Reklama

Borys Szyc przez lata zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. Niemal cztery lata temu wyszedł na prostą i po raz pierwszy zdecydował się głośno opowiedzieć o swojej chorobie. Zrobił to dla córki Soni. „W ostatnim okresie mojego piętnastoletniego picia nie odczuwałem już żadnej przyjemności. Musiałem pić tylko, żeby dalej funkcjonować, aż w końcu powiedziałem sobie „stop”. Bo zrozumiałem, że się zabiję. A tego nie chciałem”, mówił Katarzynie Piątkowskiej w wywiadzie dla VIVY!. Teraz aktor podsumowuje ostatnie lata i wprost mówi o chorobie, jaką jest alkoholizm.

Reklama

Borys Szyc o alkoholiźmie

„Uderzyłem o dno parokrotnie. To jest największa trudność tej choroby, że sam zainteresowany musi wyrazić ochotę leczenia. Ratowanie alkoholika na siłę nie przynosi skutku. Ludzie nie wiedzą, jak ten temat ugryźć. Najczęściej bronią alkoholika, tłumacząc go na przykład w pracy, że dzisiaj nie przyszedł, bo coś tam. Najczęściej to najbliższe otoczenie, myśląc, że pomaga alkoholikowi, tak naprawdę pomaga mu w piciu, zmniejsza skutki choroby i alkoholik nie odczuwa konsekwencji. A powinien zderzyć się z rzeczywistością - albo stracić pracę, albo stracić żonę czy męża(...) Alkoholizm jest też chorobą opartą na kłamstwie. Nie ma lepszych kłamców niż alkoholicy”, opowiada Borys Szyc w rozmowie z TVN24.

Aktor niemal cztery lata temu przyznał się, że zmaga się z uzależnieniem od alkoholu. Od tamtej pory wprost mówi o swojej chorobie: „Wymyślasz tysiące scenariuszy i pomysłów na siebie, żeby usprawiedliwić to, jak się zachowujesz. Na początku jesteś buntownikiem, później mówisz: nie jestem alkoholikiem, tylko pijakiem, tak żyję, bo tak lubię. Alkohol wplata się w każdy element twojego życia, w miłość, seks, jedzenie, odpoczynek, podróże. (...) Wiesz, jeżeli ktoś ma jakąś lukę w sobie albo nosi w sobie jakieś gigantyczne napięcia, a ja taką osobą byłem, to było idealne rozwiązanie. Nie musiałem w ogóle przechodzić tego procesu rozwiązywania problemów. Poszedłem na skróty. Wieloletnie chodzenie na skróty skończyło się chorobą”, opowiada Marcinowi Wronie.

Przez alkoholizm aktor stracił prawo jazdy, a praca na planie stawała się coraz trudniejsza dla współpracujących z nim artystów. Borys Szyc dziś widzi, że jego zachowanie z perspektywy czasu było niedopuszczalne, ale to, że tak się zachowywał powodowała choroba. „Ta choroba rujnuje nie tylko twoją męskość, ale człowieczeństwo. Bo działasz obsesyjnie: widzisz świat przez pryzmat alkoholu, myślisz tylko o nim. Jak tu gadać z takim, jeśli on tylko marzy, żeby się napić”, wyjawia w rozmowie z Jackiem Schmidtem w Twoim Stylu.

Borys Szyc o walce z alkoholizmem

„Pierwszym owocem mojej trzeźwości jest TheMuBa (nazwa projektu jest skrótowcem od "Theatre, Music, Ballet" - red.), która już ponad cztery lata temu zaiskrzyła mi w głowie i doprowadziłem do jej powstania. Nie odpuściłem. Wiem, że gdybym starał się to zrobić, zanim wytrzeźwiałem, to nie doszłoby to do skutku. Pojawiła się pewna metodyczność i systematyczność w moim życiu. Dotrzymywanie słowa i terminów zaowocowały czymś dla mnie ważnym”, zdradza Marcinowi Wronie.

Obecnie Borys Szyc grywa w największych polskich produkcjach. Ostatnio mogliśmy widzieć go w Zimnej wojnie. U jego boku wiernie tkwi wyjątkowa kobieta, Justyna Jagłowska, która wspiera go w codziennych zmaganiach. To ona pomogła mu również w walce z chorobą: „Justyna chodziła razem ze mną na terapię współuzależnieniową. Ale dzięki niej zrozumiała, dlaczego związała się z kimś takim jak ja, co sobie w ten sposób załatwiała. Nie chcę tego za nią opowiadać. Dziwnie zabrzmi, ale może moja choroba była po coś?”, mówi w rozmowie z Jackiem Schmidtem.

„Z jednej strony ona dała mi wsparcie, z drugiej ja znalazłem w sobie gotowość, by kogoś tak blisko dopuścić. Bo jestem raczej zamknięty, dużo gadam, ale wiele czasu zajmuje mi, żeby się zdecydować na bliskość”, opowiada Szyc.

Reklama

Na szczęście najgorsze aktor ma już za sobą. Dziś wiedzie szczęśliwe życie u boku narzeczonej i jak sam mówi w rozmowie z Twoim Stylem: „Nie potrzebuję więcej. Łapię się nawet na tym, że przeszkadza mi hałas, sylwestra spędzam w Sopocie, ale nie w kilki klubach po kolei, jak kiedyś, tylko z Justyną za rękę. Wszystko się zmieniło i jest mi z tym dobrze”.

Reklama
Reklama
Reklama