Beata Kozidrak o seksie z Andrzejem Pietrasem. Ujawniła pikantne szczegóły małżeństwa
„Gotowałam mojemu mężowi w samym fartuszku w biało-czerwoną kratkę”, wspomina artystka
Byli małżeństwem przez 37 lat. Doczekali się dwóch wspaniałych córek. Jednak ich relacja daleka była od sielanki. W swojej biografii „Gorąca krew” Beata Kozidrak gorzko rozlicza się z przeszłością. Jak sama przyznaje, żałuje, że na rozwód nie zdecydowała się znacznie wcześniej. I ujawnia, że w jej związku był obecny potworny nałóg, kłótnie i niezrozumienie... Tak przez długi czas wyglądała ich codzienność. Mimo że wcześniej relacja była niemal bajkowa, pełna szczęścia i... cielesnych uniesień!
Beata Kozidrak o małżeństwie z Andrzejem Pietrasem. Nałóg, kłótnie
W opublikowanej 4. maja biografii liderka Bajmu zabiera czytelnika w niezwykłą, pełną wrażeń podróż. Z jednej strony poznajemy jej historię: od dzieciństwa na lubelskiej Starówce, przez pierwsze sukcesy, w tym udział w festiwalu w Opolu z hitem „Piechotą do lata”, aż po te bardziej mroczne strony życia. Wśród nich przeważa zdecydowanie refleksja nad małżeństwem z Andrzejem Pietrasem. Punktem wyjścia dla Beaty Kozidrak stał się dzień, w którym ich długoletni związek dobiegł końca – 8. lipca 2016 roku. Wtedy to sąd orzekł o rozwodzie pary.
Opowieść jest słodko-gorzka. Z jednej strony powołanie do życia jednej z najbardziej legendarny formacji na polskiej scenie muzycznej, smak sukcesu, fani i koncerty dla wielu tysięcy osób. Z drugiej chwile zwątpienia, mroku stanu wojennego, kłótnie i... nałóg, w którego szponach tkwił jej mąż, a który swego czasu odcisnął na ich małżeństwie bolesne piętno.
„Kiedy w nasze szalone, ale długo szczęśliwe życie, wdarł się nałóg, robiłam wszystko, aby pomóc Andrzejowi. To były dramatyczne chwile. Trudno do nich wracać, lecz jedno na pewno chcę zapamiętać: pełnoletnia córka stała się w tym czasie moją przyjaciółką i wielkim wsparciem”, czytamy w biografii „Beata. Gorąca krew”.
Jak się okazuje, gdy w ich domu nie działo się najlepiej, liderka Bajmu często zaszywała się ze starszą córką, Kasią, w jej pokoju. Słuchały razem muzyki, by uciec od bolesnej, trudnej codzienności.
„Kiedy zdarzały się trudne chwile, kiedy jedynym sposobem, żeby przetrwać, było zniknięcie, zamykałam się z córką w jej pokoju. To był nasz wspólny azyl. Ale też muzyczny czas dla siebie. Słuchałyśmy piosenek, podkręcałyśmy głośność, żeby zagłuszyć myśli”, zwierza się Beata Kozidrak.
I dodaje, że piosenki, które z czasem zaczęła nucić cała Polska, były owocem jej małżeńskich kryzysów.
„Tak, ballady zwykle tworzyłam po kłótniach z Andrzejem”, podkreśla. „Gdyby zebrać moje teksty w jeden tom, stworzyłyby być może najwierniejszą biografię moich myśli i emocji. A na pewno każdy, kto zanurzy się w to, co piszę i śpiewam, pozna mnie naprawdę z bliska. Stanie się na swój sposób świadkiem moich euforii, ale też trosk i problemów. Również a małżeństwie”, zapewnia liderka Bajmu.
W biografii pada także sugestia, że związek pary już od dłuższego czasu przeżywał kryzys. Brakowało w nim wzajemnej fascynacji, czułości i zainteresowania. Zastąpiły je awantury, brak zrozumienia i obojętność. Mimo że początki związku pary były naprawdę niezwykłe...
Czytaj także: Rodzinny dramat Beaty Kozidrak. O tej tragedii nie wiedział niemal nikt
Od lewej: Marek Winiarski, Beata Kozidrak, Andrzej Gronkiewicz, u dołu: Jarosław Kozidrak, Andrzej Pietras, Bajm, Lublin, 1979 rok
Beata Kozidrak, Andrzej Pietras, Warszawa, Dzień Dobry TVN, 18.03.2018 rok
Związek Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa. Tak wyglądały ich początki: „miał narzeczoną”
Poznali się, gdy Beata Kozidrak chodziła do liceum. Wówczas jej starszy brat Jarosław grał na gitarze w rockowym zespole, którego członkiem był także Andrzej Pietras. Grał w formacji na perkusji i śpiewał.
„Śpiewał zaje*iście, a wyglądał jeszcze lepiej. Jak Jezus - ten musicalowy raczej niż z barokowych obrazów. Któregoś dnia przyszedł do nas do domu razem z przyjacielem, który pisał teksty dla Targowiska. Wtedy bardziej zwróciłam uwagę właśnie na niego, chyba chwilowo wolałam blondynów”, zwierza się artystka z biografii.
Zaiskrzyło nieco później, gdy przyszła liderka Bajmu zagrała minirecital z bratem w lubelskim klubie Hades. W pierwszym rzędzie siedział właśnie Andrzej Pietras. Wówczas poczuli, że między nimi jest coś więcej.
„Po występie Andrzej Pietras zaprosił nas na miód pitny i powiedział, że fajnie mu się nas słuchało, że nasze głosy dobrze brzmią. A potem zaproponował, żebyśmy zrobili coś razem”.
Ta rozmowa zmieniła ich życie. Nie tylko to uczuciowe. Chwilę później narodził się bowiem zespół Bajm, którego nazwę wymyśliła siostra przyszłego męża artystki.
„Rozmowy z Andrzejem i snucie wspólnych muzycznych planów w Czarciej Łapie na lubelskim Starym Mieście sprawiały mi wielką radość. Czułam, że się uzależniam od jego obecności, a mówiąc krócej: zakochałam się. Chociaż to nie była łatwa miłość. Andrzej miał narzeczoną”, ujawnia Beata Kozidrak.
Andrzej Pietras odbierał ją ze szkoły fiatem 126p. Zawoził do domu, w którym odbywali próby, zaś później do studenckiego klubu Medyk, w którym mieli miejsce do grania. Gdy wzięli udział w festiwalu w Opolu w 1978 roku, byli już parą. „Jego dziewczyna rzuciła pierścionkiem zaręczynowym, więc mógł już zupełnie inaczej patrzeć na mnie”, wspomina liderka Bajmu.
Zamieszkali wraz z całym zespołem w internacie szkoły muzycznej przy słynnym amfiteatrze.
„Cały zespół nocował w jednej sali. Ha, tak jak w komunie. Do moich starszych kolegów z zespołu po kilku dniach przyjechały dziewczyny i żony. Atmosfera była, powiedzmy, głęboko rodzinna”, czytamy w biografii wokalistki.
Czytaj także: Beata Kozidrak przez wiele lat ukrywała rodzinny dramat. „Kiedy w nasze życie wdarł się nałóg...”
Beata Kozidrak, Andrzej Pietras, Sopot, 14.08.2018 rok
Rodzice Beaty Kozidrak nie akceptowali na początku Andrzeja Pietrasa
Jak przyznaje, Andrzej Pietras był jej pierwszym. To on wprowadził ją w świat rozkoszy cielesnych.
„Łóżka – jak to w internacie – były dość wąskie, skrzypiące, ale i Andrzej, i ja byliśmy na tyle szczupli, że daliśmy sobie radę, a czasami ta sytuacja miała swoje absolutnie dobre strony. Dzięki Andrzejowi poczułam, czym jest kobiecość i seksualność. No i zaokrągliłam się tu i ówdzie.Zaczęłam się malować”, podkreśla.
Cieszyli się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Chwilę później mężczyzna oświadczył się Beacie Kozidrak. „Przyjechał do mojego domu, klęknął i dał mi pierścionek. Dla nas to była tylko formalność. Wiedzieliśmy, że chcemy być razem”, podkreśla.
Jednak początkowo jej rodzice nie akceptowali wybranka córki. Powód? Uważali go za playboya.
„Już wcześniej, kiedy w czasie obiadu oznajmiłam rodzicom, że spotykam się z Andrzejem, zapadła cisza. Gdy skończyliśmy jeść, ojciec wezwał mnie do siebie. – Za tego playboya? Zamierzasz wyjść za tego playboya? Po moim trupie! – krzyczał. – Ile ty masz lat? Życie chcesz sobie zmarnować?”, wspomina Beata Kozidrak.
Po tej wymianie zdań początkująca wówczas wokalistka rozpłakała się i pobiegła do swojego pokoju. Zaczęła się pakować i zamierzała wyprowadzić się z domu, by zamieszkać z narzeczonym. Na szczęście z czasem rodzice artystki odpuścili...
Beata Kozidrak i Andrzej Pietras ślub wzięli 9. czerwca 1979 roku w Lublinie. „Było bardzo gorąco, a do tego, żebym całkiem nie zachłysnęła się szczęściem, dostałam okresu”, zwierzyła się.
Czytaj także: Beata Kozidrak na zdjęciu z córkami. Co za wspaniałe trio!
Beata Kozidrak, Andrzej Pietras, Srebrne Jabłka 2012, 18.02.2013 rok
Beata Kozidrak o seksie z Andrzejem Pietrasem i początkach małżeństwa
Na początku zamieszkali z rodzicami mężczyzny i jego siostrą. Nietrudno się domyślić, że warunki dalekie były od komfortowych, mimo że artystka uwielbiała swoich teściów. „Nie byliśmy więc sami, co bardzo hamowało nasz erotyczny temperament”, żartuje rezolutnie w biografii.
Jednak udało im się przeprowadzić do swojego mieszkania. W nim warunki były już znacznie lepsze.
„Całe 74 metry kwadratowe! Pałac. Mieliśmy fart. Do Lublina zamierzał się przeprowadzić jakiś znany dziennikarz z Warszawy, ale się nie przeprowadził. Czekało na niego mieszkanie, a że Andrzej znał kogo trzeba, mieszkanie przypadło nam. Byliśmy przeszczęśliwi. Wykańczaliśmy swój pałac stopniowo, gdy pojawiała się jakaś kasa. Najważniejsze były salon i sypialnia. No i kuchnia oczywiście, gdzie mogłam się spełniać jako kuchareczka, gotując mojemu mężowi w samym fartuszku w biało-czerwoną kratkę.Tą skąpą stylizacją starałam się odwrócić jego uwagę od moich kulinarnych mankamentów”, zdradziła Beata Kozidrak.
Jednocześnie gorzko dodaje, że chciała być wówczas perfekcyjną żoną, choć jej mąż tego od niej nie wymagał i później tego żałowała.
„To, że chcesz zbudować komuś idealny dom, dać poczucie bezpieczeństwa, całą swoją miłość, wcale nie znaczy, że w zamian dostaniesz to samo. A perfekcja? Cóż, pewnie nigdy nie wyleczę się z dążenia do niej. Ale teraz mój perfekcjonizm przejawia się w pracy. Życie pozbawiło mnie wiary w idealne związki”, deklaruje liderka Bajmu.
Powyższe fragmenty pochodzą z książki „Beata. Gorąca krew”, wydanej nakładem wydawnictwa Agora.
Czytaj także: Beata Kozidrak pokazała wnętrza swojego domu!