Anna Mucha o macierzyństwie
– Z punktu widzenia teorii ewolucji jedyne, co ma sens, to przekazywanie naszych genów następnym pokoleniom.
To mnie chyba obraża. Moje życie się tak potoczyło, że mam dzieci, ale nigdy nie oceniałam wartości człowieka przez ilość wykorzystanych komórek jajowych. Spłodzić to jeszcze pal licho, ale wychować i wyedukować to dopiero wyzwanie!
Bo czy wieloródka jest lepszym człowiekiem od kogoś, kto nie ma dzieci? Czy to jest miara człowieczeństwa? Jestem ciągle na etapie wykarmienia, ubrania i kochania. Tyle mogę dać córce. Czy czuję się lepszym człowiekiem? Nie. Dostrzegam w sobie może więcej radości, otwartości i empatii.
– Kiedy dziewczyna staje się kobietą?
Dzisiaj myślę o sobie jak o kobiecie. W którym momencie to się stało? Czy to była ciąża, narodziny dziecka, a może pierwszy zaciągnięty kredyt? Czuję to od niedawna, więc może jednak to były narodziny córki. Nie wiem, czy nazywałabym tę chwilę mistyczną, ale na pewno atawistycznie przyjemną.
Wszystkie te historie związane z porodem i karmieniem piersią powodują, że wchodzisz do pewnej kobiecej wspólnoty. Dziewczyna nie potrzebuje tyle uwagi i ciągłego wsparcia ze strony innych dziewczyn. A kobieta – wprost przeciwnie.
– Mówi się, że wszystko jest takie ulotne, a jedyne, co po nas zostaje, to dzieci. Czy takie myślenie nie poprawia jednak nastroju rodzicom?
Jest mnóstwo rodziców, którzy cieszą się, że mają dziecko, bo przejmie po nich firmę. Są spokojni, że ktoś będzie w przyszłości kontynuować ich dzieło. Te dzieci są jednak tym tak obciążone, że często na przekór uciekają w coś innego.
Nie chcą być tacy jak rodzice. Nie chcą być kojarzeni z ich nazwiskiem. Mogłabym kupić piękny dom z myślą o Stefanii, a potem dochodzę do wniosku, że ten dom mógłby być ostatnią rzeczą, na jaką ona ma ochotę.
Anna Mucha o sławie
– Czy większym obciążeniem nie jest Twoje nazwisko, Twoja popularność?
O tym właśnie też myślę. Chciałabym zapewnić swoim dzieciom maksimum bezpieczeństwa, miłości i ciepła, ale czy muszę je obciążać swoim nazwiskiem? Chciałabym je przed tym uchronić.
Proszę, aby na zdjęciach w gazetach nie pokazywano twarzy córki. Jeśli prośby nie odnoszą skutku, to proszą o to w moim imieniu prawnicy. Nie chcę rezygnować z siebie. Czy to egoizm?
– Czy Twoja córka płacze na widok paparazzich chodzących za Wami?
Zostawmy to. Czytałam niedawno wywiad ze świętej pamięci Gustawem Holoubkiem. To był zaczątek wywiadu, bo gdy dziennikarz dowiedział się, że aktor jest ciężko chory, stwierdził, że są rzeczy ważniejsze od dokończenia rozmowy.
Czytając to, pomyślałam sobie: Co to za człowiek, w jakim świecie on żyje? W podejściu dzisiejszych stabloityzowanych mediów do nas, aktorów, nie ma nic ważniejszego od wywiadu czy zdjęcia zrobionego ukradkiem. Informację na temat tego, ile waży i mierzy dziecko Małgosi Sochy, podało na stronie internetowej centrum handlowe! Wybaczcie, ale mimo wszystko poród to wciąż intymna sprawa.
– Nie prościej podać do wiadomości publicznej informacji o tym, że dziecko już się urodziło, albo zrobić jedno zdjęcie, tak, jak zachowała się brytyjska para książęca?
Mówimy tu o potencjalnym następcy tronu, to trochę inna sytuacja, nie sądzisz? Na swoim blogu umieściłam zdjęcie rączki Stefanii. Myślę, że to wystarczy. Na tyle się zgodziłam. Nie zgadzam się tylko na to, aby ktoś decydował za mnie. Jeśli ktoś sobie tego nie życzy, proszę to uszanować.
– To są naczynia połączone: gwiazdy i media. I Ty doskonale o tym wiesz.
Kiedy jadę samochodem, to wiem, że jest to najlepiej obfotografowane auto. Moja torebka jest najlepiej pilnowaną w tym mieście. Wiem też, że gdy mój mężczyzna wychodzi na ulicę, to 15 minut później mogę się dowiedzieć, gdzie był.
Mówiąc pół żartem, pół serio, jest to swojego rodzaju pamiętnik z mojego życia, który ktoś pisze za mnie. I nie rwę z tego powodu włosów z głowy, ale są sprawy, o których nie chcę mówić, albo momenty, które chcę zatrzymać tylko dla siebie.
– Wiele osób, patrząc na strony z tego pamiętnika, zadaje sobie na przykład pytanie: „Czy to prawda, że Mucha w ciąży na szpilkach czuje się naprawdę tak świetnie?”, „Czy macierzyństwo jest takie słodkie, jak Muchy?”.
Tak się składa, że jestem szczęśliwą matką. Jest mi dobrze. A jeśli zdarzają się trudniejsze momenty, to nie widzę powodu, żeby się z tego spowiadać. Nie lubię narzekać. Taką mam naturę. Czy mam prosić kogoś, żeby pisał mi takie teksty, aby inni byli zadowoleni?
– Powrót kobiety do formy po porodzie to jest „bułka z masłem”?
Zapomnij o bułce, zapomnij o maśle. Trzeba ruszyć tyłek i sprostać wyzwaniu. Albo cieszyć się większym rozmiarem.
– Czy macierzyństwo naprawdę jest sexy, czy to wymysł speców od reklamy?
Na łamach VIVY! w 2011 roku powiedziałam butnie, że jestem Matką Polką Anno Domini 2011. Bo matka Polka może dzisiaj wyglądać kobieco. Jeśli w tym jest seks, to jest w tym coś pięknego, naturalnego, fajnego. Mówię, że macierzyństwo ma swoje plusy – dodatnie i ujemne (śmiech).
Anna Mucha o przyjaźni
– Czy Ty przyjaźnisz się z kobietami?
Z dwiema. To już liczba mnoga ;)
– Mało tych przyjaciółek… Czy dlatego, że jesteś na świeczniku?
Słowo przyjaciel zobowiązuje.
– Co łączy te kobiety?
Są anonimowe.
– Czy uważasz, że kobieta kobiecie najlepiej doradzi? Zostałaś ambasadorką marki Oriflame, której system sprzedaży opiera się na takim bezpośrednim kontakcie między kobietami.
To zależy, której kobiety pytasz. Ja lubię określenie: radzę ci tak, jak uważasz (śmiech). Niedawno odkryłam, że moja przyjaciółka pracowała dla Oriflame, a moja makijażystka była ich konsultantką. Rozmawiam z moją manikiurzystką o tym, że ostatnio używam wspaniałego kremu, na co ona kiwa głową: „Znam, bo tego samego używamy z moją mamą”.
Dzisiaj, w dobie komórek, nie wpadamy do siebie, gość w domu jest jakby intruzem, a w tej sytuacji akurat baby nadal siedzą i rozmawiają. I to nie tylko o kremach. Te spotkania dają poczucie więzi, to pewien rodzaj terapii. Przede mną spotkanie z sześciuset konsultantkami, a następne z dwoma tysiącami. To może dać mi ogromną siłę.
Nie będziemy rozmawiać zapewne o ulubionym podkładzie czy kredce do oczu. To jest tak naprawdę spotkanie kobiety z kobietą.
Anna Mucha o kobietach
– Co zawdzięczasz kobietom?
Życie. Brzmi banalnie.
– Są kobiety, które wolą towarzystwo mężczyzn, bo gdy kobieta wchodzi na ich teren, to od razu warczą.
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, żeby inna kobieta mi zagrażała. Dla mnie ważny jest mój czas. Chcę go spędzać z tymi, którzy mnie inspirują albo są wyzwaniem dla mnie.
Nieważne, czy to mężczyzna, czy kobieta. To mój prywatny czas jest dziś dla mnie luksusem. Luksusem jest dla mnie to, że dzisiaj wcześniej wrócę do domu, zrobię ulubiony mus malinowy i nie będę musiała się zastanawiać, jak odpowiedzieć na kolejne pytanie (śmiech).
– Ostatnie zatem pytanie brzmi: Jak często myślisz o tym, co czeka Cię w ciągu kolejnych miesięcy?
Jak mawiała Scarlett O’Hara: „Pomyślę o tym jutro”.
Rozmawiała SYLWIA BOROWSKA