Reklama

Kojarzona przede wszystkim z takich produkcji jak "Czterdziestolatek 20 lat później", "Graczykowie", "Klan" czy "Świat według Kiepskich". Joanna Kurowska od kilkudziesięciu lat niezmiennie zachwyca i bawi widzów przed telewizorami. Jej karierę uświetniają role komediowe, ale w życiu prywatnym aktorka doświadczyła dramatycznych momentów. Przed ośmiu laty mąż Joanny Kurowskiej odebrał sobie życie. Aktorka straciła także rodziców i siostrę. Przez lata samotnie wychowywała córkę Zosię, która miała 12 lat, gdy straciła ojca. Dziś obie panie mają ze sobą wspaniały kontakt i są dla siebie dużym wsparciem.

Reklama

Aktorka w swojej książce biograficznej, która miała swoją premierę w styczniu tego roku, postanowiła otworzyć się w temacie swojego pierwszego dziecka. Joanna Kurowska bowiem przed laty straciła córkę. Aktorka opowiedziała o tym doświadczeniu w wywiadzie-rzece z Kamilą Drecką.

Joanna Kurowska: strata pierwszego dziecka

W 1996 roku na deski teatru Scena Prezentacje wszedł spektakl "Przy drzwiach zamkniętych" Sartre’a w reżyserii Romualda Szejda, w którym Joanna Kurowska miała okazję grać Stellę u boku Ewy Błaszczyk i Artura Żmijewskiego.

"Z tym przedstawieniem związana jest historia, o której nigdy nie opowiadałam. Stella to kobieta, która zamordowała swoje dziecko, będące owocem jej pozamałżeńskiego romansu. Wygłasza monolog, przeżywając od nowa piekło, w które sama się wtrąciła", opowiadała aktorka. "To był świetny czas w moim życiu prywatnym, żyłam pełnią życia. I nagle przydarzyło się coś, co wszystko zmieniło. W siódmym miesiącu ciąży straciłam dziecko, córeczkę. Poroniłam", wyznała Joanna Kurowska.

Spektakl nie schodził z afiszy przez trzy lata, w ciągu których aktorka doświadczyła skrajnych przeżyć i emocji. "Najpierw zaszłam w ciążę, potem były wakacje, zanim wróciłam do grania, to poroniłam. Utrata dziecka to dla matki bardzo traumatyczne doświadczenie", opowiadała Joanna Kurowska w swojej książce.

Przeczytaj także: Joanna Kurowska o tragicznej śmierci męża: „Zostałam sama w najgorszym okresie”

Ze względu na to dramatyczne doświadczenie rola Stelli przerosła aktorkę. Wyznała, że była w niej zbyt histeryczna. To, co robiła na scenie, nie było już dłużej aktorstwem, a jak to ujęła, kawałkiem wiwisekcji.

"Proszę zobaczyć, jakie ludzie mają wyobrażenie o aktorstwie, jak obsadzają nas, aktorów: gdy przydarzy ci się nieszczęście, na przykład umrze mąż albo dziecko, to będziesz lepsza w tej roli niż ktoś, kto tego nie doświadczył. G***o prawda. Kiedy taki dramat się przydarza, nie można tego dobrze zagrać. To zbyt osobiste doświadczenie", podsumowała ze smutkiem Joanna Kurowska.

Joanna Kurowska z córką Zosią

Olga Majrowska

Joanna Kurowska: "Usłyszałam, że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury"

W 2020 roku, na fali wydarzeń i protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, Joanna Kurowska postanowiła pierwszy raz podzielić się swoją historią. Opowiedziała wtedy o okolicznościach poronienia.

"Odeszły mi wody płodowe. Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu, szprycowana antybiotykami, wciąż modląc się, aby napłynęły. Ale one nie napływały. Niczego mi nie oszczędzono. Młody lekarz, stwierdził, żrąc bułkę z szynką i patrząc beznamiętnie w monitor USG – że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury, jeśli chcę następne urodzić zdrowe. (...) To była dziewczynka. Nie wiedziałam, co mogę dla NIEJ zrobić. Pobłogosławiłam JĄ cicho i dałam jej imię. Miała na imię KASIA”, dodała zrozpaczona.

Aktorka podkreśliła, że była to najgorsza tragedia, z jaką przyszło jej się zmierzyć. "NIC nie jest w stanie równać się z bólem, utratą nadziei, upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam, że nie będzie żyło. Tym bardziej nie pojmuję, jak można świadomie skazywać na to inne kobiety", wyznała z bólem.

Zobacz też: Smutne wyznanie Joanny Kurowskiej: „Ja zawsze bałam się zostać sama”

Olga Majrowska
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama