Ta sprawa w latach 70. wstrząsnęła Polską. Czy kilkunastolatek został niesłusznie oskarżony o morderstwo?
Po latach Andrzej Rukuszewicz postanowił zabrać głos
- Redakcja VIVA!
Znany w PRL-u aktor Jerzy Nasierowski nie tylko nazywał go swoim kochankiem, ale także doniósł na niego milicji, oskarżając go o morderstwo. Po latach Andrzej Rukuszewicz postanowił zabrać głos i przedstawić swoje fakty związane ze sprawą, a także z jego życiem osobistym. Jak sam otwarcie przyznaje, wersje wydarzeń powtarzane przez minione lata w mediach nie pokrywają się z prawdą.
Ta sprawa wstrząsnęła w latach 70. środowiskiem aktorskim
Zamieszana w nią osoba znanego wówczas aktora, Jerzego Nasierowskiego, sprawiła, że sytuacja z miejsca stała się bardzo medialna. Jerzy Nasierowski zyskał opinię skandalisty, po tym, jak na jaw wyszło, że włamywał się do domów i mieszkań znajomych, a skradzione łupy sprzedawał. Zajmował się też przemytem.
"Na pewno jestem socjopatą. Można też powiedzieć, że jestem amoralny. Niektórzy ludzie są daltonistami, nie widzą kolorów. A ja nie zauważam reguł, których przestrzegają inni. I zawsze kochałem kraść", mówił o sobie aktor w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski.
Równie otwarcie opowiadał też o swoich ekskochankach. Taką relacją Nasierowskiego był jego znany w środowisku aktorskim związek z Mieczysławem Gajdą, również aktorem. Panowie byli ze sobą przez czternaście lat. Pod koniec lat 60. w życiu aktora pojawił się 16-letni Andrzej Rukuszewicz. Jerzy Nasierowski w wywiadach wyznawał, że zakochał się w młodym chłopaku, a prasa podtrzymywała, że pomiędzy panami wywiązał się romans.
Andrzej Rukuszewicz stanowczo zaprzecza tym medialnym doniesieniom. "Z Nasierowskim poznałem się przez kolegę, zaprzyjaźniłem, sprowadzaliśmy tusz, końcówki i rurki do długopisów i zabawki", wyznał. "Ja organizowałem dewizy, ale nigdy nie byliśmy parą, choć czynił Nasierowski takie podchody - co stwarzało zgrzyty, nie jestem gejem, nie pasowało mi to". Andrzej Rukuszewicz podkreśla, że w owym czasie był w związku ze swoją partnerką, później żoną i nigdy wcześniej, ani też później nie utrzymywał romantycznych relacji z mężczyznami.
"Nie byłem ani złodziejem, ani złodziejaszkiem — jak jestem określany w artykułach. Byłem normalnym chłopakiem z gitarą chodzącym z głową w chmurach, grałem, śpiewałem, handlowałem, pracowałem... W klubokawiarni »Uśmiech« na Placu Konstytucji wielokrotnie nagradzany (za pierwsze miejsce) brawami publiczności w imprezach »Mikrofon dla wszystkich«, gdzie na serwetkach pisało się teksty piosenek... W Krokodylu na górze czy Largaktil'u produkowałem się dla znajomych na fortepianie/pianinie...", wspomina Andrzej Rukuszewicz.
W mediach kilkunastolatek i znany aktor stanowili jednak parę skandalistów, którzy parają się kradzieżą. Sam Jerzy Nasierowski określił ich jako duet Bonnie i Clyde, podkreślając, że wspólne przestępstwa potęgowały ich uczucie. Kiedy 25 stycznia 1971 roku doszło do włamania do mieszkania Anny Wujek na Pradze, o nadzorowanie całej operacji został oskarżony Jerzy Nasierowski, a o wykonanie jej Andrzej Rukuszewicz wraz ze swoim znajomym.
Na miejscu zdarzenia znaleziono ciało Anny Wujek, a wszystkie poszlaki okazane w procesie miały poświadczać, że kobieta udusiła się na skutek zbyt brutalnego zakneblowania. Na Komendzie Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej Warszawa Wola Jerzy Nasierowski doniósł na Andrzeja Rukuszewicza, jako winnego zabójstwa Anny Wujek, a półtora roku później sam został oskarżony jako ten, który był odpowiedzialny za napad i śmierć.
Jerzy Nasierowski i Andrzej Rukuszewicz zostali skazani na 25 lat pozbawienia wolności. Aktor opuścił więzienie w 1983 roku. 19-letni wówczas Rukuszewicz wyszedł na wolność po 9,5 roku.
W swojej książce "Zdrada, Idiota i Mafia" wydanej przez Wydawnictwo Ridero w 2021 roku Andrzej Rukuszewicz ps. Andreas opisuje kulisy głośnego zabójstwa w PRL-u i rozprawia się z intrygą aktorów kochanków, tj. Jerzego Nasierowskiego i Mieczysława Gajdy.
"Postanowiłem opowiedzieć tobie moją historię. Oparta jest na faktach. To, co tu piszę, wydarzyło się naprawdę. Myślałem tak jak ty, że jestem taki mądry... byłem niestety naiwnym dzieciakiem, miałem 19 lat, kiedy mnie aresztowano, oskarżono o zabójstwo, żądano kary śmierci...", czytamy w książce "Zdrada, Idiota i Mafia".
"Siedziałem w wiezieniu prawie dziesięć lat. Po dziewięciu i pół roku więzienia znalazłem dokument, który wykluczył mnie z tej sprawy i podważył ustalenia śledczych. Do więzienia nie wróciłem. Przez blisko dziesięć lat prowadziłem nieludzką walkę zarówno o przetrwanie jak też o udowodnienie swojej niewinności. Dzisiaj nikomu w nic nie wierzę. Każdy urzędowy dokument należy czytać po dziesięć razy łącznie z numerem telefonu i faksu. Powtarzam to sobie zawsze, ale i tak robię błędy. Życie nauczyło mnie,
że nie ma przyjaciół. Są przyjaciele, ale jest to bardzo rzadkie i zmienne, i tylko na jakiś czas...", wyznaje w swojej książce Andrzej Rukuszewicz.
Oskarżony o zabójstwo Anny Wujek mężczyzna w swojej książce "Zdrada, Idiota i Mafia" przedstawia dowody, które wskazują na to, że denatka w momencie napadu nie żyła już od co najmniej 9 godzin. Potwierdzeniem mają być protokoły skrajnych granic śmierci denatki Wydziału Kryminalistyki KSMO, sekcja zwłok Akademii Medycznej w Warszawie oraz Instytutu Sehna z Krakowa.
Andrzej Rukuszewicz po opuszczeniu więzienia w 1981 roku założył rodzinę, doczekał się trójki dorosłych dziś dzieci. Obecnie jest również właścicielem firmy importującej okulary-oprawki. Podkreśla, że jego dewizją jest i zawsze było: "Nie rób drugiemu tego, czego nie chciałbyś, aby tobie było czynione".
* Materiał o kulisach sprawy na podstawie książki Andrzeja Rukuszewicza powstał w ramach sprostowania i uzupełnienia artykułu z dn. 2 września 2022 roku pt. "Jerzy Nasierowski w latach 60. był aktorem, ale w tajemnicy przed bliskimi wiódł drugie, przestępcze życie", który ukazał się na serwisie Viva.pl.