Franciszek Pieczka i Henryka Witkowska poznali się przypadkiem. Nic nie wskazywało, że to nieoczekiwane spotkanie sprawi, że spędzą razem następne pół wieku. Gdy odeszła, aktor pogrążył się w głębokiej rozpaczy. Jak zwykł mawiać — to on chciał umrzeć pierwszy...
Ojciec Franciszka Pieczki nie chciał, by syn był aktorem
„Poszedłem na studia na Politechnikę Gliwicką, ale po miesiącu uciekłem do Warszawy, do szkoły teatralnej” mówił aktor, przyznając, że jego rodzicom, a szczególnie ojcu, wcale się ten pomysł nie spodobał. Miał mówić: „Czyś ty zwariował?! Przecież aktor to nie jest żaden zawód!”. Jednak to właśnie w czasie studiowania w stołecznej szkole miało miejsce przypadkowe spotkanie, które zmieniło jego życie na zawsze.
Franciszek Pieczka i Henryka Witkowska: Prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia
Para zaczęła się spotykać i pobrali się w 1954 roku. W tym samym roku Franciszek Pieczka otrzymał dyplom szkoły teatralnej. Zaczął występować na deskach Teatru Ludowego w Nowej Hucie w Krakowie, gdzie przeprowadził się wraz z żoną, która przeniosła się na romanistykę na tamtejszej uczelni. Zaledwie dwa lata po ślubie młode małżeństwo przywitało na świecie córkę – Ilonę. Aktor wspominał, że dzięki temu, że Henryka zajmowała się dzieckiem i domem, on sam mógł rozwijać swoją karierę. „Bardzo dużo jej zawdzięczam. Kiedy od współmałżonka dostaje się ostrogą w bok, człowiek potrafi zrobić jakieś głupstwo. A ona była powściągliwa ze swoimi chceniami i żądaniami, a zarazem wyrozumiała i akceptująca” mówił w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.
W międzyczasie zagrał wiele ról w przedstawieniach, m.in. w „Dziadach”, „Rewizorze” czy „Myszach i ludziach”. Następnie przeniósł się do Starego Teatru w Krakowie, gdzie objął tytułową rolę „Woyzecka”, a w 1969 r. występował na deskach warszawskiego Teatru Dramatycznego. Prócz ról teatralnych zadebiutował także na małym ekranie, a szczególną sławę i uwielbienie widzów przyniosło mu odegranie postaci „Gustlika Jelenia”, uciekiniera z armii niemieckiej w kultowym serialu „Czterej pancerni i pies”. Kariera aktora się rozwijała, a szczęście nie opuszczało także jego życia prywatnego: w 1972 r., aż 16 lat po pierwszej ciąży, Henryka urodziła drugie dziecko – Piotra. W dniu porodu żona aktora miała już około 40 lat, co mogło mieć wpływ na wcześniacze przyjście na świat ich syna. „Podczas odwiedzin zobaczyłem, że mój taki chudy jak pajączek leży z drugim noworodkiem, większym, silnym, bo dużo się dzieci wcześniej urodziło i leżały parami. Pomyślałem sobie: „Ojojoj, jest źle”. Ale okazało się, że mój przeżył, a tamten nie. Takiego słabeusza Anioł Stróż ochronił”, wspominał tamto wydarzenie aktor.
Czytaj także: Franciszek Pieczka we wspomnieniach syna. „Dla mnie był kochanym, choć wymagającym tatą”

W przytoczonej anegdocie artysta zdradził także, że niemal nie rozwalił swojego małżeństwa przez… żart sprzed lat! Jak wspominał: „Któregoś dnia pani sprzątająca znalazła pod moim łóżkiem butelkę po wódce. Koledzy zwalili winę na mnie, a Zdzisław uroczo dodał: „On jest już takim alkoholikiem, że jeżeli nie wypije ćwiartki, to nie może zasnąć”. Po latach całkiem zapomniał o dowcipie z lat studenckich, jednakże w zupełnie przypadkowy sposób to wspomnienie do niego wróciło: „Któregoś dnia moja żona przyszła wściekła z pracy i z pretensją do mnie: „Wiesz, mogłeś powiedzieć, że jesteś alkoholikiem, może byśmy temu zaradzili” wyznał w wywiadzie dla „Rewii”.
Franciszek Pieczka po śmierci żony. Nie mógł się doczekać, aż ją znów spotka
Chociaż rozstanie z towarzyszką życia przeżył ciężko, w rozmowie z Kasią Stoparczyk, autorki książki „Jak mieć w życiu frajdę” wyznał: „Ja się śmierci nie boję. Ja swoje przeżyłem. Już nie mam jakichś aspiracji ani życiowych, ani osobistych, ani zawodowych. Tylko proszę Boga, żeby odejść w miarę spokojnie, bez boleści. No i żeby później spotkać się z małżonką. Tam, na górze. Może już przygotowała dla mnie jakie przyjęcie? To by było fantastyczne!”.

Po śmierci żony Franciszek Pieczka nie został sam. Zaopiekowała się nim rodzina: „Mieszkam z synem w Falenicy. Mam opiekuńczą synową. Otoczony jestem wnukami. Mam pięcioro wnucząt. Doczekałem się też dwójki prawnuków. Jestem wdzięczny Bogu, że są, bo nie pozwalają mi skapcanieć na stare lata. Zmuszają dziadka do tego, żeby był aktywny. One też zawsze mogą na mnie liczyć” mówił. Na pytanie, czy mówi wnukom, czy ich kocha, odpowiedział krótko: „Nieustannie. Może jak już znajdę się za chmurką, będę patrzył, jak sobie urządziły tutaj życie, i też im to będę powtarzał? Wiara daje uspokojenie, dlatego jestem spokojny, bo wiem, że życie nie kończy się tu, na Ziemi”.
Franciszek Pieczka, wybitny aktor, który wcielił się w ponad 500 ról filmowych i teatralnych, aktywny niemal do ostatnich dni, odszedł 23 września 2022 r. w wieku 94 lat. Został pochowany 6 dni później w grobie rodzinnym na cmentarzu w Aleksandrowie, obok swojej ukochanej żony Henryki.