Reklama

Autor wielu doskonałych reportaży, były korespondent wojenny, ojciec dwóch synów oraz oddany mąż. Wojciech Jagielski wiele lat życia poświęcił konfliktom zbrojnym, uczucie uczestnictwa w czymś wyjątkowym pochłaniało go bez reszty… Przeżył pięćdziesiąt trzy wojny, lecz po traumatycznym wydarzeniu w Gruzji postanowił nigdy więcej nie wracać na front. „Bezgłośnie wyłem, że zostawiłem Grażynę i chłopaków. Zastanawiałem się, po cholerę to zrobiłem. (...) To był mój ostatni wyjazd na wojnę”, wspominał po latach. Tak dziś wygląda życie Wojciecha Jagielskiego.

Reklama

Pięćdziesiąt trzy wojny Wojciecha Jagielskiego

Korespondentem wojennym został z pasji. Studiował nauki polityczne, miał ambicje aby zostać wybitnym pisarzem i reportażystą. Nim jednak na poważnie zajął się tematyką konfliktów zbrojnych, postanowił pisać o boksie. „Ten sport wtedy to była poważna sprawa, dzisiejszy jest parodią wczorajszego. Natychmiast popędziłem na ulicę Foksal, żeby zapisać się na treningi bokserskie do klubu Polonia. Już wtedy najwyraźniej czułem, że jeśli chcę o czymś pisać, muszę tego wcześniej choćby dotknąć” - mówił przed laty w Gazecie Wyborczej.

To przekonanie w przyszłości pchnęło go prosto na front. Poczuł dziennikarską potrzebę opisywania historii miejsc objętych wojną, samemu przebywając w centrum ogromnej tragedii. Będąc w strefie zagrożenia nieustannie poszukiwał tego, co mógłby przelać na stronice swoich książek.

Zobacz także: Dlaczego los prześladuje anioły? Oto historia niezwykłego życia Anny German

Wojciech Jagielski, 1996

Piotr Malecki / Forum

Kiedy wybuchła wojna na Bałkanach, każdy szanujący się dziennikarz koniecznie chciał ją zobaczyć. Koledzy wyprawiali się polonezami. Ja jeździłem na wojny, bo wybuchały w krajach, o których pisałem. Zawsze chciałem wiedzieć wszystko o miejscu, którym się zajmuję. Miałem pisać o Czeczenii czy Kongu i nie pojechać na wojnę, która tam wybuchła?” - stwierdził na łamach Gazety Wyborczej.

Swoją pracę na froncie kontynuował przez wiele lat. Powstało wiele niezwykłych książek, Wojciech Jagielski spisał dziesiątki historii ludzi żyjących w wojennej rzeczywistości. Rzeczywistości, do której sam zdążył przywyknąć. W Polsce zostawiał swoją ukochaną żonę, dwójkę synów… Gdy wracał, zdawał jej szczegółowe relacje z tego, co wydarzyło się na froncie. Opowieści doprowadzały Grażynę Jagielską na skraj psychicznego wyczerpania.

„Absurdalnie wydawało mi się, że im więcej jej opowiem, tym bezpieczniej będzie się czuła. Nie należy do osób, które można utrzymać w niewiedzy, a nie chciałem, by stworzyła sobie obraz moich wyjazdów na podstawie relacji telewizyjnych czy filmów o korespondentach wojennych. Tymczasem moje opowieści okazały się pożywką dla jej stanów lękowych i przez nie Grażyna trafiła do kliniki stresu bojowego”, wyznał w tym samym wywiadzie. Dziennikarz natomiast nie czuł potrzeby udania się na terapię. Jednak odczuwa wielką niesprawiedliwość względem tego, jak bardzo jego pasja wpłynęła na ukochaną.

Nie ja poniosłem konsekwencje swojej pasji. Ona zaowocowała dla mnie czymś wymiernym, odniosłem sukces. Nie mam stanów lękowych. Przeszkadza mi ta nierównomierność poniesionych kosztów”, mówił.

Czytaj także: Historia miłości Alżbety Lenskiej i Rafała Cieszyńskiego to gotowy scenariusz na film...

Wojciech Jagielski, Grażyna Jagielska, Warszawa 07.01.2013

Maksymilian Rigamonti / Forum

Grażyna Jagielska o życiu z korespondentem wojennym: „Przestałam wierzyć, że Wojtek wróci”

„Życie z kimś, kto może umrzeć kilka razy w roku, ma swoje dobre strony, choć nie od razu daje się to zauważyć. Wiara w życie jest wtedy inna, bardziej przypomina pory roku, odnawia się po każdym załamaniu mimo wszystko o wiele silniejsza. Jest to wiara w bardzo krótkie odcinki życia: do przyszłego miesiąca, do świąt, do wiosny. Myśli się dzięki temu jaśniej i silniej odczuwa różne rzeczy, jak to przed śmiercią, nie ma czasu na błędy. Czasu traci się mniej i ogólnie podejmuje się trafniejsze decyzje” - czytamy we poruszającej książce żony Wojciecha Jagielskiego.

„Miłość z kamienia” to reportaż o balansowaniu na granicy życia i śmierci. To wstrząsająca historia kobiety, która każdego dnia czuwa przy telefonie w oczekiwaniu na najgorsze. Zerknięcie za kulisy tragicznego, acz oddanego sobie do bólu małżeństwa. Ona chciała, by osiągnął swoje marzenia i cele. On krzywdził ją każdym kolejnym wyjazdem.

Podróże były ich wspólną pasją. „Opowiadałam mu o Indiach, skąd właśnie wróciłam. Myślę, że przejął ode mnie pasję podróżniczą. Interesował się Afryką, ale teoretycznie. Wbiłam mu do głowy myśl, że przecież można pojechać i tę Afrykę zobaczyć”, wspominała przed laty w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

„Ja i mój mąż korespondent wojenny. Ludzie mówią, że podstawą udanego związku są wspólne zainteresowania, nie miłość. Mieliśmy jedno i drugie, a przynajmniej bardzo długo tak sądziliśmy. Dawało to nam podwójne zabezpieczenie, takie zapasowe lądowisko, na wypadek gdyby coś zawiodło albo się skończyło”, opisywała w „Miłości z kamienia”.

Najpierw jeździli we dwójkę, do kraju wracali aby zarobić na kolejne wyprawy. W końcu Wojciech Jagielski zaczął jeździć sam. Ona wybrała macierzyństwo, choć miała nadzieję, że jeszcze wróci do podróżowania. Wierzyła, że jeszcze uda się jej zaznać ekscytującego życia. Praca męża dopiero miała wywrócić ich życie do góry nogami.

„Wojtek prasuje swoje ubrania, zostawiając na koniec flanelową koszulę — nie umiał prasować koszul. Przyniósł sobie deskę z korytarza, chciał być ze mną do ostatniej minuty. Może liczył na to, że jednak odnajdzie to swoje bezpieczeństwo, którego mu nie chciałam zapewnić. Patrzyłam w milczeniu, jak odkłada wyprasowane ubrania na stosik obok przestrzelonego plecaka, coraz mniej rzeczy dzieli go od koszuli. To, że nie będzie umiał jej wyprasować, sprawiało mi niejasną, mętną ulgę, jakby to mogło mu uniemożliwić wyjazd. Nie wyprasuje jej, więc nie pojedzie, ona stanie mu na drodze, skoro ja nie potrafię. Nie miałam do niego pretensji o ten wyjazd ani nie próbowałam go zatrzymać swoim milczeniem, byłam już bardzo zmęczona, właściwie zrezygnowana. Myślami błądziłam już w tej fazie, która zaczynała się po jego wyjściu z domu”, opisywała Grażyna Jagielska w książce.

Powroty męża całkowicie przestały ją cieszyć. Każdy bowiem wiązał się z oczekiwaniem na kolejną wojnę, potencjalną śmierć…

Wojciech Jagielski, 17.02.2004

Konrad Konstantynowicz / Forum

Ostatnia wojna Wojciecha Jagielskiego: „Pierwszy raz byłem celem”

Przeżył pięćdziesiąt trzy wojny, i być może przeżyłby jeszcze więcej, gdyby nie pewne traumatyczne wydarzenie. Wojciech Jagielski od lat balansował na samej granicy, lecz tamtego dnia cudem wyrwał się ze szponów śmierci. „To się stało po Gruzji. Już wcześniej Grażyna przed każdym moim wyjazdem zapadała się w sobie. Tego ostatniego razu nie była już w stanie dać mi czegokolwiek na drogę, żadnego "do widzenia". Pozbawiła mnie amuletu, który zapewniał mi nietykalność. Omal nie zginąłem. Pierwszy raz byłem celem”, wspominał w Gazecie Wyborczej.

Tamten dzień mógł skończyć się tragicznie. Już raz uniknął najgorszego. Szedł obok Gruzina Meraba Kakubawy, gdy odłamek pocisku oderwał mężczyźnie głowę. Wtedy jednak strzały nie były wymierzone prosto w Wojciecha Jagielskiego…

„Chcieliśmy podjechać jak zwykle jak najbliżej linii frontu, ale zagadaliśmy się i wjechaliśmy za daleko. Zaczęli do nas strzelać. Wyskoczyłem z auta i pobiegłem w stronę jakiejś chałupy, ale nie zdążyłem. Schowałem się za oplem corsą. Metallic, taki sam ma mój ojciec. Robert Kowalewski z kierowcą wycofali się samochodem. Esemesowałem do niego, żeby powiadomił Rosjan, że strzelają do dziennikarza.

W telefonie miałem ustawioną "All Along the Watchtower" Dylana i za każdym SMS-em przychodzącym słyszałem "There must be some way out of here", czyli musi być jakieś wyjście. Leżałem na ziemi, miałem sucho w gardle i bezgłośnie wyłem, że zostawiłem Grażynę i chłopaków. Zastanawiałem się, po cholerę to zrobiłem. To jakaś straszna pomyłka. To był mój ostatni wyjazd na wojnę” - tak w Gazecie Wyborczej opisywał traumatyczny dzień. Już nigdy więcej nie wrócił na front.

Wojciech Jagielski po pięćdziesięciu trzech wojnach. Jak wygląda życie dziennikarza?

Bez wątpienia odniósł wielki sukces dziennikarski, choć tyle lat na froncie bezpowrotnie odebrało mu wiele lat życia. Przegapił nawet moment, gdy wraz z żoną byli całkiem majętnymi ludźmi. „Najsmutniejsze było to, że nie wiedziałam, co (...) mógłby kupić za te pieniądze. Pracował tak dużo, że nie zdążył w sobie wykształcić żadnych większych potrzeb ani zainteresowań. (...) Nie ekscytowały go samochody, motory, drogi sprzęt audio—wideo, sporty ani wyszukane alkohole. Tak naprawdę chciał tylko, żeby go nic nie odciągało od pracy” - opisywała męża Grażyna Jagielska.

Dziś prowadzi spokojniejszy tryb życia, lecz z dziennikarstwa nigdy nie zrezygnował. Po dwudziestu latach współpracy z Gazetą Wyborczą Wojciech Jagielski zatrudnił się na jakiś czas jako depeszowiec w Polskiej Agencji Prasowej, a od pięciu lat jest dziennikarzem „Tygodnika Powszechnego. „Uznałem, że tu mogę uprawiać ten styl dziennikarstwa, który najbardziej mi odpowiada. Miałem dotąd szczęście pracować w redakcjach, które gwarantowały mi niezależność, i które najbardziej szanowałem” - tak uzasadniał swój wybór. Natomiast w tym roku zadebiutował jego podcast wydawany w ramach „Tygodnika” - „Podkast Powszechny”. Wojciech Jagielski opowiada w nim o najciekawszych wydarzeniach na świecie.

Czytaj także: Marek Dutkiewicz o kulisach kariery i zabawy w czasach PRL: „Potrafiłem zaciągać hamulec

Wojciech Jagielski, 23.09.2015

Leszek Kotarba/East News

Prywatnie wciąż związany jest w Grażyną Jagielską, z którą doczekał się dwóch synów. Oboje jednak nie są skłonni do dzielenia się swoim życiem osobistym. „Jedyny dyskomfort to nasza obecność w tym tekście. Nigdy publicznie nie eksponowaliśmy prywatności, a staliśmy się tworzywem tej książki”, wyznał przed laty Wojciech Jagielski w Gazecie Wyborczej, opowiadając o reportażu wydanym przez żonę.

Tak natomiast Grażyna Jagielska pisała o mężu w 2013 roku: „Wojtek zrezygnował z pracy w „Gazecie Wyborczej” i zatrudnił się jako depeszowiec w Polskiej Agencji Prasowej. Chodzimy często na spacery nad jezioro, sadzi ze mną kwiaty w ogrodzie. Nie potrafię powiedzieć, czy jest szczęśliwy ani czy takie poświęcenie może się udać. Ma wobec mnie tyle dobrej woli i okazuje mi tyle miłości, że nie potrafię stwierdzić, czy ukrywa żal po tym, z czego dla mnie zrezygnował. Jeśli tak jest, na zewnątrz tego nie widać”.

Sprawdź również: Alicja Majewska kojarzy się z Włodzimierzem Korczem. Ale jej serce skradł inny mężczyzna, prezenter Janusz Budzyński

Wojciech Jagielski, Grażyna Jagielska, 25.01.2013

Krzysztof Kuczyk / Forum
Reklama

Wojciech Jagielski, 3.10.2010

Engelbrecht / AKPA
Reklama
Reklama
Reklama