Reklama

Widzowie pokochali go za rolę doktora Benjamina Franklina „Hawkey’a” Pierce’a, czyli Sokolego Oka, w „M*A*S*H” komediowym serialu o wojnie w Korei. Niewiele brakowało, a Alan Alda, który kończy dzisiaj 86 lat nie zostałby aktorem, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że jest do tego stworzony...

Reklama

Ojciec i dzieciństwo Alana Aldy

Jego ojciec aktor Robert Alda zaczynał jako piosenkarz i aktor na scenach wodewilu i burleski. Zdobył nawet nagrodę Tony za rolę w "Chłopcach i lalkach". Zagrał również George'a Gershwina w filmie Rhapsody in Blue z 1945 roku. Zabierał swojego kilkuletniego syna do Fabryki Snów. Tam w stołówkach Hollywood odgrywali Abbota i Cosello. Z sukcesami. Wszyscy kochali rezolutnego dziewięciolatka, który bawił ich podczas obiadów.

20thCentFox/Courtesy Everett Collection/Everett Collection/East

Alan Alda - Sparaliżowany siedmiolatek

Zanim został bywalcem Hollywood zachorował na polio. Gdy miał siedem lat zdiagnozowano u niego chorobę Hainego-Medina. Podobno sześciomiesięczna terapia polegała między innymi na tym, że co godzinę owijano jego nogi gorącymi kocami.

Wspominając po latach tamten czas pozwolił sobie nawet na żarty: „To było dla mnie trudne, ale na pewno cięższe dla moich rodziców. Oni nie mogli pozwolić sobie na pielęgniarkę i musieli torturować mnie sami. A zawsze lepiej jest zapłacić komuś, żeby torturował twoje dziecko”, mówił w wywiadzie dla magazynu AARP. W innym wywiadzie, którego udzielił Itzhakowi Perlmanowi w 2019 roku, mówił, że lekarze uważali, że to cud i wielkie szczęście, że wyzdrowiał: „Choroba zaatakowała prawie całe moje ciało, oprócz ręki. Byłem sparaliżowany. Na szczęście choroba cofnęła się nie wyrządzając trwałych szkód w moim organizmie”.

Sprawdź też: Maria Probosz była jedną z największych seksbomb PRL-u. Toksyczny związek zniszczył jej życie

Schizofrenia matki Alana Aldy

Nie tylko choroba odcisnęła piętno na Alanie. Chłopak miał doskonały kontakt z ojcem. Fascynowało go aktorstwo i ojciec niebywale mu imponował. Z mamą modelką i miss Nowego Jorku Joan Brown nie miał tak dobrego kontaktu. Prawdopodobnie cierpiała na jakąś chorobę psychiczną. Ale w latach 50. i 60. o chorobach psychicznych mówiono niewiele.

W autobiografii Alda wspominał: „Gdy miałem sześć lat moja matka próbowała zadźgać ojca. Już wcześniej zdradzała oznaki zaburzeń psychicznych. Zawsze miała zamglone spojrzenie i tajemniczy uśmiech na twarzy. Mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu nad klubem nocnym. Mój ojciec występował w przedstawieniu, które grano każdego wieczoru. Słyszeliśmy numery muzyczne przez deski podłogowe, a o północy usłyszeliśmy numer końcowy. Mój ojciec powinien był wrócić z pracy wiele godzin temu. Moja matka poprosiła mnie, żebym z nią został. Była samotna. Graliśmy w remika, gdy zespół pod nami grał "Brazil", a pary tańczyły do późna w nocy w oparach alkoholu i dymu papierosowego. W końcu wszedł. Podskoczyła, wściekła. "Gdzie byłeś?" krzyczała. Nawet w wieku sześciu lat mogłem zrozumieć jej gniew. Pracował z półnagimi kobietami i wracał późno do domu. Nic dziwnego, że była podejrzliwa (…) Podniosła nóż i rzuciła się na niego, próbując wbić mu go w twarz. To było szaleństwo. Złapał ją za nadgarstek. "Co się z tobą dzieje?”. Szarpali się o nóż, a ja błagałem, żeby przestali. Kiedy zmusił ją, żeby go upuściła, podniosłem nóż i wbiłem go najpierw w stół, żeby nie mógł być użyty ponownie. Kilka tygodni później siedzieliśmy we trójkę przy małym stoliku w aneksie kuchennym i jedliśmy. Bawiłem się nożami i widelcami na tacy z zastawą. Znalazłem nóż do krojenia z wygiętym czubkiem i spojrzałem na mamę: "Pamiętasz, jak wbiłem nóż w stół?"."Kiedy?”. „Kiedy chciałaś dźgnąć tatusia?". Uśmiechnęła się. "Nie bądź głupi. Nigdy tego nie zrobiłam. Kocham tatusia. Po prostu to sobie wyobraziłeś." Zaśmiała się. Spojrzałem na mojego ojca, który odwrócił wzrok i nic nie powiedział. Wiedziałam, co widziałam, ale miałem o tym nie mówić”. I dodał: „O ileż łatwiej byłoby mojemu ojcu i mnie wspólnie stawić czoło jej chorobie; porównywać notatki, obmyślać strategie. Zamiast tego, każdy z nas był zdany na siebie. A ja czasem myślałem, że jej zachowanie to jego wina, a czasem, że moja”.

Okazało się jednak, że jego matka chorowała na schizofrenię paranoidalną. „Była chora od momentu moich narodzin. Przez długi czas byłem zły, ponieważ nie wiedziałam, dlaczego tak się zachowywała i czułem, że nie mam prawdziwej matki. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę, że nawet w obliczu choroby bardzo, bardzo mnie kochała i wyrażała to w jedyny możliwy sposób - pomimo tego, że często mówiła mi, że próbuję ją zabić”, wspominał w wywiadzie dla „The Guardian”.

Kariera filmowa Alana Aldy

Sytuacja domowa nie przeszkodziła mu jednak spełnić swojego największego marzenia o zostaniu aktorem. Na dużym ekranie Alan Alda zadebiutował w 1963 roku w filmie „Goni Are the dans!”. Występował u Woody’ego Allena, Martina Scorsese i Stevena Spielberga. Gra zresztą do dzisiaj. W tym roku będzie można go zobaczyć w filmie „Ray Donovan”. W 2005 roku nominowano go do Oscara za drugoplanową rolę w filmie „Aviator”. Sławę jednak przyniosła mu rola Sokolego Oka w serialu „M*A*S*H”. Finałowy odcinek "M*A*S*H" zatytułowany "Goodbye, Farewell and Amen", który Alda również wyreżyserował obejrzało ponad 106 milionów widzów. Odcinek był tak wyczekiwany, że 30-sekundowe reklamy sprzedano za 50 000 dolarów, czyli więcej niż niektóre reklamy na Super Bowl w 1983 roku.

Nic więc dziwnego, że Aldę aż 22 razy nominowano do nagrody Emmy, a sześć razy nagrodzono właśnie za rolę amerykańskiego lekarza w wojskowym szpitalu w Korei.

Invision/Invision/East News

Życie zawodowe aktora, reżysera i scenarzysty płynęło raczej spokojnie. Podobnie jak prywatne. Alda w 1957 roku poślubił Arlene, wokalistkę, fotografkę i pisarkę, z którą doczekał się trzech córek. Nie ma na koncie żadnych skandali, romansów i zdrad. W wywiadzie dla Guardiana żartował, że według jego żony sekretem długiego małżeństwa jest krótka pamięć. Być może doświadczenia z dzieciństwa spowodowały, że to o czym marzył to spokojne życie u boku ukochanej kobiety. Alan i Arlene do dzisiaj są małżeństwem, choć ich szczęście zaburzyła kolejna choroba aktora.

CZYTAJ TEŻ: Zniknęła z życia publicznego, przeszła załamanie. Tak dziś wygląda życie księżnej Charlene z Monako. Ostatni rok nie był dla niej łaskawy

Życie Aldy z chorobą Parkinsona

W 2015 roku dowiedział się, że cierpi na chorobę Parkinsona. Przez kolejne trzy lata ukrywał przed mediami i fanami swój stan, ale w końcu postanowił podzielić się swoją historią. Zrobił to dopiero wtedy, gdy sam zauważył na nagraniu swojego podcastu, że drżą mu kciuki: ”Pomyślałem, że to pewnie tylko kwestia czasu, zanim ktoś napisze o tym historię z punktu widzenia smutnego zwrotu, ale to nie jest miejsce, w którym jestem" - powiedział w porannym programie CMS This Morning.

Opowiedział wtedy, że tak naprawdę zanim udał się do lekarza podejrzewał już co usłyszy. Okazało się też, że jednym z objawów jest odgrywanie snów. Jeśli na przykład śniło mu się, że boksuje, jego ręce boksowały. Tak jak kiedyś nie poddał się. "Śniło mi się, że ktoś mnie atakuje, a we śnie rzuciłem w niego workiem ziemniaków", powiedział AARP w maju 2020 roku. "W rzeczywistości rzuciłem poduszką w moją żonę". To skłoniło go do wizyty u neurologa podczas której usłyszał diagnozę. "Zacząłem dużo ćwiczyć. Wiele osób, gdy słyszy, że ma Parkinsona załamuje się. I nie robi nic tylko czeka, mając nadzieję, że to minie. A to nie minie. Ale można powstrzymać postęp choroby. Dlatego dużo chodzę, jeżdżę na rowerze, biegam, tańczę. To nie jest koniec świata”, mówił w AARP.

Mimo choroby pozostaje optymistą: „Kocham rzeczywistość. Lepiej czuję się z niepewnością rzeczywistości niż z życzeniami i nadzieją”.

Sara Jaye/Eastnews
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama