Reklama

Stanisława Leszczyńska to nie tylko bohaterka rodziny Stachurskich, ale i nas wszystkich. Mama Anny Lewandowskiej, dla której położna z Auschwitz była prywatnie ciocią, nakręciła o niej film i napisała książkę. Wtrącona do obozu odebrała około 3000 porodów. Gorliwie modliła się o powodzenie każdego z nich. Czy wkrótce zostanie wyniesiona na ołtarze?

Reklama

Kim była Stanisława Leszczyńska? Opowiada Maria Stachurska

Poniższe słowa to fragment wywiadu Elżbiety Pawełek z mamą Anny Lewandowskiej, która stworzyła film Położna o losach Stanisławy Leszczyńskiej.

Stanisława chrzciła wszystkie dzieci?

Bez wyjątku, również żydowskie, co może dziwić. Ale jako katoliczka wierzyła, że chrzest otwiera drogę do zbawienia, do życia wiecznego, a te dzieci miały bardzo małą szansę przeżycia. Więc chrzcząc je, ratowała im życie wieczne. Robiła też z resztek chleba różańce i modliła się nie tylko z katoliczkami, bo dołączały do niej Żydówki, prosząc, żeby nauczyła je odmawiać różaniec.

W obozie Stanisława musiała też walczyć o swoją córkę skierowaną do komory gazowej?

Sylwia była tak strasznie bita, że po każdym uderzeniu gestapowca jej głowa odskakiwała od ściany jak piłka. Doznała opuchnięcia mózgu i z powodu wycieńczenia miała pójść do gazu. Ale ciocia powiedziała, że w takim razie idą razem i tak mocno się w nią wczepiła, że gestapowcy nie mogli jej oderwać. Nie dali rady drobnej kobiecie, 154 centymetry wzrostu, i odpuścili. Tak uratowała córkę, którą udało jej się przenieść do siebie na sztubę położniczą.

Olga Majrowska

Kiedy Auschwitz przewidziano do likwidacji i wywożono już więźniów, została z ciężarnymi kobietami, żeby służyć im pomocą.

Obóz już płonął, kiedy rozpoczął się straszny marsz śmierci, podczas którego Niemcy rozstrzeliwali więźniów. Rodzące kobiety nie mogły się ruszyć, więc ciocia z doktor Konieczną i Sylwią z nimi została. Ostatni poród przyjmowała w palącym się baraku…

Zostanie ogłoszona świętą?

Zobaczymy, ja od tego nie jestem. Pięknie powiedział arcybiskup Ryś, że to Bóg wyznacza termin, kiedy ktoś ma zostać świętym. Ale ludzie żyjący wiarą, budujący swoją relację z Bogiem i święci często nie są łatwi. Zdarza się, że są wymagający, wręcz ostrzy, jaką czasem bywała Stanisława, co wzbudzało respekt, a u mnie pewien dystans. Ciocia była niezłomna, jeśli chodziło o wierność Ewangelii.

PAP/Roman Zawistowski

I przedziwna rzecz, usłyszałam kiedyś, że jestem do niej podobna. Potraktowałam to jako piękny komplement, choć tak nie uważam. Pisząc książkę, zdałam sobie jednak sprawę, że choinka u mnie w domu musi być królową, czym zaraziłam też moje dzieci, Anię i Piotrka. A ciocia w czasach, kiedy nie było ładnych choinek, kupowała dwie i wiązała je ze sobą, żeby mieć jedną piękną. U mnie kwiaty są wszędzie, ona miała tak u siebie. U nas, zarówno u cioci czy u mojej mamy, stół musiał był nakryty, i to suto. Przeniosłam to nie tylko na mój dom, ale i na Wspólnotę. Od 20 lat spotkania mojej Wspólnoty odbywają się nie tylko przy stole eucharystycznym, ale również tym domowym, na który każdy coś przynosi, bo Jezus z apostołami też spotykał się przy stole. Poza tym, tak jak ciocia, jestem bezkompromisowa w sprawach Bożych. Z wiary wynikają pewne zachowania i ich konsekwencje. W codziennym postępowaniu staram się, aby moje wybory odzwierciedlały to, w co wierzę. Moja mama mówi: „Jesteś taka jak ciotka”. Najwyraźniej jest podobieństwo, bo dla mnie, tak jak dla cioci, na pierwszym miejscu jest Bóg i rodzina.

Reklama

W nowym numerze przeczytasz też wywiad z Kubą Przygońskim i jego partnerką oraz rozmowę z Natalią Kukulską. Zapraszamy do kiosków.

Marta Wojtal
Reklama
Reklama
Reklama