Reklama

Brytyjska rodzina królewska od kuchni? Książę William i księżna Kate kupują urodzinowy prezent dla królowej. Elżbieta celebruje swoje 90. urodziny na prywatnej imprezie, a później robi sobie selfie z najbliższymi... Fotografce Alison Jackson „udało się” podejrzeć brytyjską rodzinę królewską w najbardziej intymnych momentach. I dlaczego, zamiast pałać oburzeniem, wszyscy się z tego śmieją?

Reklama

Brytyjska rodzina królewska prywatnie?

Królowa Elżbieta II pod pretekstem spaceru z psami wymknęła się do zakładu bukmacherskiego. Słabość brytyjskiej monarchini do wyścigów konnych jest powszechnie znana, ale kto by przypuszczał, że nałóg jest tak silny, że władczyni zmyli ochronę, żeby wykupić zakład! Najwidoczniej zapomniała, że dziś każdy ma smartfona i jej zdjęcie zaraz wyląduje na pierwszych stronach tabloidów. Podobnie jak to, na którym zmienia pieluchę prawnukowi George’owi, zmywa naczynia czy je śniadanie w łóżku ze srebrnej tacy, a po narzucie hasają jej corgi. Czy to możliwe, że ktoś z jej najbliższego otoczenia robi jej zdjęcia z ukrycia i sprzedaje do prasy? Czy to ten sam paparazzi, który podejrzał księżnę Kate tylko w koronkowym body, przymierzającą królewską koronę, Camillę z papierosem, a księcia Williama balującego nago z pijanym bratem? Wszystkie odpowiedzi w dalszych odsłonach naszej galerii.

Prawda o intymnych zdjęciach Windsorów

Niestety to, co widzicie zdjęciach się nie wydarzyło. Bo zdjęcie powstało 19 lipca 2013 roku, czyli trzy dni przed narodzinami księcia George’a. Podobnie jak na poprzednich zdjęciach, tak i na tych występują sobowtóry rodziny królewskiej. A wszystkie obrazy zostały zainscenizowane. Zorientowaliście się? Część naszej redakcji pierwszy raz widziała te zdjęcia i przyznajemy, że większość z nas dała się nabrać Alison Jackson. :)

Na początku uwierzyliśmy, że londyńska artystka Alison Jackson pracuje z rodziną królewską na co dzień. Mało tego, że zarówno Elżbieta II, jak i jej najbliżsi robią wszystko, co sobie zażyczy. To oczywiście sobowtóry Windsorów, a Jackson stoi za inscenizacją zdjęć i filmów, które najpierw szokują, a potem powodują wybuch śmiechu. Część z nich to kontynuacja jej trwającego już 20 lat projektu artystycznego pod tytułem „Mentalne obrazy”, zainspirowanego zjawiskiem celebrytów i towarzyszącym im medialnym kultem. Niektóre, tak jak filmik, na którym „Kate”, „William” i mała „Charlotte” biegają w panice po supermarkecie w poszukiwaniu prezentu dla królowej, to reklamy.

Jackson doskonale pamięta narodziny fascynacji celebrytami. Jej zdaniem pierwszą brytyjską celebrytką była księżna Diana. Śmierć księżnej była szokiem dla rodaków, a artystka zorientowała się, że jest świadkiem nowej społecznej histerii: tysiące ludzi, którzy nigdy nie spotkali Diany ani nie zamienili z nią słowa, pogrążyło się w żałobie. „Siła tych emocji była porażająca. Ludzie płakali nie po prawdziwej kobiecie, bo przecież wcale jej nie znali, tylko po medialnym konstrukcie”, mówiła w wywiadzie dla magazynu „Complex”. „W erze obrazów, które atakowały nas z każdej strony, taki sztuczny byt można było stworzyć bardzo łatwo. Z biegiem lat i rozwojem internetu pojawili się celebryci, którzy swoją sławę zbudowali tylko na tym – najlepszym przykładem jest Kim Kardashian, która nie robi nawet nic ciekawego, tylko pokazuje światu siebie w różnych odsłonach”.

Fotografka postanowiła poeksperymentować z tym, jakie emocje wywołują w nas zdjęcia celebrytów. Dlaczego je oglądamy? Jak wyrabiamy sobie na ich podstawie opinię o ludziach? Czy wierzymy temu, co przedstawiają? Idealnym przedmiotem badań był narodowy symbol i tabu, jaką jest właśnie brytyjska rodzina królewska. Po długich poszukiwaniach Jackson znalazła sobowtórów: „księcia Karola” zaczepiła na londyńskiej ulicy, wydzwoniła też wszystkie agencje aktorskie. Jej pierwsze zdjęcie, „Diany” z „Dodim al-Fayedem” i ich rzekomym dzieckiem wywołało skandal. Zrobiła je niedługo po śmierci księżnej, kiedy narodowa żałoba trwała w najlepsze. Jej eksperyment wywołał medialną dyskusję: jakie są granice artystycznego żartu, gdy w grę wchodzą osoby publiczne? Jak na ironię najbardziej oburzeni byli dziennikarze tych gazet, które zatrudniały paparazzich ścigających księżnę przy każdej okazji. „Uchodzimy za tolerancyjny naród, ale w głębi duszy każdego z nas siedzi rasista. Każdy przecież wiedział, że zdjęcie jest inscenizacją, ale sam koncept tego, że »święta« Diana mogłaby mieć dziecko z Egipcjaninem, okazał się obrazoburczy. To skalanie brytyjskiej błękitnej krwi!”, skomentowała tę burzę Jackson. I utwierdziła się w przekonaniu, że jej projekt trafił w sedno.

Royal Family - jak ich widzimy?

Rodzina królewska budzi w Brytyjczykach mieszane emocje – od uwielbienia po opinie, że to symbol społecznej nierówności i kosztowna grupa darmozjadów. Przeważa jednak umiarkowana sympatia, która w przypadku takich okazji, jak kolejny jubileusz panowania Elżbiety II czy narodziny jej prawnuków, budzi w jej poddanych sentymentalne odruchy: kolekcjonowanie królewskich pamiątek czy urządzanie ulicznych imprez ku czci. Windsorowie są idealnym celem satyry, ale aż do lat 80. ubiegłego wieku żadne medium nie odważyło się otwarcie stroić sobie żartów z królowej. Zdjęcia Alison Jackson eksplorowały więc relatywnie nowe terytorium i zadawały publiczności pytania: Ile chcieliby wiedzieć o rodzinie panującej? Dlaczego dają się nabrać na wykreowaną fikcję? Choć przez ostatnich 20 lat przyzwyczailiśmy się do zalewu informacji i zdjęć z każdej dziedziny życia celebrytów – a ich idealnym wcieleniem, według artystki, są właśnie pełniący tylko funkcje reprezentacyjne Windsorowie – rzadko odpowiadamy sobie na pytanie, czego w nich szukamy. „Kult celebrytów to nowa ludowa religia”, twierdzi Jackson. „W Anglii z pewnością więcej ludzi czyta gazety o gwiazdach, niż chodzi do kościoła. Każda z gwiazd uosabia innego bożka, do którego chcemy aspirować lub poczuć się lepiej jego kosztem. Rodzina królewska z racji tego, że tak kontroluje informacje na swój temat, jest szczególnie atrakcyjna, bo jeśli coś jest zakazane, to tym bardziej tego chcemy”.

Księżna Kate uosabia współczesny mit o Kopciuszku – pięknej dziewczynie „z ludu”, dobrej studentce, która dzięki urokowi i cierpliwości kiedyś zostanie królową. Teraz ma wizerunek nowoczesnej mamy dwójki ślicznych dzieci, zawsze radosnej, eleganckiej i zadbanej. Media przekonują nas, że książę William to odpowiedzialny młody człowiek, oddany tata i mąż, pilot służb ratunkowych. Harry ma przyszytą łatkę uroczego imprezowicza, buntownika o złotym sercu. Książę Karol to nieszkodliwy pasjonat rolnictwa ekologicznego, wierzący w homeopatię, a jego małżeństwo z Camillą to miłosna historia z happy endem. Mąż królowej, książę Filip, ma reputację porywczego starca o skłonności do upiornych gaf. A sama Elżbieta? Tu większość jej poddanych jest zadziwiająco zgodna: to mądra, ciężko pracująca kobieta, która jest jednym z symboli narodowej tożsamości. I o ile z całej reszty można stroić sobie żarty, to czy wypada drwić z ostoi kulturowej ciągłości? Kilku próbowało. Z marnym skutkiem.

Royal Family - o czym się nie mówi?

„Chciałbym, żeby królowa umarła. Pałac długo nie chciałby podać tego do publicznej wiadomości, więc musiałby napełnić jej ciało helem. Cóż to byłby za widok: Elżbieta na oficjalnej wizycie, unosząca się nad tłumem jak balon!”, dowcipkował trzy lata temu kontrowersyjny szkocki komik Frankie Boyle. „Byłem naprawdę zdziwiony, że Kate zaszła w ciążę. Mówiła mi przecież, że bierze pigułki”, dodał. Niemal cały jego występ wycięto z telewizyjnej transmisji, tłumacząc się ograniczeniami czasu antenowego. Niepotrzebnie, bo cenzura żartów na temat rodziny królewskiej nie jest w BBC czymś nowym. Dwa lata wcześniej Boyle’a przestano zapraszać do programów komediowych państwowej telewizji po tym, jak w jednym z nich rzucił żart na temat podeszłego wieku królowej. Prawie 500 widzów zgłosiło wtedy skargę do Ofcom – organizacji nadzorującej media – i Szkot zniknął z anteny na pięć lat. Wrócił potem, żeby zabłysnąć „anegdotą” o spotkaniu premiera Camerona z Elżbietą II. „Premier nie umiał zgadnąć, czy królowa jest z niego zadowolona. W końcu ostatni raz widziano ją uśmiechniętą, kiedy umarła Diana”, powiedział. Dowcip wycięto przy montażu.

Nawet w przypadku najbardziej niesmacznych żartów na temat rodziny królewskiej biuro prasowe Pałacu Buckingham nie interweniuje. Powszechnie wiadomo, że monarchini jest mistrzynią ciętej riposty i najbardziej niezręczną sytuację potrafi obrócić w żart. Oczywiście tylko za zamkniętymi drzwiami – na użytek publiczny nosi uprzejmą maskę poprawności. Nigdy otwarcie nie komentuje doniesień na swój temat i prawdopodobnie odradza to też swoim najbliższym. Wie, że według Francuzów jej rodzina istnieje tylko po to, żeby sąsiedzi zza kanału La Manche mieli temat do żartów. Dlaczego miałaby odmawiać tej samej uciechy swoim poddanym? Tym bardziej że oni sami roztoczyli nad nią ochronny parasol, który wyznacza granice dobrego smaku. I tak zdjęcie Alison Jackson, które przedstawia „władczynię” przyglądającą się ogierowi kopulującemu z klaczą, uznano za szokujące, ale zabawne, lecz fotografia „królowej” siedzącej na sedesie wzbudziła niesmak. To jedno z niewielu zdjęć artystki, którego nie wydrukowała żadna angielska gazeta.

Reklama

Trzeba przyznać, że rodzina Elżbiety II często daje Brytyjczykom powody do śmiechu. Przez wiele lat naczelnym klaunem rodziny był, rzecz jasna, książę Harry. W okresie młodzieńczego buntu uraczył poddanych babci nie tylko swoimi eksperymentami z marihuaną i alkoholem czy stawieniem się na balu przebierańców w mundurze nazisty. Kiedy cztery lata temu Alison Jackson od rana musiała odbierać telefony od gazet z prośbą o udostępnienie do druku zdjęć nagiego księcia, artystka nie miała pojęcia, co się dzieje. Rzut oka w internet wszystko wyjaśnił: ktoś sfotografował Harry’ego, który podczas wycieczki do Las Vegas zagrał z sześcioma dziewczynami partyjkę rozbieranego bilarda. „Zanim zdążyłam zaaranżować własną parodię tych zdjęć, Pałac Buckingham oficjalnie potwierdził, że materiał był prawdziwy”, wspominała Jackson. „I jak tu nie stroić sobie żartów z rodziny królewskiej? Ja przedstawiam ich w absurdalnych, ale niegorszących sytuacjach. To, co oni sami robią, jest lepsze niż fikcja”.

Reklama
Reklama
Reklama