Reklama

"Wygląda jak Janis Joplin, a śpiewa jak Aretha Franklin", powiedział po jednym z jej występów Lucjan Kydryński. Dla tych, którzy nie lubią porównań polskich artystów do tych zza granic kraju powinno wystarczyć, że ta 25-latka z burzą rudawych włosów nosząca się w hippisowskim stylu miała potężny, czterooktawowy głos i niesamowitą lekkość prezentowania się na scenie. 40 lat czekała na wydanie swojej solowej płyty. Właściwie to w pewnym momencie przestała już czekać, ale po drodze wydarzyło się coś na miarę cudu. Dziennikarze muzyczni piszą o niej dzisiaj, że gdyby śpiewała swoją muzykę w Ameryce, byłaby wielką gwiazdą soulu. Ale narodziny twórczości Renaty Lewandowskiej miały miejsce w Polsce w latach 70., a ówczesne wytwórnie długo odsyłały ją z kwitkiem. Kim była młoda, utalentowana artystka i jak potoczyło się jej życie? To historia jak z filmu.

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 13.10.2024 r.]

Renata Lewandowska: pasja do śpiewania, początki kariery muzycznej

Renata Lewandowska urodziła się 27 grudnia 1947 w Świebodzicach. Była w liceum, kiedy zaczęła wygrywać swoje pierwsze konkursy, wówczas poczuła, że śpiewanie sprawia jej wiele radości. Lubiła repertuar Czesława Niemena, swój pierwszy konkurs wygrała właśnie jego piosenką "Pamiętam ten dzień". Po latach wspominała, że momentem zwrotnym, w którym jej serce zapłonęło ogromną miłością do muzyki było wysłuchanie w radio audycji z dwiema piosenkami w wykonaniu Arethy Franklin i Julie Driscoll. Renata Lewandowska miała wówczas 17 lat i nazwała te kilka minut kluczowymi, to wtedy zrozumiała, czym naprawdę może być śpiew.

"To był rok 1965 i raczej nieczęsto można było usłyszeć taką muzykę w Polskim Radiu. A ja właśnie wtedy doznałam olśnienia! Tam była wolność! Wolność interpretacji, frazowania, improwizacji, używania głosu jak instrumentu muzycznego i ta niepowtarzalność emocjonalna! Jednocześnie były to interpretacje bardzo spójne. Nie znałam wtedy angielskiego, a słyszałam i u jednej, i u drugiej szczerą, osobistą opowieść z dźwiękami bez granic", opowiadała Renata Lewandowska w rozmowie z Rafałem Marczakiem dla jazzpress.pl.

Zobacz też: Kiedyś cieszyła się wielką sławą. Dziś Lily Allen mówi wprost, że dzieci zrujnowały jej karierę

Rok później została studentką na Wydziale Architektury Wnętrz warszawskiej ASP, ale nie odeszła od śpiewania. Można ją było usłyszeć w popularnych wówczas w Warszawie klubach studenckich, takich jak „Hybrydy” czy „Medyk”. Wypatrzył ją wtedy kompozytor Juliusz Loranc i zaproponował dołączenie do profesjonalnego zespołu Quorum – grupa łączyła big-bit z wpływami bossa novy i jazzu.

"Quorum było dla mnie pierwszym doświadczeniem w śpiewaniu grupowym – harmonicznym. Późniejsza indywidualna praca z Lorancem była tą szkołą, która na zawsze ukształtowała brzmienie, świadome frazowanie, ramy selektywnej improwizacji i harmonicznej pewności", wspominała artystka dla jazzpress.pl.

W 1970 roku Renata Lewandowska po raz pierwszy występuje na opolskiej scenie, ubrana w suknię ślubną wykonuje wraz z resztą zespołu napisaną przez Józefa Sikorskiego i Wojciecha Młynarskiego piosenkę „Ach, co to był za ślub”. Ale nie dopisuje tego wydarzenia do listy dużych osiągnięć, po latach przyzna, że czuła się tam jak piąte koło u wozu, bo wystąpiła z grupą niejako gościnnie. "Oni najważniejsze kawałki zdążyli już nagrać. Zostało jedynie (...) ja z dziewczynami śpiewałam refrenik" (cytat za Dziennik Gazeta Prawna).

Dwa lata później staje o nagrodę główną w "Debiutach". To po tym występie, gdzie na scenie wybrzmiał "Olbrzymi twój cień", Lucjan Kydryński powiedział, że Lewandowska wygląda jak Janis Joplin i śpiewa jak Aretha Franklin. Ostatecznie "Debiutów" nie wygrała, nagrodę zdobył wtedy Zbigniew Wodecki, ale zaproszono ją do udziału w zamykającym festiwal koncercie "Mikrofon i Ekran", gdzie otrzymała nagrodę specjalną przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Opolu.

W 1973 roku Juliusz Loranc powołał do życia zespół Grupa & (inna nazwa to Grupa I lub Grupa AND), w jej skład poza Renatą Lewandowską wchodzili Marlena Drozdowska (wówczas Wiśniewska), Ewa Olszewska i Sławomir Bujaj. To temu zespołowi zawdzięczamy imponujące wykonanie piosenki "Radość o poranku", której melodię i tekst starsze pokolenie pamięta do dziś.

"Zacząć miała Marlena - śliczna blondynka, której rolą było trzepotać rzęsami i cieniutkim głosikiem, nieprzesadnie trzymając się tonacji, odśpiewać swoje. Potem wchodziła Renata. Ta miała silny, soulowy, nośny głos. Kropkę nad "i" stawiała Edyta swoim czystym, cudnym altem. Sławkowi pozostało tylko śpiewanie w chórkach" - wspominał Juliusz Loranc o pracy nad tym utworem w rozmowie z "Angorą".

Co ciekawe, sama Renata Lewandowska miała tej piosenki szczerze nie lubić. "Nie chcę zabrzmieć megalomansko, ale ja tej piosenki nie chciałam śpiewać. Była infantylna, bardzo daleka od moich upodobań. Swoją zwrotkę wymyśliłam więc sama w kontrapunkcie do głównej melodii. Popularność tego utworu niestety zatarła moje dotychczasowe solowe dokonania", mówiła wokalistka (cytat za Dziennik Gazeta Prawna).

Czytaj również: Wspomina się go jako wokalistę "tego pierwszego Papa Dance". Dlaczego Grzegorz Wawrzyszak musiał odejść z zespołu?

Renata Lewandowska: solowa kariera, praca nad wydaniem płyty

Grupa I dzięki wielkiemu hitowi miała swoje pięć minut, ale też szybko się rozpadła, w związku z czym już od 1975 roku Renata Lewandowska sukcesywnie dążyła do rozwinięcia swojej solowej kariery. Współpracowała wówczas z grupą profesjonalistów, artystów świetnych w swoim fachu, a przy tym takich, którzy rozumieją jej wrażliwość. Do tego grona należał na pewno Jonasz Kofta, który na stałe pracował i odnosił z sukcesy w duecie ze wspominanym kilkukrotnie Lorancem.

"Drugim autorem tekstów, chyba najważniejszym dla mnie, był Ryszard Marek Groński. Marek z kolei potrafił pisać teksty, z którymi naturalnie się utożsamiałam. (...) Jego dziełem są moje najciekawsze piosenki – Magia szos, Lato tego roku czy ujmująca emocjonalną prawdą soulowa ballada Dotykiem chcę dziś poznać wszystko", czytamy w wywiadzie z Renatą Lewandowską dla jazzpress.pl.

Wśród artystów, o których wokalistka wspominała po latach z wielką wdzięcznością, był też aranżer i kompozytor, Jerzy Suchocki ("24-letni geniusz", podkreślała Lewandowska) oraz Waldemar Parzyński, członek legendarnej grupy jazzowej Novi Singers. "Wszyscy oni dawali mi dużą swobodę w kształtowaniu narracji utworów, ich linii melodycznej oraz sposobu interpretacji. Nie nalegali też na ich przebojowość, co pół wieku później okazało się atutem", wyznała artystka.

To właśnie dzięki wsparciu Suchockiego i Grońskiego Renata Lewandowska w końcu przestępuje próg studia i nagrywa, już jako solowa artystka, singiel z dwoma utworami: „Dotykiem chcę dziś poznać wszystko” i „Odkąd Ciebie z głowy mam”. Był wówczas 1978 rok. Dwa lata później rozpoczynają się prace nad obiecanym debiutanckim albumem artystki w stiudiu nagraniowym Polskiego Radia, kierownikiem muzycznym był oczywiście Juliusz Loranc, na producenta zespół zaproponował Wojciecha Manna.

Renata Lewandowska, Warszawa ok. 1974 r.

Warszawa ok. 1974. Piosenkarka Renata Lewandowska, wokalistka Grupy I. meg PAP/Marek Karewicz
meg PAP/Marek Karewicz

W międzyczasie jednak Renata Lewandowska przyjmuje zlecenie na zaprojektowania reklamowego kalendarza na rok 1981 dla małego magazynu sportowego Motocross i wyjeżdża w tym celu do Frankfurtu. W tym czasie kierownik muzyczny wraz z Wojciechem Mannem kompletowali partytury, następnym krokiem miało być zebranie muzyków i wokalistów do dalszych prac nad płytą.

Lewandowska spieszyła się z wykonaniem prac do magazynu, chciała szybko powrócić do studia nagraniowego. Będąc jeszcze w RFN napisała do Loranca list z pytaniem, na jakim etapie są prace nad płytą. "Nie doczekałam się odpowiedzi! Nie wiem i nigdy się już nie dowiem, czy ten list w ogóle do niego dotarł. Telefonów wtedy nie było. Na domiar złego w Polsce był to gorący okres strajków i niepokojów społecznych", wspominała po latach w rozmowie z Rafałem Marczakiem.

Czytaj też: W latach 70. cała Warszawa huczała o tym związku. Jerzy Kamas złamał serce Wiesławie Niemyskiej

33-letnia artystka podjęła wówczas decyzję, która wywróciła całe jej życie o 180 stopni. "Przeanalizowałam starannie swoją sytuację zawodową. Oceniłam realistycznie całą swoją działalność piosenkarską i niestety bilans wyszedł mi niekorzystny. Podjęłam więc drastyczną decyzję, pewnie dla większości niezbyt zrozumiałą – dla mnie oznaczała ona koniec ze śpiewaniem. Mogłam być w końcu tylko artystą plastykiem. Radziłam sobie całkiem nieźle w wielu artystycznych dziedzinach i nie musiałam trwać w marzeniach o sukcesie piosenkarskim, który w moim przekonaniu jakoś nie chciał się dla mnie ziścić. Napisałam o tym do Wojtka Manna i nie wróciłam do Polski".

Na kolejne 40 lat słuch o niej ginie.

Renata Lewandowska: jej debiutancki album ukazał się po 40 latach

Artystka, która w Polsce pięła się po szczeblach kariery muzycznej, w USA skupiła się na swojej drugiej po muzyce pasji, pracowała jako plastyczka i architektka wnętrz, tym samym przestała być osobą publiczną. Założyła rodzinę, została mamą i zmieniła nazwisko. Po ślubie stała się Renatą Roberts i wiodła życie, które wskazywało na to, że etap kariery wokalnej ma już daleko za sobą. W Polsce również nikt nie przypominał o twórczości utalentowanej Lewandowskiej. Singli, które zdążyła nagrać nie puszczano w żadnych radiowych audycjach, zamiast tego zalegały zapomniane w archiwach Polskiego Radia.

Być może byłyby tam do dziś, gdyby nie pewien 12-latek, Krystian Zieliński, który w 2015 roku natknął się przypadkiem na nagranie występu Renaty Lewandowskiej z festiwalu w Opolu w 1974 roku, gdzie razem z Grupą I zaśpiewała piosenkę "Radość o poranku". Nastolatka zafacynowała postać artystki wyglądającej jak Janis Joplin i śpiewającej wielooktawowym, soulowym głosem. Chłopiec chcąc dowiedzieć się o niej więcej, zaczął przekopywać internet, ale znalazł tylko szczątkowe informacje. Kolejne dwa lata poświęcił na dotarcie do źródła.

Udało się to ostatecznie dzięki synowej Lewandowskiej, która zobaczyła komentarz nastolatka pod jedną z nielicznych piosenek wokalistki na YouTubie, nawołujący do kontaktu, jeśli ktokolwiek słyszał o Renacie Lewandowskiej.

"Pomyśleć, że poszukiwał mnie dwunastolatek! Bardzo mi tym wyznaniem zaimponował! Ponoć w czasie poszukiwań wykonał mnóstwo telefonów do ludzi z branży, a także do stacji radiowych i telewizyjnych. Podobno odwiedził nawet moją byłą uczelnię. Ponadto razem z koleżanką odważyli się wykonać telefon do Zbyszka Hołdysa!", opowiadała Renata Lewandowska w rozmowie z jazzpress.pl.

Za zgodą artystki Krystian Zieliński zaczął publikować coraz to kolejne archiwalne nagrania piosenek Renaty Lewandowskiej na portalach YouTubie i SoundCloud. Niebawem zaczęły wzbudzać zainteresowanie nie tylko użytkowników i rozpoznających panią Renatę dawnych słuchaczy, ale również profesjonalnych wytwórni nagraniowych. Ostatecznie to Maciej Zambon z The Very Polish Cut Outs i Łukasz Wojciechowski z Astigmatic Records rozpoczęli prace nad wspólnym wydaniem materiału.

"Krystian wykonał tytaniczną i iście pionierską robotę. To on jako pierwszy na poważnie zainteresował się Renatą Lewandowską, potem przez kilkanaście miesięcy kontaktował się z najróżniejszymi podmiotami po to, by dowiedzieć się, jak potoczyły się jej losy. To on w końcu jako pierwszy dotarł do niej, wrzucił jej piosenki na Soundcloud i przekonał artystkę do tego, że płytę warto wydać. Bez tego wszystkiego prawdopodobnie ani ja, ani Zambon nigdy byśmy do tego materiału nie dotarli", mówił Łukasz Wojciechowski (cytat za glosniej.com).

Zobacz także: Był u szczytu popularności i zniknął. Nie miał szczęścia w miłości. Co słychać dziś u Krzysztofa Pieczyńskiego?

Debiutancki album "Dotyk" Renaty Lewandowskiej ukazał się po 40 latach od pierwszych nagrań w studio, miał premierę 14 października 2020 roku i niemal natychmiast okrzyknięto go jednym z najlepszych soulowych albumów roku. Zarówno pierwszy, jak i drugi nakład sprzedał się bardzo szybko, a krążek zbierał niesamowicie pozytywne recenzje zachwyconych słuchaczy. "Czterdzieści lat czekałam na debiutancką płytę, ale warto było czekać" - napisała wówczas Renata Lewandowska na Facebooku.

Z kolei w rozmowie dla jazzpress.pl pani Renata wyznała poruszona: "Cieszę się też, że to jest moja przeszłość, która została mi tak przyjemnie przypomniana i przywrócona. Odnalazłam więc w życiorysie całą dekadę wspaniałych lat siedemdziesiątych, którą niepotrzebnie skreśliłam, którą ukrywałam przed samą sobą, by jej negatywnie nie oceniać".

Dziś artystka ma 76 lat i jak podkreśla, cieszy się jesienią życia w swoim domu, który stworzyła w Waszyngtonie. Wysłuchanie swoich piosenek po czterech dekadach i wydanie tego wyjątkowego albumu było dla niej wielkim przeżyciem i hołdem w stronę młodszej siebie, ale zapytana o powrót na scenę, stanowczo zaprzeczyła.

"Są okresy, w których ma się coś do powiedzenia, to zostało powiedziane i nie ma się ochoty już do tego wracać. Mogę sobie posłuchać moich piosenek, ale posłuchać tak, jakbym słuchała tamtej dziewczyny. To nie jestem już ja" - powiedziała dziennikarzowi portalu "Dwutygodnik.com".

Reklama

Pani Renacie życzymy wszystkiego, co najlepsze.

Reklama
Reklama
Reklama