Reklama

Rodzicielstwo nauczyło ich najwięcej — o sobie, o bliskości i o tym, czym naprawdę jest spełnienie. Justyna Szyc-Nagłowska z pierwszego małżeństwa ma dwie córki: Franciszkę i Stefanię. Borys Szyc jest ojcem Soni. Razem wychowują synka Henia, tworząc rodzinę, która zrodziła się z miłości, codziennego wysiłku i czułości. Patchworkowy dom, w którym każde dziecko ma swoje miejsce, uwagę i przestrzeń do wyrażania emocji. Tu nie ma tematów tabu — są rozmowy i śmiech. I coś jeszcze: obecność, która dla każdego z nich znaczy więcej niż słowa.

Reklama

Co w rozmowie z VIVĄ! Justyna Szyc-Nagłowska i Borys Szyc mówią o rodzicielstwie i patchworkowej rodzinie?

Justyna i Boryc Szycowie o patchworkowej rodzinie. Wywiad VIVY!

Borys: Kiedy na świecie pojawił się Henio i zacząłem z nim budować własną ojcowską relację, poczułem z potrójną mocą, czego ja nie dostałem. Jak jestem – w jakimś sensie – wybrakowany. Całe dzieciństwo ojciec był dla mnie obcym facetem. Nie potrafiłem wymówić słowa „tato”, bo z niczym mi się nie kojarzyło. Nie wiedziałem, co znaczy. Wstydziłem się. Henio woła cały czas: „Tato, tatusiu!” i ja się rozpływam. Potrafi mnie też wkurzyć. Sprawdza, kto jest silniejszy – on czy ja. Dwa męskie ego (śmiech). Ma świetne poczucie humoru, to ważne. Między innymi na poczuciu humoru zbudowaliśmy z Justyną nasz związek.
Justyna: Jest klonem mojego męża. Widział, jak Borys mnie rozśmiesza, puszczając do mnie oczko, więc siedzi z nami przy tym stole, patrzy na mnie i robi tak (Justyna zabawnie mruga okiem – przyp. red.). A ja reaguję jak pani teraz…

– Śmiechem.
Justyna: Potrafi mnie owinąć wokół palca. Moja przyjaciółka powiedziała ładne zdanie: „Henio się wami mieni”. Kiedy Henio mówi: „Tato, tatusiu”, wzruszam się, że mamy wspólne dziecko i jesteśmy rodziną. Z pierwszym mężem się rozstałam, gdy dziewczynki były malutkie. To jest moja wyrwa à propos słowa „tato”. Nie miałam radości przeżywania dzieciństwa córek wspólnie z ich ojcem. Teraz jest kompletnie inaczej. Bardzo często razem odprowadzamy Henia do przedszkola. Potem we dwójkę jedziemy na śniadanie, to nasz ulubiony poranny rytuał.
Borys: Wcześniej zawsze spotykamy się w tej kuchni, zaczynamy dzień od kawy. Lubię to miejsce. Stół, przy którym teraz siedzimy, „słyszał” bardzo dużo historii.
Justyna: Prowadzimy przy nim wszystkie trudne rozmowy. Siadamy naprzeciwko siebie, jak teraz z panią, w dystansie, który nie jest ani duży, ani mały. Pozwala się zatrzymać. Nie można odejść, nie można niczym walnąć.
Borys: Trzeba mówić.

TYLKO W VIVIE!: Z miłością przez życie. Justyna Szyc-Nagłowska i Borys Szyc o pokonywaniu kryzysów i budowaniu trwałego małżeństwa

– Pani jest mamą Franciszki i Stefanii, Pan – ojcem Soni, oboje jesteście rodzicami Henia. Udało Wam się zbudować fajną patchworkową rodzinę.
Justyna: Udaje nam się. Pracujemy nad tym nieustannie, bo to jest turboskomplikowane. Jesteśmy teraz w bardzo dobrym momencie, bo mamy wszystkie dzieci zaopiekowane. To nam daje poczucie satysfakcji, rodzaj ulgi. Nie można się w tej uldze zagnieździć, bo dzieci potrzebują nieustannej uwagi. Zmieniają się i trzeba cały czas tropić, co u nich, bo świat, w którym żyją, jest nam obcy. Staram się być na bieżąco, ale za TikTokiem już nie nadążam. Cały czas ze sobą rozmawiamy. Przekleństwo i dar naszego domu. Tu wszyscy mówią o swoich emocjach, co czasem bywa trudne do zniesienia, bo jest nas sporo. Dziewczyny przychodzą ze szkoły i chcą mieć nas na wyłączność. Nastolatki żyją w innym rytmie. O godzinie 22 dopiero się rozkręcają, a my po całym dniu spędzonym osobno chcielibyśmy chwilę pobyć sami. Ponieważ to są moje córki, zawsze mówię do Borysa: „Wiem, że to trudne, ale cieszmy się, że chcą z nami rozmawiać. Gdyby się z nami mijały, mielibyśmy prawdziwy problem”. Poza tym nasze dzieci lubią się przytulać.

Justyna Szyc-Nagłowska, Viva! 11/2025, Borys Szyc, Viva! 11/2025
Justyna Szyc-Nagłowska, Viva! 11/2025, Borys Szyc, Viva! 11/2025 Zdjęcia Marlena Bielinska/move
Sonia Szyc, Borys Szyc,
Sonia Szyc, Borys Szyc, fot. Podlewski/AKPA

Borys Szyc o ojcostwie w VIVIE!

– Sonia też?
Borys:
Sonia mniej. Ale „wymuszam” przytulenia. Uczę, że to jest ważne. Moja córka jest Koziorożcem, chowa emocje w sobie, my jesteśmy bardziej wylewni. Studiuje wokal na Akademii Muzycznej w Łodzi i ma swoje pierwsze koncerty. Tydzień temu pojechałem do Łodzi, żeby jej posłuchać. Kiedy odwoziłem Sonię do domu, powiedziała: „Tato, jestem tutaj szczęśliwa, mam tu swoje mieszkanie, swoją szkołę. Jest mi dobrze”. Uffff… O tym mówiła Justyna – wszyscy są zaopiekowani. Nie mamy cierpiącego ogniwa, które czuje niedosyt naszej uwagi czy miłości.

– Jest Pan innym ojcem w stosunku do Soni i do Henia?
Borys: Z pewnością. Kiedy urodziła się Sonia, miałem 26 lat, przyznaję, że nie byłem gotowy na ojcostwo.
Justyna: Bardzo się zmieniłeś. Nauczyłeś się być ojcem.
Borys: Teraz moje ojcostwo jest świadome, spokojne. Constans. Od pierwszego dnia budujemy z Heniem naszą relację ojcowsko-synowską. To jest wspólne bycie, trwanie razem. Dwadzieścia lat temu byłem rozdygotanym, nieodpowiedzialnym, pełnym szalonych pomysłów na życie kawalerem. Sonia mieszkała z mamą, ale cały czas mieliśmy bliski kontakt. Przeżyliśmy mnóstwo pięknych chwil. Od zawsze łączyło nas porozumienie artystyczne, „sprzedałem” córce moje zainteresowania sztuką, muzyką, ale… Rozstanie rodziców jest cholernie trudne dla każdego dziecka, bez względu na wiek. Tym bardziej jestem dumny z Soni, że pomimo tego, co jej zafundowałem w dzieciństwie, jest fantastyczną młodą kobietą, która wie, co chce robić w życiu. Od jakiegoś czasu rozmawiamy ze sobą jak dorośli, bardzo to lubię.

Cały wywiad do przeczytania w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 5 czerwca.

Reklama

Sprawdź też: Wrócili do siebie, pokonali wiele trudności. Oto historia miłości Borysa Szyca i Justyny Szyc-Nagłowskiej

Justyna Szyc-Nagłowska, Viva! 11/2025, Borys Szyc, Viva! 11/2025
Justyna Szyc-Nagłowska, Viva! 11/2025, Borys Szyc, Viva! 11/2025 Zdjęcia Marlena Bielinska/move
Reklama
Reklama
Reklama