Paulina Sykut-Jeżyna spodziewa się dziecka. Co mówiła w VIVIE! o swojej rodzinie i miłości do męża?
1 z 6
Paulina Sykut-Jeżyna spodziewa się dziecka. Prezenterka zdradziła niedawno, że jej córeczka przyjdzie na świat w grudniu i razem z mężem, Piotrem Jeżyną, zdecydowali, że będzie miała na imię Róża. Są razem już niemal 18 lat, a ślub wzięli 5 lat temu. W 2012 roku razem wystąpili w pięknej sesji zdjęciowej dla VIVY!, Ależ oni się kochają!
W wywiadzie dziennikarka opowiedziała wtedy o wartości rodziny i swojej miłości do męża:
– Czym można Ci zepsuć humor?
Paulina Sykut: Sama nie wiem, ale najskuteczniej robi to mój mąż, to jedyna osoba…
– Z którą się liczysz.
Paulina Sykut: …I którą kocham najbardziej na świecie. Jak on potrafi mnie wkurzyć! Ja zresztą też tak na niego działam… ale to chyba dobrze.
– Twój mąż zakochał się w Tobie, gdy usłyszał, jak śpiewasz?
Paulina Sykut: Poznał nas wspólny kolega. Spodobaliśmy się sobie od pierwszego wejrzenia. Moje pierwsze wrażenie: Ojej, jaki fajny chłopak. Jaki uśmiechnięty, inny od wszystkich. Fajnie się z nim rozmawiało. U niego też pojawił się błysk w oku, ale na tym się skończyło. Minęło parę lat… chyba zawsze wiedzieliśmy, że się sobie podobamy, ale zaczęło się niespodziewanie.
– Piotr jest teraz Twoim menedżerem…
Paulina Sykut: Ma też własny biznes. Grunt to być razem. Nie wyobrażam sobie związku na odległość. On tam, ja tu.
– Nie nabawił się z Twojego powodu kompleksów?
Paulina Sykut: Nie. Jest prawdziwym mężczyzną, który ma poczucie wolności. Spełnia się w pracy i w życiu prywatnym.
– Piotra nikomu i za żadną cenę byś nie oddała.
Paulina Sykut: Nigdy… nikomu!
Póki co brzuszka jeszcze nie widać, czekamy na ciążowe zdjęcia pięknej Pauliny Sykut!
Polecamy: „Czuję się spełniona, więc to, co przyjdzie, będzie bonusem” Małgorzata Socha jest w drugiej ciąży!
2 z 6
– Jest późny wieczór, pora wspólnej kolacji, gdzie jest teraz Twój mąż?
Paulina Sykut: To wyjątkowa sytuacja, bo zwykle jest blisko mnie. Dziś też byłby w pobliżu, ale pojechał do Puław załatwić kilka spraw. To tylko 125 kilometrów. W półtorej godziny do dwóch jesteśmy na miejscu, w innym życiu. Puławy to oddech, zielone miejsce na ziemi, gdzie jest i miłość, i nasi rodzice. Nasze rodziny to teraz wspólna duża rodzina. Tam dorastaliśmy, poznaliśmy się i zakochaliśmy, dużo dobrych rzeczy się wydarzyło. Tylko w Puławach tak naprawdę potrafimy wypoczywać. Często tam wracamy.
– Puławy – moja miłość?
Paulina Sykut: O tak. Nawet jednodniowy wypad to naładowanie akumulatorów, zwolnienie tempa, zjedzenie domowego obiadu. Siostra Piotrka ma siedmioletniego synka, który kocha nas i czeka, aż przyjedziemy. Tu mamy nasze trasy, bo wszędzie jest blisko, można dojść na piechotę. Po Czartoryskich zostały zabytki, teraz odnawiane, jak park z wieloma zabytkowymi obiektami. Przepiękne, czarodziejskie miejsce, gdzie można się przenieść w dawne klimaty, tylko dam w długich sukniach brak. Kościółek, w którym braliśmy ślub, też należy do zabytków. W Puławach mieszkałam z rodzicami i braćmi – bo jestem ta środkowa.
Polecamy: „Szaleństwo nam towarzyszy”. Tamara Arciuch i Bartek Kasprzykowski spodziewają się drugiego dziecka?
3 z 6
– Dwaj bracia – życiowe wyzwanie. Starszy Cię chronił, a młodszego wychowywałaś?
Paulina Sykut: A skąd, Sebastian trzymał nas mocną ręką, mnie i młodszego Łukasza. Kłóciliśmy się, biliśmy, i to jak! Kiedyś po „walce” poszłam do fryzjera obciąć włosy na krótko, tak mnie wytargał jeden z braci… dziś już nawet nie pamiętam, który. Zatarło się w pamięci, o co poszło, bo zawsze się godziliśmy, ale i ciągle coś się działo.
– Kto pierwszy wyciągał rękę do zgody?
Paulina Sykut: Bez wyraźnego sygnału, trochę się boczyliśmy, a za chwilę był śmiech.
– To po tych bitwach masz szramę na czole?
Paulina Sykut: Nie, sama tak się załatwiłam! Miałam pięć lat, kiedy w domu u babci skoczyłam z werandy na sześciokątną cegłówkę. Przeliczyłam się i zalałam krwią. Do dziś współczuję mojej mamie, ile musiała ze mną przejść. Ciągle o coś się potykałam, kolana miałam wiecznie pozdzierane. Raz szukała mnie przez godzinę, a ja siedziałam z psem w budzie. Moi bracia też dawali jej popalić, ale jakoś dawała sobie radę z nami, z ogrodem, uprawami babci, bo tata często był w trasie.
– A potem Twój tata zmarł na serce, gdy Ty i bracia byliście mali.
Paulina Sykut: Był młodym człowiekiem, pełnym życia, energii i chęci do robienia wielu rzeczy. Górnik, kierowca, skakał ze spadochronem, płetwonurek; pociągało go ryzyko. Gdy go zabrakło, było bardzo ciężko. Nie potrafiliśmy bez niego żyć. Mama funkcjonowała tylko dzięki nam, wychowała nas sama. Żyliśmy bardzo skromnie. Czasem z młodszym bratem sprzedawaliśmy na targu kwiaty z ogrodu babci, znalezione gdzieś butelki… w tajemnicy przed mamą, żeby zrobić jej niespodziankę, bo wiedzieliśmy, że nie ma pieniędzy. Latem zbieraliśmy truskawki, wiśnie, maliny, żeby zarobić na zeszyty. Miłości nigdy nam nie brakowało! Każdemu życzę takiej rodziny jak moja.
Polecamy: Paulina Sykut-Jeżyna – Tylko nas dwoje
4 z 6
– Kiedy odkryłaś, że potrafisz śpiewać?
Paulina Sykut: Już w przedszkolu pan od rytmiki zauważył, że śpiewam lepiej od innych dzieci. Śpiewałam w chórku kościelnym, w szkole podstawowej tańczyłam w zespole pieśni i tańca „Powiśle”. Na jednej z prób wybrano mnie do zaśpiewania solo piosenki „Szumi gaj”, wtedy po raz pierwszy wystąpiłam przed dużą publicznością w puławskim Domu Kultury. Zdolności wokalne odziedziczyłam po babci, dziadek sam nauczył się grać na klarnecie, mam muzykalną rodzinę. Mama taty, rolniczka, pięknie malowała, mam jej obrazy do dzisiaj. Ja także maluję. W Domu Kultury w Puławach nauczyłam się wiele. Jako młodziutka wokalistka, poszukująca swojej drogi, śpiewałam poezję, startowałam w konkursach poezji śpiewanej. Śpiewałam w różnych zespołach… także w zespole weselnym Gospel. Trafiłam tam na wspaniałych ludzi. „Starsi panowie” i Ada – moja druga rodzina. Byli na moim ślubie i weselu. Mam w życiu szczęście do bardzo dobrych ludzi.
– Na weselach? Toś się dziewczyno musiała napatrzeć!
Paulina Sykut: O tak, lekcja dorosłego życia. Kochałam śpiewać i choć lubiłam inny repertuar – jazz i poezję, nie szłam na nie z bólem. Śpiewałam i jeszcze dostawałam za to pieniądze! Owszem, weselna rzeczywistość bywała bezlitosna. Kiedyś podczas balu pewien dobrze sytuowany pan z Puław krzyknął: „Co wy tu, kur…, warsztaty jazzowe robita?”, a graliśmy akurat piękny standard jazzowy. Zmieniliśmy więc repertuar na coś bardziej skocznego, tak zwany kawałek pod nogę. Wielokrotnie patrzyłam na piękne, wzruszające historie miłosne, ludzi, którzy naprawdę się kochają. Sama twierdziłam wtedy, że nigdy nie urządzę własnego wesela. Dziś wiem, że to był taki… bunt 20-latki. Musiałam dojrzeć, zmądrzeć. Nic mi nie zastąpi momentu, kiedy stałam z Piotrem przed ołtarzem i czułam boską jedność. Ani ziarna niepewności. Wesele było bardzo radosne. Bawiliśmy się do białego rana z rodziną, której nie widziałam od lat, ze znajomymi, którzy przyjechali do nas z całej Polski i nie tylko.
Polecamy: „Czuję się spełniona, więc to, co przyjdzie, będzie bonusem” Małgorzata Socha jest w drugiej ciąży!
5 z 6
– W telewizji też śpiewałaś. Jak tam trafiłaś?
Paulina Sykut: Studiowałam kulturoznawstwo na Uniwersytecie Marii Skłodowskiej ze specjalizacją medialną, gdy wzięłam udział w „Idolu” i… było trochę jak w filmach o amerykańskim śnie. Dziewczyna z małego miasta, kochająca śpiewać, wystąpiła, wcale nie wygrała, ale pani producent ją zauważyła. Zaprosiła na casting na prowadzącą program „Muzyczne listy” w TV4. Wygrałam go. Dzięki temu programowi poznałam pracę prezenterki. Kilka lat później zostałam prezenterką pogody. Skończyłam dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
– Dzięki śpiewaniu wygrałaś program „Tylko nas dwoje” z Iwanem Komarenką. Gdzie był wtedy Piotr?
Paulina Sykut: Cały czas blisko mnie, pomagał, kibicował, wysyłał esemesy, przywoził jedzenie. Obydwoje nie spodziewaliśmy się, że wygram. Byłam dziewczyną znikąd, wśród znanych i lubianych gwiazd. Kiedyś za plecami usłyszałam: „pogodynka-srynka”. Na przekór im widzowie wybrali mnie.
– Mama Cię ogląda?
Paulina Sykut: I bardzo przeżywa, czasami nawet prawie płacze do słuchawki. Bo nie zawsze spotykają mnie miłe rzeczy, ale ją uspokajam, ona wie, że kocham to, co robię, i że nie znalazłam się tu przypadkiem.
Polecamy: „Szaleństwo nam towarzyszy”. Tamara Arciuch i Bartek Kasprzykowski spodziewają się drugiego dziecka?
6 z 6
– O telewizji mówi się „gniazdo żmij”, gdzie nie znasz dnia ani godziny.
Paulina Sykut: I gdzie poza satysfakcją i pięknymi chwilami, dla których warto żyć, są też te mniej przyjemne, gdy trzeba zacisnąć zęby. A jak popłakać się, to później, w domu. Większość ludzi nie lubi, gdy ktoś obok odnosi sukcesy. Plotki, knucie, można powiedzieć, że to telewizyjna rzeczywistość. Skupiam się na rzeczach ważnych.
– W pracy jesteś miła dla wszystkich czy tylko dla tych, od których zależy Twój los?
Paulina Sykut: Dla wszystkich, których szanuję i lubię. Nie potrafię być interesownie miła. Osób, których nie szanuję, unikam.
– Twoi idole w pracy?
Paulina Sykut: Nina Terentiew – silna i mądra kobieta. W pracy nigdy nie szukałam wzorców. Obserwowałam, słuchałam. Uważam, że dobry prezenter powinien być po prostu sobą.
Rozmawiała: Liliana Śnieg-Czaplewska
Zdjęcia: Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek/LAF
Makijaż: Marta Miłosz
Fryzury: Kacper Rączkowski/D’Vision Art
Stylizacja: Maciej Spadło/Van Dorsen Talents
Produkcja sesji: Piotr Wojtasik
Polecamy: Paulina Sykut-Jeżyna – Tylko nas dwoje.