Lech Dyblik
Fot. MAREK LASYK/REPORTER
NIEZWYKŁE HISTORIE

Uzależnienie powoli go wykańczało, chciał popełnić samobójstwo. Dzisiaj Lech Dyblik jest przykładem dla innych

„Jeszcze żyję, a umrzeć planuję trzeźwy. Na razie idzie mi dobrze", mówi

Karol Sowa 2 listopada 2023 19:21
Lech Dyblik
Fot. MAREK LASYK/REPORTER

Jest jednym z najbardziej znanych aktorów drugoplanowych. Zagrał w takich produkcjach jak: Świat według Kiepskich, Gang zielonej rękawiczki czy w filmie Chłopi. Wróżono mu wielką karierę, jednak wewnętrzne demony były silniejsze. Dzisiaj Lech Dyblik mówi wprost: „Jeszcze żyję, a umrzeć planuję trzeźwy. Na razie idzie mi dobrze".

Kariera Lecha Dyblika

Przyszedł na świat 30 sierpnia 1956 roku w Złocieńcu. Znany jest przede wszystkim jako aktor teatralny, filmowy i serialowy. Nie każdy jednak wie, że jest też pieśniarzem.

Lech Dyblik ukończył PWST w Krakowie i przez dwa lata był związany z Teatrem Narodowym w Warszawie. Później zagrał w takich filmach jak: Noc poślubna w biały dzień, Psy 2. Ostatnia krew czy w Chłopach. Co więcej, mogliśmy go oglądać w takich serialach jak: Pierwsza miłość, Świat według Kiepskich czy Gang zielonej rękawiczki. 

CZYTAJ TEŻ: Modlitwa daje jej siłę, Bóg jest dla niej wszystkim. Dla Joanny Kulig zagranie w filmie Kler było wielkim wyzwaniem

Lech Dyblik
Fot. MIKOLAJ ZACHAROW/REPORTER

Lech Dyblik szczerze o walce z uzależnieniem

I choć wróżono mu wielką karierę, nałóg był silniejszy. Lech Dyblik nie potrafił odrzucić alkoholu. Widząc jego wewnętrzną walkę, reżyserzy coraz rzadziej angażowali go do nowych projektów. Artysta stracił niemal wszystko. Kryzys i narastające problemy sprawiły, że zaczął myśleć o samobójstwie. „Nieszczęście uzależnienia zawsze zaczyna się w dzieciństwie. Często człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, że przeszłość wywiera na niego taki wpływ. Niby nic takiego się nie wydarzyło: może miał za mało przytulania, czasem matka sprawiała wrażenie nieszczęśliwej, ojciec bywał surowy i wymagający. A potem wszystko wraca jak bumerang. Ja ze swoich nastoletnich czasów pamiętam wycieńczający przymus udowadniania otoczeniu, że jestem wyjątkowy. Utalentowany, inteligentny, w towarzystwie król anegdot. Zdolny do szalonych czynów, nieprzewidywalny. Dzisiaj chyba najbardziej lubię w sobie przewidywalność. Wczoraj, dzisiaj, jutro — jestem po prostu sobą", zwierzył się.

Aktor nie ukrywa, że jego uzależnienie zaczęło się już w latach 90. „Piło się w Złocieńcu, gdzie dorastałem — jak to w małym miasteczku. Piliśmy w Szkole Teatralnej w Krakowie, bo wygłupialiśmy się i bawili noce i dni — jak to studenci. Tylko do Spatifu nie mieliśmy wstępu, bo tam pili nasi profesorowie — jak to artyści. Wszystko to wydawało się niegroźne", mówił Plejadzie.

Dodał, że jego ojciec również mierzył się z uzależnieniem, co z pewnością miało wpływ na jego późniejsze problemy. „Spokojnie mogę stwierdzić, że tata był alkoholikiem. Wtedy nikt tego tak nie nazywał ani nie uznawał za chorobę. Ale dorastałem w cieniu awantur, czekając z matką, kiedy i w jakim stanie ojciec wróci. Miałem dla niego wyłącznie najgorsze uczucia. Dopiero po latach spojrzałem na tego człowieka inaczej. Przecież wyrósł w domu, gdzie dziadek pił. Skąd miał mieć inne wzorce radzenia sobie z emocjami?", wyznał.

Na szczęście w najgorszym momencie pomogła mu silna wiara w Boga. Modlitwa okazała się dla niego zbawieniem. „Zanim podjąłem leczenie, myślałem, że samobójstwo będzie najlepszym pomysłem. Uważałem, że moje życie nie ma sensu, szkoda wysiłku. Dziękuję Bogu, że nie skończyłem ze sobą. Okazało się, że moje życie jest atrakcyjne i pełne satysfakcji!", zwierzył się w rozmowie z Anną Gębalską-Berekets z serwisu Aleteia.

„Jeszcze żyję, a umrzeć planuję trzeźwy. Na razie idzie mi dobrze", dodał w rozmowie z Plejadą. Nie odebrał sobie życia, gdyż: „Dotarło do mnie, że nic się samo nie powiesi. Trzeba zdobyć linę, jakiś zydelek, wybrać miejsce. Ja się cały trząsłem po kilku tygodniach nieustannego picia. Zadanie mnie przerosło. Może gdyby ktoś mi wtedy pomógł? Tak wtedy żyłem. Nie brakowało mi pieniędzy. Płaciłem ludziom, żeby załatwiali za mnie różne sprawy. Zakres usług okazał się jednak zbyt wąski", dodał.

SPRAWDŹ TEŻ: Śmierć aktora była dla niej szokiem. Shannen Doherty i Matthew Perry'ego łączyła wyjątkowa relacja

Lech Dyblik
Fot. MAREK LASYK/REPORTER

Aktor poszedł na leczenie, dzięki któremu przeszedł wewnętrzną przemianę. Dzisiaj mówi wprost, że wiele zawdzięcza swojemu terapeucie. „Odbyłem świetną rozmowę z terapeutą. Na samym początku powiedział: "Najważniejsze ma pan już z głowy". A ja się tylko przedstawiłem. "Nie — rzucił. — Przyjechał pan z własnej woli, powiedział, o co chodzi, poprosił o wsparcie". Dzisiaj wiem, że to jedyny punkt startu do trzeźwienia. Alkoholicy ze swoim przerośniętym ego bywają przekonani, że swoje sprawy załatwią sami. W końcu są wybitnymi cwaniakami i trudno uwierzyć, że ktoś taki może potrzebować pomocy. W rzeczywistości błądzą po omacku po dżungli. Nie da się być jednocześnie lekarzem i pacjentem. [...] Opieka terapeuty jest cholernie ważna. On przygotowuje cię na te wszystkie stany, które cię czekają bez alkoholu", wspominał w tej samej rozmowie.

Aktor opowiedział również o kulisach leczenia. „Nagle ma się bardzo dużo czasu. Trzeba go czymś zapełnić. Terapeuta stwierdził wprost, że bez porządnego hobby, tylko z nudów wrócę do picia. Wziąłem się za języki obce. Wcześniej brakowało mi cierpliwości i systematyczności, a tu nagle nadarza się taka okazja! Co więcej, nie oczekiwałem szybkich efektów, czerpałem przyjemność z procesu. Kiedy jako tako nauczyłem się angielskiego i rosyjskiego, zainteresowałem się francuskim. Pomyślałem, że nikt o zdrowych zmysłach nie podejrzewa typa z moją twarzą o posługiwanie się "mową Moliera". Przyczaiłem się, czekając na okazję, żeby zabłysnąć. [...] Przekonałem się, że uzależnienie jest nieuleczalną chorobą. Kręciliśmy w Zakopanem zagraniczny film "Wiatr ze wschodu". W roli głównej Malcolm McDowell, który akurat świętował urodziny. Na imprezie reżyser, Robert Enrico, pochwalił mnie, że jestem świetnym aktorem. Tak się ucieszyłem, że strzeliłem sobie piwo z tej okazji. Poszło. A później dwa lata piłem. Zrozumiałem, że nie wolno opierać oceny własnej wartości na tym, co mówią inni. Dzisiaj miłe słówka są dla mnie jak jedzenie czekolady — smakują, ale jednak to puste kalorie. Nie potrzebuję potwierdzeń. Krowie spod ogona nie wypadłem". 

Ostatecznie uratował swoją rodzinę, karierę, a przede wszystkim życie. „Udało się to wszystko pozbierać, nie tracąc zbyt dużo po drodze. Mam tę samą żonę, w Dzień Ojca dzwonią do mnie wszystkie trzy córki. Dla ludzi w rozsypce pozytywne przesłanie jest cholernie istotne. Staram się pozostawać uważny, aby nie zbyć na ulicy kogoś, kto potrzebuje pogadania. Niedawno byłem na kilku piknikach parafialnych w różnych częściach Polski. Najlepsze miejsca na rozmowę o tych niełatwych sprawach to kościół i kryminał", kontynuował.

W międzyczasie powrócił do swojej pasji, jaką była muzyka. Grał wówczas na gitarze i śpiewał między innymi w noclegowniach dla bezdymnych, więzieniach czy ośrodkach dla uchodźców. „Jadę, gdzie mnie zaproszą! W kobiecych więzieniach jest inaczej. Osadzone przychodzą umalowane, ze świeżo zrobionymi włosami. W końcu koncert. Kiedyś w Krzywańcu podeszła do mnie więźniarka o nieco babciowatym wyglądzie, również w pełnym makijażu i "coiffurze" i rzecze: "Panie Lechu, mój mąż, którego zabiłam, dużo mi o panu opowiadał!". Okazało się, że był moim kolegą z podstawówki. Ale za tymi pancerzami z ondulacji trwałej zwykle kryją się historie o przemocy domowej, której żona czy partnerka nie była już w stanie znieść", mówi.

Teraz artysta jest wolny od nałogu. „Od trzydziestu lat nie piję i jest to już dla mnie przetrawiona, obudowana refleksją, oswojona historia. Nagle ktoś mi pokazuje tych zapitych mężczyzn. Byłem jednym z nich. Wydawało mi się, że już się z tego nie podźwignę. Pamiętam dokładnie: w cugu trzymam w ręku pustą flaszkę. Wiem, że dalej tak nie pociągnę. To jest moment na decyzję: albo uporządkujesz swoje życie, albo zapijesz się przed czterdziestką. A wie pan, dlaczego tak opowiadam tę swoją alkobiografię? Uzależnieni od alkoholu lub narkotyków zwykle niosą w sobie poczucie krzywdy. Świat ich poranił. Żeby zacząć terapię, trzeba wziąć za siebie odpowiedzialność", podsumował w wywiadzie dla Plejady.

Lechowi Dyblikowi życzymy wszystkiego, co najlepsze. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Małgorzata Niemirska po trzech miesiącach zgodziła się na ślub. Jej wybranek miał już żonę

Lech Dyblik
Fot. KRZYSZTOF GLOWACKI/REPORTER

Lech Dyblik
Fot. MAREK LASYK/REPORTER

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Spędziliśmy dzień z Małgorzatą Rozenek-Majdan! Tak mieszka, tak pracuje...

Akcje

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARYLA RODOWICZ o poczuciu zawodowego niedocenienia, związkach – tych „gorszych, lepszych, bardziej udanych” i swoim azylu. KAROLINA GILON I MATEUSZ ŚWIERCZYŃSKI: ona pojechała do pracy na planie telewizyjnego show, on miał przeżyć przygodę życia jako uczestnik programu… MAREK TORZEWSKI mówi: „W miłości, która niejedno ma imię, są dwa kolory. Albo biel, albo czerń. A ja mam tę biel, a to wielkie szczęście…”.