Monika Miller pół roku temu przeszła przeszczep włosów. Łysienie było efektem nieuleczalnej choroby
Teraz opowiada, jak wyglądał ten proces i czy jest zadowolona z efektów
Pod koniec 2021 roku u Moniki Miller zdiagnozowano rzadką chorobę – fibromialgię. To przewlekła, niezapalna choroba reumatyczną tkanek miękkich, która powoduje bardzo silne bóle ciała, a jednym z jej skutków jest także łysienie... Na to samo schorzenie od lat leczy się m.in. Lady Gaga. Jednak zanim lekarze postawili właściwą diagnozę, wnuczka Leszka Millera miesiącami cierpiała z bólu i patrzyła, jak włosy wypadają jej garściami. Wszyscy lekarze zrzucali to na karb stresu i anemii. Jednak gdy okazało się, że powód jest inny, Monika Miller zdecydowała się na przeszczep włosów. Jak wyglądała ta procedura? Czy influencerka jest zadowolona z zabiegu? O tym wszystkim opowiedziała bardzo szczerze w nagrany filmiku.
ZOBACZ TAKŻE: Na czym dokładnie polega alopecja? To choroba, na którą cierpi Jada Pinkett-Smith
Monika Miller przeszła przeszczep włosów
Najpierw Monika Miller łykała witaminy i suplementy, stosowała wszelkie dostępne na rynku kosmetyki. „Zaczęłam wtedy chodzić na mezoterapię głowy, próbowałam wcierek, łykałam witaminy. Ale żadne wynalazki medycyny nie pomagały. Zastrzyki robiłam co pół roku, pięć sesji. Widziałam efekty, ale nie były wystarczające. Jednak gdyby nie to, pewnie dzisiaj miałabym po prostu łysą głowę”, powiedziała w rozmowie z TVN. Potem przedłużała włosy, by zatuszować pojawiające się na głowie łyse miejsca. Efekt był, ale Monika Miller wiedziała, że to rozwiązanie jest tylko tymczasowe. Dlatego ostatecznie zdecydowała się na przeszczep włosów metodą FUT.
Follicular Unit Transplantation, znany też pod nazwą STRIP (od angielskiego słowa pasek) polega na na pobraniu fragmentu skóry z okolicy głowy, gdzie włosów jest dużo i są mocne, a następnie przeszczepia się już pojedyncze grafy (mieszki włosowe) w miejsca łysienia. W wypadku Moniki Miller pasek został pobrany z tyłu głowy. „Tak, zostaje po nim blizna, ale jest niewidoczna” mówi w filmie.
Jak sama opowiada podczas operacji była przytomna, ale oczywiście zrobiono jej znieczulenie miejscowe. „To była ogromna strzykawka. I tak naprawdę była to jedyna rzecz, która była nieprzyjemna. Słyszałam też, jak wycinają mi skórę, a potem zszywają, ale nie czułam bólu” uspokaja swoich fanów. Po tej procedurze rany musiały się zagoić. A nowe włosy najpierw wyrosły, potem wypadły i wyrosły ponownie silne i mocne. Taki proces jest jak najbardziej naturalny i właściwy. Dziś Monika Miller może cieszyć się zagęszczonymi włosami nad czołem, bo właśnie tam powstawały nieestetyczne zakola.
Ile Monika Miller zapłaciła za przeszczep włosów?
Monika Miller całą procedurę przeszła w lutym 2022 roku, a teraz nie ma już po bliznach śladu. Wygląda świetnie i jest zadowolona z zabiegu. Jesteście ciekawi, ile kosztuje taki przeszczep włosów? Monika Miller powiedziała o tym w TVN jeszcze przed operacją: „To cholernie drogi zabieg. Naprawdę. Miałam w życiu jedną operację — zmniejszałam piersi. Wtedy myślałam, że to drogi zabieg. Ale tłumaczyłam sobie, że to poważna operacja, że efekty będzie widać gołym okiem, że to zmiana na całe życie. Ale cena przeszczepu jest zdecydowanie wyższa. Z jednej strony myślę sobie, że to tak dużo pieniędzy, ale z drugiej wiem, że brak włosów będzie mi bardziej przeszkadzał wraz z upływem lat. Jestem pewna, że mi się "nie odwidzi" po jakimś czasie. Problem zostanie. Cena jest ustalana indywidualnie. Ja łysieję na całej linii czoła i to już duży obszar. Moja operacja będzie kosztowała 20 tysięcy złotych. Zawsze oszczędzałam i zbierałam pieniądze bez konkretnego celu, ale teraz przynajmniej wiem na co (śmiech).
Teraz może jednak przestać stresować się wypadającymi włosami i skupić się na innych rzeczach. Właśnie wróciła z wakacji w Turcji i zabiera się za kolejne projekty.