Ta sprawa kryje wiele tajemnic. Rodzina Polki skazanej w Irlandii na dożywocie prosi o pomoc
Czy uda im się uzbierać potrzebną sumę?
Sprawa Polki skazanej na dożywocie w więzieniu w Irlandii znów powraca na łamy prasy. 32-letnia Marta Herda została skazana za spowodowanie wypadku samochodowego w Irlandii. Choć wydarzenie miało miejsce pięć lat temu, kobieta wciąż twierdzi, że jest niewinna, a jej bliscy robią wszystko, by doprowadzić do jej ponownego procesu. Teraz ruszyła zbiórka na pomoc prawną dla Marty. Czy rodzinie uda się uzbierać potrzebną sumę? Przypominamy kulisy tej sprawy.
Sprawa Marty Herdy
Marta Herda pracowała w Arklow jako kelnerka. Jednego dnia w 2013 roku po pracy podwoziła kolegę Wiktora Csabę, Węgra. Niestety ich auto przebiło się przez ochronne barierki niedaleko plaży i samochód wpadł do zatoki. Kobieta uratowała się tylko dzięki temu, że okno od strony kierowcy było uchylone. Towarzysz jej podróży utonął.
Tragedia szybko trafiła na łamy irlandzkiej prasy. Dziennikarze zaczęli sugerować, że Marta Herda zabiła Węgra, bo ten był w niej zakochany. Stał się nachalny, a ona w końcu powiedziała dość. Zasłużyła sobie nawet na pseudonim Ice-Queen Killer. Powodem tego była decyzja o odmowie składania zeznań przez Martę przed sądem. Wraz z prawnikiem uznano, że znajduje się w opłakanym stanie psychicznym i nie powinna zeznawać. Opinia publiczna zinterpretowała to zachowanie jednak zupełnie inaczej. Stwierdzono, że to oznaka przyznania się do winy...
Podobno faktycznie Wiktor wielokrotnie próbował namówić Martę na randkę, ta jednak za każdym razem odmawiała. Węgier stał się nachalny, zaczął ją prześladować, wystawał pod jej domem. „Tamtego ranka ja też, gdy byłam u Wiktora, widziałam go przez okno. Stał, był w samochodzie. Chciałam się upewnić, że on jest w domu, i wszystko okej z nim, bo dzień wcześniej powiedział mi takie dziwne rzeczy. Bałam się, że coś głupiego może sobie zrobić. Tu największym moim błędem było, że ja stanęłam autem. Mogłam jakoś pojechać dalej, czy coś, ale nie wiem, czy mi wyskoczył przed ten samochód, czy nie. No już, teraz też już tego czasu nie cofnę. Nic by się nie stało, gdybym jednak nie stanęła tym autem”, opowiadała na łamach programu TVN.
„Gdy samochód znalazł się w wodzie, woda nie od razu wlała się do środka. Nie mogłam uwierzyć w ogóle, co się stało, zamarłam. To jest uczucie nie do opisania. Spojrzałam na niego, powiedziałam: „No i co teraz? Zobacz”. On powiedział też jedno słowo, jak pamiętam: „Uciekaj” , komentowała Marta. Zgodnie z tym, co zeznała, po pewnym czasie miała się obudzić około 200 metrów od miejsca wypadku. Gdy uświadomiła sobie co się stało, zaczęła szukać pomocy. Natrafiła na radiowóz Gardy, funkcjonariusze wezwali ratowników medycznych, ale dla Wiktora było już za późno.
To, co się wydarzyło przedstawiła siostra skazanej: „Do jej samochodu wskoczył, nie zapraszany, kolega z pracy. Niechciany wielbiciel. W wyniku ostrej kłótni zazdrosnego kolegi, Marta nie kontrolowała do końca samochodu. Nie zauważyła momentu, gdy powinna skręcić”, opisuje na stronie zbiórki.
Prokuratura zdecydowała się postawić kobiecie zarzut morderstwa. Sądy dwóch instancji uznały, że skoro okno od strony kierowcy było uchylone, a 32-latka mimo niskiej temperatury miała na sobie lekką odzież, zabójstwo było zaplanowane.
Według irlandzkiego wymiaru sprawiedliwości, Polka doprowadziła do śmierci swojego znajomego. Zdaniem sądu, 32-latka celowo wjechała autem do wody. Martę skazano na dożywcie. Ona jednak od początku zaznacza, że jest niewinna. Jej obrońcy zwracali uwagę na pewne niedociągnięcia, które miały miejsce podczas rozpraw. Brakowało na nich obecności tłumacza, a sam sąd nie przesłuchał wskazanych przez nich świadków. Co więcej, nie dokonano także badania auta, którym jechała Polka i Węgier.
Obecnie, Marta Herda przebywa w irlandzkim więzieniu już ponad pięć lat. Tyle samo trwa także walka jej bliskich o ponowne rozpatrzenie jej sprawy. Na ten moment rodzina 32-latki organizuje zbiórkę na jej pomoc prawną. Bliscy Marty chcą ponownego procesu. „To nasza nadzieja na to, by Marta mogła wrócić do nas, do Polski. Z góry dziękuję w imieniu siostry, liczy się każdy grosz”, wyznała w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Łyżwa, siostra skazanej.
W sprawę zaangażował się m.in. poseł Piotr Liroy-Marzec, który zachęca do finansowego wsparcia zbiórki: „Została niesłusznie skazana na dożywocie w Irlandii. Szukamy środków, żeby pomóc rodzinie Marty. Chodzi o to, by mogła zostać uczciwie osądzona w procesie, który będzie się opierał na dowodach, a nie wymysłach ”, mówi.
Na chwilę obecną w sprawie Marty Herdy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Hadze skierowano wniosek, w którym rodzina skazanej domaga się kolejnego procesu. Bliscy kobiety potrzebują zebrać jednak 97 tysięcy złotych. Jak na razie udało się zgromadzić ponad 14 tysięcy. Wpłaty można dokonać pod tym linkiem.