Gwiazda kina i teatru ukrywała chorobę. Stanisława Engelówna zasłabła na scenie i już na nią nie wróciła
Dziś mija 65. rocznica śmierci aktorki
- Marek Teler
Na scenie i w filmie grała przede wszystkim role dramatyczne, choć prywatnie obdarzona była dużym poczuciem humoru. Życie nie rozpieszczało Stanisławy Engelówny, lecz nigdy nie dała tego po sobie poznać. Do końca życia nie traciła pogody ducha i ukrywała przed kolegami z teatru śmiertelną chorobę. Dziś upływa 65. rocznica odejścia aktorki.
Stanisława Engelówna: dorastanie, droga do sławy
Stanisława Engelówna przyszła na świat 23 kwietnia 1908 r. w Warszawie jako córka kolejarza Aleksandra Engela vel Angela i Antoniny z Dragańskich. Chociaż świat teatru i filmu interesował ją już od wczesnej młodości, początkowo poświęciła się działalności pedagogicznej – pod koniec lat 20. prowadziła niewielkie przedszkole w podwarszawskim Błoniu. „Zrobiono w Błoniu przedszkole dla nas, sześciorga dzieci, które prowadziła późniejsza aktorka Engelówna, bardzo miła osoba; ona mnie przygotowywała, przerobiła ze mną pierwszy oddział” – wspominała po latach jedna z jej podopiecznych, Aniela z Czerskich Iwaszkiewicz. Następnie Engelówna została nauczycielką w tamtejszej Szkole Handlowej, lecz ta droga zawodowa nie zaspokajała w zupełności ambicji pięknej warszawianki.
Marzeniem Stanisławy Engelówny było bowiem zostać wielką aktorką teatralną i zaczęła dążyć do jego realizacji. W 1932 r. zapisała się na kursy dramatyczne Heleny Józefy Hryniewieckiej, które ukończyła po dwóch latach. Dzięki zdobytej tam edukacji w 1935 r. zdała eksternistycznie egzamin w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej i dołączyła do obsady Teatru Narodowego w Warszawie. Debiut aktorki nie należał jednak do najłatwiejszych, a koledzy z teatru nie powitali jej zbyt życzliwie.
Mistrz sceny Ludwik Solski dostrzegł w Engelównie talent i zaproponował jej zastąpienie chorej artystki w sztuce „Dożywocie” Aleksandra Fredry… w dniu spektaklu. Aktorzy nie rozumieli, dlaczego ceniony aktor i reżyser pozwala zagrać debiutantce bez przygotowania. Cała obsada sztuki zbojkotowała próbę generalną, przez co Engelówna ćwiczyła tylko z Solskim. „Gong. Kurtyna. Wyszłam na scenę. No i udało się. Odniosłam pierwszy sukces, koledzy składali gratulacje, Solski promieniał” – wspominała po latach.
Zobacz też: Edward Dymek w latach 70. miał świat u stóp. Dziecięcy gwiazdor zmarł w zapomnieniu i biedzie
Mieczysław Cybulski i Stanisława Engelówna w czasie podróży po Polsce z Awanturą jednej nocy, 1938 r.
Prawdziwą popularność przyniosła jednak Stanisławie Engelównie kariera aktorki filmowej. W latach 1938–1939 wystąpiła w takich filmach jak „Florian”, „Rena” „Serce matki”, „Wrzos” i „O czym się nie mówi”. „Jest szczera, nie zarozumiała. Ma talent gwiazd bez ich fochów i grymasów. Dlatego jest wielce cennym materiałem dla filmu. Bardzo szczerze sobie winszuję tego wynalazku…” – opowiadał o niej w wywiadzie dla „Wiadomości Filmowych” Alfred Niemirski, scenarzysta filmów „Florian” i „Wrzos”.
Dziennikarz magazynu „Kino” pisał zaś o niej: „Wysoka, smukła, o popielatych włosach i szarych, lekko skośnych oczach Engelówna ujmuje pełnym wdzięku, lecz zarazem melancholijnym nieco uśmiechem i pozbawionym wszelkiej afektacji, poważnym sposobem prowadzenia rozmowy”.
W 1938 r. aktorka zaczęła występować na deskach Teatru Miejskiego w Łodzi, a także podróżowała po Polsce ze sztuką „Awantura jednej nocy”, w której grała u boku amanta filmowego Mieczysława Cybulskiego. To właśnie teatr był dla Stanisławy Engelówny największą miłością, a na pytanie, czy byłaby w stanie poświęcić go dla filmu, odpowiadała: „Nie, nie zdradziłabym nigdy teatru!”.
Aktorka Lidia Wysocka wspominała po latach w rozmowie z dziennikarzem Piotrem Gackiem, że na planie filmu „Serce matki” Engelówna poróżniła się z Iną Benitą, która grała jej przyjaciółkę. W czasie kręcenia dramatycznej sceny Benita zaczęła bowiem śmiać się w niepohamowany sposób, co sprawiło, że nawet spokojny zazwyczaj reżyser Michał Waszyński stracił rezon i musiał doprowadzić obie panie do porządku. Wysocka łatwo zorientowała się, o co chodzi – Engelówna była na planie filmowym „nieznośnie manieryczna” ze swoją teatralną „afektacją gwiazdy”. To, co tak śmieszyło Inę, zachwycało jednak publiczność, która uwielbiała Engelównę w jej melodramatycznych rolach.
Czytaj także: Barbara Sołtysik i Jan Englert: czemu pobrali się w tajemnicy i rozstali po 33 latach związku?
Plakat do filmu "Serce matki", reż. Michał Waszyński, 1938 r.
Stanisława Engelówna: życie prywatne, czasy wojny
W Teatrze Narodowym Stanisława Engelówna poznała inspicjenta Eustachego Kojałłowicza, z którym w sierpniu 1939 r. zawarła związek małżeński. To właśnie on jako jedyny obok Solskiego wspierał ją, kiedy w 1935 r. debiutowała w sztuce „Dożywocie”. „Czy mogłam przypuszczać, że będzie to mój przyszły mąż?” – mówiła po latach. Po wybuchu II wojny światowej aktorka nie zdecydowała się na granie w koncesjonowanych przez niemieckiego okupanta teatrów jawnych, nie podjęła też pracy w żadnej z warszawskich kawiarni artystycznych.
Oficjalnie twierdziła, że przez cały okres wojny przebywała u rodziny na wsi, ale jej przyjaciele i członkowie najbliższej rodziny znali prawdę. Była w Warszawie, kiedy wybuchło powstanie, a po jego zakończeniu znalazła się w obozie w Pruszkowie, gdzie dzieliła niedolę z prześladowanymi mieszkańcami zniszczonej stolicy.
We wrześniu 1946 r. o Engelównie przypomniał „Express Wieczorny”, nadmieniając, że zdjęcie uroczej aktorki z filmu „Rena” przypinali sobie nad łóżkami francuscy żołnierze jako swoją ulubioną pin-up girl. „Do pism francuskich fotografia ta zawędrowała na pewno z przedwojennych fotosów filmowych” – tłumaczyli polscy dziennikarze. W tym samym czasie przedwojenna gwiazda filmowa wystąpiła w komedii „Damy i huzary” na deskach Teatru Powszechnego, a rola Zuzi była jej wielkim powrotem na scenę po siedmiu latach nieobecności. Przez kolejne trzy lata Engelówna grała w stołecznych Miejskich Teatrach Dramatycznych, między innymi w sztukach „Subretka”, „Roxy” i „Szczęście Frania”, po czym w 1949 r. zamieszkała wraz z mężem na stałe w Szczecinie.
Stanisława Engelówna w filmie Rena, 1938 r.
Stanisława Engelówna: królowa szczecińskiej sceny
Po przybyciu do Szczecina Stanisława Engelówna znalazła zatrudnienie w Państwowych Teatrach Dramatycznych. Za jej najważniejsze role na szczecińskich scenach uważa się księżniczkę Eboli w „Don Carlosie” z 1953 r. i Lady Milford w „Intrydze i miłości”. „Grała główne role, heroiny. Publiczność ją uwielbiała, podobno też, gdy wracała do domu po próbie, ze sklepów wychodzili kupcy, by się jej ukłonić.
Przy tym wszystkim ceniono ją jako człowieka, za poczucie humoru i godne damy maniery. Mówiono mi, że szczególną estymą darzyli Engelównę jej sąsiedzi” – opowiadała o aktorce Danuta Chudzianka, prezes szczecińskiego oddziału Związku Artystów Scen Polskich, w rozmowie z dziennikarką Katarzyną Stróżyk. Przyjaciele Engelówny z teatru zapamiętali z kolei, że prowadziła specjalny zeszyt, w którym zapisywała najlepsze teatralne anegdoty.
Ostatnią rolą gwiazdy filmu i sceny była hrabina de Koefeld w sztuce „Geniusz i szaleństwo”, której premierę wyznaczono na 28 czerwca 1958 r. W czasie prób Engelówna była już bardzo chora, lecz do końca nie dała po sobie poznać, że boryka się z zaawansowanym nowotworem. Prawda wyszła na jaw, dopiero kiedy zasłabła w czasie próby generalnej. Po tym zdarzeniu nie wróciła już na scenę. Zmarła 7 sierpnia 1958 r. w Szczecinie w wieku pięćdziesięciu lat i została pochowana na szczecińskim Cmentarzu Centralnym.
Pogrzeb Stanisławy Engelówny zgromadził ponadtysięczny tłum wielbicieli aktorki ze Szczecina i innych polskich miast. Początkowo grobem zajmował się jej mąż Eustachy Kojałłowicz, po jego śmierci dawna garderobiana artystki, a następnie Komitet Pamięci o Pionierach Szczecińskiej Kultury. W maju 2013 r. odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą gwieździe na ścianie kamienicy przy ul. Jana Pawła 44, w której mieszkała w latach 50. Z kolei 31 marca 2014 r. w grobie Engelówny złożono szczątki jej męża, które wcześniej znajdowały się w osobnej mogile.
Zobacz również: Krzysztof Janczar dorastał bez ojca. Po latach powtórzył jego błędy
Franciszek Brodniewicz i Stanisława Engelówna w filmie Wrzos, 1938 r.