Reklama

Adolf Dymsza - którego jutro będziemy obchodzić 48. rocznicę śmierci - zawsze lubił żartować, nawet w czasie swojego ślubu z piękną tancerką Zofią Olechnowicz. Wynajął ludzi, którzy przed kościołem wołali: „Szkoda Dodka, taki ładny!”. Był chyba największym polskim talentem komediowym, potrafił rozśmieszyć publiczność jednym spojrzeniem, ruchem brwi. O jego sztuce aktorskiej pisane są doktoraty. Miał żonę, z którą był blisko 50 lat i cztery córki. Uwielbiał najmłodszą Anitę, z którą los połączył go w tragiczny sposób. Jego życiorys zawiera jeszcze wiele innych ciekawych momentów...

Reklama

Adolf Dymsza: droga do sławy

Adolf Dymsza urodził się w kwietniu 1900 roku jako Adolf Bagiński w rodzinie urzędnika kolejowego. Uczył się w szkole handlowej, pracował w kancelarii prawnej, a od 1918 roku zaczął grywać w teatrach. Sceniczne nazwisko — Dymsza, wymyśliła mu siostra Zuzanna, na prośbę teatru „Miraż”. Dymsza był trochę zły — on sam chciał siebie nazwać „Scipio del Scampio”. Zapisał ten pseudonim na kartce, jednak kiedy zadzwoniono z teatru z prośbą o podanie pseudonimu, siostrze zgubiła się kartka i wymyśliła na poczekaniu „Dymszę”. Na początku imał się różnych zajęć. Grywał epizody w filmach, był wodzirejem, uczył tańców towarzyskich w jednej z warszawskich szkół. Brał udział w maratonach tanecznych, jeden nawet wygrał, tańczył bez przerwy 48 godzin.

Zobacz też: Kim była pierwsza żona Wiesława Dymnego? Historia miłości artysty z Teresą Hrynkiewicz

Plakat rewii w której Adolf Dymsza wystąpił ze swoją żoną Zofią, 1930. Fot: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Adolf Dymsza: jak potoczyła się kariera komika

W lutym 1921 roku trafił na scenę słynnego teatru „Qui Pro Quo”, ale tak się nie podobał, że jego nazwisko, czym prędzej zdjęto z afisza. Praktykował, występując w cukierni „Zakopiańska” i w ogrodzie Saskim. W 1925 roku wrócił do „Qui Pro Quo” i podbił Warszawę. Na jego występy ściągały tłumy. Adolf Dymsza zrobił przed wojną olśniewającą karierę. Monologi i sztuki pisali dla niego najlepsi: Julian Tuwim i Marian Hemar. „Gdyby Dymsza urodził się w Ameryce, zagnałby do rogu Charliego Chaplina, Bustera Keatona i Harolda Loyda”, pisał Marian Hemar. Grał w najbardziej kasowych przedwojennych komediach m.in. „Każdemu wolno kochać”, „Robert i Bartrand” czy „Paweł i Gaweł”, gdzie ekscytujący był jego duet z innym ulubieńcem przedwojennej Polski Eugeniuszem Bodo. Mówiono na niego „Dodek”, zresztą wcielał się w taką postać, warszawskiego cwaniaka. A w 1936 roku, kiedy był u szczytu sławy, wystąpił w filmie „Dodek na froncie".

Trudno powiedzieć, że był przystojny. Pisarz Tadeusza Wittlin tak go charakteryzował: „krępy jegomość o dużej głowie, szerokich barach, ramionach boksera i krótkich nogach, którymi szybko przebiera". Był jednak uwielbiany, miał niesamowite wyczucie komizmu, grał mimiką, brwiami, spojrzeniem. Już po wojnie Antoni Marianowicz pisał: „On jak zechce, oczkiem tylko mrugnie, nóżką ekscentrycznie zabalansuje i – zapędzi w kozi róg każdego ze swoich rywali".

Zobacz też: „Czasem żałuję, że ją adoptowałam”. Trudna relacja Krystyny Sienkiewicz z córką Julią

Dymsza był bardzo wysportowany, co pomagało mu jako aktorowi, na zdjęciu narty na Gubałówce, lata 30. Fot: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Adolf Dymsza i Zofia Olechnowicz: historia miłości

Swoja przyszłą żonę poznał w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Zofia Olechnowicz była tancerką. Występowała w grupie „Tacjanna gilrs” (była to znana przed wojną grupa baletowa małżeństwa Tacjanny i Stefana Wysockich). Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Ślub brali, gdy panna młoda miała 17 lat, trzeba się więc było postarać o indult, specjalne zezwolenie od władz kościelnych. Ale czego się nie robiło dla Dymszy…

Małżeństwo Adolfa i Zofii było bardzo dobre, choć burzliwe. Dymszy zdarzały się skoki w bok, o czym przyjaciele nigdy nie zapominali powiadomić jego małżonki. Znane są opowieści, jak Zofia Olechnowicz z parasolką w dłoni wkraczała do garderoby niewiernego męża i wybijała mu (dosłownie) z głowy romanse. Poza tym dobrze im się powodziło. Dymsza zarabiał więcej niż ministrowie w rządzie II RP, małżonkowie mieli piękne mieszkanie, nowoczesne zagraniczne auta, które Dymsza uwielbiał, nianię do dzieci.

Zofia Olechnowicz i Adolf Dymszaf, koniec lat 30. Fot: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Ale życie rodzinne nie było beztroskie, zmarło im troje dzieci, syn i córki bliźniaczki. Adolf Dymsza robił, co mógł, żeby je uratować przed powikłaniami po grypie. Codziennie jeździł do szpitala i oddawał dzieciom krew. Ale nie udało się ich ocalić. Nie trzeba mówić, jak bardzo oboje z żoną to przeżyli. Zawsze chcieli mieć dużą rodzinę, więc jeszcze przed wojny urodziły się trzy córki: Wisława, Jadwiga i Janeczka, a w 1944 roku ukochana Anita. Aktor lubił czas spędzony z rodziną, bardzo dbał o swoje dziewczyny. Ponieważ był zapalonym szewcem-amatorem, sam szył im buty. Uczył je jeździć na łyżwach, zabierał na plan filmowy.

Adolf Dymsza: zdrajca czy bohater? Chłosty od AK

Być może okropny strach o rodzinę sprawił, że od 1940 roku Dymsza zaczął grać w niemieckich teatrzykach rewiowych i kabaretach. Na początku pracował jako kelner, jak wielu innych aktorów. Ale występowanie w teatrach działających pod egidą hitlerowców było znacznie bardziej intratne, można było zarobić nawet 20 tys. złotych miesięcznie. Na taki układ zdecydował się nie tylko Dymsza, ale też m.in. Mira Zimińska, Maria Malicka, Józef Węgrzyn. Jednak odium spadło na Dymszę. To do niego przylgnęło posądzenie o zdradę i złamanie zakazu wydanego przez Państwo podziemne. Może dlatego, że Dymsza utrzymywał też bliskie stosunki z Niemcami, żartował i wygłupiał się z nimi, a jego nazwisko na afiszu robiło swoje.

Maciej Damięcki, który przed laty był mężem Anity Dymszówny opowiadał, że jego teść wracał do czasów wojennych. Mówił, że na początku nie rozumiał, dlaczego miałby nie grać dla ludzi. Wspominał, że było na niego parę wyroków chłosty od AK. „Mówił: chłopaki przyszli, trochę ich rozśmieszyłem, powiedzieli: i rzeczywiście ja krzyczałem, a oni zaczęli walić pasami w ten tapczan – pomyślałem: No idioci, odkurzają mi tapczan” (cytuję za rozmową z Maciejem Damięckim: „Dymszę mam cały czas przed oczami”)

Adolf Dymsza jako zawodnik na charytatywnym meczu artystów, 1938 rok. Fot: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Adolf Dymsza pomagał w czasie II wojny światowej

Zlekceważenie zakazu występowania na jawnych scenach, ściągnęło na Dymszę karę: w lipcu 1944 roku podziemna „Rzeczpospolita Polska" doniosła o naganie udzielonej kilku artystom, w tym Dymszy „między innymi za utrzymywanie zażyłych stosunków z Niemcami. Po wojnie sąd koleżeński ZASP ukarał Dymszę pięcioletnim zakazem grania na warszawskich scenach. Dodek musiał również przekazywać 15 proc. honorariów na Dom Aktora w Skolimowie, a jego nazwisko na afiszach zastępowano - przez jakiś czas, trzema gwiazdkami.

Mało kto wtedy wiedział, że Adolf Dymsza pomógł uwolnić z Pawiaka swoją koleżankę, aktorkę Mirę Zimińską. A z rąk Gestapo Czesława Skoniecznego i Marię Chmurkowską. Pomagał znajomym w Getcie warszawskim. Organizował dla nich paczki z żywnością, które przenosiła za mur aktorka Zofia Grabińska. Opisał to w swojej książce Remigiusz Piotrowski („Artyści w okupowanej Polsce: zdrady, triumfy, dramaty”, wyd. PWN, 2015). W swoim domu w podwarszawskim Otwocku przez pół roku ukrywał Mieczysława L. Kittaya, znanego przedwojennego iluzjonistę żydowskiego pochodzenia. Gdyby nie pomoc Dymszy, Kittay nie przeżyłby okupacji.

Zobacz też: Mieczysław Pawlikowski: w młodości grywał amantów. Serca widzów podbił rolą Onufrego Zagłoby

Adolf Dymsza z najmłodzszą córką Anitą, która również była aktorką, zdjęcie z lat 70. Fot: Jerzy Płoński/Forum

Adolf Dymsza: choroba i śmierć

Gdy po 5 latach banicji aktor wrócił do Warszawy, powitała go burza oklasków. To tutaj był przede wszystkim uwielbiany jako Dodek. Szybko też wrócił na plan filmowy. Zagrał m.in. w pierwszej powojennej komedii „Skarb”, rolę, która do dzisiaj śmieszy. Zatrudnił się w teatrze Syrena, w którym występował do emerytury. Na przełomie lat 60. i 70. Dymsza zaczął chorować na demencję. Żona, która miała kłopoty z kręgosłupem, nie mogła sobie poradzić, szczególnie gdy aktor zaczął wymagać 24-godzinnej opieki. Żadna z córek nie zdecydowała się wziąć ojca do siebie, bo nie były w stanie zajmować się nim przez całą dobę. Ostatnie lata życia spędził w ośrodku sióstr zakonnych w Górze Kalwarii, gdzie zmarł 20 sierpnia w 1975 roku.

Reklama

Środowisko nie mogło wybaczyć rodzinie, a przede wszystkim Anicie Dymszównie, że „oddała ojca do przytułku". Anita była aktorką, ukochanym dzieckiem Dymszy, może dlatego to do niej kierowano pretensje. Choć trzeba powiedzieć, że w gruncie rzeczy została zaszczuta. Nie podawano jej ręki, w restauracji, kiedy podchodziła do stolika, inni od niego odchodzili. Przestała dostawać propozycje pracy. Najpierw próbowała z tym bojkotem walczyć, ale załamała się, wyjechała z Warszawy, pozrywała wszystkie kontakty. Piła, zapiła się na śmierć w 1999 roku. Została pochowana obok wnuka Adolfa Dymszy — dwudziestolatka Tomasza Grodeckiego, syna jego najstarszej córki Wisławy

Reklama
Reklama
Reklama