Reklama

Stara się być optymistką, choć od losu otrzymała wiele kopniaków. Nauczyła się, by nie skupiać się na negatywach. "Wychodzę z założenia, że nie należy żyć ani przeszłością, ani przyszłością, tylko tym, co jest tu i teraz. Oczywiście trzeba jednocześnie wyznaczać sobie plany, cele i realizować marzenia. Ja tak właśnie robię, mówi Aldona Orman w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Najtrudniejszym momentem w jej życiu było pożegnanie ukochanej mamy. Nie potrafiła się z tym pogodzić, chciała uciec... Z tego powodu wyjechała z Polski. Dlaczego wróciła?

Reklama

Aldona Orman o śmierci mamy i wyjeździe za granicę

I nie poddajesz się.

Nigdy się nie poddaję, choć czasem czuję się jak mitologiczny Syzyf. Próbuję kierować swoim losem, nie siedzę bezczynnie i nie załamuję się, gdy coś mi nie wychodzi. We wszystkim widzę dobre strony. Po operacji tętniaka cieszyłam się, że nie musiałam mieć wykonanej trepanacji czaszki. Przeszłam zabieg embolizacji, po którym nie mam na ciele śladu.

„Zło” to były rozstania, przykrości, porażki uczuciowe i zawodowe?

Za „zło” uważam wszystko to, co sprawia ból, cierpienie i smutek. W minionym roku prześladował mnie pech. Najpierw, w lutym, miałam wypadek na planie filmowym w Albanii, który mocno odbił się na moim zdrowiu. Spadłam z dużej wysokości z nieoznaczonej sceny. Konsekwencje tego zdarzenia ponoszę do dziś. W październiku, na planie „Klanu”, pękł mi tętniak, którego – jak się okazało – nosiłam w głowie od dłuższego czasu. Przeszłam dwie skomplikowane operacje. Nie po raz pierwszy lekarze musieli stoczyć dramatyczną walkę o moje życie. Lata temu zdiagnozowano u mnie sepsę. Przeżyłam wówczas śmierć kliniczną. Mogłam się nie obudzić, a jednak narodziłam się po raz drugi. Jeśli jednak pytasz o najbardziej traumatyczny moment, to było nim odejście mojej ukochanej mamy. Nie potrafiłam się z nim pogodzić. Z tego powodu wyjechałam z Polski. Byłam wówczas młoda, naiwna i wierzyłam, że gdy zamieszkam za granicą i będę żyła nowym życiem, zapomnę lub pogodzę się z tym, co się wydarzyło. Jednak przekonałam się, że przed sobą nie ucieknę.

Czytaj też: Michał Koterski o synku: "Kiedy zamieszkaliśmy razem, zmieniło się jego miejsce w rodzinnym układzie i poczuł się zagrożony"

TRICOLORS/East News


Ile miałaś lat, gdy Twoja mama umarła?

Dwadzieścia jeden. Akurat zagrałam ostatnie przedstawienie dyplomowe na PWST we Wrocławiu. Zadzwoniła moja siostra Małgosia z informacją, że mama trafiła do szpitala wskutek zawału serca i jej stan jest bardzo ciężki. Rzuciłam wszystko i pojechałam do Końskich. Przez 10 dni, dzień i noc, czuwałam przy łóżku mamy. Trafił ją drugi, a potem trzeci zawał. Byłam przy niej, gdy umierała. Mama była moją przyjaciółką i powierniczką, kimś absolutnie najważniejszym. Kochałam ojca – też zresztą nie żyje – ale to była zupełnie inna relacja. Takiego strasznego bólu po stracie ukochanej osoby nic nie jest w stanie uciszyć.
[...]

Po studiach i śmierci mamy wyjechałaś do Niemiec, gdzie zaczęłaś grać w niemieckich teatrach.

W Monachium spędziłam 10 lat, pracując na deskach niemieckich teatrów i jako spikerka w legendarnym Radiu Wolna Europa.

A dlaczego wróciłaś?

Po zmianie ustroju w Polsce otworzyło się mnóstwo możliwości. Jedna z koleżanek ze studiów poinformowała mnie, że nasz rodzimy rynek aktorski świetnie się rozwija, bo zaczęto na dużą skalę kręcić popularne seriale telewizyjne. Pomyślałam sobie, że może to dobry moment, by zacząć wszystko od nowa. W Niemczech nie do końca czułam się jak u siebie. Poza tym potrzebowałam zmian. Najpierw wygrałam casting u Sylwestra Chęcińskiego, który miał reżyserować serial „Życie jak poker”. Chwilę potem dostałam etat w Teatrze Kwadrat w Warszawie, gdzie grałam z takimi tuzami, jak Wojciech Pokora czy Jerzy Turek. Później dostałam rolę Barbary Mileckiej w „Klanie”, którą gram do dziś. Małymi kroczkami zbudowałam swoje życie od początku.

Cały wywiad do przeczytania w nowej VIVIE!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży już od 14 marca.

Sprawdź też: Marcela i Michał Koterscy wzięli bajkowy ślub w Miami. „Przed wyjazdem mieliśmy emocjonalny rollercoaster”

MARLENA BIELINSKA/MOVE

Aldona Orman z córką, Idalią Orman-Borucką w VIVIE!

Łukasz Kuś

Reklama

[Tekst opublikowany na Viva Historie 19.03.2024 r.]

Reklama
Reklama
Reklama