Wyklęto ją, gdy przyznała, że miała aborcję. Poruszająca historia Catherine Deneuve
Catherine Deneuve w latach 70. była na ustach wszystkich, gdy publicznie oświadczyła, że dokonała aborcji. Podobnie jak wiele lat później, gdy skrytykowała niektóre z założeń ruchu #MeToo.
- Sylwia Arlak
Jedni nazywali Catherine Deneuve feministką, inni „czarownicą” albo jeszcze dostatniej — dziwką. Dla jednych była rewolucjonistką, a dla innych zdrajczynią narodu. W 1972 roku Catherine Deneuve, wraz z innymi Francuzkami podpisała się pod słynnym „Manifestem 343”. Nie tylko pokazała swoje wsparcie dla złagodzenia ustawy antyaborcyjnej, ale sama oświadczyła, że dokonała zabiegu.
Smutne wyznanie Catherine Deneuve
„Aborcja jest nielegalna i wiele zabiegów przeprowadza się w warunkach niebezpiecznych dla zdrowia. Na temat tych milionów kobiet panuje zmowa milczenia. Oświadczam, że poddałam się aborcji – pisała. – Żądam prawa do niej […] Nie uważam tego za akt odwagi, dla mnie to kwestia uczciwości. Każdy powinien mieć prawo do swobodnego kierowania swoim życiem” — podkreślała. W tamtym czasie we Francji aborcję karano więzieniem. Manifest, którego tekst napisała pionierka feminizmu Simone de Beauvoir, zaczynał się od słów:
Każdego roku milion Francuzek poddaje się zabiegowi aborcji.
Ryzykują zdrowie i życie, gdyż skazano je na dokonywanie aborcji w ukryciu, mimo iż sam zabieg przeprowadzony pod właściwą kontrolą lekarską należy do jednego z najprostszych.
Francja milczy nad losem tych milionów kobiet.
Oświadczam, że jestem jedną z nich. Oświadczam: Ja też usunęłam ciążę.
Żądamy wolnego dostępu do środków antykoncepcyjnych. Żądamy prawa do aborcji.
Manifest podpisało 343 znanych kobiet Francji. Konserwatyści ochrzcili ich wyznanie manifestem 343 suk lub nawet manifestem 343 dziwek.
Zobacz: Catherine Deneuve kończy 77 lat. Przypominamy najpiękniejsze stylizacje legendarnej aktorki!
Catherine Deneuve: zagrała 130 filmach u 60 reżyserów
Catherine Deneuve zawsze była odważna. Chociaż jej rodzice byli aktorami, nie marzyła o błyskach fleszy. Na udział w jednym z castingów namówiła ją starsza siostra. Szybko okazało się, że jest stworzona do tego, by pracować przed kamerą. „Gdyby nie Françoise, pewnie byłabym dzisiaj malarką lub zajmowałabym się grafiką. Aktorstwo było pasją Françoise, nie moją” — przyznała Deneuve w rozmowie z „The Daily Telegraph”. Françoise pomagała starszej siostrze odnaleźć się w świecie filmu. Były nierozłączne aż do 1967 roku, kiedy doszło do tragicznego wypadku. Samochód Francoise wpadł w poślizg i uderzył w betonowy słup. Zginęła na miejscu, a jej siostra, żeby nie oszaleć, rzuciła się w wir pracy. „Czułam, że zostaję aktorkę nie tylko dla siebie, ale także dla Francoise” — mówiła.
Catherine zadebiutowała na srebrnym ekranie w wieku 12 lat, ale przełom w jej karierze nastąpił dopiero w 1964 roku. Po kilku mniej znaczących rolach dostała główną rolę w musicalu „Parasolki z Cherbourga” Jacques’a Demy. Wcieliła się tam w Geneviève, młodą dziewczyną pracującą w sklepie z parasolkami, zakochaną w chłopaku, który szykował się na wojnę.
Przeczytaj także: Legendarna aktorka, ikona stylu, Królowa Lodu. Niezwykłe życie Catherine Deneuve
Zagrała w ponad 130 filmach u 60 reżyserów. Współpracowała z najważniejszymi z nich m.in. z Romanem Polańskim, Larsem von Trierem i Terencem Youngiem. Stworzyła szereg niezapomnianych ról m.in. w „Tańcząc w ciemności”, gdzie zagrała powierniczkę głównej bohaterki (w tej roli Bjork) i w „Piękności dnia”. Rolą w tym drugim wywołała prawdziwy skandal. Wcieliła się w znudzoną gospodynię domową, która postanawia zostać prostytutką. Przekonała do siebie zarówno widownię, jak i krytyków rolą trzeźwiejącej alkoholiczki w filmie „Place Vendome”. Rola we francuskiej wersji „Madame Buterfly”, „Indochiny” przyniosła jej pierwszą i jak na razie jedyną nominację do Oscara. Grała też w filmach amerykańskich m.in. w „Hustle” u boku Burta Reynoldsa czy „The April Fools”, gdzie wystąpiła z Jackiem Lemmonem.
Sama najlepiej wspominała pracę na planie dwóch reżyserów: Andre Techine i Francois Truffaut. Ten drugi specjalnie dla niej napisał główną rolę w filmie „Ostatnie metro”. Deneuve zagrała Marion Steiner, aktorkę, która przejmuje po mężu (ukrywającym się przed Niemcami) prowadzenie teatru w czasie II wojny światowej. Z Romanem Polańskim nie było łatwo. Odgrywając rolę popadającą w obłęd Carol Ledoux we „Wstręcie”, podobno sama o mało nie przeżyła załamania nerwowego. „Wiedziała dokładnie, czego od niej oczekuję. Wcieliła się w bohaterkę do tego stopnia, że pod koniec zdjęć stała się wręcz dziwna” — pisał w swojej książce polski reżyser. Krążyły wieści, że na czas zdjęć reżyser zabronił jej spotykać się z mężczyznami, a nawet obrzucał wyzwiskami. Wszystko po to, aby aktorka jak najwierniej oddała emocje sfrustrowanej kobiety. Ile prawdy mają w sobie te doniesienia, pewnie się nie dowiemy. Faktem jest, że film okazał się wielkim sukcesem, a Deneuve zaciekle broniła Polańskiego, po tym, jak został skazany za zgwałcenie 13-letniej dziewczynki w latach 70.
Feministka i… czarownica
Zawsze zabierała głos w ważnych dla niej sprawach. W 1972 roku była jedną z najsłynniejszych = kobiet, które podpisały się pod „Manifestem 343”. Podpisując go, ryzykowała nie tylko karierę, ale też wolność osobistą. List, w którym 343 kobiety publicznie przyznały, że dokonały aborcji, wywołał ogromne poruszenie. W kraju, w którym aborcja była zakazana, takie zachowanie było najwyższym aktem odwagi.
„Nigdy nie byłam polityczną aktywistką, to nie jest rola aktorów, ale zawsze mówiłam to, co myślę, kiedy było trzeba. Nigdy też nie zaangażowałam się w walkę feministyczną, tylko od czasu do czasu wspierałam niektóre działania. Moja zasada nie zmieniła się ani o jotę: popieram sprawy, nie osoby ani tym bardziej konkretnych kandydatów w wyborach […] Zarzucano mi, że podpisałam ten manifest. Ale jestem z tego dumna” — wyznała Deneuve w wywiadzie dla „Le Nouvel Observateur”.
Dzięki manifestowi, na dobre rozgorzała dyskusja na temat prawa aborcyjnego we Francji. W 1975 roku obowiązujące prawo zliberalizowano. Dzięki przyjętej „ustawie Veil” (nazwiska ministra zdrowia, Simone Veil) dopuszczalne stało się przerywanie ciąży w ciągu pierwszych 10 tygodni.
W 2008 roku znowu była na ustach wszystkich. Razem z 99 sławnymi francuskimi kobietami podpisała się pod otwartym listem krytykującym niektóre z założeń ruchu #MeToo opublikowanym na łamach dziennika „Le Monde”. Podkreślała, że w liście nie ma mowy o tym, że molestowanie jest dobre. Wyjaśniła, że gdyby było inaczej, nigdy by go nie podpisała. Jak jednak tłumaczyła, że istnieje różnica pomiędzy gwałtem, przemocą seksualną, a końskimi zalotami albo nieudolnym flirtowaniem.
„Tak, lubię wolność. Nie lubię współczesnej tendencji, zgodnie z którą każdy czuje, że ma prawo do osądzania i potępiania. To czasy, gdy zwykłe pomówienia w mediach społecznościowych prowadzą do potępienia, dymisji i – nieraz – medialnego linczu. Nie usprawiedliwiam niczego. Nie decyduję o winie tych mężczyzn, bo nie mam do tego kwalifikacji. Niewielu ludzi ma. Nie podoba mi się ta grupowa mentalność” — wyjaśniła.
Catherine Deneuve i mężczyźni jej życia
Zawsze szła za głosem serca, także (a może przede wszystkim) w miłości. Swojego pierwszego męża, reżysera Rogera Vadima poznała, gdy on miał 32 lata i był po dwóch rozwodach. Ona miała zaledwie 16 lat. To było uczucie od pierwszego wejrzenia. „Była inteligentna, miała cięty dowcip, co uważam za szczególnie pociągające, i pod swoją chłodną powłoką kryła spory temperament. Potrafiła korzystać i ze swoich zmysłów, i ze swojej inteligencji” — pisał po latach w swojej autobiografii Vadim.
Zobacz: Catherine Deneuve trafiła do szpitala. Stan aktorki jest naprawdępoważny...
Młodziutka Deneuve rzuciła szkołę, wyprowadziła się z domu i zamieszkała z ukochanym. To on namówił ją, by przefarbowała ciemne włosy. Zadbana, gęsta blondyna fryzura stała się jej znakiem rozpoznawczym. Kiedy para nakręciła razem pierwszy film „Siedem grzechów głównych”, krytycy i publiczność nie pozostali na nim suchej nitki. Ale Deneuve nie miała czasu, żeby się załamywać. W wieku 20 lat urodziła syna Christiana i całkowicie oddała się swojej rodzinie.
Małżeństwo nie przetrwało, ale aktorka nazywana „doskonałą pięknością” miała wielu adoratorów. W 1965 roku, po dwóch miesiącach znajomości, poślubiła drugiego męża, fotografa Davida Baileyego (świadkiem na ich ślubie był Mick Jagger). Poznali się przez Polańskiego. „Roman przekonywał mnie, że się w niej zakocham. Mówiłem mu, że nie lubię niskich kobiet, ale on nie odpuszczał. I miał rację. Oniemiałem, kiedy ją zobaczyłem” — mówił po latach Bailey.
Rozstali się dwa lata później. W czerwcu 1967 roku w wypadku samochodowym pod Saint-Tropez zginęła siostra Catherine, Françoise. „Jej śmierć była największą stratą w moim życiu. Przez pierwsze lata po jej odejściu czułam się jak zombi, byłam tak zdruzgotana, że wyłączyłam wszystkie emocje, odcięłam się od rzeczywistości” — pisała Deneuve. Skończyła małżeństwo i uciekła do Hollywood. Tam, na planie „La Sirène du Mississippi” poznała reżysera François Truffauta. Byli ze sobą trzy lata. Później — znowu za sprawą Polańskiego — w jej życiu pojawił się największy amant włoskiego kina, Marcello Mastroianni. Starszego od niej o 19 lat mężczyznę poznała na kolacji u reżysera. Trzy miesiące później spotkali się na planie filmu „To zdarza się tylko innym” Nadine Trintignant. Choć Marcello zostawił dla Deneuve żoną i córkę, a para doczekała się własnego dziecka (córka Chiara urodziła się w 1972 roku), rozstali się po czterech latach wspólnego życia. „Kocham mężczyzn. Kocham dzieci, ale chyba nie jestem stworzona do tego trójkąta. Po narodzinach Chiary coś się zmieniło. Ja się zmieniłam” — mówiła w wywiadzie dla „Paris Match”.
I choć prasa rozpisywała się o jej kolejnych romansach (łączono ją m.in. z operatorem, Hughem Johnsonem), już nigdy nie żyła z mężczyzną pod jednym dachem. Mimo że ma 78 lat, wciąż chce korzystać z życia. „Nie rozumiem, dlaczego widok dojrzałej kobiety obejmującej młodego mężczyznę szokuje, podczas gdy staruszek z młódką, chcący się w ten sposób pokrzepić, wydaje się naturalny...” — dziwiła się w jednym z wywiadów.
Dziennikarze wciąż pytają ją o sekret urody. Mówi, że zawdzięcza ją swoim genom. Renée Simonot, matka Deneuve obchodziła we wrześniu 109 urodziny i — jak mówi aktorka — wygląda świetnie i jest samodzielna. „Nigdy niczego nie udawałam, nie stwarzałam pozorów. Żyłam tak, jak chciałam. Jeśli naprawdę mam na coś ochotę, nic nie zdoła mnie powstrzymać i gwiżdżę na to, co pomyślą inni” — wyznała dwa lata temu w wywiadzie dla „Le Monde”. Czy czegoś żałuje? „Tylko jednej rzeczy. Gdy miałam 20 lat, po raz pierwszy wystąpiłam na rozkładówce „Playboya”. Żałuję, że się rozebrałam”.