Leonard Cohen, około 1970 roku
Fot. Michael Ochs Archives/Getty Images
Niezwykłe historie

Leonard Cohen: miał polskie korzenie, był pierwszym Żydem, który został mnichem zen

Z żadną z kobiet nie związał się na stałe

Marta Nawacka 6 kwietnia 2023 11:45
Leonard Cohen, około 1970 roku
Fot. Michael Ochs Archives/Getty Images

Miał swój styl, charyzmę i wyjątkowy głos, który szybko przysporzył mu mnóstwa fanów. Leonard Cohen zadebiutował przypadkiem, choć pytano go, czy nie jest za stary, by zostać gwiazdą. Słuchacze jednak pokochali melancholijnego poetę z charakterystycznym głosem. Lista jego kochanek wydłużała się wraz ze wzrostem popularności muzyka, jednak z żadną z kobiet nie związał się na stałe i nigdy się nie ożenił... Jakie tajemnice skrywał artysta?

Leonard Cohen miał polskie korzenie

Leonard Cohen urodził się 21 września 1934 roku w zamożnej dzielnicy Montrealu, Westmount. „Moja prababka ze strony ojca pochodziła z Polski. Urodziła się w miejscowości Wyłkowyszki, dziś leżącej na Litwie, około 30 kilometrów od obecnej granicy z Polską”, mówił. Nazwisko słynnego piosenkarza jest nawiązaniem do prastarej żydowskiej tradycji i oznacza kapłana, co było przywilejem zastrzeżonym dla potomków brata Mojżesza, Aarona. Mimo że koheni od bardzo dawna nie sprawują już funkcji liturgicznych w świątyni jerozolimskiej, to nadal obowiązują ich pewne przepisy związane z czystością rytualną.

Rodzina artysty bardzo ceniła sobie polskie korzenie, dlatego jego przodkowie w spisie ludności w 1881 i 1901 roku w Ontario przedstawiali się jako Polacy. Ojciec Leonarda Cohena, Nathan, był inżynierem i prowadził firmę z ekskluzywną odzieżą. Z tego powodu szkolni koledzy często żartowali z przyszłego muzyka, że jest synem krawca. Elegancki i wyprasowany garnitur po latach stał się znakiem rozpoznawczym artysty. Szacunek do ubioru zaszczepił w nim właśnie ojciec. Matka Leonarda była córką rabina, więc zarówno on, jak i jego starsza siostra Esther wychowywani byli zgodnie z tradycją przodków. „Miałem uduchowione dzieciństwo. W ciągu dnia dużo czasu spędzałem na modlitwie”, wspominał Leonard Cohen. Kiedy miał 9 lat jego ojciec zmarł.

W wieku 13 lat przyszły muzyk kupił swoją pierwszą gitarę, na której nauczył się grać. Wiersze Leonarda Cohena publikowano od 1953 roku w magazynach literackich, a on sam czytał je w barach w Montrealu. I choć jego twórczość cieszyła się sporym zainteresowaniem, to młody mężczyzna wolał wówczas korzystać z życia. Skończył studia literackie i zaczął podróżować, często zmieniając miejsce zamieszkania. W 1960 roku kupił dom na greckiej wyspie Hydra i spędził w nim siedem lat. Tam poznał żonę pisarza Axela Jensena, 23-letnią Marianne Jensen-Ihlen. To właśnie dla niej napisał po latach znaną piosenkę „So long Marianne”. W Grecji również po raz pierwszy miał styczność ze środowiskiem hippisowskim, jednak nie wszedł w nie z powodu... garniturów. „Co miałem zrobić, kiedy dobrze leżały na mnie tylko garnitury?”, wyjaśniał.

Czytaj też: Przed śmiercią był jej największym sprzymierzeńcem i oparciem. Relacja Krystyny Sienkiewicz i jej bratanka Kuby Sienkiewicza

Leonard Cohen, 30.08.1970
Fot. Tony Russell/Redferns

Leonard Cohen, 30.08.1970

Leonard Cohen: kochały go tysiące kobiet, z żadną nigdy się nie ożenił

W 1963 roku poznał tancerkę Suzanne Verdal, która była żoną jego przyjaciela jeszcze z Montrealu. Z tego związku doczekał się dwójki dzieci: Adama i Lorci. 14 wspólnie spędzonych z Suzanne lat uhonorował, pisząc wiersz „Suzanne”. Judy Collins zrobiła z niego piosenkę, jednak utwór stał się popularny dopiero wtedy, kiedy zaśpiewał go sam Leonard Cohen. Przez kłopoty finansowe mężczyzna był zmuszony opuścić wyspę. Miał nadzieję, że uda mu się dostać angaż w Hollywood, gdzie chciał pisać scenariusze. Odrzucono go jednak, a jedyną możliwością zarobku została dla niego muzyka.

Leonard Cohen miał 33 lata kiedy zadebiutował i to zupełnym przypadkiem. W 1967 roku po raz pierwszy stanął przed nowojorską publicznością. Nawet menedżer artysty pytał z obawą: „Czy nie jesteś odrobinę za stary na gwiazdę?”. Słuchacze jednak go pokochali. W 1970 roku wybrał się w pierwszą trasę koncertową, a im bardziej stawał się sławny, tym dłuższa robiła się lista jego kochanek. Wśród nich były m.in. Suzanne Vega, Joni Mitchell, Sharon Robinson czy Rebecca Mornay, która twierdziła, że muzyk nie nadawałby się na męża i ojca, niezależnie od tego, jak mocno by się starał. Nigdy się nie ożenił. Żadnej z kobiet nawet nie powiedział, że ją kocha. „W najbliższym związku pozostawał z depresją”, mówili najbliżsi artysty. Każde rozstanie przypłacał jej kolejnymi nawrotami... Jedynym kompanem rozmówi Leonarda Cohena był wtedy jego pies. Doskonale rozumiał samotność i odrzucenie, o których śpiewał.

Zobacz także: Znany z roli milicjanta Walczaka w "Przygodach psa Cywila" - Krzysztof Litwin był aktorem nieobliczalnym 

Leonard Cohen i Marianne Ihlen
Fot. Evening Standard/Getty Images

Leonard Cohen, 1980 rok

Leonard Cohen: pierwszy Żyd, który został mnichem zen

Żeby uwolnić się od depresji, Leonard Cohen w 1994 roku wstąpił do buddyjskiego klasztoru w Los Angeles. Jak mówił, „wyhamował tuż nad przepaścią”. Był pierwszym Żydem, który został mnichem zen, a w klasztorze przyjął imię Jikan, czyli Cichy. Przez 5 lat żył jak asceta. Wstawał o 2:30, przywdziewał ciężką, czarną szatę, a następnie medytował lub przygotowywał posiłki. Odszedł, kiedy dowiedział się, że jego kochanka i menedżerka, Kelley Lynch, pozbawiła go gromadzonych przez lata oszczędności, czyli zgromadzonych na funduszu emerytalnym 5 mln dolarów.

Musiał z czegoś żyć, a jedynym wyjściem było nagrywanie piosenek i jeżdżenie w trasy. Mimo że udało mu się wywalczyć od menedżerki odszkodowanie w wysokości 9 mln dolarów, to nie zobaczył z tej sumy ani centa. Leonard Cohen cieszył się wówczas wielką popularnością w Polsce, szczególnie w latach 80. W 1985 roku na jego koncertach fani zapełniali całe hale. Muzyk spotkał się wtedy także z Lechem Wałęsą. Nasz kraj odwiedził jeszcze parę razy.

Swój ostatni album Leonard Cohen nazwał testamentem i rozmową z Bogiem. W tytułowym utworze brzmi „Panie, jestem gotowy”, a muzyk rozlicza się w nim ze swoim życiem osobistym i zawodowym, żegna się także z bliskimi mu kobietami. „Najdroższa Marianne, jestem tuż za tobą, dość blisko, by wziąć cię za rękę. Nigdy nie zapomniałem twojej miłości i urody, ale przecież o tym wiesz. Nic więcej nie muszę mówić. Bezpiecznej drogi, stara przyjaciółko, zobaczymy się nieco dalej. Z wyrazami bezkresnej miłości i wdzięczności – twój Leonard”, pisał do ciężko chorej Marianne Ihlen. Muzyk przegrał walkę z białaczką i zmarł 7 listopada 2016 roku.  

Czytaj również: Jerzy Gruza miał trzy żony, zżymał się, gdy mówiono o nim playboy, ale też był z tego dumny

Leonard Cohen, Coachella Valley Music & Arts Festival 2009, 17.04.2009
Fot. Paul Butterfield/Getty Images

Leonard Cohen, Coachella Valley Music & Arts Festival 2009, 17.04.2009

Źródło: Magazyn Nostalgia

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Spędziliśmy dzień z Małgorzatą Rozenek-Majdan! Tak mieszka, tak pracuje...

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…