Reklama

Katastrofa pod Smoleńskiem była dla Joanny Racewicz osobistą tragedią. W wypadku prezydenckiego samolotu zginął mąż prezenterki, porucznik BOR, Paweł Janeczek. W ostatnim wywiadzie, którego Racewicz udzieliła Newsweekowi, opowiedziała o stracie, z którą nie pogodziła się do dziś. I, jak podkreśliła, nie godzi się na ekshumację zwłok męża. Niestety, słowa gwiazdy nie zostały uszanowane.

Reklama

Ekshumacja zwłok męża Joanny Racewicz

Kiedy w 2010 roku mąż gwiazdy zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu, jej życie się zawaliło. I mimo że od tego dnia minęło osiem lat, prezenterka do dziś nie może pogodzić się z tą stratą. „Nie widzę żadnego sensu, aby teraz, po ośmiu latach, fundować mnie, mojemu synowi i rodzinie ponowny pogrzeb. Rozumiem powody, dla których ekshumacje mogą być dla wielu osób ważne i potrzebne. To, jak Rosjanie traktowali ciała, w jaki sposób obchodzili się z tym, co dla nas święte — nie mieści się w żadnym wyobrażeniu (...). Ja poleciałam osiem lat temu do Moskwy z przekonaniem, że muszę wszystkiego dopilnować sama. Obiecałam synowi, że znajdę tatę, i dotrzymałam słowa’’, wyznała w wywiadzie, którego udzieliła Newsweekowi.

Reklama

Do ekshumacji doszło w czwartek, 26 kwietnia. Na Instagramie, we wstrząsających słowach, dziennikarka opowiedziała o tym, co stało się wczoraj. „Kończy się dzień. 26.04.2018. Najdłuższy w moim życiu. Dzień, który zaczął się o świcie pod brzozą w alei K2. Ci, co wiedzą, to wiedzą. Po ośmiu latach czas zatoczył koło. Trumna wróciła na powierzchnię. Upiorny przymus, wobec którego byłam bezsilna. Koszmar opowiedzenia o tym Dziecku tak, żeby spróbowało udźwignąć i po to, żeby nie dowiedziało się od kogoś obcego.. Strach w Jego oczach. Nie znajduję słów, żeby opisać to, co się stało. Co się stało w imię decyzji, której okrucieństwa nie rozumiem. Może kiedyś będę umieć to nazwać. Opisać. Dziś nie. Proszę o uszanowanie tego miejsca i tego czasu’’, napisała gwiazda.

Instagram/Facebook @Joanna Racewicz
materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama