Reklama

Wszyscy nie możemy się już doczekać premiery trzeciej części kultowego filmu Kogel-Mogel! O nowym obrazie Tadeusza Lampki, do którego scenariusz napisała Ilona Łepkowska wiadomo już coraz więcej. Nowe niesamowite wątki, brak polityki na ekranie, debiutujący w Koglu-Moglu aktorzy... Przypomnijmy sobie rozmowę scenarzystki, która wyjawiła kilka sekretów dotyczących produkcji w październikowym numerze VIVY!.

Reklama

Ilona Łepkowska o „Kogel-mogel 3”

Krystyna Pytlakowska: Jak to jest być autorką scenariusza do kultowego filmu?

Ilona Łepkowska: Ma pani na myśli „Kogel mogel”? Moja córka, gdy napisałam „Nigdy w życiu” i „Nie kłam kochanie”, powiedziała bez jakiejś ubocznej złej myśli: fajne są te twoje filmy, ale to normalne komedie, a przedtem robiłaś kultowe. I wtedy dowiedziałam się, że „Kogel mogel” jest kultowy. On rzeczywiście ciągle „chodzi” w różnych telewizjach, za każdym razem ma przynajmniej dwa miliony oglądalności.

- A teraz wraca pani do „Kogla mogla” bo…?

Ewa Kasprzyk, z którą się czasem spotykam w różnych sytuacjach towarzysko-telewizyjno-galowych, powiedziała: Ilona, nie chodzi mi o to, że koniecznie chcę grać, tylko ilekroć jestem na spotkaniu z publicznością, za każdym razem pada pytanie, dlaczego nie ma dalszej części „Kogla mogla”. I ludzie przerzucają się cytatami, przytaczają sceny z tego filmu. Nigdy nie przypuszczałam, że „kogle mogle” będą miały grupę fanów jak choćby „Seksmisja”.

- Albo „Miś” czy „Rejs”.

Okazuje się ,że te moje filmy też mają swoją grupę wielbicieli. Zaczęłam więc myśleć o trzeciej części. Ale nie wyobrażałam sobie tego filmu bez Grażyny Błęckiej-Kolskiej. I wtedy zdarzył się dramatyczny wypadek samochodowy, w którym zginęła jej córka. Uznałam, że w tej sytuacji niestosownym byłoby pytanie, czy nie zagrałaby w komedii. Po jakimś czasie Tadeusz Lmpka powiedział, że pani Grażyna wróciła już do pracy. Wtedy przez jej agenta Jurka Gudejkę zwróciliśmy się do niej z pytaniem czy wzięłaby pod uwagę ewentualność zagrania w kontynuacji „Kogla mogla”. A ona odpowiedziała, że nie mówi nie, ale oczywiście zależy to od scenariusza. I wtedy zaczęłam poważnie myśleć o „Koglu moglu 3”. Jednak ciągle odciągały moją uwagę a to książka, a to powrót na chwilę do „Barw szczęścia”, teraz serial historyczny „Korona królów”, w którym jestem konsultantem. A bardzo nie lubię zostawiać niedokończonej pracy... Zaczęłam więc być na siebie zła, że nie umiem się z tym uporać.

- A jednak w tak zwanym międzyczasie została pani powieściopisarką.

Tak, i to zupełnie znienacka, ponieważ złamałam nogę i musiałam się czymś zająć siedząc trzy miesiące w gipsie. A czym, jak nie powieścią?

- Uważała pani, że „Kogel mogel” nie jest jeszcze zakończony, że wymaga dalszego ciągu?

Nie, stwierdziłam tylko, że skoro publiczność na to czeka, to spełnienie tych oczekiwań byłoby nie lada wyzwaniem. Musiałam bowiem spróbować znaleźć współczesny odpowiednik tego typu humoru, tego typu opowieści. W międzyczasie zrobiliśmy z Tadeuszem Lampką remake filmu „Och Karol”. Został przyjęty bardzo dobrze, pomyślałam więc sobie, że może powroty nie są takie złe i trzystronicowy pomysł na scenariusz pokazałam Tadeuszowi . Powiedział – pisz to i mi dawaj. Zaczęłam pisać, ale szło mi bardzo powoli, bo ciągle coś mi przeszkadzało. Ostatnio więc sama sobie powiedziałam, że muszę „Kogel mogel 3” skończyć do listopada, bo inaczej nigdy tego nie zrobię. Ale prawda jest taka, że do tego scenariusza siadałam za każdym razem z lękiem, bo niełatwo napisać kontynuację sukcesu. A jak nie wypali, jak się nie uda?

- Jeśli ktoś nie czuje lęku twórczego, to znaczy że jest grafomanem. Tak twierdził Wańkowicz.

I oczywiście miał rację. Niepokój jest zawsze, gdy pokazuje się swoją pracę innym do oceny. Tu jednak dochodziły jeszcze wyobrażenia widzów, jakby ten film miał wyglądać. Kiedy o pomyśle kontynuacji napisałam na Facebooku, rozpętała się burza: pani Ilono, czekamy, kiedy scenariusz, kto zagra, kiedy zdjęcia?!

- I była już pani odpowiedzialna nie tylko wobec siebie i Tadeusza Lampki ale przede wszystkim społeczeństwa, a to wielki ciężar.

Słowo się rzekło, kobyłka u płotu... A w dodatku Tadeusz co i rusz powtarzał: Ilona, ty mnie oszukujesz, wcale tego nie piszesz, ciągle robisz coś innego, a mnie zostawiłaś. W końcu zezłościłam się: Tadziu, nie zarzucaj mi kłamstwa, bo tego nie znoszę, jak chcesz, przyślę ci pół scenariusza, pod warunkiem, że nikomu go nie pokażesz. Bo ciężko mi się pisze, mam coraz większe opory i wątpliwości, jestem w złej formie.... A on dzwoni do mnie dzień później: Ilona, strasznie się śmiałem, pisz dalej, co ty gadasz mi o złej formie.

- Po takiej recenzji nabiera się wiatru w żagle.

Strach mam nadal, ale trudno, skończyć muszę.

- Czasy są takie, że nie musi pani specjalnie nic wymyślać.

Ale w tym filmie nie będzie polityki! Trzeba pamiętać o tym, że za rok czy dwa dzisiejsze spory i emocje przestaną być aktualne i żarty z obecnej sytuacji nie będą nikogo bawiły. Albo ich nie zrozumiemy, tak się zdezaktualizują. Od razu więc uprzedzam – żadnych aluzji do reformy sądownictwa, komisji smoleńskiej czy Jarosława Kaczyńskiego. Uważam, że ludzie są zmęczeni tematami politycznymi. A poza tym polityka strasznie nas podzieliła. Mam pokazywać to w komedii? Przecież to nie jest śmieszne tylko bardzo smutne. Będę więc starała się pokazać raczej zmiany obyczajów. Trzydzieści lat temu, gdy pisałam „kogle mogle”, była wyraźna różnica pomiędzy obyczajowością miejską i wiejską. Teraz ona też istnieje, ale pojawiły się nowe zjawiska. Młodzi coraz później wchodzą w dorosłe życie, uciekają od odpowiedzialności, od stałych związków, od posiadania dzieci. Kiedyś były bardziej samodzielne, teraz są w centrum uwagi rodziców do czterdziestki. Często na ich utrzymaniu.

- Ale pani córka pracuje, jest operatorem filmowym, więc nie może pani narzekać. Mieszka z panią?

Od dwudziestego pierwszego roku życia już nie.-

- I dzwoni do pani raz na tydzień?

Czasem telefonuje pięć razy dziennie. Bardzo lubię z nią gdzieś pojechać, pójść do teatru, do kina. Radzi się mnie w wielu sprawach.

- To pozazdrościć. Bo moja wręcz przeciwnie.

Wszystko ma dobre i złe strony... A wracając do „kogla mogla” – niektórych aktorów w nim grających nie ma już z nami...

- No właśnie, umarł Dariusz Siatkowski, który grał Pawła - męża Kasi.

Nie chciałam go w filmie uśmiercać, więc Paweł żyje, ale nie z Kasią i nie w Polsce. Natomiast babcia Wolańska czy ojciec Kasi będą obecni tylko we wspomnieniach. Starsze pokolenie miało prawo odejść w ciągu tych trzydziestu lat...

- A Kasia może być już babcią?

Babcią nie jest, jej syn jest singlem - trzydziestolatkiem, a ona nieco zgorzkniałą rozwódką. Kasia mieszka ze swoją matką, graną przez Katarzyną Łaniewską i jest dyrektorką szkoły. A profesor Wolański nadal ma tę samą żonę, graną przez Ewę Kasprzyk, która jest teraz sex couchem. Obejrzałam niedawno program pani Joanny Keszke, która chce nauczyć Polki czerpania przyjemności z seksu. I myślałam, że umrę ze śmiechu słysząc, gdy tłumaczyła, jak trzeba się czule zajmować swoją łechtaczką. Uznałam wtedy, że do pani Wolańskiej bardzo ten temat pasuje. Zresztą nie będę tu opowiadać całego filmu, chociaż mój scenariusz zbliża się już do końca. Mam tylko nadzieję, że aktorzy po przeczytaniu zechcą w nim zagrać. Nie tylko Grażyna Błęcka-Kolska, Ewa Kasprzyk, Katarzyna Łaniewska czy Zdzisław Wardejn, ale i Stanisława Celińska i Paweł Nowisz, którzy pojawili się w drugiej części jako sąsiedzi Kasi i Pawła. Wymyśliłam dla nich specjalnie wątek i marzę o tym, żeby to zagrali!

Reklama

Czy tak faktycznie się stanie? Czas pokaże! Jedno jest pewne - film wyreżyseruje Kordian Piwowarski, a nazwa kolejnej części to... Misz-Masz, czyli Kogel-Mogel 3! Pójdziecie do kina?

Reklama
Reklama
Reklama