Reklama

33 tysiące reakcji na Facebooku, liczne publikacje w mediach i reakcja policji - to wszystko za sprawą jednego postu studentki z Łodzi. Kobieta ujawniła w nim, że w poniedziałek 25 lutego została napadnięta, gdy wracała po oscarowej nocy do akademika. Według jej wersji, wezwani na miejsce policjanci mieli dopuścić się licznych uchybień i źle ją traktować. Rzeczniczka organów ścigania stanowczo temu zaprzecza, zaś prokuratura bada całą sprawę.

Reklama

Studentka z Łodzi o ataku gwałciciela

Wpis opatrzony został zdjęciem, na którym widać posiniaczoną twarz studentki z Łodzi. Jest obszerny, opisana w nim została ze szczegółami cała wstrząsająca sytuacja, do której doszło w poniedziałek nad ranem. Pod postem setki komentarzy, łącznie zareagowało na niego ponad 33 tysiące osób, został udostępniony ponad 42 tysiące razy.

„Zdarzenie miało miejsce w Łodzi w poniedziałek o godzinie ok 5:30 kiedy wracałam ze szkolnej transmisji Oskarów do akademika. Jest to trasa, która pokonuje codziennie. Dosłownie minutę po tym jak rozmawiałam z moją koleżanką o tym, że za 5 minut będę w domu i wyszłam wcześniej bo chce się wyspać na zajęcia. Nie zauważyłam jak w ciągu kilkudziesięciu sekund podszedł do mnie mężczyzna, który krzyknął do mnie „o ty kur*o” i zaczął mnie szarpać”, rozpoczęła.

Podjęła próbę ucieczki - bezskutecznie. Starała się także zatrzymać samochód, który nadjeżdżał - również bez rezultatu. Gdy napastnik wiedział, że nikt nie pomoże jego ofierze, przystąpił do brutalnego ataku. Kopał, bił po twarzy, chciał zmusić do seksu oralnego.

„Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna do szarpania i ściskania dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu cytuje „oje*ać galę”. W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie się zsikałam pod siebie. Potem pamietam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki „nie krzycz bo Cię zaje*ię” i moje histerycznie wrzeszczenie wniebogłosy o pomoc. Na koniec sprowadzenie do pozycji klęczącej i kilka kopniaków w głowę i w bok ciała”, zrelacjonowała zrozpaczona.

Wyjaśniła, że napastnik oddalił się po tym, jak z naprzeciwka nadeszły osoby postronne.

„Oprawca spokojnie oddalił się w stronę ulicy Kilińskiego. Ja po tym wszystkim nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słów gońcie go! Jedyne co krzyczałam to „boże co on mi zrobił” i sama musiałam zadzwonić o pomoc”, napisała.

Studentka z Łodzi oskarża policję po próbie gwałtu, której dokonał nieznany sprawca

Następnie, jak twierdzi, zadzwoniła na policję. Ta miała przyjechać dopiero po 25 minutach.

„Policjanci nawet nie raczą wysiąść tylko mówią: „wsiada poszkodowana i jeden świadek. Czy zna go Pani? Nie. Czy zabrał coś Pani? Nie nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią.”- funkcjonariusze zamiast udzielić mi pomocy zajmowali się jeżdżeniem w koło jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic. W końcu po kilku telefonach od dyspozytorki, która wysłała do mnie karetkę łaskawie odstawiono mnie na miejsce ZDARZENIA aby udzielono mi pomocy medycznej”, zrelacjonowała.

Niestety, na tym jej koszmar się nie skończył. Wedle słów Aleksandry, służba zdrowia również nie wykazała się zbyt dużą empatią...

„Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, ze to moja wina bo miałam słuchawki w uszach. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis. Po wyjściu ze szpitala jadę na komisariat i dowiaduje się, że funkcjonariusze zostawili notakę, że zostałam pouczona.

Ja ofiara, zostałam przekazana do karetki bez jakichkolwiek instrukcji co dalej i oni mi mówią, że zostaje pouczona. Okazuje się, że sprawy nie ma i jeżeli chce aby sprawca był ścigany muszę złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policjanci mówią mi, że nie ma śladów biologicznych więc jedyne co mi dolega to uszczerbek na zdrowiu poniżej 7 dni co jest wykroczeniem”, cytuje słowa policjantów.

Dodaje, że cała sytuacja odcisnęła niewyobrażalne piętno na jej psychice, jednak sprawca będzie ścigany z uwagi na upór i konsekwencję dziewczyny.

„Coraz to nowym policjantom muszę opowiadać ze szczegółami jak i gdzie mnie dotknął, złapał, szarpnął , uderzył ze wszelkimi szczegółami. W efekcie przesłuchuje mnie prokurator. Sprawca będzie ścigany. Tylko dlatego, że powiedziałam sobie, że nie odpuszczę, ze ten człowiek pewnie mieszka obok nas i nie zrobił tego pierwszy raz i że nie narażę na to piekło innych kobiet [...] 3 dni temu mówiłam, ze kocham swoją szkole, Łódź, Polskę, a dzisiaj myśle, że nienawidzę tego kraju, w którym żadna ze służb nie potrafiła udzielić mi pomocy i wsparcia. Że biurokracja jakoś przegapiła ten incydent. Od dzisiaj boje się chodzić po ulicy i pewne w ogóle będę jakoś inaczej zachowywała”, napisała poruszona.

Policja odpiera zarzuty studentki z Łodzi

Po tym, jak kolejne media podjęły publikację posta dziewczyny, głos w sprawie zabrała rzeczniczka Komendy Wojewódzki Policji w Łodzi. Twierdzi ona, że owszem, interwencja miała miejsce, ale przebiegała zupełnie inaczej niż opisała to pokrzywdzona.

„Emocje przy takim zdarzeniu są zrozumiałe. Napaść jest zawsze ciężkim przeżyciem i trudno wówczas racjonalnie oceniać sytuację. Ze wstępnych ustaleń wynika, że od zgłoszenia pobicia z Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego do przybycia patrolu na miejsce minęło tylko pięć minut”, zapewnia młodszy inspektor Joanna Kącka, rzeczniczka policji, w rozmowie z Gazetą.pl.

Dodaje, że zachowanie policjantów z punktu widzenia procedur było zasadne, ponieważ po tak krótkim czasie od napaści istnieje realna szansa na ujęcie sprawcy.

„Doświadczenie pokazuje, że takie działanie daje sporą szansę na znalezienie i zatrzymanie podejrzanego. Pogotowie wezwali od razu, gdy kobieta zaczęła się uskarżać na pogarszające się samopoczucie”, deklaruje.

Twierdzi również, że studentka nie poinformowała przedstawicieli policji od razu o seksualnym charakterze napaści. „Gdyby tak było, funkcjonariusze natychmiast powiadomiliby prokuraturę, a ta dalej decydowałaby o czynnościach. Z relacji pokrzywdzonej wynikało samo pobicie. Dopiero kilka godzin później, w komisariacie, powiedziała, że chce zgłosić zawiadomienie o usiłowaniu zgwałcenia. Wówczas policjanci natychmiast powiadomili prokuraturę. Funkcjonariusze zabezpieczyli niezbędny materiał dowodowy, w tym wizerunek podejrzewanego zarejestrowany przez monitoring. Trwa typowanie sprawcy”, ujawnia Joanna Kącka.

Także przedstawiciele pogotowia zapewniają, że wszelkie czynności z ich strony zostały wykonane poprawnie i zgodnie z przyjętymi procedurami.

„Dziewczyna miała udzieloną pomoc medyczną i została przewieziona karetką do szpitala. Ratownicy zrobili wszystko, co powinni zrobić w takiej sytuacji”, zapewnił Adam Stępka, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi w materiale Aleksandry Pucułek i Agnieszki Urazińskiej.

Autorki zapytały również o kwestię mokrych ubrań i uwagi o słuchawkach w uszach, którą miała usłyszeć poszkodowana.

„My nie posiadamy ani przebieralni, ani butiku Pacjenci transportowani są w takich ubraniach, w jakich ich zastajemy. Z tego, co mi wiadomo, kierownik zespołu ratowników nie przypomina sobie żadnych uwag na temat słuchawek tej pani”, twierdzi rzecznik pogotowia.

Sprawca napaści na studentkę z Łodzi został zatrzymany

Przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Łodzi potwierdził, że dziewczyna złożyła pierwsze zeznania w poniedziałek około godziny 13.00 i zgłosiła, że próbowano ją zgwałcić. Z tego tytułu zostało wszczęte śledztwo.

„W poniedziałek kobieta nie podała żadnych zastrzeżeń pod adresem policji, jakie pojawiły się potem w mediach społecznościowych. Dlatego też podjęliśmy decyzję o konieczności ponownego przesłuchania tej kobiety. We wtorek kobieta podała te zastrzeżenia”, ujawnił Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Potwierdził jednocześnie, że oskarżenia formułowane pod adresem przedstawicieli policji będą stanowiły materiał odrębnego postępowania. Zastrzeżenia budzi przede wszystkim kwestia tego, że policjanci nie zawieźli poszkodowanej na pogotowie od razu.

„Istotna będzie treść rozmowy między kobietą a dyspozytorem”, wyjaśnił rzecznik.

Wiadomo też, że na apel dziewczyny odpowiedziała Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która zwróciła się do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi z prośbą o wyjaśnienie sytuacji.

We wtorek po południu przedstawiciele policji opublikowali wizerunek podejrzanego mężczyzny z prośbą o kontakt do wszystkich, którzy byliby w stanie go zidentyfikować. Zgodnie z opisem, mężczyzna nosił w chwili napaści niebieską kurtkę z kapturem, ma około 170 centymetrów wzrostu, szczupłą budowę ciała oraz włosy w kolorze ciemnego blondu. W kolejnym komunikacie potwierdzono, że podejrzany został zatrzymany i obecnie przebywa w areszcie

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama