Robert Śmigielski ostro odpowiada na zarzuty Weroniki Rosati!
Były partner aktorki wydał oświadczenie
Od czwartku Robert Śmigielski milczał na temat oskarżeń Weroniki Rosati, które kierowała pod jego adresem w rozmowie z prof. Magdaleną Środą dla Wysokich Obcasów. W końcu były partner aktorki zdecydował się zabrać głos. W obszernym oświadczeniu, które wysłał do redakcji WP Kobieta, stanowczo zaprzecza, jakoby stosował przemoc wobec matki swojej córki Elizabeth.
Oświadczenie Roberta Śmigielskiego: Nie stosowałem przemocy wobec Weroniki Rosati
W oświadczeniu, które opublikował serwis WP Kobieta, Robert Śmigielski zapewnia, że nigdy nie podniósł ręki na swoją partnerkę i nie naruszał jej nietykalności cielesnej.
„W związku z wywiadem, który w ubiegłym tygodniu ukazał się na łamach magazynu Wysokie Obcasy, a w szczególności wielu nieprawdziwych informacji na temat mojej osoby oraz mojej relacji z byłą partnerką życiową, w trosce o dobro wszystkich moich bliskich, pragnę oświadczyć:
- Weronika Rosati skutecznie uniemożliwia mi utrzymywanie kontaktów z naszą córką, a jej żądania finansowe eskalują z każdym dniem, co zmusiło mnie do wkroczenia na drogę sądową,
- nie stosowałem wobec Weroniki Rosati przemocy fizycznej, psychicznej, ani ekonomicznej,
- była partnerka od początku naszej znajomości jest w pełni świadoma mojej sytuacji rodzinnej, co nie stanowiło dla niej przeszkody w utrzymywaniu ze mną bliskich relacji,
- zarówno przed narodzinami córki Elizabeth, jak i po jej przyjściu na świat, zapewniałem regularne wsparcie finansowe, które trwa nieprzerwanie do dzisiaj”, zapewnia lekarz w piśmie przesłanym serwisowi Wirtualnej Polski.
Twierdzi również, że Weronika Rosati od momentu narodzin utrudnia mu kontakt z córką, zaś ich związek daleki był od wizji, którą w wywiadach przedstawia aktorka.
„Przez ponad dwa lata naszego związku darzyłem Weronikę głębokim, szczerym uczuciem. Świadomie planowaliśmy założenie rodziny, nie wyobrażając sobie życia osobno. Los zadecydował inaczej, ale nadal pamiętam przede wszystkim dobre chwile. Łączy nas córka, którą oboje kochamy, a jej dobro i szczęście zawsze pozostanie dla mnie priorytetem. Oskarżenia Weroniki pod moim adresem są dla mnie szokujące, bezpośrednio wpływają na przyszłość Eli i moich bliskich, dlatego nie mogę dłużej milczeć.
Nie jest prawdą, że nie interesuję się Elą oraz nie angażuję w zapewnienie jej odpowiednich warunków życiowych. Od jej narodzin regularnie przekazuję Weronice do dyspozycji środki finansowe. Obecnie regularnie wypłacam Weronice środki na utrzymanie Eli, w wysokości odpowiadającej świadczeniom wypłacanym na wszystkie moje małoletnie dzieci, o czym świadczą zgromadzone dowody przelewów. Mimo erozji naszego związku, wciąż jestem głęboko zdeterminowany w pełni uczestniczyć w życiu Elizabeth. Niestety, od kilku miesięcy nie miałem możliwości spotkania z córką. Mimo wszystko żywię głęboką nadzieję, że Weronika, przez wzgląd na dobro naszego dziecka, wyjdzie mi naprzeciw i przywróci kontakty z Elą”, przekonuje Robert Śmigielski w oświadczeniu przesłanym WP Kobieta.
Po raz kolejny zapewnia również, jakoby kiedykolwiek naruszył nietykalność cielesną byłej partnerki.
„Chcę z całą mocą zaprzeczyć doniesieniom mojej byłej partnerki dotyczącym stosowania przemocy fizycznej. Nie uderzyłem Weroniki, ani kiedy była w ciąży, ani po porodzie, czy też tym bardziej, kiedy trzymała na rękach Elę. Często dochodziło między nami do kłótni, w trakcie których z obu stron padało wiele gorzkich, mocnych słów. Nasz związek miał wysoką temperaturę. Równie nieprawdziwe są zarzuty dotyczące przemocy ekonomicznej. Dysponowaliśmy wspólnym kontem, zasilanym wyłącznie z moich przychodów. Ze względu na zobowiązania finansowe wobec moich dzieci z poprzednich związków, nie byłem w stanie sprostać wszystkim oczekiwaniom finansowym Weroniki. Jednak zawsze dbałem, by na naszym koncie znajdowały się środki, gwarantujące nam spokój i stabilność”, deklaruje.
Twierdzi także, że aktorka miała kontakt z jego dziećmi i poznała część jego rodziny.
„Od początku naszej relacji Weronika była w pełni świadoma mojej sytuacji osobistej. Poznała moje najmłodsze dzieci. Była z nimi w dobrych, wręcz przyjacielskich stosunkach.
Niestety w miarę rozwoju naszego związku jej stosunek do mojej przeszłości uległ drastycznej zmianie – zwłaszcza podejście do przyrodniego rodzeństwa Eli. Głównym problemem był zawsze mój wysoki poziom zaangażowania emocjonalnego w ich wychowanie. Często w tle pojawiała się również niechęć do dalszego finansowania moich bliskich z poprzednich związków. Co oczywiste, w tej kwestii nie zamierzałem jednak ustąpić, co często było powodem kłótni między mną a Weroniką”, ujawnia w piśmie opublikowanym przez redakcję wp.pl.
Lekarz twierdzi, że nie wpływał w żaden sposób na życie zawodowe aktorki.
„Zaprzeczam również jakimkolwiek zarzutom związanym ze stosowaniem przemocy psychicznej, co miałoby przejawiać się między innymi przez zablokowanie kariery Weroniki, przysłowiowe „zamknięcie w domu” i późniejsze piętnowanie braku sukcesów. Przez cały okres naszego związku, aktywnie wspierałem karierę zawodową Weroniki: nagrywałem z nią materiały wideo na potrzeby kolejnych przesłuchań do różnych ról, pomagałem jej nawiązywać kontakty, dzięki którym otrzymała interesujące propozycje filmowe”, czytamy.
Jednocześnie zaznacza, że starał się przekonywać partnerkę, aby wybierała bardziej ambitne role, które nie wymagałyby od niej eksponowania nagości.
„Jest prawdą, że wyrażałem obiekcje co do jej pewnych kontaktów zawodowych oraz udziału w scenach erotycznych. Sugerowałem, żeby wybierała role, w których będzie mogła pokazać i rozwijać swój warsztat aktorski. W trakcie naszych dyskusji nawiązywałem do rozmów ze znajomymi z branży, którzy zwracali uwagę, że kariera aktorska, oparta na eksponowaniu ciała, nie jest długotrwała – fragmenty tych rozmów, wyrwane z kontekstu, Weronika wykorzystała w wywiadzie dla Wysokich Obcasów. Weronika nie otrzymywała propozycji, które byłyby zbliżone do jej aspiracji, co negatywnie wpływało na nasze rozmowy i atmosferę w domu”, podkreśla.
Nie zaprzecza również, że publikacja na łamach Wysokich Obcasów była między byłymi partnerami przedmiotem sporu z uwagi na siłę medialnego rażenia, jaki miała wywołać.
„Dowiedziawszy się o planowanej publikacji w Wysokich Obcasach oraz wiedząc o wpływie poprzednich publikacji na moją rodzinę, skontaktowałem się z moją prawniczką, która zwróciła się do redakcji z prośbą o niepublikowanie szkodliwych dla mojej rodziny informacji oraz prosiła o umożliwienie mi odniesienie się do materiału, przed jego publikacją. Niestety, wtedy żaden kontakt ze strony redakcji Gazety Wyborczej nie nastąpił”, twierdzi Robert Śmigielski w oświadczeniu przesłanym redakcji WP Kobieta.
Dodaje, że zdecydował się przerwać milczenie, ponieważ czara goryczy przelała się i musi mieć na względzie dobro swoich bliskich.
„Mając na względzie dobro moich dzieci, jak również przez szacunek, jakim darzyłem Weronikę Rosati, jako byłą partnerkę oraz matkę mojego dziecka, wstrzymywałem się od publicznej wymiany zdań z Weroniką. Jednak skala i powaga fałszywych oskarżeń kierowanych pod moim adresem przez Weronikę w wywiadzie opublikowanym na łamach Wysokich Obcasów, zszokowały mnie i zmusiły do zajęcia stanowiska w tej sprawie. Mam nadzieję, że Weronika, przez wzgląd na dobro naszej córki oraz moich dzieci, które, mam nadzieję, również darzyła sympatią, powstrzyma się od dalszego szerzenia nieprawdziwych informacji na mój temat. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, będę walczył o dobre imię – swoje i swoich bliskich”, zaznaczył lekarz w piśmie opublikowanym przez Wirtualną Polskę.
Weronika Rosati o przemocy w wywiadzie dla Wysokich Obcasów
W intymnej i bardzo osobistej rozmowie z profesor Magdaleną Środą dla Wysokich Obcasów Weronika Rosati zwierzyła się, że w trakcie trwania związku z byłym partnerem doświadczała z jego strony przemocy psychicznej, fizycznej, werbalnej oraz ekonomicznej.
„Nie wiem, która najgorsza, ale wiem, że nie mogłam i nie mogę uporać się mimo upływu prawie roku od rozstania z upokorzeniem, któremu byłam poddawana przez długi czas. Od pewnej chwili właściwie każdego dnia. Byłam niszczona jako człowiek, kobieta, aktorka, partnerka”, mówiła.
Dodała, że partner obiecywał jej ślub i deklarował, że w momencie zaręczyn „przejmuje nad nią odpowiedzialność”.
„Mieliśmy wspólne konto, na jego życzenie przestałam pracować – gdy mi się oświadczał, mówił, że przejmuje nade mną odpowiedzialność, rozwiedzie się, będziemy mieć dzieci, rodzinę. (...) Zaufałam mu, bo byłam zakochana i chciałam mieć rodzinę. A potem usłyszałam, że nie umiem zarządzać pieniędzmi, więc ich nie dostanę. On był panem finansów domowych, mnie, niepracującej, bo w ciąży, więc bez zarobków, wydzielał tyle, ile uważał”, przekonywała.
Zwierzyła się, że była uderzana po twarzy i głowie. Milczała o tym przez długi czas ze strachu i wstydu.
„Faktem jest, że awanturowałam się, krzyczałam, nie znałam innego sposobu, by zachować godność. Tyle mnie było, ile mojego krzyku. Ale on miał i tak zawsze przewagę. (...)Ludzie widzieli przemoc, a gdy znów któryś raz mnie uderzył, zadzwoniłam po ojca. W końcu poszłam na policję i zgłosiłam znęcanie się psychiczne i fizyczne. Słyszałam: „Jesteś zerem”, „Jesteś nic niewarta”, „Twój czas się skończył”, „Nikt cię nie chce oglądać”, „Kobiety po trzydziestce nie są atrakcyjne seksualnie", "Nikt cię już nie zechce”, mówiła aktorka.