Tadeusz Fijewski, kadr z serialu „Czterej pancerni i pies”, 1966 rok
Fot. Romuald Kropat / Forum
NIEZWYKŁE HISTORIE

Tadeusz Fijewski skrywał tajemnicę aż do śmierci. Gdy wyszła na jaw, wszyscy byli zaskoczeni

Nikt nie wiedział, na co przeznacza pieniądze

Konrad Szczęsny 18 lipca 2023 14:20
Tadeusz Fijewski, kadr z serialu „Czterej pancerni i pies”, 1966 rok
Fot. Romuald Kropat / Forum

Był aktorem charakterystycznym. Oryginalnym, dbającym o nawet najmniejszy detal postaci, w którą się wcielał. Raczej drugoplanowanym, ale jego role były znaczące. Zachwycał się nim nawet Charlie Chaplin. Tadeusz Fijewski przez całe życie związany był z Warszawą. Pochodził z ubogiej, wielodzietnej rodziny, z aktorstwem związał się przez przypadek. Dzięki pracy znalazł ukochaną. A do śmierci ukrywał tajemnicę, która wyszła na jaw dopiero, gdy odszedł...

Tadeusz Fijewski: droga do kariery aktorskiej 

Przyszedł na świat 11 lipca 1911 roku w Warszawie. Jego ojciec Wacław był malarzem pokojowym. Matka miała na imię Marianna. Miał ośmioro rodzeństwa. Robotnicza rodzina żyła skromnie, nawet biednie. Ale być może właśnie to sprawiło, że Tadeusz Fijewski miał sobie hart ducha. „To był chłopiec z Powiśla, z wielodzietnej rodziny. To było trudne i biedne życie. Ale część jego licznego rodzeństwa zajęła się teatrem”, wspominała Barbara Osterloff w audycji Tomasza Mościckiego na antenie Polskiego Radia w 2011 roku.

Spośród dziewięciorga dzieci państwa Fijewskich aż czworo związało się z artystycznymi zawodami. Córka Barbara została aktorką i tancerką, syn Włodzimierz i córka Maria parali się lalkarstwem, zaś bohater tego artykułu – Tadeusz – już w wieku 10 lat zadebiutowało w teatrze! A stało się to przez przypadek... 

Był październik 1921 roku. Mały Tadzio bawił się wówczas z kolegami na podwórku, gdy ich sąsiad – pracujący jako maszynista w Teatrze Polskim – zaproponował, by wystąpili w spektaklu „Chory z urojenia" Molière'a jako statyści. „Kiedy pewnego dnia sąsiad Fijewskich, maszynista z Teatru Polskiego, zgarnął dosłownie z ulicy dziesięcioletniego Tadeusza i zaprowadził go do Teatru Polskiego, nikt w rodzinie nie protestował, bo jego dochody mogły podreperować rodzinny budżet. Ów dziesięciolatek codziennie po spektaklu przynosił do domu 2 złote”, wspominał aktor Leon Łochowski w trakcie mszy z okazji setnej rocznicy urodzin aktora.

I tak rozpoczęła się wielka przygoda Tadeusza Fijewskiego z teatrem, choć podobno marzył o tym, by zostać dorożkarzem. Jednak połknął bakcyla, czuł, że sztuka to jego powołanie. Początkowo występował w kolejnych spektaklach dla dzieci. Ale już w 1927 roku pojawił się na dużym ekranie. Został wtedy laureatem konkursu zorganizowanego przez dziennik „ABC” i zadebiutował w produkcji „Zew morza” w reżyserii Henryka Szaro – zagrał młodego Stacha. Już wówczas próbował zdać eksternistycznie egzamin aktorski, ale okazało się, że ma poważne braki wiedzowe. Wrócił więc do gimnazjum, w którym wcześniej przerwał naukę. Wznowił ją i dzięki temu w 1936 ukończył Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie.

Całe życie miał drobną posturę, więc szybko przylgnęło do niego określenie „złotowłosego urwisa ekranu”. Nawet gdy był już dorosły, często obsadzano go w rolach młodzieńców. „Suchy, niewysoki, kościsty; raczej chłopak, nie mężczyzna. Głos miał szorstki, schrypły, warszawski, ten sam, który mu pozostał do końca życia”, wspominał go reżyser teatralny Erwin Axer (cytat za portalem culture.pl).

Czytaj także: Wciąż jest obecny w jej życiu. "Gdyby nie Wiesiek, to dziś nie byłoby mnie takiej, jaka jestem”, mówiła Anna Dymna

Tadeusz Fijewski, lata 30. XX wieku
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Młody Tadeusz Fijewski, lata 30. XX wieku

Tadeusz Fijewski: w trakcie wojny przebywał w obozie. Uratowała go matka przyjaciela

Gdy we wrześniu 1939 roku rozpoczęły się działania wojenne, Tadeusz Fijewski zgłosił się na ochotnika do wojska – był wychowywany w duchu wartości narodowych. Nie został jednak zwerbowany, podobno przeżył to i był rozczarowany. Ale ten czas i tak był dla niego bardzo trudny. W 1940 roku wraz z przyjacielem, również aktorem, Jerzym Kaliszewskim, zostali po jednej z pierwszych łapanek umieszczeni w Pawiaku a później przewieziono ich do obozów: najpierw Dachau, później Sachsenhausen. Łącznie spędzili w nich półtora roku i spotkałby ich tragiczny los, gdyby nie Helena Kaliszewska, mama jednego z osadzonych. Oddała pośrednikowi z Gestapo całą biżuterię w zamian za uwolnienie syna i jego kolegi. „Mam dwie matki, tę, która dała mi życie i tę, która mi to życie ofiarowała po raz drugi”, podkreślał później w wywiadach Tadeusz Fijewski.

Gdy wrócił do Warszawy, imał się różnych zajęć. W ogarniętej wojną stolicy żadna praca nie hańbiła. Sprzątał, był kelnerem. Udzielał się również na rzecz Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Ale jego szczęście nie trwało długo. W ręce nazistów wpadł ponownie w 1944 roku. Wraz z innymi cywilami został zagoniony do piwnicy Muzeum Narodowego. Mieli być „żywą tarczą” przed czołgami, które ostrzeliwały powstańców. Nie miał wyjścia i... odegrał atak serca. Dzięki temu trafił do pobliskiego szpitala, w którym – co oczywiste – „cudownie ozdrowiał”. „Zacząłem udawać umierającego na serce, także to była właściwie moja najlepsza rola, najlepiej zagrana. Przy tym uratowałem czwórkę młodych ludzi, którzy mnie nieśli w kocu. Potem występowałem też w szpitalu na Czerniakowskiej, gdzie mówiłem monologi”, wspominał w rozmowie z Anną Retmaniak na antenie Polskiego Radia w 1972 roku. 

Zobacz też: Przyjaźń Wisławy Szymborskiej i Ewy Lipskiej trwała ponad cztery dekady. Aż do śmierci noblistki

Tadeusz Fijewski skrywał tajemnicę aż do śmierci. Gdy wyszła na jaw, wszyscy byli zaskoczeni
Fot. archiwum Filmu / Forum

Tadeusz Fijewski, kadr z filmu "Pan Anatol szuka miliona"

Myliliby się jednak ci, którzy stwierdziliby, że lata wojenne były przerwą w karierze Tadeusza Fijewskiego. Wraz m.in. z Danutą Szaflarską oraz Andrzejem Łapickim działał on w podziemnym teatrze wojskowym. Wystawiali spektakle w piwnicach szkół i prywatnych mieszkaniach. Wziął również udział w Powstaniu Warszawskim, przyjął pseudonim „Kostek”. Recytował wiersze i śpiewał w tajnych placówkach w obrębie Śródmieścia, dodając innym otuchy.

Po upadku walk powstańczych trafił do obozu jenieckiego w III Rzeszy. I tam wykorzystywał swój talent, by podnosić innych na duchu, założył w tym celu jednoosobowy teatr. „Cudowny, kochany Tadzio, na pewno wielu wtedy kolegów uratował swym humorem, nieustannymi dowcipami, długimi monologami i wygłupami. Czynił to w najgorszych momentach, czynił to nawet wtedy, gdy — wiem to dobrze — formalnie zdychał, trzymając się za umęczone serce, ledwie mogąc złapać trochę oddechu. Lekarze ratowali go jakimiś kroplami i pastylkami, a Tadzio posłusznie łykał, dawał się badać, a później wstawał i szedł dalej [więźniowie mieli do przejścia aż 1000 kilometrów, by trafić do Bremy - red.]”, wspominał po latach Tadeusz Domaniewski w książce „Niedaleko od prawdy. Oflag II C w Grossborn” (cytuję za Wp.pl).

Czytaj także: Miał opinię kobieciarza, opowiadał o sześciu żonach. Oto tajemnice Leona Niemczyka

Tadeusz Fijewski, Warszawa, 02.12.1962 rok
Fot. Lucjan Fogiel / Forum

Tadeusz Fijewski, Warszawa, 02.12.1962 rok

Tadeusz Fijewski: życie prywatne, historia miłości 

Po wojnie najpierw osiedlił się w Toruniu, gdzie grał w Teatrze Ziemi Pomorskiej. Tutaj po raz ostatni wcielił się w młodzieńca a chwilę później w... starca. Bo choć w trakcie wojny robił wszystko, by podnosić na duchu innych, czas ten odcisnął na nim piętno. Również na wyglądzie. Choć wcześniej uchodził za „złotowłosego urwisa ekranu”, teraz zaczęto go obsadzać w rolach doświadczonych życiem mężczyzn – duża była w tym również zasługa kapitalnych charakteryzacji. A przecież nie miał nawet 40 lat!

Później powrócił do ukochanej Warszawy. Z miastem tym był zresztą związany przez całe życie, mówiono o nim, że jest „najbardziej warszawskim polskim aktorem”. „Nie tylko warszawskie sceny były jego domem ale on się też w Warszawie urodził i przez całe swoje życie był z tym miastem związany”, podsumowała krytyczka teatralny Barbara Osterloff w audycji Polskiego Radia.

I to właśnie fizyczność sprawiła, że stworzył niezapomniane kreacje: przede wszystkim Anatola Kowalskiego w filmach Jana Rybkowskiego, starego Czereśniaka w kultowym serialu „Czterej pancerni i pies” czy Ignacego Rzeckiego w „Lalce” w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa, gdzie wystąpił m.in. u boku Beaty Tyszkiewicz i Mariusza Dmochowskiego.

Powierzano mu role wymagające, ale przystające do życiowych doświadczeń – uciśnionych i poniżonych, by wspomnieć parobka Borynów w ekranizacji „Chłopów” Reymonta. Na koncie miał 50 filmowych ról. Świetnie łączył tragizm postaci z rysem komediowym, dbał o każdy, nawet najdrobniejszy detal. Zwracał uwagę na niuanse, dlatego w środowisku darzono go wielką sympatią. Cenili to również widzowie. 

Tadeusz Fijewski był także aktywny teatralnie. Doceniano go nie tylko w Polsce, lecz również poza jej granicami. Ciepło, w pełnych zachwytu słowach wypowiadali się o nim m.in. Charlie Chaplin czy Laurence Olivier. „To jest doświadczony, wielki artysta. Przychodzi przygotowany i ma gotową propozycję. To jest jego ciężka praca, ale tego nie widać”, komplementował go w jednym z wywiadów Wojciech Jerzy Has.

A prywatnie? Miłość odnalazła go... w pracy. Patrząc na życiorys aktora trudno wyobrazić sobie inny scenariusz – u niego zawsze życie osobiste przenikało się z pasją. Tadeusz Fijewski zakochał się w koleżance z branży, Helenie Makowskiej. Gdy się spotkali, ona miała już na koncie jeden poważny związek. Jego owocem było dziecko.

Z aktorem małżeństwem byli również na ekranie – to właśnie ona wcielała się w Maniuśkę, żonę pana Anatola. Dzieci się nie doczekali, mimo że podobno było to ich wielkie marzenie. Siły poświęcili, by wychować syna Heleny z pierwszego małżeństwa.

Ona zmarła w sierpniu 1964 roku w Rzymie. On przeżył ją o 14 lat. A był to w jego życiu czas – jak na ironię – samotności. I to mimo tego, że zawsze starał się pomagać innym i podnosić ich na duchu...

Był bardzo bezpośredni i ciepły w obyciu. Kochał ludzi, a ludzie jego. Zresztą jego dobroć, ciepło, człowieczeństwo przebijało się przez role, które tworzył”, wspominała po latach Barbara Dobrzyńska, aktorka a prywatnie siostrzenica Fijewskiego. Ostatni raz na srebrnym ekranie pojawił się w „Pełni” Andrzeja Kondratiuka, która premierę miała rok po jego śmierci.

Gdy zmarł, okazało się, że aktor przez lata skrywał pewien sekret. Regularnie wpłacał środki na rzecz jednego z warszawskich domów dziecka, by zapewnić jego podopiecznym godziwy byt. Nikomu o tym nie mówił – rodzina i przyjaciele dowiedzieli się o tym dopiero, gdy odszedł. I taki właśnie był Tadeusz Fijewski: szczodry, dobry i z żelaznym kodeksem moralnym...  

Czytaj także: Władysław Kowalski poznał swoją pierwszą żonę na studiach. To małżeństwo zakończyło się z powodu Kaliny Jędrusik

Źrodło: Onet Kultura, Polskieradio.pl, Film.Wp.pl

Tadeusz Fijewski z żoną Heleną Makowską
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Tadeusz Fijewski z żoną Heleną Makowską

Tadeusz Fijewski, kadr z serialu „Czterej pancerni i pies”, 1966 rok
Fot. Romuald Kropat / Forum

Tadeusz Fijewski, kadr z serialu „Czterej pancerni i pies”, 1966 rok

Tadeusz Fijewski w garderobie, Warszawa, luty 1969 roku
Fot. Aleksander Jalosinski / Forum

Tadeusz Fijewski w garderobie, Warszawa, luty 1969 roku

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…