„To ja już wolę wylew”. Skandalizujący pisarz, Andrzej Saramonowicz, o swoim smutku!
Dlaczego musi być awanturnikiem?
„Są we mnie wielkie pokłady smutku”, pisarz Andrzej Saramonowicz w najnowszej VIVIE! odsłania swoją prywatność. Takiego go nie znacie. Autor filmowych hitów „Testosteron”, „Lejdis” i politycznej powieści „Pokraj” przyznaje, że nie jest silnym typem, za jakiego uważają go przyjaciele. Miewa psychiczne doły. Chodzi do lekarzy po tabletki, ale to kończy się niespodziankami.
Wywiad z Andrzejem Saramonowiczem (fragment z pisma VIVA!)
"Miewam momenty, kiedy ogarnia mnie przygnębienie i stupor. W przypadku takich ludzi jak ja, jest to o tyle trudne zauważalne, że mam poczucie humoru, które nie wyłącza się także w depresji".
Nie robisz filmów artystycznych.
Co nie znaczy, że nie zacznę. Są we mnie ogromne pokłady smutku i coraz częściej chciałbym im dać wyraz.
Mówisz to, uśmiechając się od ucha do ucha.
Bo wiem, że i tak nikt w to nie uwierzy. Ale to akurat prawda. Jestem człowiekiem całkiem na serio.
Bywasz smutny, depresyjny?
Miewam momenty, kiedy ogarnia mnie przygnębienie i stupor. W przypadku takich ludzi jak ja, jest to o tyle trudne zauważalne, że mam poczucie humoru, które nie wyłącza się także w depresji. Myślę, że z powodu tego humoru nawet moi przyjaciele uważali mnie za silnego typa, którego nic nie rusza. I nawet, gdy byłem w psychicznym dole, uważali, że udaję. Tak się przyjęło wśród moich przyjaciół, że to do mnie się chodzi popłakać nas swoim losem, ale mnie i moich traum się nie słucha. I chce się, bym doradzał. Kiedyś doradzałem, dziś już tego nie robię.
Dlaczego?
Bo jest w tym coś buńczucznego. Że wiem lepiej, jak ktoś powinien żyć. Wszelako im dłużej żyję, tym mniej mam tej pewności. Powiedziałbym wręcz, że straciłem pewność co do pewności.
Co powoduje Twoje gorsze nastroje?
Zazwyczaj okoliczności zewnętrzne. Jak coś złego dzieje się tym ludziom, których kocham. Wewnętrznie jest ze mną raczej okej, bo też nigdy nie traktowałem z jakąś nadmierną powagą ani siebie, ani życia. Uważam, że życie jako takie nie ma żadnego sensu. Za to można mu nadać jakieś cele i kierunki, które je choć cząstkowo usensownią. I próbuję to czynić.
Jaki jest Twój sens?
Bycie kreatywnym nie tylko w twórczości, ale i w życiu codziennym. I uczenie się. Zamierzam umrzeć jako człowiek mądry.
Jesteś choleryczny?
Jak cholera.
To pomaga żyć?
Zależy komu. Mam nadciśnienie - pamiątkę po filmie „Testosteron”. Wtedy po raz pierwszy mi je zdiagnozowano i dostałem leki blokujące działanie adrenaliny. Po miesiącu brania tych leków zorientowałem się, że mam w sobie łagodność Mahatmy Gandhiego. Nie było to ani trochę przyjemne, bo czułem wewnętrzną obcość. Jakby ktoś mi się zakradł do środka. Poszedłem więc do pani kardiolog i oznajmiłem: „Pani doktor, to ja już wolę wylew”. Zmieniła mi leki i teraz na powrót się wkurzam, a leki mnie chronią, żeby mnie szlag nie trafił. Wolę siebie jako awanturnika niż ciszą mysz.