niczego. (...) Miłosierdzie. To coś o co proszę dla Polskich Kobiet. O Boże Miłosierdzie ”, napisała.   

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

GROZA. To jedyne słowo jakim mogę określić stan, w którym przyszło mi rodzić martwe dziecko. Jeszcze dzisiaj trudno mi o tym mówić. W piątym miesiącu , odeszły mi wody płodowe. Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu , szprycowana antybiotykami ,wciąż modląc się aby napłynęły . Ale one nie napływały. Niczego mi nie oszczędzono. Młody lekarz, stwierdził żrąc bułkę z szynką, i patrząc beznamiętnie w monitor USG - że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury, jeśli chcę następne urodzić zdrowe. Dzisiaj , wyrwałabym mu te bułę wraz z jęzorem, bo jest we mnie gniew kobiet co to wyszły na ulice. Jest we mnie wielki gniew. Ale wtedy umierałam po kawałku, tak że nic ze mnie nie zostało. Nie oszczędzono mi niczego. Wróciłam na salę, gdzie matki szczebiotały do nowo narodzonych dzieci a ja przerażona patrzyłam na swoje piersi nabrzmiałe od mleka, które czekały na dziecko , co to pewnie spłynęło gdzieś w prądach rzeki , której nazwy znać nie chcę. Za to znałam płeć dziecka. To była dziewczynka. Nie wiedziałam co mogę dla NIEJ zrobić. Pobłogosławiłam JĄ cicho i dałam jej imię. Miała na imię KASIA. Tyle mojej historii. Od tego czasu, spotkało mnie wiele. Przeżyłam śmierć męża, mamy , taty , kuzyna, przyjaciela, a trzy miesiące temu pochowałam ukochaną siostrę. Ale NIC ale to NIC nie jest w stanie równać się z bólem, utratą nadziei ,upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam , że nie będzie żyło. Tym bardziej nie pojmuję, jak można świadomie skazywać na to inne kobiety. Jak inne kobiety, ubrane na biało , mogą w majestacie prawa, powołując się na wartość miłości do tych nienarodzonych odmawiać prawa miłosierdzia do żyjących, Matek. Panowie w sukienkach, NIE STRASZCIE NAS PIEKŁEM. JA W NIM BYŁAM. Niczego się już dziś nie boję. Niczego. Fanatyków się boję. Tego jednego się może boję. A z nimi to jest tak jak powiedział genialny reżyser, scenarzysta i aktor angielski - RICKY GERVAIS, Fanatycy religijni kochają płody..... ale tylko do momentu, gdy taki płód okaże się gejem. MIŁOSIERDZIE. To coś o co proszę dla Polskich Kobiet. O BOŻE MIŁOSIERDZIE. #piekłokobiet #kobiety #protest #niemojejzgody #badzmysilne #kobietykobietom

Post udostępniony przez Joanna Kurowska (@joannakurowska_official)

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…