Ojciec się jej wyrzekł, wiele wycierpiała. Tak adoptowana córka Martyny Wojciechowskiej zmieniła się przez 14 lat
Kabula ma 26 lat i dziś spełnia marzenia
Ich więź jest bardzo silna. Historia Kabuli, dziewczyny urodzonej w Tanzanii, poruszyła swego czasu całą Polskę. Została okaleczona we własnym domu, ale przeżyła. Gdy Martyna Wojciechowska ją poznała, zdecydowała się na adopcję. Od tamtej pory w mediach społecznościowych relacjonuje najważniejsze momenty z życia dziewczyny. Dzięki niej Kabula zyskała drugą szansę od losu...
Artykuł aktualizowany 7.11.2024 r.
[Ostatnia publikacja na VUŻ i Viva Historie 09.11.2024 r.]
Kabula: straciła rękę przez handlarzy ludźmi, adoptowała ją Martyna Wojciechowska
Gdy się spotkały w trakcie kręcenia jednego z odcinków „Kobiety na Krańcu Świata”, pochodząca z Tanzanii dziewczyna była bardzo nieufna i zamknięta w sobie. Z natury jest introwertyczką, ale w jej przypadku chodziło również o traumatyczne przeżycia. Martyna Wojciechowska udała się wówczas do wschodniej Afryki, by przybliżyć widzom zjawisko polowania na albinosów. Uważani się oni przez lokalne społeczności za ludzi obdarzonych wyjątkową mocą, dlatego części ich ciał używa się do produkcji magicznych eliksirów oraz amuletów. W tym celu handlarze ludźmi organizują na nich specjalne polowania, w trakcie których pozbawiają ofiary rąk czy nóg i przekazują je szamanom. „Ofiarami ataków padają głównie dzieci i kobiety”, opowiadała Martyna Wojciechowska w 2018 roku Romanowi Praszyńskiemu dla magazynu „VIVA!”.
Niestety, jedną z ich ofiar padła właśnie Kabula. Miała wówczas 12 lat, wszystko zdarzyło się w jej domu. Trzech mężczyzn wtargnęło do niego w nocy, wcześniej ją obserwowali, wszystko starannie zaplanowali. Nie chcieli jej zabijać, ponieważ jest to czyn penalizowany, grozi za niego kara śmierci. „Byli więc tak wyrafinowani, że położyli jej rękę na desce i trzema machnięciami maczety odrąbali tę rękę na wysokości ramienia. Zadbali nawet, żeby się nie wykrwawiła. Kazali matce pobiec po naftę, żeby polać nią ranę i doprowadzić do zamknięcia naczyń krwionośnych. Poznałam w Tanzanii więcej ludzi, którzy tego doświadczyli”, ujawniła w rozmowie z nami dziennikarka.
Wiele wskazywało na to, że w tym haniebnym procederze brał udział ojciec Kabuli, który opuścił rodzinę, gdy miała trzy-cztery latka. „Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nigdy potem się już do mnie nie odezwał? Próbowałam do niego dzwonić, spotkać się z nim, ale on udawał, że nie istnieję. Musi czuć się winny", wyznała swego czasu adoptowana córka dziennikarki.
Osoby z albinizmem są w Tanzanii piętnowane, stykają się ze społecznym ostracyzmem, podobnie jak ich rodziny. Dawniej je zabijano, teraz często są po prostu porzucane. Ich ojcowie wstydzą się, czują się naznaczeni, nie radzą sobie z tym, że ich dziecko jest inne. Opuszczają rodziny. Matki zdane są tylko na siebie, zaś gdy wiążą się z nowym partnerem, najczęściej oddają takie dzieci do ośrodka. Jest to związane przede wszystkim z presją społeczną. „W wielu wypadkach kobieta bez mężczyzny w Afryce nie jest w stanie sobie poradzić sama, bywa, że nie jest szanowana w społeczności”, ujawniła Martyna Wojciechowska.
Dlatego właśnie ona zdecydowała się pomóc Kabuli. Przed rządem Tanzanii złożyła oświadczenie, że dziewczyna przechodzi pod jej opiekę i że będzie finansować jej edukację. Miało to miejsce w 2017 roku. Od tamtej pory dziennikarka co jakiś czas relacjonuje to, co dzieje się u jej córki...
Metamorfoza adoptowanej córki Martyny Wojciechowskiej
Kabula dziś ma 26 lat. Od zawsze marzyła o zostaniu prawniczką. Po to, by pomagać ludziom takim, jak ona. By nie cierpieli lub by sprawcy ich cierpienia zostali stosownie ukarani. Podjęła więc odpowiednie studia, by zrealizować swoje plany. Jak przyznała Martyna Wojciechowska, jej adoptowana córka jest bardzo konkretna, stanowcza, czasem nawet uparta. Dąży do celu, który sobie obierze bardzo konsekwentnie. Studia prawnicze idą jej świetnie, czym podróżniczka dumnie chwaliła się na Instagramie.
W jednym z innych wpisów powróciła do dnia, w którym Kabula została zaatakowana. Opisała historię dziewczyny, którą opatrzyła poruszającymi zdjęciami. Widać na nich smutną nastolatkę, która leży na łóżku tuż po tym, jak padła ofiarą handlarzy ludźmi...
„25 kwietnia 2010 roku trzech mężczyzn wtargnęło nocą do jej domu rodzinnego, wyciągnęli ją z łóżka i maczetą odrąbali rękę. Bo choć trudno w to uwierzyć, w Tanzanii w XXI w. wciąż ludzie polują na ludzi. Niektórzy wierzą w to, że części ciała osób z albinizmem mają magiczną moc, że można z nich produkować eliksiry i amulety”, przypomniała.
Podzieliła się również wspomnieniami z ich pierwszego spotkania. Stwierdziła, że Kabula była wówczas zamknięta w sobie, okazywała złość, miała dużo żalu za to, co ją spotkało. Początkowo postawiła mur, nie pozwalała nikomu się do siebie zbliżyć. Ale w końcu zaufała Martynie Wojciechowskiej, nawiązała z nią kontakt. Zaczęły budować relację. Z czasem ich więź stała się bardzo silna, dziewczyna kilka razy była w Polsce. Mama uważnie śledzi każdy jej krok, wspiera i pomaga, mimo że dzielą je tysiące kilometrów.
Podróżniczka podkreśla, że jest ze swojej córki niezwykle dumna. Że ma siłę spełniać marzenia, realizować plany, walczyć o siebie i innych. Zdradziła, że w przyszłości 26-latka chce chronić nie tylko osoby z albinizmem, lecz także te z niepełnosprawnościami, jak również walczyć o słabszych, wykluczonych.
„Popatrzcie na te dwa zdjęcia! Czy to nie wspaniałe widzieć tę przemianę?! Dla mnie Kabula jest wielką inspiracją.I gdyby nie Ona, nie powstałaby moja Fundacja! I to właśnie Kabula jest autorką naszej nazwy. UNAWEZA = YOU CAN, MOŻESZ. A razem możemy więcej!”, zakończyła wpis.
Trzymamy kciuki za kolejne marzenia i plany Kabuli!