Gdy drugi mąż opuścił Annę Dymną, on pomógł wychować jej syna. Połączyła ich niechęć do miłości
„Męża mam po to, by go kochać i opiekować się nim, ale też, by się z nim czasem pokłócić", mówiła
Są żywym przykładem na to, że prawdziwą miłość można spotkać w każdym wieku. I to nawet wtedy, gdy się w nią nie wierzy! Drugi mąż Anny Dymnej zostawił ją z małym dzieckiem i złamanym sercem. Ona szybko wzięła się w garść i postanowiła, że całą uwagę skupi na wychowywaniu synka. Ale los bywa przewrotny: na początku lat 90. na jej drodze pojawił się Krzysztof Orzechowski. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nic podobnego! Między reżyserem oraz dyrektorem Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie a piękną aktorką nie od razu pojawiło się głębokie uczucie. Początkowo po prostu się przyjaźnili, jednak z biegiem czasu stwierdzili, że czują do siebie znacznie więcej niż tylko sympatię. Mężczyzna szybko uzyskał akceptację syna Anny Dymnej, stał się dla niego „tatą”. Dzisiaj cała rodzina tworzy idealny i przyjazny dom pod Krakowem...
Anna Dymna i Krzysztof Orzechowski: oboje nie wierzyli w miłość. Jak się poznali?
Pierwszy raz spotkali się na początku lat 90. On pracował jako reżyser w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie. Przypomnijmy, że ukochany ulubienicy widzów zaczynał jako aktor. Gdy ukończył PWST w Krakowie, zaczął występować na scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego. Artystka nigdy nie ukrywała, że połączyły ich wspólne doświadczenia.
„Zdarza się jednak, że po niepowodzeniach małżeńskich spotykamy podobnych do nas rozbitków. Połączyła nas… niechęć do nowej miłości. Początkowo tylko zaprzyjaźniłam się z Krzysiem, wzajemnie sobie pomagaliśmy", wyznała.
Mimo że reżyser miał córkę z wcześniejszego związku, to nie miał problemów ze znalezieniem nici porozumienia z synem ulubienicy widzów. Gdy zostali małżeństwem, jej pociecha nazywała jej męża "tatą". Później zamieszkali ze sobą w podkrakowskiej wsi Rząski. Tam pobudowali dom. Zdawali sobie sprawę z tego, że ich życie nie będzie proste. Pracowali wówczas w różnych krakowskich teatrach. „Mamy tego pecha, że Krzysztof jest zawsze dyrektorem jakiegoś konkurencyjnego teatru. Tylko wysoka kultura osobista pozwala nam się nie pozabijać wzajemnie", mówiła z uśmiechem.
Anna Dymna i Krzysztof Orzechowski, lata 90. XX wieku
Anna Dymna i Krzysztof Orzechowski – historia miłości
„Czasem jestem u jego boku dwa razy w roku. Taki facet jak Krzyś powinien mieć trzy żony: jedną do sprzątania, prania i prasowania, drugą, która byłaby jego sekretarką i mózgiem zapamiętującym tysiące spraw, nad którymi pracuje od świtu do nocy. I trzecią wysoką blondynkę z dużym biustem, żeby towarzyszyła mu na różnych uroczystościach. Ja żadnej z tych ról nie wypełniam, bo nie mam czasu!", dodawała.
„Zdarza nam się ostro dyskutować (…) Męża mam po to, by go kochać i opiekować się nim, ale też, by się z nim czasem pokłócić. Najważniejsze, że ciągle chcemy być razem. Razem pomilczeć, razem pokrzyczeć”, wyjaśniła w rozmowie z „Dobrym Tygodniem".
Krzysztof bez wątpienia wspierał swoją żonę w każdej sytuacji. Tak samo było wtedy, gdy w 2003 roku założyła Fundację Anny Dymnej - „Mimo wszystko”. Trzymał mocno kciuki, aby każdy projekt i marzenia żony doszły do skutku. Aktorka również oddała całe serce tej miłości. Była przy nim w trudnych chwilach, nawet wtedy, gdy żegnał się ze stanowiskiem dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.
Z czasem pojawiły się plotki, które sugerowały, że między nimi jest kryzys. Jednak ona zawsze jest przy ukochanym. W radości i cierpieniu. Przykładem może być fakt, że reżyser w 2021 roku zachorował na koronawirusa. To właśnie Anna Dymna nie odstępowała go na krok. „Koronawirus jest nieobliczalny, agresywny, chimeryczny (…) Walka z nim bywa dramatyczna. Nie wszyscy ją wygrywają. Mój mąż, który zaraził się COVID-19, żyje tylko dzięki skutecznej interwencji lekarzy”, mówiła.
Kiedy najgorsze minęło, oboje wrócili do swoich obowiązków oraz codzienności. Dzisiaj wspólnie działają charytatywnie oraz angażują się w projekty kulturalne. Ostatni czas bardzo ich zbliżył do siebie i umocnił ich miłość. Teraz oboje mają na tyle siły, aby działać i pracować. Nawet ten zły czas okazał się dla nich kolejnym wyzwaniem, które bez wahania pokonali.
Życzymy im dużo zdrowia, szczęścia i miłości.