Reklama

Niemal dwa lata temu Małgorzata Jamroży znana fanom jako Margaret otworzyła się w delikatnym i trudnym temacie. W książce „Ciałaczki” przyznała, że była w dzieciństwie ofiarą nadużycia seksualnego. „Zostałam zgwałcona. Jako dziesięcioletnia dziewczynka. Cała moja kariera to zaklepywanie ran”, czytaliśmy w publikacji. Artystka poukładała w swojej głowie wiele spraw, zmierzyła się z traumami i dziś chce żyć pełnią życia. Premierę ma właśnie jej najnowszy album Siniaki i cekiny. Przy okazji jednego z wywiadów piosenkarka wróciła do tematu doświadczeń dzieciństwa.

Reklama

Dzieciństwo Margaret. Wyniosła z niego traumę

Jedną z piosenek, która w ostatnim czasie stała się dla gwiazdy ważna, jest utwór Mała ja. Artystce zależało na tym, by utulić w nim siebie sprzed lat. „Ta piosenka jest dla mnie ważna, bo w pewien sposób wraca do mojego dzieciństwa, które nie było najszczęśliwsze. Mam bardzo mało wspomnień z tamtych czasów. Jedyne to te związane z muzyką – ja w szkole muzycznej, ja śpiewająca. Muzyka zawsze była moim ratunkiem”, wyznała w rozmowie z Wysokimi Obcasami.

CZYTAJ TAKŻE: W Ewangelii szuka wskazówek, Bóg jest jej drogowskazem. Danuta Stenka nie zgadza się z jednym

Wokalistka zauważyła też u siebie pewien zastanawiający mechanizm. „Nie wiedziałam, czemu mnie tak denerwuje, gdy na przykład dziennikarze w wywiadach pytają o to, jak spędzałam święta. A ja nie wiem, bo nie pamiętam. To cały czas pokłosie tego, że w dzieciństwie przeżyłam ogromną traumę” przyznała.

Dziś gwiazda każdego dnia walczy o dobre wspomnienia. Stara się pamiętać też dobre momenty dorastania, przypominają się jej nowe pozytywne rzeczy. Gdy udaje się jej wpaść w głowie na wspomnienie miłej chwili to „czuje, jakby odzyskała cząstkę siebie”.

Zuza Krajewska/ LAF FM

Margaret o molestowaniu seksualnym. Wspiera inne kobiety

Po tym, jak w 2022 roku wokalistka podzieliła się z publicznością swoim poruszającym wyzwaniem, zalała ją fala wiadomości. Wiadomości od osób – głównie kobiet – którym Margaret dodała swoją szczerością siły. „Tak, stałam się taką powierniczką. Rozumiem to, bo ja szukałam pomocy, też chciałam pogadać z kimś, kto przeżył to samo. To są różne historie z różnych stron Polski, ale tak podskórnie rozumiem te kobiety i je czuję”, powiedziała w rozmowie z Wysokimi Obcasami.

W tym samym wywiadzie przytoczyła też przykład na to, jak wiele zależy od naszej głowy. Dodała też, że mocno przeżyła czas, w którym przyznała się publicznie do swoich trudnych doświadczeń. Niektórzy zarzucali jej złe intencje. „Od dawna miałam pewne problemy zdrowotne, których lekarze nie mogli zdiagnozować. Okazało się, że to sytuacja psychosomatyczna. Kiedy ta historia ujrzała światło dzienne, w dniu premiery książki „Ciałaczki", doznałam ogromnego bólu, zemdlałam. To poczucie winy, które zamanifestowało się w bardzo fizyczny sposób. Od tamtego czasu ból, który był zagadką lekarzy, po prostu ustał. Wywiad wywołał burzę medialną i spolaryzowane komentarze – z jednej strony fala wsparcia, z drugiej totalne niezrozumienie. Zarzucano mi, że „nagle mi się przypomniało", a ja zrobiłam to, żeby się uleczyć”, czytamy w wywiadzie autorstwa Justyny Grochal.

Czytaj też: Mam Talent: Marcin Prokop rozgadał się na temat córki. Nie ukrywał wzruszenia!

Trzymamy ogromne kciuki za każdą osobę, która musiała lub musi przejść podobną walkę.

Reklama

Zuza Krajewska/ LAF FM
Reklama
Reklama
Reklama