Reklama

Diwa jazzu i wirtuoz saksofonu. Dwie silne osobowości. Dwa pokolenia. Ona mówi: „Mam 80 lat i czuję, że dopiero zaczynam”. On, że świat oszalał i trzeba coś z tym zrobić. Razem stworzyli mieszankę wybuchową. Każdy ich koncert w duecie jest „one & only”. Grzech Piotrowski w ramach projektu „WE” World Orchestra zaplanował sto koncertów na pięciu kontynentach. Urszula Dudziak została jego ambasadorką. „WE” jest silnym głosem artystów z całego globu, przesłaniem pokoju.

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 04.07.2024 r.]

Piętnaście lat temu stworzył Pan World Orchestrę. W tym roku, w ramach projektu „WE” World Orchestra, którego ambasadorką została Ula, zaplanował Pan sto koncertów na pięciu kontynentach… Wyzwanie!

Urszula: Niewyobrażalne! Muzyczna terapia dla wszystkich. Chciałam ci złożyć hołd, mój drogi przyjacielu. Kłaniam ci się w pas…
Grzech: Ula, to ja w pas kłaniam się tobie. Stworzyłem World Orchestrę, ale ty pierwsza porwałaś się z motyką na słońce. Wyjechałaś do Stanów, kolebki jazzu, zamieszkałaś w Nowym Jorku i weszłaś na sam szczyt wokalistyki. Energetycznie jesteśmy do siebie bardzo podobni. Ty skierowałaś swoją energię na szaleństwo wokalne i podbój świata, ja przekierowałem swoją w stronę muzycznej fantazji. Udowodniłem, że centrum świata jest tam, gdzie właśnie gra World Orchestra: w Europie, Azji, Afryce, metropolii, małym miasteczku, na dużej scenie, na małej, w domu…

Czytaj też: Każde z nich żyło własnym życiem, kilka lat temu odnaleźli się na nowo. Brat wspiera Anitę Sokołowską na każdym kroku

Urszula: Połączyliśmy podobne światy, ale trochę inną wyobraźnię. Twoja wyobraźnia muzyczna jest kosmiczna, obejmuje całą planetę. I w tym tkwi jej piękno. Pomysł, żeby World Orchestra zagrała dla pokoju na świecie, nigdy nie był bardziej potrzebny niż teraz. Jestem dzieckiem wojny, wiem, co mówię. Żyjemy w czasach niepokoju, konfliktów, piekielnych wojen, jedna z nich toczy się obok nas. Nie wiadomo, dokąd zmierza świat… A ty ze swoimi niewiarygodnymi pomysłami przekierowujesz nas na drogę pokoju. [...]

Co można zrobić z artystką genialną, która jest nie do okiełznania?

Grzech: To bardzo proste. Nie przeszkadzać. Stworzyć warunki, żeby mogła zabłysnąć. To jest cała tajemnica World Orchestry. Pokazać artystów w ich najlepszych momentach. Często komponuję utwory pod konkretnego artystę, ponieważ pisząc tę muzykę, widzę go i słyszę. Teraz widzę Ulę. Wiem, co masz na myśli, mówiąc, że chcesz stanąć na scenie i być tu i teraz. Jestem identyczny. Ale nie możesz zapominać, że po drugiej stronie masz ludzi, którzy cię pokochali lata temu, słuchali cię w różnych momentach swojego życia.

BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

Ludzie piszą, że Wasze Just Duo to muzyczna uczta. Mają rację. Patrząc na Ciebie, Ula, nie domyśliłabym się, że przez lata poza sceną byłaś nieszczęśliwa.

Urszula: Sięgając dziś do przeszłości, mogłabym się zastanawiać, kto mnie tak „urządził”: matka, mąż, przyjaciel, koleżanka, a może nauczyciel w podstawówce…? To nie ma znaczenia. Znaczenie ma sposób, w jaki patrzysz w przeszłość, co z tego wyciągasz. Na tym polega mądrość. W tych trudnych dla mnie latach pod względem poczucia własnej wartości mój głos i moja muzyka były najważniejsze. Wtedy robiłam największe postępy, śpiewałam najlepsze dźwięki. Moje gardło – tak jak ja – dostało w życiu niezły wycisk. Kiedy przyjechałam do Stanów, miałam swojego coacha. Potem był drugi, trzeci… Każdy z nich pytał zdumiony: „Jakim cudem nagrywałaś płyty? Ty nie masz prawa śpiewać, bo wszystko robisz źle! Musisz przerwać na dwa lata i nauczyć się od nowa”. Oni uważali, że śpiewam nieprawidłowo, a ja śpiewałam po swojemu, omijając różne przeszkody. To jest moja siła. Mój garb stał się moim żaglem. [...]

Od szaleństwa zaczęliśmy tę rozmowę…

Urszula: Gdy ktoś mnie pyta, jaki jest sekret tego, że mam 80 lat i świetnie się czuję fizycznie i psychicznie, odpowiadam, że mam dobrze poukładane w głowie. Myślę o tym, co los przyniósł mi dobrego, a nie złego. To jest sztuka życia. Urodziłam się na nowo. Każdy może to zrobić. Na koncertach powtarzam, że kobiety przekwitają, żeby rozkwitnąć na nowo. Po siedemdziesiątce zaczęłam pisać książki. Jestem wiarygodna, bo wiem, o czym mówię, sama to przeżyłam, przetrwałam, pokonałam. Niedawno usłyszałam pytanie: „A co byś chciała jeszcze?”. Chwilo, trwaj! To moje motto na dziś. Nie jestem kosmitką ani cyborgiem, tylko normalną kobietą, która znalazła swoje miejsce w życiu. I swoją pasję. Uważam, że każdy z nas ma do czegoś talent. Każdy dostał coś pięknego od Boga i należy zrobić z tego użytek. Grzech zobaczył we mnie niewykorzystany potencjał. Rzeczywiście mam ogromne archiwum, dużo utworów pochowanych po szufladach. Przyjeżdża do mnie na wieś i będziemy razem szperać w tych perełkach.

Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn będzie dostępny na runku przez trzy tygodnie.

Czytaj też: Aleksandra Kwaśniewska zdobyła się na wyjątkowy gest, posypały się gratulacje. „Serce rośnie, jak widzę ludzi z takim serduchem"

Reklama

MATEUSZ STANKIEWICZ/FEED ME LAB

Reklama
Reklama
Reklama