Alma i żydowski Casanova: historia miłości Isaaca Bashevisa Singera i Almy Haiman
Spędzili wspólnie ponad pół wieku
- Redakcja VIVA!
Podobno wciąż powtarzał, że należałoby się rozwodzić po piętnastu latach małżeństwa, jeżeli chce się coś wiedzieć o miłości i seksie. Ale Isaac Bashevis Singer miał jedną żonę na całe życie. Alma zostawiła dla niego męża i dzieci.
Historia miłości Isaaca Bashevisa Singera i Almy Haiman
Często mówił o sobie: „Do pasa jestem aniołem, od pasa w dół diabłem”. Nigdy nie ukrywał, że zawsze najtrudniejsze wydawało mu się przestrzeganie szóstego przykazania. W jego twórczości jeden krok dzielił synagogę od seksu. Był pierwszym żydowskim pisarzem, który opisywał całego człowieka, cielesnego. Żydowski casanowa miał niezwykłe powodzenie w Warszawie, gdzie spędził młodość. Mimo rudych włosów, krzywo wiązanego krawata, rozsznurowanych butów i braku pieniędzy. Opuścił swój najważniejszy adres, ulicę Krochmalną, jako 30-latek. Był wtedy autorem jednej książki po żydowsku, „Szatana z Goraju”, i ojcem syna, z którego matką Runią, komunistką, nigdy się na dłużej nie związał.
W 1937 r., dwa lata po przyjeździe do Ameryki, Isaac Bashevis Singer spotkał swoją przyszłą żonę Almę Haimann, Żydówkę rodem z Monachium. To jedyne jego oficjalne małżeństwo przetrwało aż do jego śmierci. Spędzili wspólnie ponad pół wieku. „Alma jest wspaniałą kobietą – mówił o żonie – ale zbyt praktyczną. Każdego ranka po przebudzeniu informuje mnie, o ile wzrosła cena białego sera w porównaniu z poprzednimi latami”. Mówi się, że poza żoną nie miał żadnych bliskich przyjaciół. Kiedy go pytano, czy kiedykolwiek myślał o rozwodzie, odpowiadał: „Wiele razy myślałem, żeby ją zabić, ale nigdy, żeby się rozwieść”.
Poznali się na letnisku w górach Catskills, gdzie wielu nowojorskich Żydów do dziś spędza wakacje. Uwagę Almy zwrócił szczupły mężczyzna, rudawy, niemal łysy, o bardzo niebieskich oczach. Wydał jej się wyjątkowo nieporadny, gubił drogę nawet do swojego pokoju. Mówiono, że jest pisarzem z Polski. „Nie był przystojny – wspomina Alma. – Nie był również zbyt dobrze ubrany. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, miał rozpiętą koszulę. Poza tym spokojny, uprzejmy i bezpośredni”.
Spędzili razem całe lato. Siadywali na werandzie i prowadzili długie dyskusje o literaturze, głównie o rosyjskich i francuskich mistrzach XIX w. – Dostojewskim i Tołstoju. Z polskich wspominał Słowackiego. Rozmawiali po angielsku, bo Alma nie znała żydowskiego. Tego rodzaju rozmowy były dla niej odkryciem. Zawsze interesowała się sztuką, chodziła do teatru, dużo czytała. Po studiach w Szwajcarii jako pierwsza w rodzinie kobieta podjęła pracę. Z zamożnego domu rodziców przeniosła się do męża, świetnie prosperującego przedsiębiorcy Waltera Wassermana. Urodziła mu dwoje dzieci. Wiedli dostatnie życie. Może trochę zaczęła się nudzić… W obliczu wojny zdecydowali się opuścić Europę.
Podobnie jak Singer. Coś było w tym nieśmiałym przybyszu z Polski, co nie pozwoliło Almie, odpowiedzialnej żonie i matce, zapomnieć znajomości tego lata. Powiedział jej, że pracuje czasem na Manhattanie, w bibliotece przy 42 Ulicy. „Któregoś dnia zebrałam się na odwagę – wspomina Alma. – Nie umawialiśmy się. Weszłam do biblioteki i on był pierwszą osobą, na którą trafiłam. Oboje uznaliśmy, że był to znak losu”. Poszli na kawę. Zaczęli spotykać się częściej. Wśród kolegów z żydowskiej gazety utwierdzało to renomę Singera – zalotnika i uwodziciela, dla niej szybko zaczęło znaczyć coś więcej. „Przez kilkanaście miesięcy spotykaliśmy się i zrywaliśmy, żeby zaczynać od nowa. Przez cały ten czas nic nie mówiłam mężowi. W końcu mu powiedziałam. I wtedy go opuściłam”.
Isaac Bashevis Singer i Alma Haiman: zostawiła dla niego rodzinę
Nawet po latach Alma nie potrafi wytłumaczyć, jak to się stało, że zdecydowała się opuścić bezpieczny los, zostawić dzieci i męża i związać z kimś, kto tak niewiele mógł zrazu obiecać. Nie miał nic poza talentem, w który wierzyła. Nie wie, dlaczego, bo przecież nigdy nie przeczytała ani jednego rękopisu po żydowsku. Ale coraz silniej czuła, że Isaac jest człowiekiem, z którym chciałaby spędzić resztę życia. Szarpała się kilka lat.
To było bolesne, ale konieczne. W końcu zimą 1939 r. doprowadziła do rozwodu. W lutym roku następnego, podczas zamieci śnieżnej poszli z Singerem do brooklyńskiego ratusza i wzięli ślub. Nie mieli pieniędzy, by uczcić tę okazję. Wrócili do wynajmowanego mieszkania, gdzie brakowało podstawowych sprzętów. Zaczęli wspólne biedowanie. Dla rodziny stała się bohaterką skandalu, ale nie dbała o to. A Isaac nie lubił kajdan. Dusił się i męczył przez pierwsze miesiące, ale chyba sam rozumiał, że potrzebuje stabilizacji, by pisać. Nie było łatwo. Ona bardzo tęskniła za dziećmi, ale nie żałowała decyzji.
Czytaj też: Jego najsłynniejszy film na pewno by bez niej nie powstał. Tak kochają się Eleanor i Francis Ford Coppola
Isaac Bashevis Singer i Alma Haiman: wspólne życie
Alma nie wiedziała dlaczego, ale od początku wierzyła, że świat kiedyś doceni geniusz Singera. Tymczasem brakowało im na stół, garnki i firanki, ale nie narzekała. Sama zdecydowała się szukać pracy. Zaczęła u modystki od wszywania potników do męskich kapeluszy. Z czasem awansowała, szyła damskie toczki. W końcu została zatrudniona w domu towarowym przy Piątej Alei. „Okazało się, że jestem urodzoną ekspedientką. Pracowałam bez wytchnienia, ale wszyscy byli ze mnie zadowoleni”. Szybko awansowała. Przyjęto ją do domu towarowego Lord & Taylor przy Piątej Alei. Wstawała rano i wychodziła do pracy. On pisał. Był zupełnie nieznany. To trwało jakieś 20 lat. Byli naprawdę biedni, ale zawsze jej powtarzał: nie martw się, jakoś sobie poradzimy.
„Był bardzo skryty, nie mówił wiele o swojej pracy – wspomina Alma. – Zdarzało się, że w niedzielę czytał mi niewielkie fragmenty opowiadań. Nie szukał u mnie aprobaty. Może na to nie wyglądał, ale był bardzo pewny siebie. Nigdy nie dawał się przekonać, wychodził zwycięsko z każdej dyskusji. To mi się w nim podobało!”. Całe dnie spędzali osobno. Alma szła za ladę, Isaac pracował w domu. Pisał do południa, potem wychodził na lunch. Słuchał opowieści swoich znajomych. Nie znała wszystkich jego rozmówców, nie sprawdzała, jakiej natury stosunki go z nimi łączą. Nie chciała. Spacerował po Central Parku, bardzo lubił karmić tam gołębie. Złośliwi twierdzą, że tylko na karmę dla nich nie skąpił pieniędzy. Często też zachodził do żydowskiej gazety „Forwerts” albo... Alma nie chciała wiedzieć. Całe dnie spędzała poza domem. I nigdy się nie skarżyła. Uważała, że ma dobre życie. Czasem trochę tęskniła za dziećmi.
Wieczorami rozmawiali o tym, co się zdarzyło. Często jadali w restauracjach. Gotowanie nigdy nie było mocną stroną Almy, szczególnie nie lubiła stać przy kuchni po ośmiu godzinach pracy w sklepie. Mąż nie narzekał, choć uważał, że to jej rola. Przez lata małżeństwa zrobił jej śniadanie jedynie dwa razy. Kiedy zdarzało się jej czasem przyrządzić posiłek, gdy tylko siadali do stołu, dzwonił telefon. Isaac znikał na długie kwadranse, wszystko stygło.
Nie chciała górować w tym związku. Uważała, że to niepotrzebne i niemożliwe w relacji z mężczyzną. „To nie jest jakaś specjalna życiowa mądrość – mówiła – to dla mnie raczej naturalne. Nigdy nie nakłaniałam go do niczego, nie nagliłam, nie pospieszałam, że musi zarabiać pieniądze czy robić karierę, nawet wtedy, kiedy było nam ciężko. Rozumiałam, jak trudno jest żydowskiemu pisarzowi przebić się na amerykańskim rynku. Byłam pewna jego talentu i tego, że w końcu doczeka się uznania. Wierzyłam w jego powołanie”.
Alma była pewna, że nie mógłby robić nic innego. Gdyby się powtórnie urodził, robiłby dokładnie to samo. Kiedy Ameryka przystąpiła do wojny, obawiał się, że zostanie powołany. Zapłacił za kurs przysposobienia zawodowego, by tego uniknąć. Po dwóch lekcjach wrócił w rozpaczy. Stwierdził, że może obsługiwać windę albo być pisarzem. „Nie potrafię być nikim innym” – powiedział. Żył jakby do środka. Nie umiał zabiegać o swoje interesy, nigdy o nic nikogo nie prosił. Kiedy Roger Strauss zaczął wydawać jego książki, „Sztukmistrza z Lublina”, „Krótki piątek”, „Przyjaciela Kafki”, zaczął być znany. Ale od sławy dzieliła go ciągle długa droga.
Polecamy: Pola Raksa wyszła za mąż tylko raz. Kim był Andrzej Kostenko, z którym doczekała się syna?
Twórczość Singera
Pisał wszędzie i bez trudności. W samochodzie, w przerwach między wykładami, w samolocie, w hotelowych pokojach. Na skrawkach papieru, w notesach. Nie interesowało go pisanie o szczęśliwych parach, o spokojnym życiu we dwoje. „Życie musi być podniecające. W przeciwnym razie nie jest warte jednego naboju...”. Singerowscy samcy potrzebowali przygód, zmian, ryzyka, niebezpieczeństwa, wyzwania.
Wszyscy. „Coś w nim lubowało się dreszczem, jaki wywoływała wisząca wciąż nad nim groźba katastrofy”. Abram, Maks, Aron, Sasza – wszyscy pogrążali się w ziemskich przyjemnościach, uciekając przed nudą.
Rozpustnicy nieznający wierności, ulegający wszelkim namiętnościom i chwalący się swymi podbojami i krętactwami. Obsesja stawała się ich rzeczywistością. Skatalogowali niezliczone mnóstwo piersi – dużych, jędrnych, sterczących, z sutkami czerwonymi jak ogień – i kolan obiecujących wszystkie przyjemności tego świata. Wychwalali ziemskie rozkosze, a nawet rozkosze tureckich rajów, jednocześnie z pięcioma lub sześcioma kochankami. Każdy z nich wiedział, że to śmiertelny grzech, ale zły duch dobrze odgrywał rolę mistrza. Nie znamy komentarzy Almy na ten temat.
Autor „Wrogów” w każdej historii widział miłosną historię. W każdej wiernej matronie – madame Bovary. Był pewien, że człowiek opętany namiętnością jest we władzy dybuka. I nie bał się tego.
Nigdy nie zapraszał do własnej małżeńskiej sypialni. A w „Annie Kareninie” zamiast opisów sukien, wizyt i podróży Anny widziałby chętnie opis jej stosunków seksualnych z mężem i kochankiem, to mogłoby rozwikłać ową psychologiczną zagadkę. „Organy płciowe wyrażają więcej prawdy o ludzkiej duszy niż wszystkie inne części ciała, nawet oczy” – twierdził.
Alma cierpiała czasem z powodu jego kaprysów i zmiennych nastrojów. „Isaac był chimeryczny. Czasami wydawał się taki zadowolony, pięć minut później potrafił być bardzo przykry i krytyczny. Taką miał naturę. Trzeba się było jej nauczyć i zaakceptować” – mówiła o tym z pobłażaniem. I cytowała redaktorkę z „New Yorkera”, która miała do czynienia z wieloma pisarzami. „Żaden z nich nie jest tak utalentowany jak Isaac, a wszyscy są równie nieznośni. Bądź szczęśliwa, on przynajmniej ma niezwykły talent”. Starała się. A on? Nie przejmował się krytycznymi recenzjami. Nie martwił tym, co o nim mówią, szczególnie gdy zaczynał być znany i nagradzany.
Nie miał problemów z własnym ego. Alma cierpiała z tego powodu. Pamięta, jak widzowie zgorszeni nagością Jentł na Broadwayu, musicalu według jego opowiadania, dzwonili do nich w środku nocy. Była bardzo przygnębiona. A on tylko powtarzał, że nawet Biblia i Talmud są pełne seksu. Chciała, żeby ograniczył wyjazdy, żeby więcej odpoczywał. Odmawiał. Zgadzał się na każdy wywiad. Numer ich telefonu figurował w książce telefonicznej aż do końca lat 70.
Był szczęśliwy jedynie w towarzystwie ludzi pióra. Ich życie towarzyskie było ograniczone. Mieli kilku przyjaciół malarzy, kilku pisarzy, w sumie niewielu. Isaac, kiedy chciał, umiał być duszą towarzystwa. Czarował, opowiadał anegdoty. Umiał być szalenie dowcipny, pełen ironii. I autoironii. Także z powodu przyznania literackiego Nobla.
Polecamy: Kim była Kalina Pieńkiewicz, pierwsza żona Andrzeja Kopiczyńskiego?
Isaac Bashevis Singer: nagroda Nobla
Wiadomość o nagrodzie przyszła na Florydę jesienią 1978 r., rano, kiedy oboje szli na śniadanie do ulubionej kafeterii. Isaac nie do końca w nią uwierzył i nie zgodził się zrezygnować z codziennego rytuału. „Zjedzmy grzanki, wypijmy kawę… przecież nie pisałem dla jakichś tam odznaczeń”. A po kilku godzinach, po dziesiątkach rozmów z dziennikarzami i kolejnych pytaniach „Czy pan jest zaskoczony ”, „Czy pan jest szczęśliwy ”, odpowiedział: „Ja już byłem zaskoczony i już się ucieszyłem, a teraz jestem tym samym niedorajdą, co przedtem”.
Nobel stał się ukoronowaniem ich związku, wspólnego małżeńskiego wysiłku, a wizyta w Sztokholmie – najszczęśliwszym tygodniem w jej życiu. Alma narzekała na piekło telefonów i depesz gratulacyjnych, ale sprawiało jej to wielką radość. Podobnie jak zakupy, na których wreszcie nie musiała oszczędzać. Dla obojga kupiła stroje wieczorowe. Dla siebie dwie suknie, kostium, kilka swetrów i bluzek, jakieś buty i parę długich rękawiczek z koźlej skórki. Sztokholm bombardował ich telegramami: czy przestrzegają jakiejś diety? Czy Isaac przywiezie biały frak, czy też mają go uszyć na miarę
Zapamiętała szczęście, gdy przedstawiono ich królowi i gdy słuchała mowy męża o umarłym języku, który kochają Żydzi i duchy. Rozkoszowała się każdym szczegółem ceremonii. Ale nie zapomniała smaku biedy, jaki im towarzyszył, zanim poznali dostatek i sławę. „Jako człowiek wierzący w Boga jestem pewien, że istnieje gdzieś pełny zapis życia każdej osoby, jej dobrych i złych uczynków, błędów i szaleństw. Nic nigdy nie ginie w archiwum Boga” – tak pisał Singer. Alma nie zastanawiała się nigdy, jakie byłoby jej życie bez niego. Czy wierzyła w przeznaczenie? Jeśli tak, dla niej był nim Isaac.
TEKST Agata Tuszyńska