Karolina Wajda, VIVA!, luty 2017, 3/2017
Fot. Zuza Krajewska/LAF AM
TYLKO NA VIVA.PL

„Mama tak zadecydowała, a w swoich decyzjach jest bardzo wytrwała”

Karolina Wajda o relacji z Beatą Tyszkiewicz, miłości do koni i planach na przyszłość

Krystyna Pytlakowska 6 lutego 2020 06:25
Karolina Wajda, VIVA!, luty 2017, 3/2017
Fot. Zuza Krajewska/LAF AM

Dlaczego dworek w Głuchach określa mianem „swojego miejsca na ziemi”? Jaka relacja łączy ją ze słynną Mamą, Beatą Tyszkiewicz? I jak wyglądają jej plany na przyszłość? Karolina Wajda odpowiada na te i inne pytania w niezwykle ciepłym wywiadzie Krystynie Pytlakowskiej.

Karolina Wajda wywiad VIVA!

Czy coś zmieniło się w Twoim dworku w Głuchach?

Czas mija nieubłaganie, ale ten dom ma to do siebie, że niewiele się zmienia i chyba za to lubię go najbardziej. Mieszka tu wiele zwierząt: kury, perliczki, gęsi, kaczki, kozy. Ostatnio wróciłam też do hodowania kotów. Mam hodowlę wspaniałych kotów orientalnych, które mają niezwykły charakter. Hodowlę nazwałam Wakaro od pierwszych liter mojego nazwiska i imienia. Niezmiennie towarzyszą mi konie. Od marca Akademia Sztuki Jeździeckiej Karoliny Wajdy rozpoczyna kolejny już cykl szkoleń uczących poprawnej jazdy konnej, poświęcony prawidłowemu dosiadowi. Klasyczna Szkoła Dosiadu, tak się ten cykl nazywa, pozwala ludziom zrozumieć i nauczyć się, jak prawidłowo, wygodnie i bezpiecznie jeździć konno.

Twoja mama jeździ konno?

Nie. Ojciec kiedyś przez pewien czas jeździł konno ale mam wrażenie że robił to dla mnie. A Mama tylko raz na potrzeby jakiegoś filmu. Uważa jednak, że nie jest naturalne, aby jedno zwierze jeździło na drugim.

Pewnie boi się o Ciebie.

Niezależnie od tego ile mamy lat, dla mam zawsze pozostajemy dziećmi i to jest w nich najwspanialsze. Staram się nie przysparzać Jej zbyt wielu trosk.

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz wsiadłaś na konia?

Miałam trzy lub cztery lata. Pierwszy mój kontakt z końmi miał miejsce właśnie tutaj - w posiadłości, w której mieszkam do dziś. Dziwne, ale było to w ubiegłym wieku, kiedy prace polowe wykonywane były przy pomocy koni, a traktorów prawie nie było. Sąsiadujący z nami gospodarze mieli konie i to na nich jeździłam na oklep.

Rodzice, kupując dworek w Głuchach, wybrali Ci przyszłość.

Pozostawiali mi zawsze wolność wyboru ale wspaniale jest móc mieszkać w domu swojego dzieciństwa.

Myślę, że nie lubiłabyś mieszkać w mieście.

Mieszkałam w Warszawie i Paryżu, doceniam życie w mieście ale ten dom, kilkadziesiąt kilometrów pod Warszawą, jest nie tylko miejscem zamieszkania. Jest też ostoją, jaką daje dom rodzinny. Tutaj czuję, że to moje miejsce na ziemi.

Przemawia przez nie historia. Kiedyś to był dom rodzinny Cypriana Kamila Norwida.

Za to też go polubiłam. Stworzyłam tu muzeum Norwida, żeby pamięć o nim trwała. To był dom wielu różnych rodzin i wyrosło w nim wiele pokoleń. Odbieram go jako żywy twór, coś co otacza mnie ciepłem i daje schronienie.

Mieszkałaś tam jako dziecko, z obojgiem rodziców?

Tak, jako bardzo mała dziewczynka. A potem Mama spędzała tu ze mną wolne chwile i wakacje, a Ojciec regularnie do mnie przyjeżdżał, zwłaszcza latem, bo lato najczęściej spędzałam tutaj. Poniekąd moi rodzice zawsze są tu obecni, poprzez czas i troskę, którą temu domowi poświęcili.

Ale mama też polubiła ten dworek?

Myślę, że tak, aczkolwiek zawsze traktowała go jako dom letni, nigdy całoroczny. Zresztą praca aktorska wiązała się z koniecznością towarzyskiego życia i byłoby trudno przemieszczać się często do Warszawy. Dzisiaj te odległości bardzo się zmniejszyły i nasz świat się bardzo zmienił. Martwimy się problemami innych kontynentów, a kiedyś nie mieliśmy do nich dostępu. Dzisiaj pokonujemy odległość z Głuch do Warszawy z łatwością, bo wszyscy mają samochody. Gdy miałam 10 lat, to raz dziennie jeździł autobus z Warszawy. Mama mojej Mamy, zwana przez nas Bebe jeździła nim, bo nie lubiła prowadzić samochodu. A dzisiaj autobusy jeżdżą co 20 minut.

Mama dojeżdża do Ciebie?

Lubi przyjeżdżać w odwiedziny, natomiast nie bardzo chce tu zamieszkać. Dobrze czuje się w swoim warszawskim mieszkaniu, gdzie żyje od wielu lat. Tam jest jej miejsce.

Ale chciałabyś, aby mieszkała z Tobą?

Zawsze o tym marzyłam. Myślę też, że Mama by chciała, abym ja zamieszkała w Warszawie. Ale obie zostawiamy sobie wiele wolności.

Warszawa i Ty, nie bardzo do siebie pasujecie. Tak jak Beata nie pasuje do życia wiejskiego.

Myślę, że już się trochę od miasta oddaliłam. W Głuchach mieszkam od 22. roku życia. Korzystam jednak z uciech Warszawy, tu mieszkają moi przyjaciele. Byłam niedawno na „Damie Kameliowej”, chadzam do kina i restauracji, ale jednocześnie pozostawiam sobie komfort schronienia się przed zgiełkiem wielkiego miasta.

Czy nie istnieje teraz jednak potrzeba, abyś była blisko Mamy?

Zawsze byłyśmy blisko i nadal tak jest. Kiedy jeszcze prowadziłam stajnię w Łazienkach, u Mamy bywałam codziennie. Niewiele się w tej kwestii zmieniło.

Jesteście ze sobą bardzo związane?

Bardzo. Łączy nas nie tylko relacja matka-córka, ale i przyjaźń.

Boisz się o nią, o jej zdrowie?

Nie nazwałabym tego strachem. Troszczę się o nią. Wzajemna troska zawsze była dla nas wyrazem miłości.

A jak się teraz czuje?

Dobrze, chociaż postanowiła wycofać się z życia publicznego i towarzyskiego. A ja akceptuję jej decyzje.

Szkoda, że nie chce wrócić chociaż na chwile na salony.

Też żałuję, bo wydaje mi się, że wielu ludziom jest potrzebna, a oni są potrzebni jej. Moja Mama całe życie funkcjonowała w takiej cudownej symbiozie z ludźmi którzy ją otaczają, widzami i fanami. Bardzo wiele osób prosi, abym ją pozdrowiła od nich i mówią, że brakuje im ciepła, jakie biło od Beaty Tyszkiewicz. Ona tym ciepłem obdarzała ludzi i nadal obdarza, chociaż nie bezpośrednio.

Myślisz, że jest zmęczona życiem publicznym?

Trudno mi powiedzieć. Po prostu tak zadecydowała, a w swoich decyzjach jest bardzo wytrwała. Każdy ma do nich prawo jak i do życia takiego, jakiego pragnie. A my, cóż, możemy tylko żałować. Ja jednak jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że cały czas mam z Mamą bliski kontakt.

Od czasu do czasu rozmawiamy przez telefon, ale nie chce się spotkać na lunch.

Musimy zaczekać. Może odpocznie i zmieni zdanie.

Podobno pisze kolejną książkę.

Mama na razie nie pisze książki.

A Ty czym teraz żyjesz?

Kończę remont domu mojego Ojca, zajęło mi to ostatnie trzy lata. I marzę o tym, żeby już wszystko było gotowe. To takie przyziemne marzenie, ale myślę, że jego urzeczywistnienie trochę zmieni moje życie. W pewnym sensie przywracanie temu domowi świetności było dla mnie radością, choć bardzo kosztowną i absorbującą.

Nie myślałaś, aby tam zrobić muzeum, czy izbę pamięci Andrzeja Wajdy?

Nie, bo chyba nie było to intencją mojego Ojca. Moim zdaniem pamięć po sobie pozostawił w swojej twórczości. Większość przedmiotów będących pamiątkami po nim została rozdana do muzeów. A ja mam ich bardzo niewiele, właściwie prawie żadnych mi nie pozostawiono.

Co Ty mówisz?! Jako córka byłaś przecież najbliższą mu osobą.

Z moim Ojcem byłam bardzo blisko i te rzeczy i sprawy, którymi wspólnie się zajmowaliśmy, lub które on mi podarował, mam u siebie - wiele książek, projekty, które wspólnie realizowaliśmy. Ale nie mam żadnych pamiątek rodzinnych, ani zdjęć rodziny mojego ojca. Nie bardzo miałabym co w takim muzeum umieścić. Ale został wspaniały dom, który mój Ojciec bardzo kochał. I Dwór w Głuchach, który był jego nie zrealizowanym, niestety, marzeniem o spełnieniu życia rodzinnego, jego ideą, żeby tam mieszkać razem ze mną i z moją Mamą, kiedy jeszcze byli razem. Z tego okresu mam ładne zdjęcia i wiem, że ubolewał nad tym, że tak się nie stało. A wracając do domu na Żoliborzu, myślę, że Ojciec chciał, abym ten dom zatrzymała, bo dla mnie to też moje dzieciństwo nierozerwalnie z nim związane. Miałam siedem czy osiem lat, kiedy ojciec go kupił. Na Żoliborzu spędzałam weekendy i Święta, a nawet mieszkałam tam jakiś czas, kiedy moja Mama była w Paryżu. Ten dom jest dla mnie pamięcią po moim Ojcu.

To powinnaś być szczęśliwa, że go masz.

Jestem bardzo szczęśliwa. I szczęśliwa także z tego powodu, że remont dobiega końca. Kiedy objęłam ten dom, był kruchy stary i zniszczony. Wszystko w nim wyremontowałam, natomiast zachowałam jego ducha. To piękny dom, taki akurat. Teraz będę chciała go wynająć i mam nadzieję że przyszli mieszkańcy docenią jego urok.

Dom też pewnie jest szczęśliwy, że należy teraz do Ciebie.

Należał już wcześniej, ale teraz ja się nim opiekuję.

Zaprosisz tam swoją Mamę po skończonym remoncie?

Oczywiście, bardzo jestem ciekawa jej opinii. 

Karolina Wajda
Fot. Zuza Krajewska/LAF AM

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…