Kayah, Kożuchowska, Koroniewska... Co jest dla nich najważniejsze w świętach Bożego Narodzenia?
1 z 6
Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim rodzinna atmosfera. Wiążą się z nią także same przygotowania oraz wyjątkowe smaki – świąteczne przepisy często przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jak wyglądają święta w domach gwiazd? W 2013 roku Kayah, Małgorzata Kożuchowska, Joanna Koroniewska, Natasza Urbańska, Janusz Józefowicz i Sebastian Karpiel-Bułecka opowiedzieli o swoich zwyczajach i wspomnieniach związanych z tym niezwykłym czasem.
Polecamy też: Jedyna, zaczarowana, tradycyjna. Jak wygląda wigilijny wieczór w rodzinnym domu Magdy Gessler?
2 z 6
Kayah
Nie pochodzę z majętnej rodziny, ale w Wigilię nigdy nie dało się tego odczuć. Stół w Białymstoku uginał się od tradycyjnych przynajmniej dwunastu potraw. Postny bigos dojrzewał podgrzewany parę dni, więc cały dom nim pachniał. Mieszał się z uwielbianym przeze mnie zapachem pasty do podłogi, babcinych perfum i prawdziwej choinki, która stała na telewizorze Wisła. Wieszaliśmy na niej przedwojenne bombki i długie cukierki w kolorowych papierkach. Nigdy też nie zapomnę zapachu białostockiego śniegu i kaszy wysypywanej zgłodniałym ptakom na pokrywę studni na podwórku. Moja mama ma siedmioro rodzeństwa, więc kiedy zbieraliśmy się na święta, był niezły ruch. Przy stole łokieć w łokieć, spaliśmy w kostkę, pokotem zwinięci w chińskie osiem. Ale to był urok świąt, dzieci brały do łóżka nowe zabawki od Mikołaja, w którego wierzyliśmy bardzo długo. Chodziliśmy na pasterkę, dla najmłodszych najbardziej podniecający był oczywiście nocny spacer pomiędzy pędzącymi saniami z dzwonkami. Na święta Bożego Narodzenia czekałam i czekam cały rok. To niezwykła okazja, by spotkać się razem przy stole, bo rodzinę mam porozrzucaną po świecie. Kiedyś scalała ją babcia, po jej śmierci przejęłam na siebie wszystkie słodkie obowiązki. Dekorowanie domu na święta i stołu to moje hobby, wszystko wygląda jak małe dzieło sztuki. Choinkę ubieram razem z moim synem, kłócąc się zazwyczaj o styl dekoracji, bo ciągle mi się wydaje, że wiem najlepiej. W tym roku odpuszczę i dam mu pierwszeństwo.
3 z 6
Małgorzata Kożuchowska
Dotąd pamiętam atmosferę Bożego Narodzenia w moim domu w Toruniu, gdzie spędzaliśmy każde święta mojego dzieciństwa. To był czas z bliskimi – z rodzicami, siostrami i naszą nianią. Rytuały, które tworzyły wyjątkowy nastrój, jak wkładanie sianka pod obrus, opłatek, życzenia. Również wspólne gotowanie, dekorowanie choinki, pakowanie prezentów. Każdy miał swoje obowiązki. Tata zawsze ucierał mak, bo do tego potrzeba dużo siły. Przygotowywał również ryby. Ja z siostrami pomagałam mamie przy pieczeniu ciast czy lepieniu uszek. Mama starała się, by potrawy świąteczne były przygotowane tak, jak w jej rodzinnym domu. Ponieważ pochodzi ze Śląska, na naszym wigilijnym stole było wiele przysmaków z tego regionu. Co roku te same potrawy: kompot z suszu, barszcz z uszkami, karp przyrządzany na różne sposoby i makówki, które stały się moją specjalnością.
4 z 6
Joanna Koroniewska
Moja przygoda z gotowaniem na poważnie rozpoczęła się dopiero po urodzeniu dziecka. Ostatnio pokochałam buraki. Moja córka zajada się barszczem ukraińskim, ale na Wigilię najważniejszy jest czysty barszcz z uszkami. Mistrzami tej tradycyjnej świątecznej zupy byli moi dziadkowie. W lepieniu pierogów, robieniu makaronów też nie mieli sobie równych. Dopiero teraz naprawdę doceniam tamten smak. Mój obrazek z dzieciństwa to dziadek rozrabiający ciasto, w tym czasie babcia przygotowywała farsz. Następnie dziadek wycinał kształty na uszka lub pierogi. Babcia dodawała farsz i je kleiła. Niesamowity widok... W tym roku udam się w tę podróż do przeszłości. Spróbuję, zgodnie z zaleceniami babci, ugotować barszcz z uszkami. Może przybliży mnie to do wyjątkowych wspomnień z dzieciństwa?
5 z 6
Sebastian Karpiel-Bułecka
Najbardziej pamiętam ostatnią Wigilię z moim dziadkiem w Kościelisku. Miałem pięć, może sześć lat. Po wieczerzy dziadek wziął mnie na kolana i razem przez godzinę śpiewaliśmy kolędy. Wcześniej mu się to nie zdarzało. Może przeczuwał, że odchodzi? Święta kojarzą mi się z pachnącą choinką i zapachami, które dobywały się z kuchni. Barszcz z uszkami to do tej pory moja ulubiona potrawa. Był prawdziwy, babcia kisiła buraki, razem z mamą lepiły uszka. Na Podhalu nie dawało się prezentów. Ale raz mama kupiła mi pod choinkę plastikowy pistolet. Przezroczysty, jak się naciskało spust, widać było ruchomy mechanizm sypiący iskry. Potem szliśmy na pasterkę do kościoła Świętego Kazimierza w Kościelisku. To były wyjątkowe chwile, było dużo muzyki.
6 z 6
Natasza Urbańska i Janusz Józefowicz
Nasz dwór Emilin to azyl, ale też i małe gospodarstwo ekologiczne, w którym hodujemy zwierzęta i uprawiamy warzywa. Jest też staw, ale nie pływają w nim jeszcze karpie. Ta ryba za to króluje na naszym wigilijnym stole. Bez karpia w galarecie przyrządzanego przez Władysławę, mamę Janusza, nie wyobrażamy sobie świąt. Mama robi zawsze trzy półmiski. Jeden z nich jest przyrządzany wyłącznie dla jej ukochanego syna Januszka. Zjada go w całości sam. Podobnie jak kiedyś jego tata. Kiedy tata Janusza jeszcze żył, karp w galarecie przepisu jego żony robił furorę w szpitalu, gdzie pracował jako lekarz. Z powodu pysznego karpia tata musiał brać dyżury w święta. W moim domu rodzinnym też jadaliśmy karpia, ale z karpiem nie jest łatwo, bo... trzeba go zabić. Dlatego rodzice kupowali co roku uśpionego. Pamiętam, jak pewnego razu zabrakło uśpionych karpi i, chcąc nie chcąc, tata przyniósł do domu żywego. Trzy razy przymierzali się z mamą do zabicia tej ryby. Zaczęłyśmy z siostrą płakać. Rodzicom trzęsły się ręce i w końcu poddali się. Karp wrócił do wanny, a my z Magdą spędziłyśmy tamtego roku Wigilię w łazience, bawiąc się nim. Na stół trafił za to karp z zamrażarki mojej babci Julianny.