Ojcu zawdzięcza karierę, mamie wrażliwość. Mrozu nie ukrywa, że dzięki rodzicom spełnił największe marzenie
Artystka z niezwykłą czułością mówi o najbliższych
Łukasz Mróz, znany wszystkim jako Mrozu od lat konsekwentnie chroni swoją prywatność. Muzyk jednak od czasu do czasu robi wyjątek. Tak też było rok temu, gdy wspomniał o swojej mamie i ojcu. Artysta nie ukrywa, że łączy ich silna więź i to właśnie im zawdzięcza niemal wszystko.
Mrozu wspomina swoje dzieciństwo
Wychował się na osiedlu Gaj we Wrocławiu. Często wraca pamięcią do swojego dzieciństwa, zwłaszcza w tekstach piosenek. „Mieszkałem w wieżowcu. Pamiętam, jak ojciec wyglądał z okna, żeby mnie doglądać", mówił w programie Uwaga. „To labirynt 10-piętrowców, który szczególnie w okresie letnim zamieniał się w jeden wielki plac zabaw (śmiech). Pamiętam, że było trochę rozgrzebanych budów, bo nie wszystkie bloki były jeszcze gotowe. Nie brakowało nam więc zakamarków, w których mogliśmy się bawić. Graliśmy w piłkę — bramkę malowaliśmy farbą na drzwiach od garażu — chodziliśmy po drzewach albo uciekaliśmy przed stróżem, który pilnował nowo powstających bloków. Swoją drogą byłem niedawno na tym osiedlu", dodawał w wywiadzie dla Interii.
Mrozu nie ukrywa, że dzieciństwo jest jego fundamentem, z którego wyniósł ważną lekcję. „Warto pielęgnować relacje ze znajomymi. Ludzie stawali się z czasem przyjaciółmi, na których zawsze mogłem liczyć. Byli bardzo pomocni. To, że na osiedlach nawiązywało się przyjaźnie na lata, było chyba właśnie najważniejsze. Niektórych poznawało się po prostu na boisku innych w salonach gier", kontynuował.
Dziś wokalista skupia się na muzyce, a kulisy życia prywatnego woli zachować dla siebie. „Bardzo sobie je cenię i nie chcę, żeby ktoś mi wchodził z butami gdzieś, gdzie nie trzeba. Czasami mam problem z rozmawianiem o emocjach, z otwieraniem się. A piosenki stają się dla mnie upustem i buforem. Tam mogę się wyżyć i coś uzewnętrznić", zaznaczał w programie Uwaga.
Mrozu o relacji z ojcem
W wywiadzie dla wyborczej.pl piosenkarz bardzo się otworzył i wrócił pamięcią do przeszłości. To właśnie Jarkowi Szubrychtowi przyznał, że śpiewał „Ain't No Sunshine" podczas jednego z licealnych konkursów. „We wrocławskim liceum im. Agnieszki Osieckiej, klasa o profilu teatralnym. Ojciec namówił mnie do wyboru tej szkoły, wiele mu zawdzięczam jako twórca i jako facet. Kiedy tylko widział, że przejawiam czymś zainteresowanie, to podsuwał mi narzędzia i obserwował, co z tymi narzędziami zrobię. Jako dzieciak lubiłem rysować, więc dostałem od niego książkę "Jak rysować i malować", dzięki której dowiedziałem się o różnych technikach, że można rysować węglem i to rozcierać. Nauczyłem się, jak zachować proporcje twarzy, więc zacząłem tworzyć portrety... Fajna, rozwojowa rzecz", wspominał w 2023 roku.
Artysta podkreślił również, że to właśnie tata jako pierwszy zauważył liceum, do którego później się wybrał. „Ojciec zwrócił uwagę na prezentację tej szkoły na targach edukacyjnych. "Idź tam, będzie fajnie" - powiedział. Mnie też ten świat wydał się interesujący, bo dowiedziałem się, że stawiają na śpiew, przygotowują minimusicale. Nie zawiodłem się. W liceum stawiałem pierwsze kroki na scenie, uczyłem się, jak radzić sobie z tremą, pokonywałem swoje słabości", opowiadał.
To właśnie ojciec wiele go nauczył, zwłaszcza pod względem artystycznym. „Ojciec pchał mnie we wszystko, co działało na wyobraźnię, co rozwijało kreatywność. Jak każdy chłopak grałem też dużo w piłkę, ale może raz przyszedł na mecz, na żadnym treningu chyba nie był. Na tym polu mnie nie wspierał, wolał inwestować w moją wrażliwość", dodawał.
W rozmowie z Jarkiem Szubrychtem przyznał również, że jego ojciec był żołnierzem zawodowym. „Był żołnierzem zawodowym. Z jednej strony wychowywał mnie twardą ręką, ale zawsze intrygował go świat sztuki. Być może za moim pośrednictwem chciał realizować jakieś własne ambicje? Pod tym względem byliśmy kumplami, trochę w opozycji do bardziej pragmatycznej mamy. Kiedy kupił mi keyboard i przyszliśmy z nim do domu, mama powitała mnie słowami: "Żebyś ty tylko na tym grał!", mówił.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Po wielu latach rozstała się z mężem, rozprawia się z plotkami. Katarzyna Zdanowicz wydała oświadczenie
Mrozu o relacji z mamą
W podkaście WojewódzkiKędzierski. Ulubieniec publiczności opowiedział więcej o relacji z mamą. „Mama dała mi ogromną wrażliwość, miłość i opiekę. Jest moim przyjacielem. Matka jest tylko jedna, ale mamę kocham nad życie. Jest moim wsparciem od lat. Jest moim głosem rozsądku. Równoważyła moje szalone pomysły", mówił.
Kuba Wojewódzki spytał Mroza, czy określiłby się maminsynkiem. On wówczas odpowiedział, że „mama jest ważna, ale ja byłem uczony samodzielności i odpowiedzialności. Mama oczywiście jest zawsze pod telefonem i ma dla mnie dobrą radę i zawsze potrafi coś podpowiedzieć. [...] Zawsze jak mam okazję puścić mamie swoje numery, to jest fajny test", zwierzał się artysta. Na koniec dodał, że jego rodzicielka bardzo by chciała zostać babcią, zaś on nie ukrywa, że ojcostwo coraz częściej pojawia się w jego głowie.
Mimo wszystko piosenkarz chroni swoją prywatność i mówi wprost, że nie zależy mu na medialnym rozgłosie. Najważniejsza jest muzyka. „Do tego, co jest potrzebne mi, żeby zaprosić ludzi na koncert albo do posłuchania płyty. Wiem, że muszę słuchać mojej supermenedżerki, która mówi, że to jest potrzebne, żeby gdzieś się pokazać, pogadać, popromować. Nie jestem tego ogromnym zwolennikiem, nie mam parcia na szkło", podkreślał. „Odkrywam to, co chcę odkrywać. Mówię swobodnie o tym, skąd przyszedłem, o swoich korzeniach, o swoich inspiracjach. To nie jest tak, że jestem Bruce Wayne i siedzę w jaskini i coś kryję. Uczestniczę w socjalnym życiu", podsumował.
CZYTAJ TEŻ: Dorota Gardias opowiedziała o nowej miłości: „Nie będę ukrywać się przed ludźmi, że mam partnera”