Wychowywał się za kulisami koncertów Breakoutu. Jak wyglądała relacja Tadeusza Nalepy z jego synem Piotrem? 
Fot. Jacek Kucharczyk / Forum
niezwykłe relacje

Wychowywał się za kulisami koncertów Breakoutu. Jak wyglądała relacja Tadeusza Nalepy z jego synem Piotrem? 

"Gdybym nie był synem Tadeusza Nalepy, to kto wie co, bym w życiu robił"

Dorota Falkowska 30 sierpnia 2023 15:45
Wychowywał się za kulisami koncertów Breakoutu. Jak wyglądała relacja Tadeusza Nalepy z jego synem Piotrem? 
Fot. Jacek Kucharczyk / Forum

Wspomina, że jego przedszkolem były kulisy sal i klubów koncertowych, a dorastanie w otoczeniu muzyki było wielkim przeżyciem. To on jako mały chłopiec był z ojcem na okładce płyty „Blues” z 1971 roku. Instrumenty otaczały Piotra Nalepę, odkąd tylko pamięta, był nastolatkiem, kiedy tata pokazał mu pierwsze akordy na gitarze. Od tamtej pory intuicyjnie szedł w ślady rodziców. Dziś syn Tadeusza Nalepy ma 59 lat i od wielu lat realizuje artystyczny testament rodziców, wykonując z zespołem Nie-bo piosenki Breakoutu. Jak wyglądało jego dzieciństwo i relacja z rodzicami? 

[Ostatnia aktualizacja treści na VUŻ 19.03.2024 r.]

Tadeusz Nalepa i Mira Kubasińska: rodzina, syn, relacja

W latach 60. Mira Kubasińska, Tadeusz Nalepa i grupa „Breakout” odkryli przed polskimi słuchaczami zupełnie nowy wymiar muzyki. Utwory takie jak „Gdybyś kochał mnie choć trochę”, „Poszłabym za Tobą”, „Na drugim brzegu tęczy” wspominane są z wielkim sentymentem do dziś. Muzyka Breakout po infantylnym polskim big-beacie była prawdziwą rewolucją na rynku i powiewem Zachodu. 

Nie byłoby tego zespołu bez wokalistki Miry Kubasińskiej i jej miłości z Tadeuszem Nalepą, świetnym kompozytorem i gitarzystą. Mira mówiła o sobie: „Nie jestem żadną artystką. Jestem zwyczajną babą, która kocha dom, swoich mężczyzn i babskie obowiązki”. Na scenie jednak wychodziła z niej artystka przez duże A i niewielu widziało w niej wtedy "zwykłą babę". 

Nalepa i Kubasińska pobrali się w 1964 roku, w Urzędzie Stanu Cywilnego w Wałbrzychu. Rok później na świat przyszedł ich syn Piotr, wtedy założyli także swój pierwszy zespół o nazwie Blackout, z którym grali popularne utwory z repertuaru The Beatles i The Rolling Stones. Pierwsze kroki na muzycznej scenie z pewnością przyniosły młodemu małżeństwu dużo satysfakcji i radości, ale nie zmieniły faktu, że im się nie przelewało. Mira i Tadeusz potrzebowali pieniędzy. Żeby zarobić na dobre instrumenty dla własnej kapeli i utrzymanie rodziny, Mira odbyła kilka wyjazdów do Anglii, gdzie występowała z zespołem „The London Beats". Dostała paszport tylko dlatego, że miała w Polsce męża i syna. Wielu łypało na te wycieczki zazdrosnym okiem, ale ona nie koloryzowała rzeczywistości, podkreślając, że gra głównie w pubach do piwa i frytek.

„Po moim powrocie z Anglii - Piotruś miał wtedy nieco ponad rok - tułaliśmy się z nim po hotelach, po barach mlecznych, bo na restauracje nie było nas jeszcze stać. Autobus, trasa, pod ręką cały czas grzałka do gotowania kaszki. Jeździł tak z nami aż do czasu pójścia do szkoły”, opowiadała Mira Kubasińska. Całe zarobione pieniądze odkładali na dobry sprzęt dla zespołu. Wysiłek się opłacił. Kiedy Tadeusz Nalepa z żoną wystartowali w 1968 roku jako Breakout, odnieśli niesamowity sukces. 

W pewnym momencie stali się tak rozpoznawalni, że Mira była tym mocno przytłoczona, czuła, że muzyka wchodzi z butami w jej życie prywatne i czas rodzinny. „Nie miałam chwili dla siebie, nie mogłam spokojnie wyjść na spacer z dzieckiem, nie mogłam wejść do sklepu, do restauracji, bo zawsze znaleźli się jacyś ciekawscy. Na dłuższą metę było to nie do zniesienia”.

Kiedy w 1968 roku małżeństwo wyjechało z zespołem na pół roku za granicę, zostawili syna u rodziny. Po powrocie 3-letni Piotruś ich nie poznał... W tamtym czasie Tadeusz Nalepa zaczął coraz częściej przekonywać żonę, aby bardziej niż na karierze, skupiła się na domu i rodzinie. Mira pragnęła jednak czerpać dla siebie i z macierzyństwa i z pracy na scenie, choć widziała, że rodzi to pomiędzy nią a mężem coraz więcej napięć. „Prawda jest taka, że choć Mira świetnie śpiewała, tylko dlatego była w zespole, że była moją żoną”, wyznał Nalepa w jednym z wywiadów. 

Zobacz też: Gdy umierał, wszyscy myśleli, że tylko żartuje. Tajemnica śmierci Jonasza Kofty pozostaje niewyjaśniona do dziś... 

Tadeusz Nalepa wraz z Mirą Kubasińską i synem Piotrem podczas próby, Opole, 1969. VII Festiwal Piosenki Polskiej

Wychowywał się za kulisami koncertów Breakoutu. Jak wyglądała relacja Tadeusza Nalepy z jego synem Piotrem? 
Fot. PAP/Ryszard Okoński

Piotr Nalepa: rozstanie rodziców

Wiedzieli, że między nimi nie dzieje się najlepiej, ale postanowili nie dać odczuć tego ich synowi. Przez jakiś czas udawali, że wszystko układa się dobrze, mieszkali w pięknym domu w podwarszawskim Józefowie, zaprojektowanym i zbudowanym przez lidera Breakoutu. "Małżeństwo wcześniej już się rozpadało, tylko byliśmy na tyle dojrzali, aby postanowić, że Piotrek – przynajmniej do matury – nie będzie się w tym orientował", opowiadał Nalepa. Ale Piotra rozczarowanie i żal po rozstaniu rodziców jednak nie ominęły. Choć Mira i Tadeusz rozstali się w 1980 roku, czyli w momencie, gdy ich syn miał 15 lat, on bardzo ten etap przeżył. 

"Mimo że miałem już naście lat, przyjmowałem to bardzo niedobrze i bardzo mocno przeżywałem. Bo wyobrażałem sobie, że oni będą zawsze razem. Niestety, tak się w przyrodzie dzieje, że ludzie się rozchodzą", wyznał Piotr Nalepa w wywiadzie dla gloswielkopolski.pl. 

Piotr Nalepa, Tadeusz Nalepa, Mira Kubasińska: relacja z rodzicami 

Pytany o swoje dzieciństwo, Piotr Nalepa z sentymentem wspomina, że wychował się za kulisami koncertów Breakoutu. Kiedy muzycy byli zajęci rozmową na próbach, on pojawiał się na scenie i zaczynał grać na bębnach. Czuł, że to najciekawsze miejsce, w jakim mógł się w tamtym momencie znaleźć. Kiedy miał 6 lat, zapozował z ojcem do zdjęcia, które stało się kultową okładką płyty "Breakout Blues". Pytany o to wydarzenie, uśmiecha się, że wtedy nie było to dla niego nic wielkiego, dopiero po latach zrozumiał, że ten moment zapozowania z tatą do zdjęcia stał się poniekąd symbolem muzyki tamtych lat. 

Od najmłodszych lat żył z rodzicami w iście hippisowskim stylu. Nie mieli jednego, stałego miejsca zamieszkania, przez lata byli na walizkach. Sytuacja zmieniła się w połowie lat 70., kiedy rodzice Piotra kupili dom. "Panowała w nim artystyczna atmosfera. Dużo ludzi, dużo wrażeń, instrumentów, płyt. Było wesoło i kolorowo", wspominał syn lidera Breakoutu. 

Gitara była na wyciągnięcie jego ręki, odkąd sięga pamięcią, ale na poważnie zaczął się uczyć grania w wieku 15-16 lat. Pierwsze akordy pokazał mu tata, ale na dłuższą metę Piotr opanował tę sztukę sam. "Siadaliśmy z ojcem na kanapie i graliśmy różne rzeczy", wspominał. 

Czytaj też: Wspólne życie nie było im pisane, rozstali się przez zazdrość. Historia miłości Andrzeja Kopiczyńskiego i Marii Chwalibóg 

Tadeusz Nalepa i Piotr Nalepa, okładka płyty "Blues Breakout"

Wychowywał się za kulisami koncertów Breakoutu. Jak wyglądała relacja Tadeusza Nalepy z jego synem Piotrem? 
Fot. mat. prasowe

Piotr Nalepa i Tadeusz Nalepa: wspólne koncerty 

Piotr miał 23 lata, kiedy pierwszy raz zagrał z ojcem przed wielką publicznością. W 1988 roku pojawili się razem na festiwalu "Rawa Blues" w Spodku w Katowicach. "To był mój debiut na basie. Nie muszę dodawać, że było to dla mnie lekkie obciążenie psychiczne. Pierwszy koncert z ojcem, na gitarze basowej i od razu Spodek. Ale jakoś poszło", wspominał syn Tadeusza Nalepy. Od 1993 roku syn i ojciec występowali u swojego boku nieprzerwanie przez kolejne lata koncertowania Tadeusza Nalepy. Lider zespołu Breakout uwielbiał pracować z młodym zespołem. Czuł od nich zupełnie inną energię, która go uskrzydlała. 

"Najbardziej kocham ludzi w wieku Grażyny (drugiej żony - przyp. red.) i mojego syna Piotrka, więc w takim wieku mam zespół. Nie wyobrażam sobie grania z rówieśnikami. Z tymi starociami? Podejmowałem próby. Byłem załamany - jak oni nic nie kumają. Z młodymi ludźmi rozumiem się w lot, bez słów", opowiadał w wywiadzie dla Gali Tadeusz Nalepa. 

Zapytany o ojca, Piotr używa określeń: "stanowczy i zdecydowany w dążeniu do celu, jak to szef". "Dla mnie był nie tylko liderem zespołu Breakout i Tadeuszem Nalepą, ale przede wszystkim moim tatą", podkreślał. A jaka była Mira Kubasińska? "Była moją kochaną mamą", wyznał artysta w wywiadzie w 2012 roku z Markiem Zaradniakiem. 

Zobacz również: Fabrykował swój życiorys, do wszystkiego podchodził z dystansem. Janowi Himilsbachowi wróżono Hollywood, ten jednak... nie chciał uczyć się angielskiego 

Piotr Nalepa: jak dziś wygląda jego życie?

Piotr Nalepa pożegnał swoją mamę w 2005 roku, dwa lata później zmarł jego tata. Syn muzyków od lat spełnia się artystycznie, dbając o spuściznę swoich rodziców i wciąż grając ukochane piosenki Breakoutu wraz z zespołem Nie-bo. Mają za sobą setki zagranych koncertów.

Po śmierci ojca Piotr Nalepa przez kilka lat współorganizował Breakout Festiwal dedykowany pamięci Miry Kubasińskiej i Tadeusza Nalepy. Zasiadał także w jury Festiwalu Bluesowo-Rockowego im. Miry Kubasińskiej „Wielki Ogień” w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Mówi o sobie rockman, choć jego ojciec słynął z grania bluesa. "Uważam, że granie bluesa na siłę tylko dlatego, że jestem synem Tadeusza Nalepy, nie jest w moim stylu", wyznał Piotr. Przyzwyczaił się, że ludzie przez lata porównywali go do ojca, czasem było mu z tym ciężko, ale dziś wie, że jest tym, kim jest, właśnie dzięki niemu. "Gdybym nie był synem Tadeusza Nalepy, to kto wie co, bym w życiu robił...", podsumował w rozmowie z Markiem Zaradniakiem.  

Czytaj też: Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Piesiewicz tworzyli fenomenalną spółkę w polskim kinie. Jakimi byli przyjaciółmi?

Piotr Nalepa w ramach koncertu Breakout Tour & Brass Company 27.08.2022 Festiwal Blues na Świecie

Wychowywał się za kulisami koncertów Breakoutu. Jak wyglądała relacja Tadeusza Nalepy z jego synem Piotrem? 
Fot. Robert Wozniak Robert Wozniak / Forum

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale szybko zamieszkali razem. Teraz czeka ich wielka zmiana!

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARYLA RODOWICZ o poczuciu zawodowego niedocenienia, związkach – tych „gorszych, lepszych, bardziej udanych” i swoim azylu. KAROLINA GILON I MATEUSZ ŚWIERCZYŃSKI: ona pojechała do pracy na planie telewizyjnego show, on miał przeżyć przygodę życia jako uczestnik programu… MAREK TORZEWSKI mówi: „W miłości, która niejedno ma imię, są dwa kolory. Albo biel, albo czerń. A ja mam tę biel, a to wielkie szczęście…”.