Kuszący nazwiskami występujących w rolach głównych Salmy Hayek i Aleka Baldwina film Imprezowi rodzice to strata czasu. Kwestią dyskusyjną pozostaje jedynie to czy jest to film zły, nieudany, a może ledwie przeciętny. Imprezowi rodzice w kinach od 5 lipca.
„Imprezowi rodzice”. Opis fabuły
Rachel Teagarten (Michelle Veintimilla) rozpoczyna studia. Jej rodzice, Frank i Nancy Teagartenowie (Salma Hayek, Alec Baldwin) odwożą córkę do akademika, a po powrocie do domu zaczynają rozpamiętywać swoją kiepską sytuację finansową. Ukrywali ją w tajemnicy przed córką, która nie ma pojęcia, że jej rodzice to bankruci, którzy za chwilę stracą wszystko. Wieczór spędzony przy alkoholu przynosi niespodziewane odkrycie. Okazuje się, że podczas nocnej libacji, Teagartenowie wystawili na wynajem w Internecie dom znajomego, którym się opiekowali. Ogłoszenie szybko zniknęło z portalu, ale zdążył zauważyć je Carl (Jim Gaffigan). Kolejnego dnia mężczyzna zainteresowany jest wynajmem. Potrzebujący pieniędzy Teagartenowie zgadzają się przyjąć jego ofertę. Spora suma pozwoli im na trochę odłożyć kłopoty na bok. Szybko jednak wychodzi na jaw, że Carl to notowany pedofil. To zaledwie początek prawdziwych problemów, z jakimi będą musieli się zmierzyć w nadchodzących dniach.
Recenzja filmu „Imprezowi rodzice”
Rodzice, którzy w końcu „pozbyli się” córki z domu plus polski tytuł filmu „Imprezowi rodzice” wskazywałyby na zupełnie inny przebieg fabuły. Niczym w piosence Kultu Gdy nie ma dzieci, wydawać by się mogło, że oto nasi bohaterowie po osiemnastu latach uwiązania do dziecka w końcu będą mogli poszaleć. Nic takiego nie ma jednak miejsca. Jedna zakrapiana noc jest punktem wyjścia do opowieści o tym, że jeżeli coś wali się na głowę, to robi to na całego. Kolejne, coraz bardziej zwariowane, przygody Teagertenów skonfrontują ich między innymi z domorosłymi mścicielami dbającymi o bezpieczeństwo dzieci, handlarzami narkotyków i najgorszymi z nich wszystkich: własną rodziną.
Czego brakuje filmowi Imprezowi rodzice najbardziej to scenariusza. Kłopoty finansowe wpędzają bohaterów w karuzelę kłopotów i to właściwie cała fabuła filmu Freda Wolfa. Reżyser i zarazem współscenarzysta filmu nie dba o nic więcej poza wymyślaniem coraz to nowych trudności, jakie przezwyciężyć na swojej drodze będą musieli bohaterowie. Widzom jest zupełnie obojętne czy im się to uda, bo o Teagertenach wiadomo niewiele. Mają kłopoty finansowe i tyle. To wszystko, co autorzy filmu postanawiają o nich opowiedzieć. W zamian za to wolą skupić się na wymyślaniu coraz to nowych perypetii, które zamieniają Imprezowych rodziców w serię mniej lub bardziej nieudanych skeczów.
Zwiastun filmu „Imprezowi rodzice”
Szczególnie Salma Hayek staje na głowie, żeby wyciągnąć coś z tego materiału, z którym przyszło jej pracować. W roli zwariowanej żony meksykańskiego pochodzenia (oceniając po akcencie, bo o Nancy nie wiadomo nic) dużo mówi, jeszcze więcej krzyczy i gotowa jest poświęcić się dla efektu. Żarty z jej udziałem kończą się jednak na założeniu koszulki z nadrukiem nagiego ciała, pokazaniem obcisłych majtek czy pogryzieniem przez mrówki. Humor Imprezowych rodziców nie jest najwyższego lotu, choć zdarzają się wyjątki od reguły, jak np. monolog o cukinii.
Alec Baldwin jest w swojej kreacji nieco bardziej stonowany. Rys charakterologiczny Franka jest prosty – to cham. Zwykle odzywa się po to, żeby kogoś obrazić. Nawet jeśli jest to niepełnosprawny chłopak swojej córki (Ben Platt). Imprezowi rodzice pełni są żartów z niepełnosprawności, biedy czy pedofilii, co nie jest dobrym kierunkiem w stronę udanej komedii. Trudno sobie wyobrazić, żeby kogoś potrafił rozbawić ekscentryczny i zwariowany pedofil, który jest jednym z drugoplanowych bohaterów filmu Wolfa. W Imprezowych rodzicach takich nietrafionych dowcipów jest dużo więcej. Nie pomaga udział Willa Ferrella w jednym z epizodów. Popularny komik wciela się w postać bezdomnego, który przypadkiem się podpala. Ubaw po pachy. 4/10.
Imprezowi rodzice w kinach od 21 czerwca.
Plakat filmu Imprezowi rodzice:
