Reklama

Byłam na promocji niezwykłej książki, która okazała się... wernisażem. Wydarzenie odbyło się w pierwszej na świecie Galerii Książki Kolekcjonerskiej w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej 62. Książka Hanny Bakuły po rozłożeniu ma siedemnaście metrów i zrobiona jest głównie ze zdjęć i rysunków używanych do kolaży a dotyczy Włodzimierza Majakowskiego, radzieckiego poety, którego Stalin zabił wmawiając wszystkim, że Majakowski popełnił samobójstwo. W książce jest też zdjęcie pośmiertne poety, na którym leży na kanapie, gdzie prawdopodobnie został położony, jak już nie żył.

Reklama

Dlaczego zainteresowałaś się właśnie Majakowskim?

Bo to był moim zdaniem największym poetą dwudziestego wieku, jego poezja jest powalająca, a ja w setną rocznice rewolucji październikowej poznałam go lepiej, bo jeszcze jako uczennica deklamowałam poemat Dobrze.

A ja uwielbiałam Obłok w spodniach, który wielokrotnie czytała mi mama. A potem już sama uczyłam się fragmentów na pamięć.

Obłok w spodniach też już jest nieznany, ale ja miałam świetną panią od języka rosyjskiego, która przynosiła na lekcje płyty Okudżawy, Wysockiego i nam je puszczała. Dlatego Obłok w spodniach też nie był mi obcy. Ja jestem rusofilka artystyczną, zwolenniczką rosyjskiej literatury i muzyki.

Kiedy powstawała twoja książka? W PRL?

Niecałe trzy lata temu.

Miała być doktoratem?

To był mój doktorat, tylko komisja na ASP w Gdańsku nie dopuściła go do realizacji twierdząc, że za dużo w nim elementów politycznych a to jest prawnie zabronione, jako politycznie niepoprawne. Majakowski był „symbolem totalitarnym”. Tak napisano w uzasadnieniu, które mam do dziś: przesadne użycie symboli totalitarnych oraz niezrozumienie straszności ustroju komunistycznego.

To jakaś farsa.

Zwłaszcza, że oceniali mnie ludzie z trójkowymi dyplomami, których uważałam za kompletne wały. Dla mnie jednak najzabawniejsze było, że ten poemat Dobrze, do którego dorobiłam grafikę, pisał człowiek skazany na śmierć, zmuszony udawać, że socjalizm mu się bardzo podoba a któremu na parę dni przed ukazaniem się tego poematu nie wydano paszportu do Berlina, jako opozycjoniście. To poemat niesłychanie ważny, który wiele mówi zarówno o ustroju komunistycznym jak i o samym Stalinie. Niesamowite, że Majakowski wcześniej deklamował swoje wiersze na Łużnikach przy wypełnionym stadionie i robił to dobrowolnie. On także jako pierwszy miał niebieskiego peugota cabriolet przywiezionego z Francji.

A to był symbol kapitalizmu. Dziwny temat na doktorat sobie wybrałaś.

Dziwny? To jest po prostu książka graficzna i niesłychanie rytmiczna. Można ją czytać chodząc dookoła długiego stołu albo w jakimś parku po rozłożeniu. Ona ma kształt pioruna, robiłam ją z zachwytem.

Ale dlaczego Majakowski?

Wydawało mi się, że już pora, by pokazać sposób w jaki Stalin mordował artystów, jak ich lekceważył, jak przed nim uciekali. Choć byli tacy, którzy myśleli, że się z tym potworem dogadają. Nie mógł jednak oszczędzić poety światowej klasy, którego uważał za własnego prześmiewcę. I słusznie. Poza tym nie mógł go znieść, skoro różnica wzrostu między nimi wynosiła pięćdziesiąt centymetrów – Majakowski był bardzo wysoki. Książka jest pomyślana na zasadzie kontrastu. Poemat który wychwala ustrój a ja pokazuję trupy zamordowanych ludzi i głód na Ukrainie. To nie jest książka o Majakowskim, to jest książka o Stalinie, o tym, co on zrobił.

A skąd to wszystko wiesz?

Bo ja zdobywam książki i je czytam. Dużo po rosyjsku, gdzie jest również o Polsce i o tym, jak Majakowski zaprzyjaźnił się z Tuwimem, choć Polaków uważał za bufonów i przebierańców. Odwiedził Penclub w Warszawie – wszyscy byli w smokingach, a Majakowski w rozpiętej koszuli. Na półmisku obok innych potraw leżały małosolne ogórki kiszone. Majakowski zaczął jeść ogórka, po czym wszyscy nasi pisarze wzięli po ogórku ze chrzęstem gryząc go i dusząc się przy tym ze śmiechu.

Skąd wzięłaś zdjęcie Majakowskiego ukazujące moment jego śmierci?

To nie był moment, jego musieli zastrzelić na podłodze, a potem przełożyli na kanapę. Na tym zdjęciu widać, że ma wyjętą ze spodni koszulę, co wskazuje na to, że był wleczony na łóżko. Nikt w obliczu śmierci nie wyjmuje koszuli ze spodni. Zabito go o dziewiątej rano, gdy czekał na podstawioną piękną aktorkę. Dlatego był taki wystrojony. A zdjęcie wzięłam z książki pewnego Szweda, który kilkanaście lat temu napisał biografię Majakowskiego. W tej książce są świetne zdjęcie i mnóstwo listów. Na zdjęciach widać, że Majakowski nie miał zębów. Podobny w tym był bardzo do Witkacego. Potem przyjaciele mu zafundowali sztuczną szczękę a nie partia, choć miał tytuł artysty Związku Radzieckiego. Właściwie nie wiadomo, kiedy popadł w taką niełaskę. Stalin wyczuwał, że on nie traktuje go poważnie ani ustroju, w jakim żył. Bo Stalin nie był durniem.

Zaskoczyłaś wszystkich, a na spotkaniu była bardzo dużo ludzi. Nagle okazało się, że wcale ciebie nie znamy, nie podejrzewaliśmy, że to właśnie Majakowski znajduje się w epicentrum twojego zainteresowania. I nie wiemy dotąd, dlaczego.

Dlatego, że bardzo dobrze znam rosyjski, którego nauczyłam się w szkole, a potem bardzo dużo czytałam rosyjskich autorów i ich biografie. A w Stanach Zjednoczonych tłumaczyłam książkę o Czechowie z rosyjskiego na angielski. To był skrypt uniwersytecki, nie było to łatwe, ale dałam radę. Poza tym zajmowałam się jeszcze poza Czechowem Stanisławskim. Robiłam kostiumy i scenografię do sztuk wystawianych na Broadwayu, uważam ich za moich dobrych znajomych, bo wszystko o nich wiem. Podobnie, jak o Majakowskim.

Jawi nam się zupełnie inna Hanna Bakuła niż ta, która kpi sobie ze wszystkiego, wyśmiewa się z spraw miłosnych i z samej siebie . A tu taka poważna publikacja.

Bo jestem bardzo poważną osobą i piekielnie wykształconą. Choć nikt tak na mnie nie patrzy. Mam jeszcze parę innych pasji, poza czytaniem, znam się bardzo dobrze na starej biżuterii i na średniowiecznych i renesansowych technologiach malarskich, a nikomu by to do głowy nie przyszło, prawda?

Jesteś po prostu człowiekiem renesansu… Wielostronna.

To dlatego, że szybko żyję, jak piorun. Strzelam w coś i lecę dalej.

I chciałabyś ze wszystkim zdążyć, a tak się przecież nie da.

Gdybym założyła, że nie ze wszystkim zdążę, to musiałabym wybrać to, czego nie zdążę. Wolę więc, żeby to samo się wybrało. I dlatego próbuję wszystkiego. Ale to też nie jest tak, że budząc się rano myślę: dzisiaj spróbuje tego, czy tamtego. Ja bardzo spokojnie siedzę w domu i piszę moje książki.

A gdy się budzisz, to o czym myślisz?

Szczerze mówiąc, że znowu będę oglądała te wszystkie gówna dookoła. To prawdziwa moja myśl.

Tylko nie mów, że ci się już żyć nie chce.

Ależ chce, bo pojadę do Nowego Jorku czy Paryża i wracam zupełnie zdrowa na umyśle. Ja tylko nie mogę być za długo w Warszawie.

Twoja książka została wydana w stu egzemplarzach. To prawdziwy biały kruk dla kolekcjonerów.

Mój wydawca tylko takie książki wydaje, po pięć, dziesięć egzemplarzy, sto to więc dużo. Oni wydają książki ręcznie robione, ręcznie drukowane i ręcznie klejone. Zrobienie każdego egzemplarza trwa tydzień.

Jak znalazłaś takiego wydawcę?

Poznałam go na targach książki w Krakowie. Kiedy podeszłam i zobaczyłam ich arcydzieła, książki z safianu, z autentycznymi grafikami, sonety Szekspira z pięknymi maleńkimi rysunkami suchą igłą. Zachwyciłam się, a oni zapytali, czy nie mam czegoś, co by się dla nich nadało. Przyjechali do Warszawy i zobaczyli mojego Majakowskiego. Zamurowało ich.

Nie kupiłam twojej książki. Za droga.

Ona kosztuje tylko trzy i pół tysiąca złotych. Dostałam dziesięć egzemplarzy autorskich, ale wiele osób spośród moich znajomych już ją zamówiło, między innymi Agata Passent.

Trzymasz swoje dzieło w domu na poczesnym miejscu?

Nie, na razie leży na podłodze w samochodzie.

Ale oczywiście tam nie zostanie.

No pewnie, że nie. Ta książka pokazuje, że coś naprawdę potrafię, że nie jestem panią malareczką, która smędzi jakieś pejzaże, czy paprotki. Chciałam pokazać, że jak się pomyśli to można zrobić coś niebanalnego.

Szczególnie, gdy się człowiek uprze, a ty jesteś bardzo uparta.

Nie wiem czy uparta, jestem natomiast bardzo pracowita i szybka. Ale bardzo dużo sobie odpuszczam, a potem okazuje się, że słusznie. Nigdy nie osiągnęłam więcej przez upór niż gdybym coś olała i zostawiła to swojemu biegowi.

Hanna Bakuła i prof. Lech Majewski oraz wydawcy Urszula Kurtiak i Edward Ley

Andrzej Palacz

Hanna Bakuła z aktorem Saszą Malinowskim

Andrzej Palacz

Hanna Bakuła z prof. Lechem Majewskim, wybitnym grafikiem

Andrzej Palacz
Andrzej Palacz

Andrzej Palacz

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama