Jak Piotr Adamczyk trafił do filmów o Janie Pawle II? Wszystko dzięki... sekretarce!
„Byłem przekonany, że szukają jakiegoś esesmana do epizodu”

Piotr Adamczyk pierwszy raz pojechał do Włoch na wymianę studencką. Dziś aktor śmieje się, że wymiana polegała na tym, że włoscy studenci przyjeżdżali do Warszawy i chodzili na zajęcia teatralne, a polscy jechali się opalać. Ale to wtedy zwiedził Rzym, który kilkanaście lat później stał się dla niego bardzo ważny. Także przez sceny, które nagrywał tam do filmów o papieżu. Jak trafił do produkcji, za które pokochali go Włosi? O tym Piotr Adamczyk opowiedział w nowej VIVIE! Beacie Nowickiej.
Piotr Adamczyk o roli papieża – fragment wywiadu
Twoja wieloletnia przygoda z Rzymem zaczęła się przypadkowo i od… papieża.
Giacomo Battiato przyleciał do Polski z moim nazwiskiem na kartce, które załatwiła mu żona. Poprzedniego dnia Anna zadzwoniła do szkoły teatralnej w Krakowie i zapytała panią sekretarkę czy zna jakiegoś młodego aktora, który jest podobny do Karola Wojtyły. Ta odpowiedziała, że nie zna, że w szkole jest bardzo dużo studentów, ale może powiedzieć jaki jest jej ulubiony aktor. Akurat grałem wtedy w trzech serialach naraz i okazałem się ulubionym aktorem tej pani sekretarki. Więc przeliterowała moje nazwisko i Giacomo z tą kartką wylądował w Warszawie mówiąc, że chciałby spotkać się z tym aktorem. Zadzwonili do mnie: „Twój przyjaciel włoski reżyser przyleciał”. Zdziwiony, powiedziałem, że nie mam żadnych włoskich reżyserów przyjaciół. Nie wiem o co chodzi. W końcu ktoś mnie umówił z Giacomo i porozmawialiśmy, byłem przekonany, że skoro robi film, który dzieje się w czasie wojny, to szuka jakiegoś esesmana do epizodu. Pod koniec spotkania zorientowałem się, że chodzi o film o papieżu. Obserwując podniecone reakcje ludzi z włoskiej ekipy, którzy cały czas zaglądali do naszego pokoju i …
- ….gapili się na Ciebie zachwyceni podobieństwem, jak się domyślam.
Coś zaczęło do mnie docierać. Po spotkaniu, idąc do teatru Współczesnego na spektakl, wstąpiłem po drodze do księgarni i kupiłem książkę o młodości Karola Wojtyły. Dopiero wtedy, patrząc na zdjęcie papieża na okładce zauważyłem, że istnieje pewne podobieństwo i pomyślałem, że może … coś grubszego wisi w powietrzu.
- Potrafiłeś powiedzieć coś po włosku?
Pizza, ciao, buon giorno. Może jeszcze „che bella”, ale już słowa ragazza nie znałem (śmiech). Zaczęliśmy zdjęcia w Krakowie i tam, dzięki temu, że charakteryzacją i całą garderobą zajmowali się Włosi codziennie słuchałem ich rozmów, od zachwytów po przekleństwa i wysyłanie pana, który wykonał silikony oraz jego wszystkich potomków do piekła: Mortacci tua e tutti antenati tuoi... W pewnym momencie sam zacząłem do nich dukać jak pięcioletnie dziecko, a oni zachwyceni wołali: bravo, complimenti. Poza tym Włosi pomagają mimiką, słynną gestykulacją. Wiesz, że mówią o słońcu, bo ci je pokażą ręką, jak jest zimno, zatrzęsą się całym ciałem. Przez to też dziwnie gra się z włoskimi aktorami, bo masz wrażenie, że wszyscy urwali się z commedi dell’arte. Zauważyłem, że we włoskich serialach największe kariery robią ludzie, którzy nie dotknęli szkoły teatralnej, bo są prawdziwsi przed kamerą ze względu na to, że nie umieją grać.
- „Karol. Un uomo diventato Papa” zrobił z Ciebie we Włoszech gwiazdę!
Przechowuję wydrukowane zaproszenia na wielką premierę w Watykanie, w Auli Pawła VI, która ma odbyć się 14 kwietnia w obecności Jana Pawła II. Papież umiera 2 kwietnia, ale nikt nie odwołuje premiery telewizyjnej. 18 kwietnia, kiedy na placu św. Piotra tysiące wiernych i dziennikarzy z całego świata śledzą konklawe, Canale 5 telewizji Mediaset wieczorem pokazuje film „Karol. Un uomo diventato Papa”. Niebotyczny sukces oglądalności. Film ogląda ponad 13 milionów Włochów, więcej niż finał Mistrzostw Świata, kiedy Włochy grały z Francją. Wszyscy o tym mówią. Nie mogę wyjść w Rzymie na ulicę, bo wszędzie ludzie widzą we mnie papieża. Zostaję zaproszony do telewizji, do najważniejszego wieczornego dziennika we Włoszech, do najpopularniejszych programów, dukam po włosku, oczywiście z ogromnymi błędami, ale oni są zachwyceni, bo „papież miał taki sam akcent”.
Więcej o włoskiej przygodzie Piotra Adamczyka przeczytasz w nowej VIVIE!, która od czwartku w kioskach. W numerze także m.in. wywiad z Anią Starmach, która jest gwiazdą okładki.
W internecie jest autoryzowana wersja wywiadu z Piotrem Adamczykiem. W wersji papierowej Vivy! ukazała się wersja nieautoryzowana. Za błędy i pomyłkę redakcja Vivy! serdecznie przeprasza Piotra Adamczyka.
