Reklama

Porwanie Eweliny Bałdygi poruszyło media w 2005 r. i do dziś uchodzi za jedną z najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych w Polsce. Córka milionera Józefa Bałdygi, właściciela zakładów mięsnych JBB Bałdyga, została porwana spod swojej uczelni na warszawskim Mokotowie. Mimo iż rodzina spełniła część żądań porywaczy i przekazała im okup, dziewczyna nigdy nie wróciła do domu. Po latach zarzuty usłyszało dwóch sprawców, jednakże los Eweliny Bałdygi nadal jest nieznany.

Reklama

Córka Józefa Bałdygi zaginęła ponad osiemnaście lat temu

21-letnia Ewelina Bałdyga była studentką Wyższej Szkoły Zarządzania w Warszawie. 30 maja 2005 r. udała się ze swoją mamą Barbarą Bałdygą na zakupy, a następnie na uczelnię. Po skończonych zajęciach miała w planach powrócić do mieszkania. Ostatnią wiadomość „Mamo, będę w domu o 19” wysłała tuż przed porwaniem. Około 18 wieczorem udała się na parking, jednak nigdy nie udało jej się wsiąść do swojego samochodu. Z zaparkowanego zaraz obok jej sportowego BMW busa wyskoczył nagle mężczyzna, który podduszając nieświadomą niczego kobietę, wciągnął ją do środka pojazdu i zatrzasnął drzwi. Cała sytuacja trwała zaledwie kilka sekund. Furgonetka opuściła parking w eskorcie zaparkowanego nieopodal samochodu osobowego. Całą sytuację nagrała kamera znajdującego się nieopodal banku.

Zaniepokojony brakiem kontaktu z Eweliną Bałdygą narzeczony kobiety skontaktował się z jej matką w okolicy 19:30. Rodzina zaginionej szukała jej w okolicach uczelni, jednakże bezskutecznie. Następnego dnia zdecydowano zgłoszenie sprawy porwania na policję. Samochód dostawczy, którym przewożono dziewczynę, odnaleziono spalony na ul. Stoczniowców, nieopodal Wału Miedzeszyńskiego.

Czytaj także: Romina Power nigdy nie pogodziła się ze stratą córki. Chociaż minęły lata, nadal ma nadzieję, że wydarzy się cud

Józef Bałdyga odebrał przerażający telefon od porywaczy jego córki

Jak się okazało, rodzina nie była pierwszą, która powiadomiła o porwaniu. Wcześniej zeznania o zdarzeniu złożył świadek, który widział wydarzenie na parkingu. Janusz Szostak w swojej książce „Urwane ślady”, która skupia się na tragicznej historii dziewczyny, przywołuje zeznania jej matki: „Zostałam powiadomiona przez funkcjonariuszy Komendy Stołecznej Policji, że moja córka Ewelina Bałdyga, zamieszkała w Warszawie na ulicy Słomińskiego, 30 maja została wciągnięta przez nieznane osoby do samochodu Ford Transit”.

Przez kilka dni rodzina porwanej czekała w skupieniu na więcej informacji, aż do 5 czerwca, gdy wieczorem na telefon Józefa Bałdygi zadzwonił nieznany numer. „Józef, nie rozłączaj się. Zaraz coś ci powiem” - miał powiedzieć nieznany głos po drugiej stronie słuchawki, a potem słychać było błagania uprowadzonej: „Zróbcie wszystko, żeby mnie nie zabili!”, szlochała Ewelina. Gdy porywacze rozłączyli się, na telefon milionera przyszedł SMS: „Zbieraj, żebyś miał 500 tys euro. Jak zbierzesz, wyślij sms-a na ten numer i załatwimy sprawę”. Zawarli także warunek: „Jak zrobisz to, jak mówisz, i policji nie będzie, to masz moje słowo, że jak najszybciej będzie w domku”, mieli pisać.

Chociaż Józef Bałdyga od lat znajduje się na liście stu najbogatszych Polaków, większość jego dobytku to inwestycje: nie posiadał takiej ilości pieniędzy w gotówce. Zebranie pełnej kwoty zajęło mu kilka dni. 10 czerwca miała miejsce pierwsza próba przekazania okupu. Na miejsce ojciec porwanej Eweliny Bałdygi udał się z jej partnerem, Łukaszem. Mężczyźni byli zwodzeni i krążyli samochodem przez wiele godzin, jednakże w pewnym momencie porywacze zmienili zdanie, ponieważ byli pewni, że policja wie o planach ich spotkania. Zażądali więc podwojenia okupu pod groźbą wykorzystania porwanej Eweliny seksualnie.

Czytaj również: Waldemar i Bogdan Kuklińscy – co się stało z synami najsłynniejszego polskiego szpiega

Druga próba przekazania okupu w zamian za życie Eweliny Bałdygi

Tydzień później rodzina została poinformowana, żeby stawili się pod tablicą „Gmina Wyszków wita”, niedaleko Warszawy. Na miejscu zastali torbę z obciętymi włosami. Dwa dni wcześniej porywacze zagrozili, że dziewczyna zostanie oszpecona i torturowana, jeśli nie uda im się zebrać pieniędzy. Niestety dotrzymali tej tragicznej obietnicy.

Przez kilka dni telefony Józefa Bałdygi i Łukasza P. milczały, aż w końcu narzeczony Eweliny Bałdygi otrzymał wiadomość: „28 czerwca 2005 roku na mój telefon przyszedł SMS od sprawców z pytaniem, czy są pieniądze i jakim samochodem będę jechać. Odpisałem, że srebrnym audi. Napisali, że pieniądze mają być luzem w dwóch reklamówkach, które mają być związane” wyznał mężczyzna. Jednakże i ta próba przekazania okupu nie okazała się być łatwa. Mężczyzna jeździł samochodem przez wiele godzin, słuchając wskazówek porywaczy, aż w końcu nakazali mu zatrzymać się w okolicy mostu Grota-Roweckiego. Tam zastał zamaskowanego mężczyznę, który polecił mu przerzucenie toreb z pieniędzmi za ekran dźwiękochłonny. Mimo przekazania okupu podejrzany mężczyzna zabrał pieniądze i zniknął. Blisko pół miesiąca później rodzina Bałdygów otrzymała żądania brakującej części kwoty okupu. Gdy wyznali, że nie mają możliwości zebrania pieniędzy, kontakt z porywaczami się urwał, a kobieta nie została odbita z ich rąk.

Piotr Mecik/East News

Postęp w sprawie porwania Eweliny Bałdygi

W sprawie porwania Eweliny Bałdygi postawiono zarzuty dwóm osobom. W procesie, który trwał od początku 2017 r. do września 2022 r., oskarżono Grzegorza K., ps. „Ojciec” oraz Tomasza R. ps. „Pikus”, członków gangu „obcinaczy palców” o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, współudział w uprowadzeniu i pozbawieniu wolności, a także o przetrzymywanie jako zakładnika córki milionera. Skazani otrzymali karę odpowiednio 15 lat więzienia i 21 600 zł grzywny oraz 15 lat więzienia i 14 400 zł grzywny.

W trakcie śledztwa wyszło na jaw także, że dziewczyna była obserwowana od dawna na zlecenie niejakiego Wojciecha S., znanego jako „Wojtas”. Mężczyzna został skazany wcześniej na dożywocie w związku z inną sprawą. Chociaż dziewczyny nigdy nie odnaleziono, jej rodzina wciąż ma nadzieję, że odnajdzie się żywa. Ewelina Bałdyga nigdy nie została uznana za zmarłą. Jej formalny status to osoba nieznana z miejsca pobytu.

Reklama

Czytaj także: Tajemnicze zaginięcie Agathy Christie. Dlaczego zniknęła na 11 dni?

Reklama
Reklama
Reklama