Nina-Novak-balerina
Fot. mat.prasowe/archiwum
niezwykłe historie

Miała trzech mężów, nigdy nie urodziła dziecka. Nina Novak była primabaleriną wszech czasów

Mówili o niej "cudowne dziecko"

Agata Zych 15 marca 2023 12:25
Nina-Novak-balerina
Fot. mat.prasowe/archiwum

Ja miałam duże szczęście. Mówili o mnie: "cudowne dziecko", tańczyłam wszystkie dziecięce role, mówiła Nina Novak. W Polsce znana była nielicznym miłośnikom baletu, za to na świecie zrobiła oszałamiającą karierę. Jednak los nie był dla niej zawsze łaskawy. Największą popularność zyskała w latach pięćdziesiątych, wtedy otrzymała miano jednej z najwybitniejszych tancerek baletowych na scenach w USA. Przetrwała obóz koncentracyjny. Mimo sukcesu, w życiu osobistym nie miała szczęścia... Nina Novak — legendarna polska tancerka baletowa zmarła 15 marca 2022 roku w Filadelfii. Miała 99 lat.

Nie żyje Nina Novak, primabalerina wszech czasów. Jak wyglądało jej życie?

Nina Novak urodziła się w Warszawie 23 marca 1923 roku. Zasłynęła jako wybitna polska primabalerina, choreograf, dyrektor baletu i oczywiście pedagog tańca. Przed II wojną światową ukończyła warszawską szkołę baletową przy Teatrze Wielkim. W latach 1937–1939 była solistką Polskiego Baletu Reprezentacyjnego, a po wojnie zespołów baletowych Feliksa Parnella oraz Mikołaja Kopińskiego. W Polsce znana tylko nielicznym miłośnikom baletu, za to na świecie zrobiła oszałamiającą karierę. Tańczyła na Broadwayu obok najlepszych tancerzy Hollywood.

Wielu znawców tańca uważa, że zmieniła myślenie Amerykanów o balecie. Swoją pasję do tańca klasycznego odkryła już wieku 6 lat. Kiedy skończyła lat 8, zdała do szkoły baletowej i postanowiła poświęcić baletowi całe swoje życie. Jednak czy zawsze jej los był dla niej łaskawy? Jak ciężko musiała pracować na swój sukces i szczęście? Nina Novak była nie tylko wybitną tancerką, ale i silną, zdeterminowaną do walki kobietą...

Nina Novak - kariera baletowa

Początki to zazwyczaj umiejętne połączenie pasji, determinacji rodziców i szczęścia. Nina Novak od najmłodszych lat przejawiała niesamowitą sprawność, giętkość ciała, miała predyspozycje do pracy na scenie, o czym przekonywała swoją mamę, nauczycielka wychowania fizycznego.

Tego wieczoru, gdy leżałam w łóżku i zasypiałam, modliłam się po cichu, żeby mamusia zgodziła się na propozycję nauczycielki i uznała, że taniec to wspaniały pomysł na moją przyszłość. Gdy następnego ranka zapytałam mamę, czy już podjęła decyzję, spotkałam się wyłącznie z jej przenikliwym spojrzeniem. Już zrozumiałam, że modlitwa to za mało. Wiedziałam, że krzyki, piski i płacz nie pomogą, więc musiałam czekać, aż mama pójdzie po rozum do głowy, bo zobaczy, jaka to moja wielka pasja. - powiedziała w wywiadzie dla Onet.pl

Jej determinacja w osiągnięciu celu była na tyle duża, że kiedy okazało się, że do Warszawy przyjeżdża Bronisława Niżyńska, a jej zadaniem będzie stworzyć pierwszy w historii Polski Balet Reprezentacyjny, Nina pragnęła tylko tego, żeby dostać się do grupy najlepszych.

Marzyłam o tym i jeszcze chętniej ćwiczyłam piruety. Musiałam być bardzo dobra, żeby znaleźć się wśród tancerzy, którzy będą z godnością reprezentować nasz kraj na europejskich scenach. Moja ciężka praca się opłaciła. Zresztą ciężka praca zawsze się opłaca. Fakt, że Niżyńska spośród wielu dziewcząt wybrała właśnie mnie, był dla mnie czymś znacznie większym niż namaszczenie - powiedziała tancerka dla Onet Kultura

Nina-Novak-balerina
Fot. mat.prasowe/archiwum

Potem zaczęły się występy i podróże: Paryż, Londyn, Nowy Jork, wszystkie światowe sceny stały przed nią otworem. Czas ten był dla niej wyjątkowy, ale również niezwykle wyczerpujący. Nina chłonęła wszystko, pracowała i spełniała swoje marzenia. Nic innego nie miało wówczas znaczenia.

Spędzaliśmy sporo czasu na próbach, żeby następnie iść do hotelu, chwilę odpocząć, i biegiem udawaliśmy się do teatru. Głównie skupialiśmy się na zaprezentowaniu obcej publiczności typowych polskich tańców. Mnie przypadło w zaszczycie tańczenie solówki, która była moją własną interpretacją mazurka.

Umierałam w swoim życiu trzy razy

Przyszła wojna, a wraz z nią czas, kiedy wszyscy byli równi, tak samo zagrożeni, przerażeni, w nowej rzeczywistości. To, że była wybitną tancerką, przestało mieć znaczenie. Baletki zostały odłożone na półkę, Nina Novak walczyła o przetrwanie... "Pierwszy raz śmierci uciekłam, gdy dom na mnie spadł. To było już wtedy, gdy mieszkaliśmy przy ulicy Sosnowej. Biegłam do domu. Usłyszałam, że lecą samoloty, musiałam się gdzieś schować. Wbiegłam do piwnicy w najbliższej kamienicy. Inni ludzie też tak uciekali. Akurat na tę kamienicę, w której się schowałam, spadła bomba. Ta, na szczęście, zatrzymała się nad piwnicą. Mężczyźni zrobili dziurę, przez którą nas później wyciągano", wspominała przed laty (magazyn TVN24.pl). Za drugim razem udało jej się uniknąć postrzału w 1944 roku. A trzeci raz to cud, kiedy udało się wydostać z obozu pracy. Tam przeszła prawdziwy koszmar, ale współwięźniarki rozpoznały w niej słynną tancerkę i postanowiły pomóc.

Współwięźniarki pomogły mi napisać list do słynnej tancerki Lody Halama z prośbą o pomoc. Pewnego dnia przyszła strażniczka i powiedziała, że jestem wolna. Z Niemiec, przez Wrocław, dotarłam lokomotywą do Krakowa. Dostałam niemiecką kartę, dzięki której mogłam się poruszać. W 1946 roku wyjechałam do Stanów i w ogóle nie wspominałam, że przeżyłam wojnę. Nie chciałam, żeby Amerykanie mi współczuli. Żeby pisali "biedna Nina" - opowiadała w wywiadzie dla gazety.pl

Nina Novak: życie prywatne

Wyjazd do Stanów nie był planowany, ale widać to właśnie było jej pisane. W Zakopanem Nina poznała Amerykanina, który zaproponował jej małżeństwo i wyjazd z kraju.

Wyszłam za Amerykanina. Poznałam go w Zakopanem, gdzie akurat występowaliśmy z baletem, bo zaraz po wojnie zaczęliśmy tańczyć. Wszędzie nas zapraszali. Po występie zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadałam mu o Warszawie, o bracie, którego straciłam w Auschwitz. I wtedy on zaproponował, że się ze mną ożeni i zabierze mnie do Ameryki. (...) Ślub wzięliśmy w Polsce. On poleciał pierwszy załatwiać formalności, a ja popłynęłam statkiem. Przez całą podróż miałam chorobę morską. Ale wreszcie dotarliśmy do Nowego Jorku i tam zaczęło się moje nowe życie.

Małżeństwo jednak nie przetrwało, Nina poświęcała się pracy. "Chciałam pomagać rodzinie w Polsce. Zaczęłam wyjeżdżać, a to nie robi dobrze żadnemu związkowi. Całe szczęście, że nie zaszłam w ciążę" (gazeta.pl).   

Równocześnie brałam lekcje tańca. Zwróciła na mnie uwagę nauczycielka z Francji, która poleciła mnie ówczesnemu dyrektorowi słynnego Balletu Russe de Monte Carlo. Od razu podpisał ze mną kontrakt. Ale na pozycję primabaleriny musiałam poczekać parę lat. Nie zniechęcałam się, bo przeszłam podczas wojny dobrą szkołę cierpliwości i uporu  - zdradziła w wywiadzie dla weekend gazeta.pl

Nina Novak zmarła w ubiegłym roku w wieku 99 lat. Przed śmiercią całą swoją historię opowiedziała Wiktorowi Krajewskiemu, powstała z tego piękna książka "Taniec na gruzach". Miała trzech mężów, nigdy nie urodziła dziecka, całe swoje życie poświęciła tańcowi. Była niesamowitą osobowością światowego baletu. 

Taniec na gruzach, Wiktor Krajewski, Nina Nowak
Fot. Materiały prasowe
 

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…