Katarzyna Grochola doświadczyła przemocy domowej: „Córka uratowała nam życie”
Poruszajace wyznanie Katarzyny Grocholi...
Nie ma osoby, która nie wiedziałaby kim jest Katarzyna Grochola. Autorka bestsellerowych powieści świetnie odnalazła się w polskim show-biznesie. Od niedawna jest w szczęśliwym związku, ale ma za sobą masę przykrych doświadczeń. W rozmowie z Aleksandrą Hangel dla WP Kobieta, Katarzyna Grochola wraca pamięcią do traumatycznych wydarzeń ze swojego drugiego małżeństwa….
Życie prywatne Katarzyny Grocholi
Od kilku lat wspiera kampanie społeczne dotyczace przemocy domowej i agresji wobec kobiet. Dziś jest w szczęśliwym związku ze Stanisławem Bartosikiem. Są razem od 2018 roku, od niedawna także po ślubie i nie kryją swojego szczęścia: „Być mężem Kasi, znaczy być szczęśliwym. I młodszym, chociaż może nie widać po braku włosów na głowie”, mówi mąż Katarzyny Grocholi, Stanisław Bartosik. Z kolei sama pisarka zapytana oto, czy miłość po sześćdziesiątce ma inny smak w wywiadzie dla VIVY! mówiła wprost: „Dla mnie jest fajniej. Motyle w brzuchu i w ogóle”.
Zobacz: Katarzyna Grochola szczerze o małżeństwie: „Ludzie sprawdzają się, żyjąc ze sobą”
Katarzyna Grochola i Stanisław Bartosik w sesji dla magazynu ViVA!
Dziś Katarzyna Grochola oprócz szczęścia w życiu prywatnym, osiągnęła też szczęście zawodowe. Jest autorką wielu książek, które podniosły na duchu miliony kobiet. Sama jednak ma za sobą traumatyczne wydarzenia. Z pierwszego małżeństwa, z którego ma córkę, Dorotę Szelągowską, sama zrezygnowała, bo zakochała się w innym. Potem wyszła za mężczyznę, który zmienił jej życie w piekło. Przez trzy lata znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. „Przemoc trwała od początku związku do samego końca. Dlatego mimo wysokiego IQ będę zawsze stawać po stronie ofiar. Nie mamy pojęcia w którym momencie, to co bierzemy za miłość, albo cudowną zazdrość, która jest objawem miłości, albo opiekę przemienia się w kontrolę, absolutne zaburzenia osobowości, przymus”, mówiła w ubiegłym roku w programie Dzień Dobry TVN.
Katarzyna Grochola o przemocy domowej
Dziś w rozmowie z WP Kobieta powraca do traumatycznych wydarzeń sprzed lat. Katarzyna Grochola przyznała, że wiele ofiar nie decyduje się na odejście od agresywnego partnera i to z różnych powodów: „Nie widziałam żadnych znaków ostrzegawczych, nic na to nie wskazywało, że mogę się związać z katem, więc czułam potworny wstyd”, powiedziała w rozmowie z Aleksandrą Hangel.
Katarzyna Grochola nie kryje tego, czego doświadczyła: „Wyważone drzwi, próba uduszenia mnie, zerwany drut telefoniczny ze ściany. Moja córka udawała wtedy, że telefon jeszcze działa. Mówiła głośno: Proszę, natychmiast przyjedź. I wtedy mój mąż się wystraszył”, mówi w rozmowie z WP Kobieta. Jak przyznaje, podjęła decyzję, by zgłosić całą sprawę na policję, ale ostatecznie wycofała się z zeznań. Obawiała się zemsty ze strony ówczesnego partnera.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Katarzyna Grochola szczerze o trudnej relacji z Dorotą Szelągowską
Dziś autorka licznych książek mówi wprost, że chroniła się na tyle, na ile było to możliwe, ale gdyby nie córka jej życie mogłoby wyglądać dziś kompletnie inaczej: Dorota się broniła, kiedy on na nią wrzeszczał. Kiedyś rozkręciła rower treningowy, z którego on korzystał. Spadł z niego. I to dzięki niej wyszłam z tego związku. Ona uratowała nam życie”, przyznaje Katarzyna Grochola. „Drugie małżeństwo było kompletnym nieporozumieniem. Moją kompletną nieświadomością, za szybką decyzją. Nie wiedziałam, że pije, że jego poprzednia żona uciekła. To była ciężka szkoła życia. Tylko trzy lata, które bardzo wpłynęły na moje i Doroty życie. Ona miała gorzej, bo była dzieckiem, a ja – że się tak wyrażę – to piekło jej stworzyłam, przenosząc ją z Warszawy w nieznaną sytuację pod Grodzisk Mazowiecki, półtora kilometra do kolejki WKD. Nie prowadziłam samochodu, byłyśmy całkowicie zdane na mojego męża. Zimą wychodziłam po córkę na stację. Już jako osoba dorosła moja córka powiedziała, że to ją umocniło. Nie złamały nas te rzeczy. Ale było to hardcore’owe doświadczenie”, mówiła w wywiadzie dla magazynu VIVA! w czerwcu 2019 roku.
Autorka książek wraz z córką uciekły z domu, ostatecznie doszło do rozwodu: „Przede wszystkim czułam, że natychmiast muszę uciekać. Uciekałam bez dokumentów, bez pieniędzy, z klatką ze szczurem, psem i córką. Zwierzęta trzeba było też wziąć, bo nie wiadomo było, czy agresja nie skupi się na nich. Tym bardziej że kota straciłam już z rąk męża. Pamiętam, że oprócz kompletnego poczucia bezradności i bezsilności budziło się we mnie takie dosyć w pewnym momencie”, mówiła w jednym z wywiadów.
Zobacz również: Katarzyna Grochola: „Trzeba być ofiarą, żeby się z tego wyzwolić”
Z kolei w ubiegłym roku w rozmowie z Karoliną Błaszkiewicz dla WP Kobieta przyznała, że nie myślała nad tym, co będzie później. Chciała działać: „Nie zastanawiałam się nad tym, co będzie za tydzień. Nie zastanawiałam się nad tym, czy wrócę do tego domu, czy nie wrócę, a przecież to był mój dom. Nawet byłam na policji, ale wycofałam oskarżenia, bo bałam się, co będzie, jeśli on się o tym dowie. Byłam tam zresztą z jego przyjacielem. Policjant patrzył na mnie tak, jak policjanci patrzą na kobiety, które najpierw opowiadają, co się stało, a potem mówią: Ale wie pan, może lepiej nie, bo może to tylko raz. Polska nie jest krajem, w którym można kobietę ochronić, ponieważ to sprawca powinien być zabrany z domu. Nie ofiara”.
Choć jeszcze do niedawna ciężko było jej mówić co przeszła, to dziś otwarcie opowiada o tym, że doświadczyła przemocy, bo wie, że choć opowiadanie o tym nie jest łatwe, to jej słowa mogą pomóc innym ofiarom przemocy pocieszenie i światełko w tunelu na to, że można powiedzieć „to koniec” i zacząć swoje życie od nowa. Bo jak mówi wprost Katarzyna Grochola: „Mm dość przemocy. Edmund Burke pisał: "Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił". Nie można milczeć, bo coś jest męczące”.