Chodził do burdelu, sypiał z facetami, przeżył elektrowstrząsy. Paulo Coelho kończy dziś 74 lata!
Z okazji urodzin pisarza przypominamy jego wywiad!
Paulo Coelho ma za sobą burzliwą przeszłość, a wizyty w domach publicznych, przymusowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym i terapia elektrowstrząsami oraz romans z mężczyzną to jedne z kilku na to przykładów. W wieku 38 lat zmienił swoje życie i postanowił pisać. Choć nie nigdy nie zdobył uznania krytyki, skradł serca czytelników na całym świecie. Przypomniał im o tym, że najważniejsze w życiu są rzeczy najprostsze. Dla wielu czytelników na całym świecie Paulo Coelho jest guru, przewodnikiem. Mówią, że Alchemik odmienił ich życie, z niecierpliwością czekają na jego nowe książki, na wskazówki i podpowiedzi, jak żyć. Uzdrowiciel dusz – jak mówią o nim jego fani.
Z okazji 74 urodzin Paulo Coelho przypominamy wywiady, których udzielił VIVIE!
Słynny pisarz udzielił VIVIE! dwóch wywiadów. Za pierwszym razem rozmawiał z Grażyną Torbicką w 2002 roku, za drugim z Magdaleną Rozmarynowską w 2004. Coelho zaprosił Grażynę Torbicką na spotkanie do Tarbes. To małe miasteczko, położone na południu Francji, u stóp Pirenejów, otoczone polami kukurydzy, oddalone o 15 kilometrów od sanktuarium w Lourdes. Nie ma w sobie nic szczególnego, a jednak tam właśnie, w skromnym hoteliku Henryk IV, słynny autor spędza sześć miesięcy w roku. Wtedy, w ciągu kilku dni pod koniec sierpnia, pisarz pokazał Grażynie Torbickiej miejsca, które mają dla niego szczególne znaczenie.
– Czy nie masz czasami wrażenia, że znalazłeś się w pułapce własnego sukcesu?
Oczywiście łatwo możesz zniszczyć własny sukces, jeśli się nim zachłyśniesz. Stajesz się wtórny w tym, co robisz. Miałem dużo szczęścia, bo to właśnie mój sukces sprawił, że mogłem pojechać do Polski, Japonii, Iranu, Chin i wiesz, zrozumiałem, że moja dusza przybyła tam już wcześniej. Kiedy znalazłem się tam w sensie fizycznym, byłem już znany. Ci, z którymi się spotykałem, wiedzieli, co kryję w sercu, znali moje uczucia – przyjechał ich przyjaciel. Więc zamiast czuć się obco w obcym kraju, czułem się jak w domu. I dzisiaj czuję się jak w domu w 155 krajach na świecie, wszędzie tam, gdzie moje książki odniosły sukces. Więc to nie jest pułapka, tylko błogosławieństwo.
– Wydaje mi się, że potrzebujesz spotkań z ludźmi, nowych znajomości i nowych miejsc, jak gdyby to było źródło Twojego pisarstwa.
Muszę żyć pełnią życia. Poddaję się każdej chwili, która mnie zaciekawia i zajmuję się tylko tym, co daje mi radość, co jest przyjemne. Tylko takie chwile dają mi inspirację. I masz rację, nie lubię pisać w samotności. Kiedy piszę, muszę być otoczony ludźmi. Nie wyłączam telefonu komórkowego. Tylko to gwarantuje, że moje książki są przepełnione życiem. Samotność jest mi potrzebna do kontaktu z Bogiem.
Zobacz także
– Czy zawsze marzyłeś o pisaniu?
Tak, ale zaczynałem od przekonania, że to niemożliwe. Kiedy już zaczynałem wierzyć, że może jednak, że zmierzę się z tym marzeniem, to bałem się, że mogę zostać pokonany. Bo łatwiej jest żyć z marzeniem, niż płacić za nie. Więc przyznam ci się, że odkładałem decyzję bardzo długo, aż do chwili, gdy wyruszyłem z pielgrzymką z Francji do Hiszpanii, do Santiago de Compostella. Na koniec powiedziałem sobie: „Masz 38 lat i przyszła pora, byś zapłacił za swoje marzenie”. Więc rzuciłem wszystko i zacząłem pisać.
Czytaj także: „Stolarz żyje, a potem umiera. Podobnie jest z człowiekiem”. Oto najpiękniejsze cytaty Paulo Coelho
– Co takiego zdarzyło się podczas pielgrzymki, co pomogło Ci w podjęciu decyzji?
Kiedy zacząłem tę drogę, wydawała mi się potwornie nudna. Idziesz i nic się nie dzieje – jesteś zmęczony, chcesz iść szybciej, jak najszybciej dojść do Santiago de Compostella, do celu. Na początku nie zdawałem sobie sprawy z wartości tych odczuć i dopiero po 10–12 dniach zacząłem dostrzegać sens podróży. Po pierwsze zdajesz sobie sprawę, jak niewiele jest ci do życia potrzebne. Dziś nie ma dla mnie znaczenia, czy mieszkam w Tarbes w małym hoteliku, czy w gigantycznym apartamencie w Rio de Janeiro. Po drugie musisz być otwarty – jeśli zamykasz się w sobie, masz masę problemów.
Podczas pielgrzymki jesteś niejako zmuszony rozmawiać z nieznajomymi. Uświadamiasz sobie, jak niewiele trzeba, żeby móc komuś pomóc. Po trzecie musisz znaleźć własny rytm podróży – nie za szybko, bo męczące, nie za wolno, bo nudno. Musisz zrozumieć, jakie tempo życia jest dla ciebie najlepsze. I w końcu musisz określić cel podróży, do którego zmierzasz. Dzwon, który słyszeliśmy, to symbol. Gdy zgubisz się w górach i usłyszysz ten dźwięk, wiesz, że to jest kierunek, w którym musisz podążać. Taki znak nazywam autografem Boga. A pielgrzymka to metafora naszego życia – jesteś pielgrzymem od urodzenia do śmierci.
– Dlaczego na ręku masz wytatuowanego motyla?
Bo motyl to transformacja. Człowiek też podlega ciągłym zmianom, stale do czegoś dąży.
– Czy Ty też jeszcze do czegoś dążysz? Osiągnąłeś przecież światowy rozgłos, robisz to, o czym marzyłeś. Czy nie czujesz spokoju i zadowolenia?
Pisanie to dla mnie wysiłek. I chciałbym, żeby tak było do końca. Szczerze mówiąc, teraz moim marzeniem jest, by umrzeć żywym. Znam wielu ludzi, którzy umarli za życia. Wciąż chodzą, rozmawiają, pracują, ale nie żyją.
– Co oznacza „Jedenaście minut” (tytuł jednej z powieści autora)?
Tyle trwa przeciętny stosunek płciowy. Wizyta klienta u prostytutki nie wykracza zwykle poza 45 minut, z tego 11 minut zajmuje sam stosunek. Te 11 minut to cała wieczność, jeśli mierzyć ludzkie pragnienia, nadzieje, niespełnienie.
– Pan sam był klientem?
Tak. Miałem 15 lat, gdy poszedłem do burdelu. Pamiętam, że kiedy znalazłem się sam na sam z kobietą, byłem przerażony. Czułem się oszukany. Wtedy po raz pierwszy dotarło do mnie, ile jest kłamstw na temat seksu. Filmy, reklamy próbują nas przekonać, że wszystko jest łatwe, miłe, przyjemne. Na wyciągnięcie ręki. Nagie kobiety z billboardów uśmiechają się przyzwalająco. W rzeczywistości trzeba pokonać barierę wstydu i strachu. I nie tylko 15-latek boi się kobiet. Wielu dorosłych mężczyzn odczuwa lęk, że nie zaspokoi kobiety, nie sprosta jej oczekiwaniom; ten strach paraliżuje. Kobiety też nie pomagają, bo często decydują się udawać rozkosz, udawać orgazm. Popadają przy tym w cichą rezygnację i rozgoryczenie. To droga donikąd.
Czytaj także: Wstrząsające wyznania żon gejów. Mąż zdradził je z kochankiem
– Ma Pan problemy z seksem?
Już nie. Ale miałem problem z określeniem swojej orientacji seksualnej. W młodości kłóciłem się z rodzicami. Nie chcieli, żebym został artystą, miałem według nich być adwokatem, lekarzem albo inżynierem. Mój upór próbowali złamać siłą. Aż trzy razy zamykali mnie w zakładzie psychiatrycznym. „Leczono” mnie elektrowstrząsami. Strasznie cierpiałem, miotałem się, szukałem swojej drogi. Jakby tego było mało, mama wmawiała mi, że skoro chcę być artystą, to pewnie jestem homoseksualistą. Byłem skołowany. Postanowiłem to sprawdzić.
– Jak?
Przespałem się z mężczyzną i już wiedziałem, że homoseksualistą nie jestem.
– I to koniec problemów z seksem?
Nie, dopiero początek. Wiele jeszcze musiałem nauczyć się od kobiet. Cristina jest moją czwartą żoną, od lat tworzymy udaną, harmonijną parę. Rozmawiałem z wieloma prostytutkami, ale tak naprawdę moja książka nie traktuje o prostytucji, tylko o znaczeniu seksu. Właściwie piszę o sobie, w tej powieści zmierzyłem się z problemem własnej seksualności.
– Opisując kobiecy orgazm, położenie punktu G, sadomasochizm?
Tak. Podczas orgazmu też tracimy kontakt z rzeczywistością, wyzwalamy olbrzymią energię, która nas przerasta, dotykamy czegoś boskiego. Dla mnie ciało jest świątynią duszy, a seks jest darem Bożym. Niestety, powszechnie niedocenianym, traktowanym często wulgarnie, w prostacki sposób.
***
Codziennie punktualnie o 18.00 przerywam pracę i chwilę się modlę, podobnie o północy. Ta granica między dniem i nocą jest dla mnie święta.
– Po co Panu te rytuały?
Są mi potrzebne, żeby zło nie zdobyło nade mną władzy.
– Jakie zło?
W młodości, kiedy brałem narkotyki, a potem wstąpiłem do sekty satanistów, fascynowało mnie wszystko, co zakazane. Narkotyki były dla mnie i całego pokolenia hipisów formą protestu przeciwko rodzicom i normom społecznym. Rzuciłem je ze strachu, bo poczułem, że zaszedłem za daleko. Brałem kokainę, halucynogeny, LSD i jeszcze inne specyfiki. Najpierw odstawiłem te najmocniejsze i zostałem przy kokainie. Dziś uważam kokainę za zło. Daje złudne poczucie wszechmocy, a tak naprawdę niszczy człowieka.
– A jak się Pan znalazł w sekcie satanistów?
W tamtym czasie byłem dość podatny na wpływy. Interesowałem się magią, szukałem mistrzów, którzy wtajemniczyliby mnie w sferę ducha. I tak od białej magii przeszedłem do czarnej. Byłem zagorzałym przeciwnikiem katolicyzmu. Trafiłem do sekty, która – jak się później zorientowałem – była ucieleśnieniem Zła. Na własne oczy widziałem diabła. To było straszne przeżycie.
– I przeżył Pan nawrócenie?
W wieku 34 lat. Miałem już dość błędów i szaleństw, jakie popełniałem. Wyruszyłem z Cristiną w podróż, szukając nowej drogi duchowej. Nieoczekiwanie w Niemczech, na terenie obozu koncentracyjnego w Dachau, doznałem czegoś w rodzaju wstrząsu duchowego. To był moment pogodzenia się z Bogiem.
– Bywał Pan słaby, popełniał błędy, a dziś miliony ludzi czytają Pana książki i pod ich wpływem zmieniają swoje życie. Dlaczego Panu ufają?
Chyba czują, że jestem uczciwy. Moje książki są jak listy. Bezpośrednie, szczere. Nawiązuję z czytelnikami kontakt, łączy nas ta sama energia, wspólnie szukamy przeżyć, które wykraczają poza codzienność. Jeśli nasze „rozmowy” pomagają komuś się odnaleźć, jestem szczęśliwy. Nie o to chodzi, że ja znam odpowiedzi na wszystkie pytania, ja te pytania stawiam. Mam wobec moich czytelników wielki dług wdzięczności. To oni, kupując i czytając moje książki, zaakceptowali mnie jako pisarza.
– W przeciwieństwie do krytyków literackich?
Tak, ci uparcie ustawiają moje książki na półce z poradnikami psychologicznymi lub ezoteryką. Dla nich jako pisarz w ogóle się nie liczę.
– Boli to Pana?
Nie, bo oni twierdzą, że nie mogę być dobrym pisarzem, skoro budzę tak wielki entuzjazm. Mają usta pełne frazesów o demokracji, a w głębi duszy uważają, że zwykli ludzie to idioci.
– Jest Pan więc i nienawidzony, i kochany. Czym jest dla Pana miłość?
To rodzaj magii, energia atomowa, która może dać ci spełnienie lub rozerwać cię na kawałki. Miłość jest dla mnie najbardziej niszczycielską i zarazem najbardziej twórczą siłą na świecie.
Czytaj także: Łukasz Jakóbiak zdobył się na intymne wyznanie: „Nigdy jeszcze nie mówiłem, że jestem gejem”
1 z 6
Paulo Coelho, VIVA! kwiecień 2004
2 z 6
Paulo Coelho i Grażyna Torbicka, VIVA! wrzesień 2002
3 z 6
Paulo Coelho i Grażyna Torbicka, VIVA! wrzesień 2002
4 z 6
Paulo Coelho, VIVA! wrzesień 2002
5 z 6
Paulo Coelho, VIVA! kwiecień 2004
6 z 6
Paulo Coelho, VIVA! kwiecień 2004